wqbit wqbit
922
BLOG

Znak Jonasza odkryty w grobie Jezusa-potwierdzone w 100%!!

wqbit wqbit Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 10Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty. 11 Nadeszli faryzeusze i zaczęli rozprawiać z Nim, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. 12 On zaś westchnął głęboko w duszy i rzekł: "Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu". 13 I zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę. (Mk 8,10-13

 

Tekst nie mówi, skąd faryzeusze przybyli. Widocznie z miasta. w którego pobliżu uczniowie zakotwiczyli łódź. W każdym razie Jezus znajduje się ponownie na terytorium żydowskim. Cel rozmowy faryzeuszy z Jezusem jest jednoznaczny. Żądają od Jezusa ,.znaku z nieba”. Jeśli niebo byłoby opisem Boga, chodziłoby o żądanie od Jezusa Bożego świadectwa Jego posłannictwa. Może faryzeusze mają jednak na uwadze znak, którego nie potrafi uczynić przeciętny cudotwórca, coś wrodzaju kosmicznego cudu o zabarwieniu apokaliptycznym. Sam fakt żądania znaków nie jest wśród Żydów rzadkością (por. 1 Kor 1,22 -Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości,).

Można się spotkać się z ogólniejszą charakterystyką mentalności żydowskiej w tym względzie: ,,Jeśli prorok rozpoczyna przepowiadać i legitymuje się znakiem i cudem, znajdzie posłuch, w przeciwnym wypadku nie słucha się go”. Faryzeusze słyszeli na pewno o cudach Jezusa. Wątpili natomiast w Jego Boże posłannictwo (por. 3, 22).

Zdaniem Jezusa tylko fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy czynią znaki i cuda, by wprowadzić w błąd nawet wierzących (Mk 13, 22). Celem zasadniczym żądania znaków jest więc doświadczenie Jezusa. W ten sposób charakteryzuje faryzeuszy także Q (Mt 4, 5-7; por. Łk 4, 9-12). Również w tych tekstach Jezus odrzuca ich żądanie, określając je jako pokusę.

Pierwszą reakcją Jezusa na żądanie przeciwników jest głębokie westchnienie w duszy (taki sam skutek wywołały udręczenia i cierpienia ludzi w 7, 34). Po niej następuje logion. W jego pierwszej części Jezus wyraża zdziwienie dotyczące żądania przez ,,ten rodzaj ludzi”. Ma to swoją wymowę, gdyż według Pwt 32, 5-20  takie określenie ma na uwadze ,‚synów, w których nie ma wierności”. Historia się powtarza. Naród wybrany sprzeciwiał się Mojżeszowi. Teraz wodzowie tego ludu walczą przeciw Jezusowi. Jezusowe oskarżenie w Mk 9, 19 nabierze jeszcze bardziej jaskrawych kolorów. Następuje jakby przysięga (por. Ps 95, 10n) wprowadzona w sposób bardzo uroczysty: ,,Amen, powiadam wam”.

Jezus wieńczy w ten sposób kategoryczny sprzeciw starotestamentowych mężów Bożych, którzy stanowczo sprzeciwiali się żądaniom ludzkim. Kto nie wierzy znakom zbawienia i żąda jeszcze dodatkowych cudów od Boga tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość i upewnić siebie, musi niestety ponosić konsekwencje swojej niewiary (por. 6, 11). Boga nie można do niczego zmuszać. Nachalnym i niewierzącym Bóg odmawia znaku.

Po uroczystym wstępie Jezus wypowiada prorocze słowa. Nigdy już faryzeusze nie ujrzą nowego znaku. Według Mt 12, 38-42 i Łk 11, 29-32 znak Jonasza miałby być ostateczną szansą ich nawrócenia się.

Jezus to wyjaśnił, według jednego z wcześniejszych fragmentów Mateusza: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi..." (Mt 12,39 n.).

