4 Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą.5 Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!6 Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych.7 U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
8 A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych;9 a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.10Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone.
11Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić,12 bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć ( Łk 12, 4-12)
Uczniowie niech nie martwią się o swój byt, ale ufają opiece Ojca Niebieskiego, który ma pieczę nad wszystkim. Zwykłe wróble nie przedstawiają wielkiej wartości, bo za dwa asy można ich kupie pięć sztuk, a przecież Bóg o żadnym z nich nie zapomina. Niech więc uczniowie będą spokojni, bo każdy z nich wart jest o wiele więcej niż wszystkie wróble razem; nawet ich włosy na głowie są policzone. Ktokolwiek wyzna Syna Człowieczego przed ludźmi, On wyzna go przed Ojcem Niebieskim i przed aniołami Bożymi, ale kto się Go zaprze, tego się i Syn Człowieczy zaprze. Uczniowie nie powinni się trapić, kiedy ich wezwą przed trybunał synagogalny czy przed inne trybunały, że nie potrafią mówić, gdyż w takiej chwili Duch Święty nauczy ich, jak winni odpowiadać we własnej obronie.
Sokrates nie troszczył się, co powie na swoją obronę, kiedy stanął przed trybunałem, który skazał go na śmierć:
„Bo to tak jest, teraz ja pierwszy raz stoję przed sądem, a lat mam siedemdziesiąt, po prostu więc obcy mi jest tutejszy języka. Mnie się, sędziowie - a przecież was, jeżeli sędziami nazywam, to nie nadużywam wyrazu - mnie się przydarzyła rzecz dziwna. Ten mój zwyczajny, wieszczy głos (głos ducha) zawsze przedtem i to bardzo często się u mnie odzywał, a sprzeciwiał mi się w drobnostkach nawet, ilekroć miałem zrobić coś nie tak jak należy. No a teraz mi się przydarzyło, widzicie przecież sami to tutaj, co niejeden uważa może i naprawdę uważa za ostateczne nieszczęście. A tymczasem mnie, ani kiedym rano z domu wychodził nie sprzeciwiał się ten znak boga, ani kiedym tu na górę szedł do sądu, ani podczas mowy nigdzie, kiedym cokolwiek miał powiedzieć. A przecież w innych mowach to nieraz mi bywało przerwie w środku słowa. Tymczasem teraz nigdzie w tej całej historii, ani w postępowaniu moim, ani w mowie nic mi z oporu nie stawia. (Platon, Apologia 1, cyt wg przekładu W Witwickiego Platona Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton, wyd. drugie, Lwów 1923, 88).
Filozof ateński mówił to zupełnie szczerze, ale mowa jego - przynajmniej w tej formie, w jakiej jest znana - była przecież ułożona według wszelkich zasad mowy adwokackiej, a więc posiada wstęp, rozwinięty temat, odrzucenie oskarżeń, mowę obrończą i wreszcie wniosek przeciwko karze. Nie mówił on na mocy danej mu przez kogo innego, ale z własnej mocy. Mówił wówczas on sam, Sokrates, a nie jego znany daimonion, tajemniczy duch, który 'w innych okolicznościach sugerował mu sposób postępowania,, by nie popełnił czegoś niewłaściwego, w owym dniu w żaden sposób nie przejawił swej działalności.
Wyznawcy Jezusa na sobie doświadczą rzeczy o wiele donioślejszych od tych, o których mówił Sokrates. W nich Duch nie będzie działał tylko negatywnie, jak ów daimonion, który przeszkadzał jedynie temu co było nieuczciwe. Natchnie On ich potrzebnymi słowami i włoży skuteczne słowa obrony usta lżonych. Nie powinni się troszczyć o to co powiedzą w swojej obronie.
Łukasz znał już takie rozprawy przeprowadzane przed Żydowskimi władzami synagogalnymi i przed urzędnikami państwowymi; w licznych wypadkach postawa wiernych wobec tych władz była godna najwyższego uznania. Przykład takiej postawy wobec władz sądowych synagogalnych podaje J 9,4-34.
