Czasy ostateczne nadeszły. Jezus jest na świecie, przybliżyła się Basileia. Jego działalność charakteryzują podwójne wydarzenia eschatologiczne: egzorcyzmy i cuda.
Jeśli ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do was Królestwo Boże(Mt 12,28 par). Wypędzanie złych duchów przez Jezusa jest ściśle złączone z Jego orędziem o nadchodzącym Królestwie Bożym. To ja — ego ekballo — jest pełne emfazy. A jednak egzorcyzmy nie są akcją cudotwórcy — a więc człowieka, lecz czynami Ducha (por. Wj 8,15) Bożego: gesta Dei. Zapowiadają ustanowienie przyszłego Królestwa w czasach ostatecznych. Równocześnie stanowią początek końca królestwa szatana. Mówi o tym Jezus w tych barwnych słowach: Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże i wtedy dom jego ograbi (Mk 3,27).
We własnej interpretacji Jezusa Jego egzorcyzmy — podobnie jak Jego orędzie — są tylko aktem wstępnym, związaniem mocarza. Ograbienie domuszatana, wtargnięcie Królestwa Bożego, dokonuje się dopiero przez Jezusowe uzdrowienia: Niewidomi wzrok odzyskają, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli są wskrzeszani... (Mt 11,5 par) — oto spełnienie proroctwa Izajaszowego (35,5-6; por. 29,18-19; 61,1) o nadejściu już wyzwolenia Izraela, Królestwa Bożego, ery zbawienia. (W proroctwie nie ma ani słowa o trędowatych i umarłych — czyż nie jest to potwierdzenie z ust Jezusa historyczności tych dwóch rodzajów Jego cudów?)
Trzeba zauważyć stronę bierną: trędowaci doznają oczyszczenia... itp. Podobnie np. odpuszczają ci się (afeontai) twoje grzechy — weź sobie łoże i idź do domu(Mt 9,2.6 par), a nie: ja ci odpuszczam grzechy.To nie ludzki cudotwórca jest tu w akcji, to Bóg sam działa przez Jezusa. Jezus jest narzędziem Bożego działania. Jezus jest posłem Bożej bliskości (Mk 1,15). Jest oczywiście świadom faktu, że w Nim Bóg rozpoczyna Swoje zbawienie świata. Że to sama Jego, Mesjasza, Osoba jest znakiem, że przybliżyło się Królestwo Boże, na którego pełnię ciągle jeszcze czekamy, i której to pełni cuda są signaprognostica.
Wymowne światło rzuca tu religioznawstwo porównawcze. Oto hellenistyczne opisy cudów opiewają osobę cudotwórcy, np. Apollina, Asklepiosa itp., za wszelką cenę starając się podnieść jego prestiż. Natomiast opisy synoptyczne — jakże wstrzemięźliwe! — interesują się raczej misją Jezusa.
Podobnie interpretuje Jezus swoje czyny — jako eschatologiczne czyny Boże — w swoich biada pod adresem Korozain i Betsaidy: Gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno we włosienicy i popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie ’w dzień sądu niż wam (Mt 11,21-22 par). Jezus głosi orędzie: plen lego hymin, cuda zaś są dziełami Boga: egenonto, genomenai...
Zresztą to rozróżnienie jest o tyle sztuczne, że egzorcyzmów i cudów Jezusa żadną miarą nie można izolować od Jego orędzia: Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości (Mt 9,35; por. Mk 1,39). Gdy Mateusz przeplata czyny i logia Jezusa, np. podając Jezusowe przepowiadanie Królestwa Bożego w rozdz. 8—10 (Mesjasz cudotwórca: 8—9, i mowa misyjna: 10), to pod tą strukturą teologiczną ewangelisty znajduje się proroka, który swoje orędzie podkreśla jakimś mofeth albo swój jakiś othwyjaśnia kazaniem...
Działalność Jezusa jest więc jedna, przepowiednie i czyny (facta etverba) potrzebują się i tłumaczą nawzajem. Bez orędzia cuda mogą tylko gorszyć, śmieszyć lub wzruszać. Tę więź można jeszcze dalej poprowadzić: cuda nie tylko mają charakter kerygmatyczny — one same są kerygmatem.
Że tak Jezus rozumiał swoje egzorcyzmy i uzdrowienia — jako Dobrą Nowinę, nie o sobie, lecz o Królestwie samego Boga — potwierdza nam rola, jaką w perykopach cudów ewangelicznych odgrywa wiara. Nie trzeba tutaj podkreślać, jak często Jezus ewangelii mówi: Twoja wiara cię uzdrowiła (— se- soken) (zob. Mk 5,34; 6,5-6; 10,52 par; Łk 17,19). To musiało być wyrażenie typowo Jezusa. Mimo że Jezus wskazał uczniom Jana na realizowanie przez się, przez swe cuda, mesjańskich zapowiedzi Izajasza (Mt 11,2-5), i jemu, Chrzcicielowi, nie została oszczędzona konieczność wiary: A błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi! (w. 6; Łk 7,18-23). Nie trzeba też tutaj podkreślać, że nie chodziło o jakąś psychologiczną wiarę w uzdrowienie, bo jak można wytłumaczyć taką autosugestią uzdrowienie na odległość (Mt 8,13; Mk 7,29-30) lub uzdrowienie dzięki wierze przyjaciół (Mt 8,13; 9,2.6 par) czy krewnych (Mk 7,29-30)?