Czytając Ewangelie, niemal zawsze myśli się, że ten kilka razy zapowiedziany „znak", który dostarczyłby dowodu prawdy mesjanicznego roszczenia Jezusa, został ogłoszony przez zjawienia się po Zmartwychwstaniu. Ale  Zmartwychwstały ukazuje się tylko uczniom, przyjaciołom, podczas gdy nie ma żadnego śladu objawiania się przeciwnikom - „faryzeuszom i saduceuszom" czyli establishmentowi żydowskiemu, który go w końcu posłał na śmierć.

Nie można rozpatrywać nawet pustego grobu, ponieważ nie przedstawia on jednoznacznego argumentu, wiarygodnego samego przez się. Proste zniknięcie zwłok upoważniało do wszystkich domysłów, poczynając od kradzieży, jak myśli, płacząc, Maria Magdalena.

Jedynym możliwym „znakiem Jonasza", faktem niezaprzeczalnym etiam erga inimicos, jedynym, który zarysowuje się w Ewangelii, wydaje się, który wymownie jest jedynym wprowadzającym epizod straży przy grobie - świadectwo żołnierzy: „Niektórzy ze straży przybyli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło" (Mt 28,11).

O czym opowiadają żołnierze? Oczywiście o tym, co przekazuje sam ewangelista i o czym się strażnicy osobiście przekonali: „A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem Anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg". Tak że „że strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli" (Mt 28,2 nn.).

Według Mateusza kobiety i żołnierze są świadkami równocześnie, w tym samym czasie, tego samego, wstrząsającego doświadczenia. I dopiero po przeżyciu go pomieszani z sobą - wszyscy i wszystkie - kobiety odchodzą („Pospiesznie więc oddaliły się od grobu z bojaźnią i wielką radością i biegły oznajmić to Jego uczniom", Mt 28,8); a następnie odchodzą także żołnierze. Ale nie wszyscy. Ponieważ, jak mówi ewangelista z uściśleniem, jakie wydaje się prawie nigdy nie zauważone: „Niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło". Tines, po grecku: a więc „niektórzy"; i „Gdy one (mianowicie kobiety) były w drodze", jak ściśle określa początek tego samego wiersza (28,11).

Oto  schemat pierwszej części tego dwudziestego ósmego rozdziału Mateusza, który jest także ostatnim jego Ewangelii. O świcie „przyszła Maria Magdalena i inna Maria obejrzeć grób". Już doszły do niego, kiedy nastąpiły niezwykłe wydarzenia: „wielkie trzęsienie ziemi", „Anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim". Tekst natychmiast kontynuuje: „Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy  stali się jakby umarli".

I oto, gdy ci żołnierze zostają pozostawieni na boku, w oczekiwaniu aż przyjdą do siebie z omdlenia, Mateusz tak pisze bezpośrednio dalej: „Anioł zaś przemówił do niewiast" (na potwierdzenie faktu, że one już tam były): „Wy się nie bójcie!" - przy czym to „wy" nie jest wymagane przez składnię grecką; jest zrozumiałe tylko wtedy, gdy anioł zamierza zwrócić się do kobiet, aby właśnie je uspokoić, chcąc przez to wyraźnie powiedzieć, że tym „innym", żołnierzom, dobrze zrobi doznanie nieco zbawiennego strachu. Anioł mówi dalej: „Wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział". Potem następują inne słowa, również często mało zauważane, a jednak bardzo ważne: „Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał".

Na zaproszenie nadzwyczajnej niebiańskiej istoty następuje konkretne jego spełnienie - wejście obydwu do grobu, aby zobaczyć „miejsce, gdzie leżał". Kobiety więc wchodzą. Po skończonych krótkich oględzinach otrzymują wezwanie, misję, opartą właśnie na tym, co widziały w grobie: „Idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem". Następuje bieg do miasta, przerwany spotkaniem z samym Jezusem: Chairete, Witajcie, shalom!

I oto, w tym momencie, zoom ewangelisty, który na nowo powraca do włączenia grupy żołnierzy. Wszyscy oni byli jeszcze na miejscu; także ci, którzy później poszli, nie uczynili tego natychmiast, jak to daje do zrozumienia Mateusz informacją czasową, inaczej niezrozumiałą lub, przynajmniej, całkowicie zbyteczną: „Gdy one (kobiety) były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta...".

