Oficerowie Smiersza obawiali się dezercji żołnierzy Armii Czerwonej, którzy mogliby powiadomić przygotowujących się do obrony Niemców o dacie ostatecznej ofensywy w kierunku Berlina. Dlatego też zakazano oficerom frontowym informowania żołnierzy o zbliżającym się ataku na niemieckie pozycje. Przeprowadzono też aresztowania tych, którzy pozwalali sobie na negatywne komentarze dotyczące kołchozów – co wiązało się zapewne z tym, że będący po raz pierwszy poza granicami Związku Sowieckiego żołnierze, zobaczyli ludzi żyjących normalnie. Wszystko na próżno. 15 kwietnia 1945 roku żołnierz Armii Czerwonej powiedział przesłuchującym go Niemcom, że ofensywa Sowietów miała ruszyć nazajutrz.
Nimcy również obawiali się dezercji z własnych szeregów. Dowódca Armii “Wisła” gen. Gotthard Heinrici wydał rozkaz, żeby rodzielać żołnierzy pochodzących z tym samych rejonów Niemiec, ponieważ rzadko kiedy zapobiegali oni ucieczce swoich ziomków. Dezercja w przypadku schwytania oznaczała pluton egzekucyjny, dlatego wielu żołnierzy mówiło o tym, że najlepszym dla nich rozwiązaniem byłoby odniesienie ran i odesłanie do szpitala polowego. Zastanawiali się, co oznaczałoby w ich przypadku oddanie się do niewoli. Czy zostaliby wywiezieni na Syberię? Żeby zapobiegać przypadkom unikania walki i kapitulacji, żołnierzom rekwirowano białe chusteczki, które były symbolem poddania się. Próbowano też ich okłamywać – śmierć prezydenta Roosevelta miała na tyle pogorszyć stosunki aliantów zachodnich z Sowietami, że Anglosasi byli gotowi podjąć współpracę z Niemcami w celu pokonania Armii Czerwonej. Dodatkowo zbliżały się urodziny Führera, a tym samym już tylko kilka dni dzieliło Wehrmacht od kontrofensywy z udziałem nowej niestosowanej wcześniej broni. Wielu jednak wiedziało, że czeka ich śmierć – woleli zginąć na polu bitwy niż w sowieckiej niewoli.
Sowiecka ofensywa rozpoczęła się przed świtem 16 kwietnia od bombardowania przez lotnictwo tych niemieckich pozycji, które były poza zasięgiem artylerii. Sama artyleria nie miała możliwości kamuflażu ze względu na podmokły teren i brak liści na drzewach. Zakładano że nie będzie to miało znaczenia, ponieważ ilość pocisków wystrzelonych pierwszego dnia przekroczyła 1.230.000. Gdy do natarcia ruszyła piechota Sowieci użyli reflektorów, by oświetlić drogę nacierającym żołnierzom. Reflektory te – obsługiwane przez kobiety – były z kolei doskonałym celem dla niemieckiej artylerii.
Przeprawienie się przez Odrę dla szeregowych czerwonoarmistów, oznaczało wykazanie się kreatywnością, przy tworzeniu środka transportu niezbędnego w tym celu. Większość przepłynęła na prymitywnych tratwach, co oznaczało dodatkowe zagrożenie, które stwarzały dryfujące na rzece kry lodowe. Porucznik Wasilij Filimonenko - oficer artylerii – do budowy tratwy użył drzwi i kawałka płotu. Tak zbudowana tratwa nie była w stanie utrzymać ciężaru pięciu mężczyzn, jednak na szczęście dla nich, grupa saperów płynąca niedaleko łodzią zauważyła, że są w niebezpieczeństwie i doholowała ich do brzegu. W przeciwieństwie do Filimonenki i jego ludzi, wielu czerwonoarmistów nie dotarło do brzegu czy to z powodu utonięcia, czy też wskutek trafienia pociskiem artyleryjskim.
Przygotowując ostateczną ofensywę tej wojny sowieckie dowództwo nie pomyślało o tym, żeby rozbroić pola minowe. Jeden pułk stracił przez to 8 z 22 czołgów. W raportach szukano kozłów ofiarnych, donosząc o libacjach alkoholowych w których brali udział oficerowie dzień przed ofensywą. Jeden z nich pułkownik Lomow był zbyt pijany, żeby stanąć do raportu przed dowódcą dywizji. Żukow został zmuszony do wydania bezprecedensowego rozkazu o zaprzestaniu dostarczania alkoholu poszczególnym dywizjom.
Po początkowej euforii okazało się, że Sowieci wcale nie poczynili takich postępów jak zakładały to plany sztabowe. Niemcy wycofali się z pierwszej linii obrony na wzgórzach Seelow, dzięki czemu sowiecki ostrzał artyleryjski nie spowodował w ich szeregach poważniejszych strat. Poza tym generał Heinrici przewidział kierunek natarcia wzdłuż autostrady Reich Strasse 1 i zatopił podmokły już teren, wypuszczając wodę ze zbiornika retencyjnego. Żukow śpieszył się, wydając rozkaz do natarcia czołgom na początku ofensywy, co spowodowało, że utknęły one w mokradłach zanim wzgórza zostały opanowane przez piechotę. Ułatwiło to przeprowadzenie kontrnatarcia z udziałem niemieckich czołgów Panzerkampfwagen V Panther.
