wqbit wqbit
3195
BLOG

Przypowieść Jezusa o 5 wróblach i 2 asach historyczna w 100%

wqbit wqbit Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 
4 Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą.5 Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie!6 Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych.7 U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
8 A powiadam wam: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych;9 a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.10Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone.
11Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić,12 bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć ( Łk 12, 4-12)

 

Uczniowie niech nie martwią się o swój byt, ale ufają opiece Ojca Niebieskiego, który ma pieczę nad wszystkim. Zwykłe wróble nie przedstawiają wielkiej wartości, bo za dwa asy można ich kupie pięć sztuk, a przecież Bóg o żadnym z nich nie zapomina. Niech więc uczniowie będą spokojni, bo każdy z nich wart jest o wiele więcej niż wszystkie wróble razem; nawet ich włosy na głowie są policzone. Ktokolwiek wyzna Syna Człowieczego przed ludźmi, On wyzna go przed Ojcem Niebieskim i przed aniołami Bożymi, ale kto się Go zaprze, tego się i Syn Człowieczy zaprze. Uczniowie nie powinni się trapić, kiedy ich wezwą przed trybunał synagogalny czy przed inne trybunały, że nie potrafią mówić, gdyż w takiej chwili Duch Święty nauczy ich, jak winni odpowiadać we własnej obronie.

Sokrates nie troszczył się, co powie na swoją obronę, kiedy stanął przed trybunałem, który skazał go na śmierć:

„Bo to tak jest, teraz ja pierwszy raz stoję przed sądem, a lat mam siedemdziesiąt, po prostu więc obcy mi jest tutejszy języka. Mnie się, sędziowie - a przecież was, jeżeli sędziami nazywam, to nie nadużywam wyrazu - mnie się przydarzyła rzecz dziwna. Ten mój zwyczajny, wieszczy głos (głos ducha) zawsze przedtem i to bardzo często się u mnie odzywał, a sprzeciwiał mi się w drobnostkach nawet, ilekroć miałem zrobić coś nie tak jak należy. No a teraz mi się przydarzyło, widzicie przecież sami to tutaj, co niejeden uważa może i naprawdę uważa za ostateczne nieszczęście. A tymczasem mnie, ani kiedym rano z domu wychodził nie sprzeciwiał się ten znak boga, ani kiedym tu na górę szedł do sądu, ani podczas mowy nigdzie, kiedym cokolwiek miał powiedzieć. A przecież w innych mowach to nieraz mi bywało przerwie w środku słowa. Tymczasem teraz nigdzie w tej całej historii, ani w postępowaniu moim, ani w mowie nic mi z oporu nie stawia. (Platon, Apologia 1, cyt wg przekładu W Witwickiego Platona Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton, wyd. drugie, Lwów 1923, 88).

Filozof ateński mówił to zupełnie szczerze, ale mowa jego - przynajmniej w tej formie, w jakiej jest znana - była przecież ułożona według wszelkich zasad mowy adwokackiej, a więc posiada wstęp, rozwinięty temat, odrzucenie oskarżeń, mowę obrończą i wreszcie wniosek przeciwko karze. Nie mówił on na mocy danej mu przez kogo innego, ale z własnej mocy. Mówił wówczas on sam, Sokrates, a nie jego znany daimonion, tajemniczy duch, który 'w innych okolicznościach sugerował mu sposób postępowania,, by nie popełnił czegoś niewłaściwego, w owym dniu w żaden sposób nie przejawił swej działalności.

Wyznawcy Jezusa na sobie doświadczą rzeczy o wiele donioślejszych od tych, o których mówił Sokrates. W nich Duch nie będzie działał tylko negatywnie, jak ów daimonion, który przeszkadzał jedynie temu co było nieuczciwe. Natchnie On ich potrzebnymi słowami i włoży skuteczne słowa obrony usta lżonych. Nie powinni się troszczyć o to co powiedzą w swojej obronie.