Droga od grobu do domu, gdzie schronili się uczniowie Ukrzyżowanego, musiała być dosyć długa, prawdopodobnie trzeba było przejść całe miasto, jeżeli - jak zdaje się to wynikać z Dziejów Apostolskich - dom był tym samym, na Syjonie, w którym spożywano Ostatnią Wieczerzę. Otóż: Golgota znajduje się na północ od Jerozolimy, podczas gdy Syjon jest na południu, po przeciwnej stronie. Poza tym czas przedłużył się z powodu spotkania po drodze Nauczyciela. Żołnierze mieli o wiele krótszą drogę do przebycia: z ogrodu Józefa z Arymatei w pobliże świątyni, na przełaj przez bramę Efraima - gdzie o tej godzinie byli na pewno zebrani „najwyżsi kapłani" i wszyscy inni notable religijno-polityczni na porannej liturgii.

Mateusz więc zdaje się chcieć, żeby czytelnik czytający z uwagą, zrozumiał - że po odejściu kobiet i zniknięciu anioła wystarczająca była ilość czasu także dla tych żołnierzy, którzy potem pobiegli do miasta, dla zaspokojenia ich niespokojnej ciekawości, przeto także oni weszli do grobu, aby zobaczyć „miejsce, gdzie leżał".

Weszli i ujrzeli to, co wkrótce ujrzą Piotr i Jan powiadomieni przez kobiety. Stwierdzili więc to „coś". Zobaczyli zatem, w tłumaczeniu Antonia Persilego, „rozpostarte opaski i chustę, która była na Jego głowie, nie rozpostartą z opaskami, ale przeciwnie owiniętą w jedynej pozycji". Jednym słowem to „coś", co ujrzawszy uczeń, którego Jezus miłował, „uwierzył".

Czy więc tam, w grocie, znajdował się „dowód" zmartwychwstania, „znak Jonasza", jedyny obiecany przez Jezusa temu, kto wątpiłby w cudowne wydarzenie, wbrew niepodważalnemu faktowi? W istocie, wyłącznie tajemnicze przejście ciała Ukrzyżowanego z historii do wieczności, przekroczeniem wszelkich praw fizycznych, mogło wyjaśnić pozycję tych płócien, gdzie całun i opaski tylko się „rozpłaszczyły", jak gdyby ciało zostało z nich wyciągnięte bez naruszenia czegokolwiek, gdzie chustka na twarzy, chusta, pozostała uniesiona, nakrochmalona, z zachowanymi jeszcze śladami twarzy.

Nie należy zapominać, że także w Ewangelii Marka „młodzieniec siedzący po prawej stronie, ubrany w białą szatę", mówi do kobiet: „Powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli" (Mk 16,5 n.). To samo więc wezwanie do stwierdzenia owych „śladów", owych „znaków", owych „bezspornych oznak" skierowane przez anioła Mateusza.

Jakie znaczenie miałoby takie wezwanie w tak bardzo uroczystym momencie, w którym wszystko wykonuje się w pośpiechu, gdyby to, co pozostało w grobie, nie miało rozstrzygającej ważności, gdyby nie było bezpośrednim i oczywistym dowodem Zmartwychwstania? Jakie znaczenie mogłoby przybrać wejście do pustego grobu lub gdzie znajdowałyby się tylko rekwizyty pogrzebowe w przypadkowym i niejasnym położeniu, nie takim w każdym razie, aby pozwalał wyciągnąć bezpośredni wniosek, że dopiero co miało tutaj miejsce wielkie Misterium?

Odkrywa się głęboką zgodność (chociaż ukrytą, jak to jest w stylu Nowego Testamentu) między czwartą Ewangelią, z jej „ujrzał i uwierzył", i tradycją, która się odzywa u Synoptyków, z potwierdzeniem dawanym przez niebiańskich posłańców, że w grobie było wystarczająco wiele, aby „uwierzyć".