Ale nie chodziło też o wiarę w uzdrowiciela, ludowego cudotwórcę, jak w pogaństwie. Jezus to nie cudowny lekarz. Jego cuda to wydarzenia z dziedziny eschatologii, nie medycyny. Wiara odnosiła się do mocy Boga działającej w Jezusie, poprzez Jezusa! Miejcie wiarę w Boga! (...) Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w worze, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy (...) tak mu się stanie (Mk 11,22-23; por. Jilt 17,20 par; znowu passivum reverentiae — Bóg to uczyni). Wiara odnosiła się — jak orędzie, jak sam cud — do bliskości, do nadejścia panowania Boga. Chory nie musiał wierzyć, że Jezus może i chce go uzdrowić; musiał wierzyć, że Bóg jest w Jezusie, dla niego, chorego. Musiał przyjąć — przynajmniej wstępnie — Dobrą Nowinę. Musiał się zbliżyć do bliskości Boga. Cud nie był celem, lecz środkiem. Zbawczym środkiem.
Wiara nie suponuje więc wcale pasywności czekającego na cud. Wymaga akcji i reakcji między człowiekiem a Bogiem. Taką akcją jest już — jak przy modlitwie, jak przy żalu — pełne ufności otwarcie się na Boga, uznanie swojego zapotrzebowania na Jego łaskę i moc. Jeśli nie wierzymy jeszcze, to przynajmniej chcemy wierzyć (por. Mk 9,24). To jest już przyjęcie nadchodzącego Królestwa. Cud jest wówczas tylko manifestacją zbawienia, które się już przyjęło wiarą. Otwierając się w wierze na Boga, otrzymuje się udział w Jego Wszechmocy. Twoja wiara cię uzdrowiła — bo dzięki twojej wierze to ja jestem w tobie, działam w tobie... bo zanim zmienię przez cud rzeczywistość tego świata, zmieniłem twoje serce... W Nazarecie Jezus takiej wiary w sercach rodaków nie znalazł, dlatego Bóg nie dokonał tam żadnego znaku Swej bliskości (Mk 6,1-6).
Jeśli nawet judaizm traktował cuda jako sprawdziany mesjaństwa, Jezus nie poddaje się tym rygorom i świadomie odmawia cudów Bożych swoim krytykom: Żaden znak nie będzie dany (= przez Boga =) temu plemieniu (Mk 8,12 par; Mt 12,39 par). Jezus nie chce potwierdzać cudami swego autorytetu, prawdy swego orędzia. Jego cuda nie są — jak chciała niegdyś naukowa dogmatyka, apologetyka, katechetyka i jak dziś jeszcze nieraz popularnie się sądzi — „dowodami” na Jego mesjaństwo, próbami Jego bóstwa (Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół. — Nie będziesz wystawiał na próbę Pana (!) — Mt 4,6-7 par).Tego rodzaju demonstratio ad oculos byłaby sprzeczna z Jego własnym pojęciem wiary jako zupełnie wolnej decyzji człowieczej. Zresztą — wiadomo — wiara to nie czysto intelektualna akceptacja abstrakcyjnego twierdzenia, lecz całkowite powierzenie się zbawczemu aktowi Boga. Czy można udowadniać jeden artykuł wiary (że Jezus jest Bogiem) przez drugi (że czynił cuda)? Jezus dawał cuda jako znaki świtającej ery zbawienia, ale nie jako jej dowody.
To najpoważniejsze i najprawowierniejsze pojęcie cudów jako namacalnego dowodu boskiego jest w gruncie rzeczy racjonalistyczne, pozytywistyczne, uwięzione beznadziejnie w zwalczanym przez się systemie.
Nie mogły być dowodem na nadejście Królestwa czyny Jezusa, które same w sobie były częścią tego wdzierającego się w ten świat Królestwa Bożego. Były i są one wyzwaniem do wiary, są prowokacją dla człowieka, wezwaniem do podjęcia decyzji, opowiedzenia się za lub przeciw. Wyzwaniem do wiary w zbawcze działanie Boże, które wkracza w Osobie, Słowie i Czynach Jezusa. Nawet Jan Chrzciciel, mimo że Jezus przekazuje mu przez uczniów namacalne niemal dowody swego posłannictwa, musi się sam, samodzielnie, zdecydować, opowiedzieć... (zob. Mt 11,6). Wyzwanie to nie argument, wyzwanie można odrzucić. Można spokojnie odpowiedzieć, że Jezus ma Belzebuba i przez władcą złych duchów wyrzuca złe duchy (Mk 3,22).
Lit: Czajkowski M., Sens antropologiczny czy teologiczny synoptycznych cudów Jezusa, Warszawskie Studia Biblijne, ATK, Warszawa, 1976
Inne tematy w dziale Kultura