Hitler myślał o kolejnej ofensywie, która miała zostać przeprowadzona z udziałem pięciu dywizji znad Frankfurtu nad Odrą, w celu okrążenia 8. Armii gen. Czujkowa. Generał Heinz Guderian próbował odwieść go od tego planu, wiedząc że Wehrmacht nie może liczyć na wsparcie lotnicze i artylerię niezbędną do przeprowadzenia takiej operacji. Wojna dobiegała końca i jedynym sposobem na ocalenie - zarówno armii jak i cywilów - było podjęcie negocjacji z wrogiem. 21 marca 1945 roku Guderian rozmawiał z Reichsführerem Heinrichem Himmlerem o jego kontaktach zagranicznych, które można było wykorzystać, żeby osiągnąć porozumienie z aliantami zachodnimi. Guderian nie wierzył w to, że minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop jest zdolny do wynegocjowani takiego porozumienia. Himmler nie odrzucał takiej możliwości, ale uważał że jest na to za wcześnie. Tego samego dnia Hitler zasugerował Guderianowi, że najlepiej byłoby, gdyby generał wziął na jakiś czas urlop. Guderian odpowiedział, że nie może tego zrobić, biorąc pod uwagę, że generałowie Krebs i Wenck nadal nie są zdolni do służby, w wyniku ran odniesionych w trakcie bombardowania i wypadku samochodowego. Ofensywa przy której upierał się Hitler ruszyła 27 marca, a jej dowódcą był generał Busse. Jak było do przewidzenia zakończyła się ona klęską Wehrmachtu, którego żołnierze zostali zmasakrowani przez lotnictwo i artylerię Sowietów.
Następnego dnia podczas podróży z Zossen do Berlina Guderian powiedział majorowi Freytagowi von Loringhovenowi, że zamierza powiedzieć Hitlerowi wprost, że wojna jest przegrana. Spotkanie miało miejsce w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy i brali w nim udział – oprócz Guderiana – generałowie Keitel, Jodl i oczywiście Busse, który miał złożyć raport z przebiegu nieudanej ofensywy. Podczas gdy Busse przedstawiał fakty związane z kolejną przegraną bitwą niemieckich wojsk, Hitler ostentacyjnie wykazywał coraz większe zniecierpliwienie. W końcu wybuchnął wygłaszając tyradę o niekompetencji korpusu oficerskiego i sztabu generalnego. Zarzucił Bussemu, że ten nie użył oddanej mu do dyspozycji artylerii. Obrony generała podjął się Guderian, zauważając, że Busse użył wszystkich dostępnych pocisków. Hitler odpowiedział na to, że w takim razie Guderian powinien był dostarczyć ich więcej. Tym razem wzburzony Guderian zarzucił Hitlerowi, że wódz nie wycofał w porę wojsk z Kurlandii, których można byłoby użyć do obrony Berlina. Major Loringhoven wymknął się z pokoju konferencyjnego i zadzwonił do znajdującego się w Zossen generała Krebsa. Ten poradził mu, żeby wrócił na naradę i pod byle pretekstem wywołał stamtąd Guderiana. Tak też się stało – podczas dziesięciominutowej rozmowy Krebs uspokoił szefa sztabu generalnego. Gdy ten wrócił do pokoju konferencyjnego generał Jodl składał raport o sytuacji na froncie zachodnim. Hitler widząc ponownie Guderiana poprosił pozostałych – z wyjątkiem Keitela - o opuszczenie sali. Führer poinformował szefa sztabu generalnego, że ten będzie musiał na jakiś czas opuścić Berlin w celu odzyskania nadwerężonego zdrowia. Według wodza III Rzeszy w ciągu sześciu tygodni sytuacja stanie się na tyle dramatyczna, że generał – tym razem zdrowy i pełen energii – wróci do służby, żeby poprowadzić Wehrmacht do ostatecznego zwycięstwa. Keitel zapytał Guderian, gdzie zamierza spędzić urlop. Guderian odpowiedział, że nie ma żadnych planów. Decyzja o zwolnieniu szefa sztabu generalnego wywołała w korpusie oficerskim szok.
Na tym etapie wojny Niemcom brakowało już wszystkiego. Nie tylko paliwa i części zamiennych do czołgów, ale także butów, mundurów, a nawet bielizny. Jeden z generałów skarżył się, że jego żołnierze musieli sami ciągnąć przez 20 km działo artyleryjskie, ponieważ w dywizji nie było koni do tego przeznaczonych. Dowództwo musiało podejmować decyzje, którym jednostkom zabrać broń i amunicję, by dostarczyć je tym, które były jeszcze zdolne do walki. Porucznik Tony Saurma wspominał, że był przerażony, gdy zorientował się, że jego „żołnierze” to starsi panowie, wśród których byli nawet 70-letni starcy. Po kilku dniach Saurma powiedział swoim ludziom, że mogą wrócić do domów i złożyć na niego raport. Nikt tego nie zrobił i porucznik na swoje szczęście został przeniesiony do Szlezwik-Holsztynu, zanim rozpoczęła się bitwa o Berlin.
O zaopatrzenie frontu odpowiedzialny był Albert Speer. Gdy przybył do Berlina 26 marca Hitler powiedział mu, że doszły go słuchy o braku wiary w zwycięstwo jego ministra do spraw uzbrojenia. Dlatego też – oświadczył Hitler – Speer zostanie wysłany na przymusowy urlop. Speer zaproponował podanie się do dymisji, ale ta propozycja została odrzucona. Jednak nawet będąc na „urlopie” Speer był w stanie sabotować rozkazy Führera, nakazujące zniszczenie infrastruktury drogowej i kolejowej, a także systemów łączności radiowej i telefonicznej. A mógł to robić mając kontrolę nad ładunkami wybuchowymi, które mógł wydać poszczególnym dowódcom – lub nie. Speer był jednak Hitlerowi potrzebny, ponieważ udowodnił, że może kontynuować produkcję zbrojeniową, nawet w warunkach wojny totalnej, przy całodobowych nalotach na niemieckie miasta.
Martina Bormanna, sekretarza Hitlera, zaprzątała kwestia aborcji, którym poddawały się ofiary gwałtów. 28 marca wydał on „ściśle tajny” rozkaz, żeby każda kobieta żądająca aborcji została najpierw przesłuchana, w celu ustalenia, czy gwałt miał rzeczywiście miejsce. Aborcja mogła być przeprowadzona tylko wtedy, gdy oficer Kriminal-polizei na nią zezwolił.
Reichsmarschall Herman Göring przeprowadzał inspekcje wysyłanych na front dywizji. Bardziej jednak interesowało go, czy oddawano mu honory we właściwy sposób, co znalazło wyraz w telegramach wysyłanych do dowódców, w których skarżył się, że nie został potraktowany z należnym mu szacunkiem. On i dowódca Kriegsmarine Karl Dönitz wpadli na pomysł wysyłania na front lotników i marynarzy. Ponieważ wojna na morzu i w powietrzu została już przegrana, 30 tys. mężczyzn można było użyć do obrony stolicy Rzeszy. Obydwu dowódcom nie przeszkadzało to, że ich żołnierze nie zostali przeszkoleni do walki na lądzie.
Także Reichsführer Heinrich Himmler szukał sposobu na uzupełnienie strat powstałych w wyniku prowadzenia nierównej walki na dwa fronty. Podchwycił pomysł jednego ze swoich podwładnych o powołaniu do wojska 4 tys. pracowników poczty. Kwatera Główna Grupy Armii Wisła nie doceniała jednak tych wysiłków, twierdząc że nieuzbrojeni żołnierze byli w walce bezwartościowi. Z pomocą przyszły jednak władze partyjne, według których można było rozdać wszystkim nie posiadającym żadnej broni granaty, tak by mogli wysadzić się w powietrze – oczywiście nie sami, tylko zabierając z sobą kilku wrogów. Z drugiej strony pracownicy poczty też nie mieli już żadnego zajęcia, po tym gdy system pocztowy załamał się pod koniec lutego. Dla żołnierzy oznaczało to brak wieści od ich rodzin, co wpływało ujemnie na ich morale. Oficerowie uważali jednak, że lepiej nie dostawać żadnych wiadomości niż załamać się po otrzymaniu złych. Żołnierze często popełniali samobójstwa, dowiadując się o śmierci swoich bliskich. Biorąc pod uwagę ogromne zniszczenia spowodowane przez alianckie naloty, w wielu przypadkach nie mieli też już do czego wracać.
1 kwietnia na Kremlu doszło do narady z udziałem Stalina, Żukowa i Koniewa. Stalin zapytał swoich marszałków, kto zamierza zdobyć Berlin. Gdy usłyszał od Koniewa, że Armia Czerwona, uśmiechnął się. Dyktator bał się, że Amerykanie i Brytyjczycy wykorzystają swoją ogromną przewagę nad walczącym na zachodzie Wehrmachtem, by uderzyć na stolicę III Rzeszy. Według doniesień sowieckiego wywiadu, Niemcy zgromadzili nad Odrą 1.5 tys. czołgów, 3.5 tys. samolotów i 10 tys. dział. To była fikcja – minęły lata od kiedy Luftwaffe dysponowała liczbą 3.5 tys. samolotów. Prawdą jednak było to, że Hitler wysłał na front wschodni każdego mężczyznę zdolnego do noszenia broni. Jednak zdobycie Berlina było tylko kwestią czasu, biorąc pod uwagę siły, jakie w ostatnich miesiącach wojny mogli rzucić na front Sowieci. A było to 2.5 mln żołnierzy i ponad 6 tys. czołgów. Pierwszeństwo otrzymał Żukow, jednak w przypadku gdyby jego ofensywa zakończyła się niepowodzeniem, 1. Front Ukraiński marszałka Koniewa miał zaatakować miasto od południa. Stalin postanowił nie czekać na dowódcę 2. Frontu Białoruskiego marszałka Rokossowskiego, którego wojska zajęte były „czyszczeniem” północno-wschodnich Niemiec. Zresztą przewaga Armii Czerwonej była przytłaczająca, więc dodatkowy front w walce o jedno miasto nie był potrzebny. Sowiecki dyktator wyznaczył też termin zakończenia decydującej bitwy – działa miały umilknąć 22 kwietnia. Koniec wojny w Europie miało być obchodzone wraz z urodzinami Włodzimierza Lenina.
Na podstawie:
„Berlin – The Downfall 1945” Antony Beevor, Viking, 2002
„Armageddon – The Battle for Germany 1944-45” Max Hastings, Pan Books, 2015
Inne tematy w dziale Kultura