57Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. 58 On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. 59 Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno 60 i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. 61 Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.(Mt 27, 57-61)
Przygotowanie ciała było dokładne i całkowite, nie pośpieszne i prowizoryczne, jak się zwykle mówi. W rzeczywistości dwaj mężczyźni (Józef z Arymatei i Nikodem), obydwaj wielkie znakomitości w Izraelu, musieli dysponować wielu sługami, których na pewno przyprowadzili z sobą i których pracę obydwaj skutecznie skoordynowali, aby wszystko zostało wykonane jak najlepiej.
W tych czasach nie istniały cmentarze w naszym pojęciu, Zamożniejsi ludzie przygotowywali sobie groby w własnych parcelach, nabywanych dla tego celu. Musiały się one jednak znajdować poza miastem czy osiedlem. Jest też całkiem zrozumiale, że tylko wpływowy człowiek mógł udać się do Piłata z tego rodzaju prośbą, o której wspomina tekst. Takim niewątpliwie był Józef z Arymatei.
Od czasów Augusta wolno było zwracać rodzinom na ich życzenie ciała skazańców w celu pogrzebania itd.; przedtem zwyczaj rzymski nakazywał, by ciała ukrzyżowanych zgniły na krzyżu, albo też były pożarte przez dzikie zwierzęta. Według przepisów żydowskich należało je pogrześć przed zachodem słońca.
Co do godzin, jakie były do rozporządzenia, musiało być ich więcej, niż się myśli, jeżeli Jezus według Synoptyków umarł o godzinie dziewiątej (trzecia po południu), według tych samych źródeł prace przy pogrzebie rozpoczęły się później, kiedy już „był wieczór" (Mt 27,57; Mk 15,42) i trzeba było się śpieszyć, aby uniknąć zaskoczenia przez początek szabatu. Ale szabat, nie zaczynał się z zachodem tarczy słonecznej: według rabinów, kiedy na niebie pojawiała się pierwsza gwiazda był jeszcze piątek, przy drugiej było się między piątkiem a sobotą, dopiero trzecia gwiazda rozpoczynała święty dzień odpoczynku.
Smutne prace zaczęły się od kupienia przez Józefa z Arymatei „całunu", według relacji Marka (15,46). W rzeczywistości słowo sindón może także, w drugim i szczególnym znaczeniu, znaczyć „całun" (na równi z „żagiel", „chorągiew" itd.), ale w pierwszym i ogólnym znaczeniu oznacza „tkanina z lnu", „płótno". Nie istniały pogrzebowe całuny, które można by było kupić: umarli byli przez Żydów grzebani w swoich ubraniach. To, co Józef z Arymatei kupił - lub raczej prawie na pewno kazał któremuś ze swoich sług kupić - było zwojem kilku metrów płótna, które pociął na kawałki potrzebne do okrycia, zawinięcia, związania ciała Jezusa, całkowicie nagiego (z wyjątkiem chyba jakiejś szmaty na biodrach: rzymski hołd dla żydowskiej wstydliwości) ponieważ Jego szaty, jak każdego skazańca na śmierć, stały się własnością żołnierzy.
Ze zwoju płótna wykonano natychmiast całun, w który Ukrzyżowany został zawinięty, jak wyszczególniają wszyscy trzej Synoptycy, podczas gdy Jan uznaje to za oczywistość i przechodzi do następnej fazy: „obwiązali je (ciało) w płótna..." 19,40.
Uprzednie owinięcie w płótno („całun") było konieczne dla dwóch powodów: przede wszystkim, aby uniknąć bezpośredniego dotykania zwłok i w ten sposób nie ściągnąć na siebie poważnej nieczystości; na drugim miejscu, ze względu na przepis Prawa, które nakazywało nie pozostawiać rozlanej krwi z ran kogoś, kto zmarł na skutek urazu. Wiadomo, że dla judaizmu krew reprezentowała samego człowieka: należało więc w jakiś sposób ją „ocalić", było przeto nakazane grzebanie razem z umarłym grud ziemi, na które spadła jakaś kropla krwi.