Po południu 16 kwietnia 19-letnia Helga Braunschweig – pracująca na poczcie w Berlinie - poszukiwała pożywienia na wsi. Towarzyszyła jej przyjaciółka Regina. Ponieważ pociąg ze względu na fatalny stan techniczny nie był w stanie dowieźć je na miejsce, dalszą drogę pokonywały na piechotę. Zostały zatrzymane przez patrol żandarmerii i zabrane ciężarówką na jeden z punktów obserwacyjnych. Zdążyły nawet poflirtować z żołnierzami zanim ci zostali wezwani do obrony przed nacierającymi Sowietami. Zabrali Helgę i Reginę z sobą, ale prawdopodobnie nie chcąc narażać je na niebezpieczeństwo, wysadzili młode kobiety po drodze. Ich głównym zmartwieniem nie była ofensywa Armii Czerwonej, tylko zdobycie czegoś do jedzenia. Udało im się kupić kilka kilogramów ziemniaków, tak więc misję mogły uznać za zakończoną. Po powrocie do domu Helga wraz z matką mogły kilka następnych dni spędzić we względnym spokoju, który został przerwany przez oficerów SS, sprawdzających czy mieszkańcy wschodniego Berlina zdążyli się już ewakuować. Na pytanie czy wiedzą, że kobiety są gwałcone przez żołnierzy Armii Czerwonej matka Helgi odpowiedziała, że jest to wymysł Ministerstwa Propagandy. Sama Helga stwierdziła, że nie wiadomo, co dzieje się na wschodzie. Prawdopodobnie obie kobiety chciały po prostu, żeby wojna się wreszcie skończyła i nie zdawały sobie sprawy z tego, jakim zagrożeniem są dla nich Sowieci. Jednak pozostawanie w domu w takich okolicznościach było co najmniej naiwne, biorąc pod uwagę to, że w domu nie było żadnego mężczyzny, który mógłby chociaż spróbować je obronić. Ojciec Helgi dostał się do brytyjskiej niewoli. Jej narzeczony Wolfgang – oficer Luftwaffe – został internowany w Szwecji. Podobno przekonał innych członków załogi do zmiany kursu i lądowania na neutralnym terenie. Tam też poślubił po wojnie Szwedkę.
W tym samym czasie gdy Helga i Regina próbowały zdobyć coś do jedzenia, Generalissimus Stalin rozmawiał przez telefon z marszałkiem Żukowem. Ojciec Narodów oskarżył swojego najważniejszego dowódcę o zlekceważenie potencjału obronnego przeciwnika. Zauważył też, że marszałek Koniew poczynił na południu znaczne postępy, co pewnie miało sugerować, że Żukow mógłby zostać przez niego zastąpiony. Ta rozmowa oznaczała, że Armia Czerwona będzie ponosiła dalsze niepotrzebne straty w ostatniej bitwie II wojny światowej w Europie. Żukow rozkazał swoim dowódcom, aby ci osobiście kierowali ofensywą na wzgórza Seelow. W przypadku porażki w najlepszym razie czekała ich dymisja. Lekcja z porannego ataku nie została odrobiona – nadal to czołgi atakujące na podmokłym terenie miały być główną siłą sowieckiego ataku. Według Żukowa dowódcy nie powinni liczyć na to, że artyleria zabije wszystkich Niemców.
Dla żołnierzy będących na pierwszej linii frontu oznaczało to odniesienie ciężkich ran lub śmierć. Tym bardziej, że ranny żołnierz mógł zostać pozostawiony bez opieki medycznej przez kilka godzin, z powodu przeciążenia obowiązkami służb medycznych Armii Czerwonej. Martwymi żołnierzami nikt się już nie przejmował – leżeli niepochowani przez kilka dni. Dzieło zniszczenia potęgował typowy dla Sowietów bałagan, kiedy lotnictwo i artyleria brały na cel własne wojsko. Z powodu braku łączności dowódcy nie byli w stanie określić położenia swoich jednostek, jeśli te zniknęły z pola widzenia.
Żukow przejął się tym co usłyszał od Stalina. Wiele wskazywało na to, że marszałek Koniew mógł wyprzedzić go w wyścigu o Berlin. Dlatego wysłał zwiadowców, by ci sprawdzili jak blisko stolicy III Rzeszy znajdowały się armie Koniewa. Sam Koniew też zdawał sobie sprawę z tego, że otwiera się przed nim historyczna szansa. Największa chwała miała przypaść temu, kto zada decydujący cios. On również postanowił użyć czołgów do przerwania ostatniego pierścienia obrony. Jego dowódcy usłyszeli, że mają się śpieszyć. Żukow był już tylko sto kilometrów od Berlina.
Na podstawie:
"Berlin - The Downfall 1945" Antony Beevor, Viking, 2002
"Armageddon - The Battle for Germany" Max Hastings, Pan Books, 2015
"The Second World War" Antony Beevor, Phoenix, 2013
Inne tematy w dziale Kultura