Łukasz znał już takie rozprawy przeprowadzane przed Żydowskimi władzami synagogalnymi i przed urzędnikami państwowymi; w licznych wypadkach postawa wiernych wobec tych władz była godna najwyższego uznania. Przykład takiej postawy wobec władz sądowych synagogalnych podaje J 9,4-34.

4Trzeba nam wypełniać dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. 5 Dopóki prze­bywam na świecie, jestem światłem świata. 6 To powiedział, splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny, pomazał błotem jego oczy 7 i powiedział do niego: „Idź obmyć się w sadzawce Siloam” (co oznacza «Posłany»). (J, 9, 4-7)

           Opis cudownego uzdrowienia obej­muje zaledwie dwa wiersze (6-7). Użycie śliny (por. Mk 7, 33; 8, 23) odpowiada starożytnemu przeświadczeniu o jej właściwościach leczniczych (Tacyt, Hist. IV, 81;DioCassius 65, 8; Swetoniusz.Caes. VIII Wespazjan 7, 2-3; Talmud Babiloński BB 126b); tutaj spełnia jedynie rolę pomocniczą i poglądową, i dowo­dzi zdziałania cudu przez samego Je­zusa. Sporządzenie błota ze śliny ma podobną tradycję (środka leczniczego), co sama ślina. W judaizmie czynność ta uchodziła za jedną z niedozwolo­nych w dzień sobotni (9, 14). Uzdro­wienie następuje nie z chwilą poma­zania oczu, lecz po obmyciu w sadzaw­ce Siloam (por. Iz 8, 6; Ne 3, 15). Znaj­dowała się ona na płd. krańcu doliny Tyropeon i była zasilana przez źródło Gichon. Wspomina o niej m.in. mie­dziany zwój, znaleziony w trzeciej grocie qumrańskiej (3Q15X, 15-16): mówi on o termach noszących tę na­zwę.

 8 A sąsiedzi i ci, co go przedtem widywali żebrzącego, mówili: „Czy to nie jest ten, który siedzi i żebrze?” 9 Jedni mówili: „To jest on”, inni zaś mówili: „Nie, jest tylko podobny do niego”. On jednak sam mówił: „Tak, to ja jestem”. 10 Mówili, więc do niego: „Jakże, [więc] otworzyły ci się oczy?” 11 On odpowie­dział: „Człowiek imieniem Jezus uczynił błoto, pomazał mi oczy i po­wiedział: «Idź do Siloam, obmyj się!» Poszedłem, więc i po obmyciu się odzyskałem wzrok”. 12 Powiedzieli do niego: „Gdzie On jest?” (J, 9, 8-12)

        Wydarzenie komentują naj­pierw ludzie z bezpośredniego środo­wiska uzdrowionego, a może także świadkowie zdarzenia. Wielu uczęsz­czających do świątyni znało żebrzące­go z widzenia. Fakt odzyskania wzroku przez niego wywołał nie tyl­ko zdumienie znajomych, ale i żywą dyskusję, oddającą wiernie men­talność i nastrój tłumu. Jedni są skłonni uznać jego tożsamość z pro­szącym u bramy świątyni o jałmużnę, inni nie uważają odzyskania wzroku przez niewidomego za możliwe i przy­pisują mu jedynie podobieństwo do tamtego.

Sprawę rozstrzyga tymcza­sowo sam uzdrowiony, stwierdzając, że on jest właśnie tym niewidomym żebrzącym przy świątyni. Na żąda­nie znajomych opowiada on zwięźle historię otrzymania wzroku po poma­zaniu błotem przez Jezusa i obmyciu się w Siloam. Swego Dobroczyńcę zna jedynie z imienia i określa go termi­nami czysto ludzkimi. Uzdrowiony musi się wiele nauczyć i wiele łask otrzymać, zanim uczyni wyznanie wiary; tymczasem nie wie, gdzie jestJezus.