4Trzeba nam wypełniać dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. 5 Dopóki przebywam na świecie, jestem światłem świata. 6 To powiedział, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny, pomazał błotem jego oczy 7 i powiedział do niego: „Idź obmyć się w sadzawce Siloam” (co oznacza «Posłany»). (J, 9, 4-7)
Opis cudownego uzdrowienia obejmuje zaledwie dwa wiersze (6-7). Użycie śliny (por. Mk 7, 33; 8, 23) odpowiada starożytnemu przeświadczeniu o jej właściwościach leczniczych (Tacyt, Hist. IV, 81;DioCassius 65, 8; Swetoniusz.Caes. VIII Wespazjan 7, 2-3; Talmud Babiloński BB 126b); tutaj spełnia jedynie rolę pomocniczą i poglądową, i dowodzi zdziałania cudu przez samego Jezusa. Sporządzenie błota ze śliny ma podobną tradycję (środka leczniczego), co sama ślina. W judaizmie czynność ta uchodziła za jedną z niedozwolonych w dzień sobotni (9, 14). Uzdrowienie następuje nie z chwilą pomazania oczu, lecz po obmyciu w sadzawce Siloam (por. Iz 8, 6; Ne 3, 15). Znajdowała się ona na płd. krańcu doliny Tyropeon i była zasilana przez źródło Gichon. Wspomina o niej m.in. miedziany zwój, znaleziony w trzeciej grocie qumrańskiej (3Q15X, 15-16): mówi on o termach noszących tę nazwę.
8 A sąsiedzi i ci, co go przedtem widywali żebrzącego, mówili: „Czy to nie jest ten, który siedzi i żebrze?” 9 Jedni mówili: „To jest on”, inni zaś mówili: „Nie, jest tylko podobny do niego”. On jednak sam mówił: „Tak, to ja jestem”. 10 Mówili, więc do niego: „Jakże, [więc] otworzyły ci się oczy?” 11 On odpowiedział: „Człowiek imieniem Jezus uczynił błoto, pomazał mi oczy i powiedział: «Idź do Siloam, obmyj się!» Poszedłem, więc i po obmyciu się odzyskałem wzrok”. 12 Powiedzieli do niego: „Gdzie On jest?” (J, 9, 8-12)
Wydarzenie komentują najpierw ludzie z bezpośredniego środowiska uzdrowionego, a może także świadkowie zdarzenia. Wielu uczęszczających do świątyni znało żebrzącego z widzenia. Fakt odzyskania wzroku przez niego wywołał nie tylko zdumienie znajomych, ale i żywą dyskusję, oddającą wiernie mentalność i nastrój tłumu. Jedni są skłonni uznać jego tożsamość z proszącym u bramy świątyni o jałmużnę, inni nie uważają odzyskania wzroku przez niewidomego za możliwe i przypisują mu jedynie podobieństwo do tamtego.
Sprawę rozstrzyga tymczasowo sam uzdrowiony, stwierdzając, że on jest właśnie tym niewidomym żebrzącym przy świątyni. Na żądanie znajomych opowiada on zwięźle historię otrzymania wzroku po pomazaniu błotem przez Jezusa i obmyciu się w Siloam. Swego Dobroczyńcę zna jedynie z imienia i określa go terminami czysto ludzkimi. Uzdrowiony musi się wiele nauczyć i wiele łask otrzymać, zanim uczyni wyznanie wiary; tymczasem nie wie, gdzie jestJezus.
Mówi:„Nie wiem”. 13 Prowadzą tego, który przedtem był niewidomy, do faryzeuszów. 14 Był zaś szabat w dniu, kiedy Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy. 15 Znów wypytywali go faryzeusze, jak odzyskał wzrok. On zaś powiedział im: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”. 16 Niektórzy, więc z faryzeuszów mówili: „Człowiek ten nie jest od Boga, ponieważ nie zachowuje szabatu”. Inni zaś mówili: „Jakże może człowiek grzeszny czynić takie znaki?” Doszło do rozłamu między nimi. 17Mówią, więc znów do niewidomego:, „Co sądzisz o Nim, skoro ci wzrok przywrócił?” On zaś rzekł: „To prorok”. 18 Żydzi nie uwierzyli, że był on niewidomy i przejrzał, dopóki nie przywołali rodziców tego, który odzyskał wzrok. 19 Wypytywali ich, mówiąc: „Czy to jest wasz syn, o którym mówicie, że urodził się niewidomy? Jakże, więc teraz widzi?” 20 W odpowiedzi rzekli jego rodzice:„Wiemy, że to jest nasz syn i że urodził się niewidomy.21Nie wiemy zaś, w jaki sposób teraz widzi, ani nie wiemy, kto otworzył mu oczy. Zapytajcie jego samego, jest pełnoletni, sam o sobie może powiedzieć”.22Rodzice jego tak powiedzieli, bo się bali Żydów. Żydzi, bowiem już postanowili: „Gdyby ktokolwiek uznał Go za Chrystusa, miał być usunięty z synagogi”. Z tego to powodu jego rodzice powiedzieli: „Jest pełnoletni, zapytajcie jego samego”.