Także w świetle tego, w tych opowiadaniach o pogrzebie trzeba zauważyć dodatkowy znak historycznej wiarygodności a silentio: mianowicie nie ma mowy o tym, że zwłoki Jezusa zostały obmyte, jak było to w zwyczaju - a nawet, według rabinów, obowiązkowe - w Izraelu.
Persili: „Józef z Arymatei i Nikodem nie obmyli i nie namaścili olejem ciała Jezusa, ale po prostu zawinęli je w płótno nie dlatego, że nie mieli czasu do dyspozycji; nie dlatego, że nie mieli wody, którą mogli z łatwością zdobyć; ani dlatego, że zamierzali dokonać tylko prowizorycznego pogrzebu; i na pewno nie dlatego, że dostatecznie nie miłowali i nie szanowali Jezusa. Jeżeli tego nie uczynili, to dlatego, że byli posłuszni ścisłemu przepisowi Prawa, który nakazywał zmarłego gwałtowną śmiercią pogrzebać razem z jego „krwią życia", bez obmywania go. Tylko biegli w Prawie, jak ci dwaj, mogli znać ten szczegółowy przepis". A więc, nie tylko w tym, co uczynili, ale także w tym, czego nie uczynili, kryje się sygnał historycznej wiarygodności.
Oto synteza rekonstrukcji dokonanej przez Antonia Persilego: „Ciało Jezusa zostało przygotowane do pogrzebu w następujący sposób. Najpierw zostało zawinięte w wielkie płótno (całun) w podwójnym celu, niedotykania zwłok gołymi rękoma i nierozlania krwi. Następnie przystąpiono do czynności owijania ciała bandażami (othónia) wylewając w tym czasie do wewnątrz i na zewnątrz nich wonności. Synoptycy, nie mówiąc o udziale Nikodema z jego pachnidłami, nie opisują ich użycia, także dlatego, że nie mieli zamiaru mówić szczegółowo o tym, jak ciało Jezusa zostało przygotowane do pogrzebu; natomiast Jan, używając czasownika entafidzo, który dokładnie znaczy „przygotowywać zwłoki do pogrzebu", a nie po prostu „pogrzebać", opisuje dokładnie, jak to przygotowanie się rzeczywiście dokonało. Tej czynności owijania i związania towarzyszyło zastosowanie dwóch „chust": pierwsza wewnątrz całunu, gdzie spełniała funkcję opaski podtrzymującej podbródek; druga na zewnątrz, dla uzupełnienia owinięcia i związania, jak to zobaczymy lepiej. I to wszystko zostało dokonane na zewnątrz grobu, na kamieniu do namaszczania, który stanowił część zespołu grobowego, będącego własnością Józefa".
Kiedy wszystko zostało ukończone, przeniesiono ciało do wnętrza i złożono na ławie wykutej w skale. Następnie, „Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień" ( Mt 27,60). Po ciszy szabatu (ten dzień może jest bardziej niepokojący i tajemniczy od każdego innego: to dzień, w którym Ojciec „ukrywa się" do tego stopnia, że Syn leży martwy w grobie), nadejdzie oszałamiająca niespodzianka „trzeciego dnia".
Jezus został pogrzebany zgodnie ze zwyczajem (por. Pwt 21, 22-23 -Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie - 23 trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga. Nie zanieczyścisz swej ziemi, danej ci przez Pana, Boga twego, w posiadanie.) oraz, spoczął w nowym grobie dzięki staraniom swojego ucznia.
Warto jeszcze o tym wspomnieć, że pierwotny Kościół w opisie męki nieraz w swoich tekstach przyrównuje cierpiącego Jezusa do postaci sługi Jahwe z Deutero-Izajasza. O nim jednak mówi Iz 3, 53,9 że jego grób był ,wśród bezbożnych, a miejsce jego pogrzebania wśród złoczyńców”. Jeśli więc epizod pogrzebu Jezusa pozbawiony jest szczególnych znamion teologicznych, to ma to swoje uzasadnienie a zarazem swoją wymowę. Historia często staje się teologią.
Inne tematy w dziale Kultura