To znak „rzeczy widzianej", zapis, który może pochodzić tylko z opowiadania bezpośredniego świadka, na równi ze „schyliwszy się, ujrzał...", Jan (20,5), a co odpowiada temu, co również potwierdziła archeologia: rzeczywiście trzeba było „się schylać', aby wejść lub zaglądnąć do wnętrza żydowskiego grobu. Zatem w tymże grobie, według Marka, tajemniczy „młodzieniec" „siedział po prawej stronie": dlaczego to en tós dexiós, jeżeli nie było w tym echa opowiadania - kto wie ile razy powtarzanego - przez same kobiety? Dlaczego, jeżeli nie było to szczegółem niezapomnianego widzenia?

Jest tutaj jeszcze inny zagadkowy sygnał zgodności między Markiem i tym, co opowiada czwarta Ewangelia. Według niej, Jan, ‚„kiedy się nachylił, zobaczył rozpostarte opaski, jednakże nie wszedł do środka". Z zewnątrz zobaczył „opaski" i tylko je (a dopiero po wejściu spostrzegł także „chustę, która była na Jego głowie"), co jest oczywiste, ponieważ ciało Jezusa znajdowało się na specjalnej poziomej półce, z nogami skierowanymi do wejścia. Na tej marmurowej lub skalnej płycie zwłoki zostały umieszczone na lewo od patrzącego, a więc wolna od płócien pozostawała tylko prawa strona: właśnie ta, gdzie, według Ewangelii Marka, siedział tajemniczy młodzieniec! Jest to któryś z kolei przykład bogactw prawdopodobnie jeszcze ukrytych za ewangelicznymi szczegółami, z pozoru przypadkowych lub pleonastycznych.

Zmartwychwstanie jest niewypowiedzianą „tajemnicą wiary". „Tajemnicą" na pewno jest Jezus popaschalnych objawień: do „materialności" Jego ciała - które pozwala się dotykać, które je i pije - dołącza się niepojęte i niewytłumaczalne, dla tego Jego ciała, przejście, które się już dokonało, z „fizyki" do „metafizyki", z wymiaru ziemskiego do niebieskiego, z czasu do wieczności. Jest to ciało, które wychodzi z bandaży, w jakie było mocno owinięte, bez poplątania ich, a nawet pozostawiając jeszcze w nich swój odcisk: chusta -  „w jedynym usytuowaniu", opaski „rozpostarte". Jest to ciało, które wychodzi z pieczary grobu, pozostawiając na miejscu nienaruszony wielki kamień który zamykał otwór, jak to oznajmia Mt 28 2-3, czyniąc aluzję do faktu, że głaz został odsunięty przez anioła dopiero po tym, jak Ukrzyżowany wyszedł z grobu. Jest to ciało, które wchodzi przez zamknięte drzwi (J 20,19).

Ale Tajemnica pozostawia na ziemi także materialne ślady, mogące być stwierdzone, postrzegane zmysłami, niepodważalne, do których oglądania aniołowie zapraszają kobiety, i które musieli widzieć także żołnierze, by przekazać to potem tym, którym trzeba. I które ujrzał także Jan, osiągając dzięki nim natychmiast niepodważalną pewność, że Tajemnica się spełniała, że Zmartwychwstanie się dokonało.

Dla wierzącego chwalebny Jezus Paschy jest jeszcze w historii i równocześnie jest już poza historią. Ale ta Jego Boska chwała nie zapomniała o ludzkich potrzebach; ludzi, jeszcze zanurzonych w czasie i z ową pożądliwością, która przyćmiewa, o której mówi samo Pismo święte. A więc pozostawiła na ziemi „znaki": a nawet jeden „znak" zaproponowany wszystkim, nie tylko wierzącym. „Znak" - słowo samego Jezusa - „Jonasza".

Pusty grób nie wystarczał; ukazywania się były zastrzeżone tylko dla samych uczniów. „Znak" został ustanowiony przez płótna, które pozostały w grobie.