Faryzeuszów zainteresował w tej sprawie przede wszystkim fakt, iż uzdrowienie nastąpiło w dzień sobotni; ówczesna kazuistyka zabraniała w szabat czynności wykonanych przez Jezusa (ugniatania jakiejkolwiek masy), a nawet leczenia, jeśli życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Podobnie jak poprzednio znajomi, teraz faryzeusze wypytują o przebieg uzdrowienia; skutek jest analogiczny: rozdwojenie opinii, co do osoby Jezusa. Podczas gdy niektórzy akcentują fakt przestąpienia przepisu spoczynku sobotniego jako decydujący, inni — nie negując go — nie umieją tego pogodzić z mocą działania tak wielkich cudów.
Wobec rozdwojenia wśród faryzeuszów sprawa uzdrowienia pozostała niewyjaśniona. Faryzeusze (zwani „Żydami”) odrzucają najprostszą drogę wyjaśnienia znaku: przez wiarę w Jezusa. Z konieczności, więc odrzucają sam fakt cudu i postanawiają poddać indagacji także rodziców uzdrowionego. Ale ci ograniczają się jedynie do stwierdzenia tożsamości swego syna i faktu przyjścia na świat jako niewidomego. Innych okoliczności (ani własnego poglądu na sprawę) nie wypowiadają. Motywem ich postępowania jest lęk przed faryzeuszami; lęk ten wprowadza rozdział między Jezusem i ich uzdrowionym synem a nimi; wyznanie wiary rozrywa więzy czysto ludzkie (Mt 10, 35; Łk 12, 53). Co do wszelkich dalszych, więc informacji odsyłają pytających do syna, pełnoletniego, a więc zdolnego do złożenia obowiązującego świadectwa.
Wiadomo, że w czasach, R. Gamaliela II (85—90 po Chr.) dołączono do dwunastego spośród żydowskich osiemnastu błogosławieństw przekleństwo pod adresem odstępców (tzw. birkat haminim) i odtąd zerwano wszelkie kontakty z chrześcijanami.
Zmieszanie i niepewność faryzeuszów wzrasta; decydują się oni na powtórne przesłuchanie uzdrowionego, a zarazem wyperswadowanie mu jego poprzednich wypowiedzi o Jezusie. Zamierzają to osiągnąć przez wezwanie go do oddania „chwały Bogu” i autorytatywne stwierdzenie grzeszności Jezusa.
24 Powtórnie zawołali człowieka, który był niewidomy, i powiedzieli do niego: „Oddaj cześć Bogu. Wiemy, że ten człowiek jest grzesznikiem.
W pierwszym wypadku nie chodzi bynajmniej o dziękczynienie za doznane uzdrowienie skierowane bezpośrednio do Boga, lecz — podobnie jak Joz 7, 19 oraz Ezd 10,11 - o absolutne wyznanie prawdy wobec Boga, któremu wyłącznie przysługuje cześć. W przypadku Księgi Jozuego (7,19) – Akan wskazany przez los przyznaje się do kradzieży łupu i oddaje, co zrabował. Zostaje za to ukamienowany. Praktycznie chodzi faryzeuszom o przyznanie się uzdrowionego do błędu, co do osoby Jezusa. Zarzut „grzeszności” opiera się na wzmiankowanym już przekroczeniu szabatu przy uzdrowieniu.
25On zaś odpowiedział: „Nie wiem, czy jest grzesznikiem. Jedno wiem: byłem-niewidomym, a teraz widzę”. 26 Powiedzieli, więc do niego: „Co ci uczynił? Jak ci otworzył oczy?’' 27 Odpowiedział im: „Mówiłem już wam, ale nie przyjęliście do wiadomości. Po co chcecie powtórnie słyszeć? Czy i wy chcecie stać się Jego uczniami?” 28 Obrzucili go obelgami i powiedzieli: „Ty bądź Jego uczniem, my zaś jesteśmy uczniami Mojżesza. 29 Wiemy, że Bóg przemawiał do Mojżesza, o Tym zaś nie wiemy, skąd jest”. 30 W odpowiedzi człowiek ten powiedział do nich: „Właśnie to dziwne, że nie wiecie skąd [On] jest, a jednak otworzył mi oczy. 31 Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale jeśli ktoś się boi Boga i wypełnia Jego wolę, to tego wysłuchuje. 32 Od wieków nie słyszano, by ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. 33 Gdyby nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”. 34 Odpowiedzieli mu: „Urodziłeś się cały w grzechach, a nas pouczasz?” I precz go wyrzucili.
Argumentacja uzdrowionego jest prosta (w.25): nie wdaje się w rozważania nad sensem Prawa, w których jest niekompetentny, ale wychodzi z oczywistego faktu odzyskania wzroku za sprawą Jezusa. To oczywista myśl teologiczna: Prawo w rozumieniu faryzeuszów nie stanowi właściwego miernika oceny postępowania Jezusa, jest już zdezaktualizowane (Ga 3, 10 nn), a ponadto nie znajduje zastosowania wobec Tego, który jest „Panem szabatu” (Mk 2, 28; Mt 12, 8; Łk 6, 5). Ale tego faryzeusze nie chcieli, a nawet nie mogli uznać.
Nową oznaką konsternacji wśród faryzeuszów jest także trzecie z kolei przesłuchanie (w. 26 n). Postępowanie sądowe judaizmu zalecało wielokrotne przesłuchania (Talmud Babiloński Sanh 5, 2a), ale uzdrowiony zdaje się dobrze orientować w nastawieniu faryzeuszów, którzy szukali jedynie potwierdzenia swego punktu widzenia, a nie obiektywnego wyjaśnienia sprawy uzdrowienia, z którą się do nich zwrócono. Dlatego też odpowiedź jego cechuje przygana połączona z ironią. Faryzeusze nie chcą wyciągnąć właściwych wniosków z jego opowiadania, a nawet, nie przyjmują do wiadomości opowiedzianych faktów. Wobec tego może i oni zamierzają się stać uczniami Jezusa? Ta ostatnia insynuacja wydała się faryzeuszom obelgą, na którą odpowiadają w podobny sposób. Przeciwstawiają siebie — uczniów Mojżesza — uczniom Jezusa, do których zaliczają już uzdrowionego. „Uczniostwo Mojżesza” odzwierciedla, prawdopodobnie, tradycyjny spór między faryzeuszami i saduceuszami (StrBill II, 535). „Niewiedza” faryzeuszów co do Jezusa oddaje w pełni ich niewiarę, negację nadnaturalnego działania i boskiego pochodzenia Jezusa. Uważają Go za człowieka-uzurpatora w przeciwieństwie do Mojżesza, za którym świadczą Pisma.
W kolejnej wypowiedzi uzdrowionego występują wyraźnie dwa motywy: wierzącego członka społeczności żydowskiej i człowieka wyciągającego ze starotestamentalnej wiary narzucające się wnioski co do czynu i osoby Jezusa. Człowiek żebrzący niegdyś u bram świątyni, prosty przedstawiciel „ludu ziemi" (‘am haarec), wypowiada to, czego nie są zdolni i nie chcą pojąć duchowi przywódcy ludu Bożego.
Przeświadczenie, że grzeszników Bóg nie wysłuchuje' jest powszechne w ST (np. Iz 1, 15; Ps 66, 18; Job 27, 8-9), w NT (1 J 3, 21-22) oraz w literaturze pozabiblijnej. Równie znany jest pozytywny jego odpowiednik (J 16, 23-27). O wiele bardziej stosuje się ta zasada do cudu tak niesłychanego jak dar wzroku udzielony niewidomemu od urodzenia. Jest wykluczone, by człowiek pełniący takie uczynki „nie był od Boga” (por. przeświadczenie Nikodema — 3, 2 ); tym bardziej niemożliwe jest, by był — jak tego próbują dowieść faryzeusze grzesznikiem. Wszystko to wydaje się uzdrowionemu „dziwne” w słowie tym (w. 30) zawarta jest dalsza krytyka faryzeizmu.
Odpowiedź uczonych ST jest tym razem z braku dalszych argumentów w dyskusji obraźliwa; kończy ją wyrzucenie przesłuchiwanego z miejsca dyskusji, równoznaczne praktycznie z wykluczeniem ze społeczności synagogalnej. Aluzja do urodzenia się „w grzechu” (dokł. „w grzechach”) nie nawiązuje do powszechnej skłonności człowieka do grzechu od urodzenia (jak Ps 51, 7 — por. Rdz 6, 5; 8, 21; Job 14, 4), ale podobnie jak w pytaniu uczniów (9, 2), do jego kalectwa, jako następstwa grzechu rodziców. Okoliczność ta posłużyła faryzeuszom za motyw obelgi pod adresem uzdrowionego, bazujący na kontraście między nim a nienagannym wobec Prawa życiem faryzeuszów, dotkniętych w swej ogólnie podzielanej godności nauczycielskiej. Ponadto jako grzesznik lub syn grzeszników stał się ów człowiek przedmiotem tak surowej kary Bożej, argumentacja więc jego musi być dla nich podejrzana. Ostatecznie jednak chodzi o niepodzielną władzę faryzeuszów nad, słowem Bożym i życiem religijnym, która sprowadza ich na bezdroża zatwardziałości.
Inne tematy w dziale Kultura