 Mówi:„Nie wiem”. 13 Prowadzą tego, który przedtem był niewidomy, do fary­zeuszów. 14 Był zaś szabat w dniu, kiedy Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy. 15 Znów wypytywali go faryzeusze, jak odzyskał wzrok. On zaś powiedział im: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”. 16 Niektórzy, więc z faryzeuszów mówili: „Człowiek ten nie jest od Boga, ponieważ nie zachowuje szabatu”. Inni zaś mówili: „Jakże może czło­wiek grzeszny czynić takie znaki?” Doszło do rozłamu między nimi. 17Mówią, więc znów do niewidomego:, „Co sądzisz o Nim, skoro ci wzrok przywrócił?” On zaś rzekł: „To prorok”. 18 Żydzi nie uwierzyli, że był on niewidomy i przejrzał, dopóki nie przywołali rodziców tego, który odzyskał wzrok. 19 Wypytywali ich, mówiąc: „Czy to jest wasz syn, o którym mówicie, że urodził się niewi­domy? Jakże, więc teraz widzi?” 20 W odpowiedzi rzekli jego rodzice:„Wiemy, że to jest nasz syn i że urodził się niewidomy.21Nie wiemy zaś, w jaki sposób teraz widzi, ani nie wiemy, kto otworzył mu oczy. Zapytajcie jego samego, jest pełnoletni, sam o sobie może powiedzieć”.22Rodzice jego tak powiedzieli, bo się bali Żydów. Żydzi, bowiem już postanowili: „Gdyby ktokolwiek uznał Go za Chrystusa, miał być usu­nięty z synagogi”. Z tego to powodu jego rodzice powiedzieli: „Jest pełnoletni, zapytajcie jego samego”.

        Fa­ryzeuszów zainteresował w tej spra­wie przede wszystkim fakt, iż uzdro­wienie nastąpiło w dzień sobotni; ów­czesna kazuistyka zabraniała w sza­bat czynności wykonanych przez Je­zusa (ugniatania jakiejkolwiek masy), a nawet leczenia, jeśli życiu nie za­grażało niebezpieczeństwo. Podobnie jak poprzednio znajomi, teraz faryzeusze wypytują o przebieg uzdrowienia; sku­tek jest analogiczny: rozdwojenie opinii, co do osoby Jezusa. Podczas gdy niektórzy akcentują fakt przestąpienia przepisu spoczynku so­botniego jako decydujący, inni — nie negując go — nie umieją tego pogodzić z mocą działania tak wielkich cudów.

        Wobec rozdwojenia wśród faryzeuszów sprawa uzdrowienia po­została niewyjaśniona. Faryzeusze (zwani „Żydami”) odrzucają najprost­szą drogę wyjaśnienia znaku: przez wiarę w Jezusa. Z konieczności, więc odrzucają sam fakt cudu i postanawiają poddać indagacji także rodzi­ców uzdrowionego. Ale ci ograniczają się jedynie do stwierdzenia tożsamości swego syna i faktu przyj­ścia na świat jako niewidomego. In­nych okoliczności (ani własnego po­glądu na sprawę) nie wypowiadają. Motywem ich postępowania jest lęk przed faryzeuszami; lęk ten wprowa­dza rozdział między Jezusem i ich uzdrowionym synem a nimi; wyzna­nie wiary rozrywa więzy czysto ludz­kie (Mt 10, 35; Łk 12, 53). Co do wszelkich dalszych, więc informacji odsyłają pytających do syna, pełno­letniego, a więc zdolnego do złożenia obowiązującego świadectwa.

Wiadomo, że w czasach, R. Gamaliela II (85—90 po Chr.) do­łączono do dwunastego spośród ży­dowskich osiemnastu błogosławieństw przekleństwo pod adresem odstępców (tzw. birkat haminim) i odtąd zerwa­no wszelkie kontakty z chrześcijanami.

        Zmieszanie i niepewność fa­ryzeuszów wzrasta; decydują się oni na powtórne przesłuchanie uzdrowio­nego, a zarazem wyperswadowanie mu jego poprzednich wypowiedzi o Jezusie. Zamierzają to osiągnąć przez wezwanie go do oddania „chwały Bo­gu” i autorytatywne stwierdzenie grzeszności Jezusa.