Także dlatego dobrze będzie postawić sobie bardzo drobiazgowe pytania o straż przy grobie, o której mówi tylko Mateusz. I także ta wyjątkowość stanowi potwierdzenie starożytnej chrześcijańskiej tradycji, jednomyślnie utożsamiającej autora pierwszej Ewangelii z Lewim, którego Jezus powołał, aby poszedł za Nim, odciągając go od zawodu poborcy podatkowego (Mt 9,9). Orygenes utrzymuje, że „ten tekst został napisany dla wiernych pochodzących z judaizmu". Sam Mateusz bowiem daje do zrozumienia, dlaczego on sam uważał za stosowne nie pomijać epizodu straży: „I tak rozniosła się ta pogłoska (mianowicie podsunięta przez najwyższych kapłanów: zwłoki zostały wykradzione przez uczniów ) między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego" (28,15).

Między innymi to usque hodiernum diem, jak tłumaczy Wulgata -,,aż do dzisiejszego dnia" pomijają pewni swoich racji także chrześcijańscy specjaliści, którzy już od dawna nawrócili się, w większości, na tezę stwierdzającą, że Ewangelia Mateusza „została napisana w latach 80-90". W każdym razie po 70 roku, kiedy Izrael został wyniszczony, a z nim nie tylko znikło starożytne społeczeństwo żydowskie, ale zburzone zostały same miejsca, począwszy od Jerozolimy.

Lecz po tej dacie zupełnie nie można by zrozumieć, do kogo tekst Mateusza czyni aluzję, kiedy stwierdza, że „rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego", biorąc pod uwagę, że „Żydzi", którzy nie polegli w wielkiej masakrze, zostali deportowani i sprzedani jako niewolnicy w czterech stronach Imperium!

Wielu biblistów - także duża część dzisiejszych autorów katolickich - twierdzi, że epizod straży przy grobie został dołączony (i prawdopodobnie wymyślony) dla racji apologetycznych, dla polemiki z oficjalnym judaizmem, który pusty grób wyjaśniał kradzieżą dokonaną przez uczniów. Ale jest tutaj pewna sprzeczność: jak podtrzymywać tak późne datowanie Mateusza i równocześnie polemiczne zmyślenie? Polemika bowiem z kim, biorąc pod uwagę, że miażdżący walec rzymski od 70 roku uczynił z Jerozolimy i z całej Palestyny tabula rasa?

W rzeczywistości zarówno epizod sam w sobie, jak i owo „aż do dnia dzisiejszego" na pewno nie odsyłają do po lecz do przed fatalnym 70 rokiem. Świadczą one o solidności, a więc o wiarygodności tradycji, o jakiej mówi Żyd Mateusz, który pisze dla Żydów; a pisze to wtedy, kiedy judaizm mieścił się jeszcze w świątyni Świętego Miasta.

LIT

Ricciotti G. Dawne dzieje Izraela Pax W-wa 1956

Messori V.: Opinie o Jezusie Wyd. M 2004 Kraków

Giuseppe Ricciotti „Życie Jezusa Chrystusa” „Dawne Dzieje Izraela” PAX

Messori V., Umęczon pod ponckim Piłatem? Wyd M Kraków 1996

Messori V., „Mówią, że zmartwychwstał” Wyd M Kraków 2004

Rops D.: Dzieje Chrystusa Pax Warszawa 1987

Flawiusz J.: Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom Armoryka Sandomierz 2008

Forstner D. OSP.: Świat symboliki chrześcijańskiej Pax Warszawa 1990

Messori V.: Opinie o Jezusie Wyd. M Kraków 1994


Ks. Filipiak M. : Jak rozumieć Pismo Święte, KUL, Lublin, 1982

Ks. Dąbrowski E.,: Pismo Święte Nowego Testamentu w 12 tomach, wstęp przekład z oryginału, komentarz, Pallotinum, W-wa, 1977, tom 2, 3, 4, 5

Nowy Testament - Najnowszy przekłąd z języków oryginalnych z komentarzem, Edycja św Pawła

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wqbit
O mnie wqbit

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura