Los Niemców z Pomorza był podobny do tych z Prus Wschodnich. Himmler zabronił ewakuacji, więc 4 marca 1945 roku doszło do odcięcią 1.2 miliona tych, którzy nie zdążyli uciec. Ponieważ posiadacze ziemscy byli najbardziej narażeni na represje ze strony Sowietów, to próbowali - mimo wszystko – wydostać się z okrążenia wraz ze swoimi rodzinami. Pasierbica barona Jesko von Puttkammera była w dziewiątym miesiącu ciąży, dlatego przygotowano dla niej specjalny wóz nad którym można było rozłożyć dywan, aby ochronić ją przed opadami śniegu. W środku mogła leżeć na materacu. Rano 8 marca kobieta została poinformowano, że ma się jak najszybciej przygotować do wyjazdu. Libussa zabrała przede wszystkim swoją biżuterię, którą można było później wymienić na produkty potrzebne do normalnej egzystencji. W posiadłości jej rodziny przebywali już uchodźcy, którzy nie czekając aż gospodarze opuszczą dom, zaczęli przywłaszczać sobie co cenniejsze przedmioty. Najbardziej wymowna była reakcja francuskich jeńców wojennych, którzy zostali zmuszeni do pracy w majątku barona Puttkamera – błagali żeby zabrać ich razem z uciekającymi, ponieważ nie chcieli zostać “wyzwoleni” przez Sowietów. Mimo że zmierzająca do Gdańska rodzina miała przewagę dystansu nad nacierającą Armią Czerwoną, to i tak została wyprzedzona przez sowieckie czołgi. Gdy baron Puttkamer zdał sobie sprawę ze swojego położenia postanowił – wraz z żoną – popełnić samobójstwo. Libussa była gotowa zrobić to samo, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Powiedziała, że musi urodzić dziecko i żyć dla niego. Jej matka postanowiła jej towarzyszyć. Wtedy także Jesko von Puttkammer zdjął swój mundur i wyrzucił odznaczenia. Jeśli miał przeżyć to nie mógł się wyróżniać w tłumie uchodźców.
Jeden z niemieckich oficerów 12 marca złożył raport do Kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych:
„Mam cztery dywizje przeciwko dwudziestu dwóm dywizjom Armii Czerwonej. Każda z moich dywizji odpowiada za dziesięciokilometrowy odcinek frontu. Mam też czterdzieści jeden czołgów i dział samobieżnych przeciwko czterem brygadom czołgów sowieckich (…) Personel przeciętnej kompanii jest wymieniany całkowicie w ciągu 9 do 12 dni.”
Pomimo nadciągającej katastrofy nawet w niemieckim kierownictwie niewielu było skłonnych stawić czoła rzeczywistości. Podczas jednej z narad minister uzbrojenia Albert Speer odciągnął na bok dowódcę marynarki wojennej admirała Dönitza, by próbować przekonać go do podjęcia natychmiastowych działań, w celu złagodzenia skutków nieuchronnej klęski. Dönitz odpowiedział, że jest na naradzie po to, żeby reprezentować marynarkę wojenną, a Führer na pewno wie co robi. Nie ma się więc co dziwić, że na niższych szczeblach dowodzenia wielu wierzyło w ostateczne zwycięstwo. Po upadku Kolonii sierżant Otto Cranz słyszał jak jeden z jego towarzyszy broni usiłował przekonać innych, że Hitler musi mieć plan jak wygrać tę wojnę, a porażka nie wchodziła w grę. Jednak byli też tacy, którzy utracili wiarę w zwycięstwo. Jednym z nich był kapral Henry Metelmann, który został powołany do wojska w 1941 roku. W tamtym okresie był żarliwym nazistą. Ranny na froncie wschodnim został przeniesiony na zachód. Podczas postoju w mieście Speyer zostawił swojego panzerfausta przy ścianie budynku i gdy wrócił to okazało się, że granatnik przeciwpancerny zniknął. Prosił kobiety mieszkające w pobliżu – to one były głównymi podejrzanymi – o jego zwrot, ale one reagowały śmiechem. Metelmann dyskutował ze swoimi kompanami, co mają teraz zrobić, kiedy na ulicach miasta pojawiły się amerykańskie czołgi. Niemcy schowali się w piwnicy najbliższego domu. Kiedy po pewnym czasie do piwnicy zszedł chłopiec tam mieszkający z tabliczką czekolady podarowaną mu przez amerykańskich żołnierzy, Metelmann i jego kompanii podjęli decyzję o poddaniu się wrogowi. Nie dostali się do niewoli od razu, ponieważ pierwsi napotkani przez nich amerykańscy żołnierze uciekli na ich widok, ale gdy zawiesili na miotle biały ręcznik, dając tym samym do zrozumienia, że są już niegroźni, stali się wreszcie jeńcami wojennymi. Jedząc amerykańskie racje żywnościowe wygłodniali niemieccy żołnierze doszli do wniosku, że z takim zaopatrzeniem mogliby podbić cały świat.
Gdańsk został zdobyty przez Armię Czerwoną 28 marca. Żołnierze gen. Sauckena wycofali się do ujścia Wisły, gdzie bronili się do końca wojny. Los cywilów na Pomorzu był taki sam jak tych w Prusach Wschodnich. Młode kobiety nacierały twarze sadzą, nasuwały chusty na czoło, ubierały się tak żeby ukryć swoją figurę – wszystko po to, aby wyglądać na starsze niż były w rzeczywistości. Czy była to skuteczna metoda? Wiele starszych kobiet również zgwałcono. Lepszym sposobem było zostawienie ostrzeżenia na drzwiach domu, pod warunkiem, że znało się cyrylicę i wiedziało jak po rosyjsku jest „tyfus”. W oddalonych wioskach całe społeczności miały szanse na przeżycie sowieckiej inwazji, jeśli podjęły odpowiednie działania prewencyjne. Trzeba było zorganizować punkty obserwacyjne przy drogach i w razie zbliżania się Sowietów uciekać do lasu, przepędzając wcześniej trzodę chlewną, aby ta nie stała się łupem czerwonoarmistów.
Kwatera Heinricha Himmlera została ustanowiona 90 kilometrów na północ od Berlina. Były to głównie drewniane budynki, otoczone drutem kolczastym. Nie obawiano się nalotu amerykańskich i brytyjskich bombowców. Reichsführer zaczynał dzień pracy późno – około 10:30. Najpierw kąpiel, później masaż, a po nim śniadanie. Jako dowódca wojskowy był niekompetentny. Jedynym rozwiązaniem jakie prezentował w obliczu nadciągającej katastrofy był sąd wojenny, który miał karać odpowiedzialnych – jego zdaniem – za klęski na froncie. Nie dotyczyło to oczywiście generałów. Oni byli jedynie usuwani ze stanowisk lub przesuwani na inne. 10 marca powołano do życia mobilne sądy wojenne, w skład których wchodziło: trzech oficerów, dwóch cywilnych asystentów i – co najważniejsze – pluton egzekucyjny. Według dekretu Hitlera sądy wojenne powinny podjąć najbardziej surowe kroki przeciwko tym, którzy wycofali się z pola bitwy i nie chcieli oddać życia za ojczyznę. Cztery dni później Hitler – prawdopodobnie za namową Bormanna – wydał kolejny dekret, tym razem w sprawie „aktywizacji” politycznej żołnierzy. Celem było urobienie ideologiczne wojska tak, aby Wehrmacht walczył do końca. Sytuacja z Pierwszej Wojny Światowej miała się nie powtórzyć.
Himmler nie wytrzymał presji związanej z dowodzeniem Grupą Armii „Wisła”. Bez powiadomienia o tym Guderiana wyjechał do sanatorium, by tam oddać się pod opiekę swojego osobistego lekarza. Gdy Guderian się o tym dowiedział, postanowił go odwiedzić. To była szansa na pozbycie się szefa SS z Kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych. Generałowi udało się przekonać Reichsführera do złożenia dymisji. Na jego miejsce powołany został generał Gotthardt Heinrici, który także odwiedził Himmlera w sanatorium. Musiał tam wysłuchać przemówienia, z którego wynikało, że Reichsführer nie ponosi odpowiedzialności za porażki Grupy Armii „Wisła”. Przemówienie przerwał dzwoniący telefon. Himmler podniósł słuchawkę, by po chwili oddać ją nowemu dowódcy. Kostrzyń został zajęty przez Sowietów.
Minister Propagandy Joseph Goebbels zdawał sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne było wycofanie się Führera z publicznych obowiązków i zaprzestanie wygłaszania przemówień. To jego charyzma zapewniała poparcie reżimowi nazistowskiemu od początku przejęcia władzy przez narodowych socjalistów. Jednak w 1945 roku Hitler był już wrakiem człowieka, niezdolnym do występu nawet przed wyselekcjonowaną publicznością. Goebbels postanowił zorganizować spotkanie z oficerami Wehrmachtu, ale nie w sztabie, tylko na linii frontu. Wszystko oczywiście zarejestrowane na taśmie filmowej. Do spotkania doszło w miejscowości Wriezen, znajdującej się 60 kilometrów od Berlina. Droga tam prowadząca została wcześniej sprawdzona przez SS, a sam przejazd Führera wymagał ustawienia na wyznaczonej trasie patroli. Wiązało się to oczywiście z procedurami bezpieczeństwa, które zaostrzono, po zamachu z 20 lipca 1944 roku w kwaterze Hitlera w Gierłoży. Generał Busse przedstawił sytuację na froncie. Komentarz Hitlera był taki, że trzeba utrzymać linię Odry za wszelką cenę. W drodze powrotnej do Kancelarii Rzeszy Führer nie odezwał się ani słowem. Był 13 marca 1945 roku. Była to ostatnia w jego życiu podróż.
Na podstawie:
„Berlin. The Downfall 1945” Antony Beevor, Viking, 2002
„Armageddon – The Battle for Germany 1944-45” Max Hastings, Pan Books, 2015
Inne tematy w dziale Kultura