 24 Powtórnie zawołali człowieka, który był niewidomy, i powiedzieli do niego: „Oddaj cześć Bogu. Wiemy, że ten człowiek jest grzesznikiem.

        W pierwszym wy­padku nie chodzi bynajmniej o dzięk­czynienie za doznane uzdrowienie skierowane bezpośrednio do Boga, lecz — podobnie jak Joz 7, 19 oraz Ezd 10,11  - o absolutne wyznanie prawdy wobec Boga, któremu wyłącznie przy­sługuje cześć. W przypadku Księgi Jozuego (7,19) – Akan wskazany przez los przyznaje się do kradzieży łupu i oddaje, co zrabował. Zostaje za to ukamienowany. Praktycznie chodzi faryzeu­szom o przyznanie się uzdrowionego do błędu, co do osoby Jezusa. Zarzut „grzeszności” opiera się na wzmiankowanym już przekroczeniu szabatu przy uzdrowie­niu.

           25On zaś odpowiedział: „Nie wiem, czy jest grzesznikiem. Jedno wiem: byłem-niewidomym, a teraz widzę”. 26 Powiedzieli, więc do nie­go: „Co ci uczynił? Jak ci otworzył oczy?’' 27 Odpowiedział im: „Mówi­łem już wam, ale nie przyjęliście do wiadomości. Po co chcecie powtór­nie słyszeć? Czy i wy chcecie stać się Jego uczniami?” 28 Obrzucili go obelgami i powiedzieli: „Ty bądź Jego uczniem, my zaś jesteśmy ucz­niami Mojżesza. 29 Wiemy, że Bóg przemawiał do Mojżesza, o Tym zaś nie wiemy, skąd jest”. 30 W odpowiedzi człowiek ten powiedział do nich: „Właśnie to dziwne, że nie wiecie skąd [On] jest, a jednak otworzył mi oczy. 31 Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale jeśli ktoś się boi Boga i wypełnia Jego wolę, to tego wysłuchuje. 32 Od wieków nie słyszano, by ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. 33 Gdyby nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”. 34 Odpowiedzieli mu: „Uro­dziłeś się cały w grzechach, a nas pouczasz?” I precz go wyrzucili.

        Argumentacja uzdrowionego jest prosta (w.25): nie wdaje się w roz­ważania nad sensem Prawa, w któ­rych jest niekompetentny, ale wycho­dzi z oczywistego faktu odzyskania wzroku za sprawą Jezusa. To oczy­wista myśl teologiczna: Prawo w ro­zumieniu faryzeuszów nie stanowi właściwego miernika oceny postępo­wania Jezusa, jest już zdezaktualizowane (Ga 3, 10 nn), a ponadto nie znajduje zastosowania wobec Tego, który jest „Panem szabatu” (Mk 2, 28; Mt 12, 8; Łk 6, 5). Ale tego faryzeusze nie chcieli, a nawet nie mogli uznać.

        Nową ozna­ką konsternacji wśród faryzeuszów jest także trzecie z kolei przesłuchanie (w. 26 n). Postępowanie sądowe judaizmu zalecało wielokrotne prze­słuchania (Talmud Babiloński Sanh 5, 2a), ale uzdro­wiony zdaje się dobrze orientować w nastawieniu faryzeuszów, którzy szu­kali jedynie potwierdzenia swego punktu widzenia, a nie obiektywnego wyjaśnienia sprawy uzdrowienia, z którą się do nich zwrócono. Dlatego też odpowiedź jego cechuje przygana połączona z ironią. Faryzeusze nie chcą wyciągnąć właściwych wniosków z jego opowiadania, a nawet, nie przyjmują do wiadomości opowiedzianych faktów. Wobec tego może i oni zamierzają się stać uczniami Jezusa? Ta ostatnia insynuacja wydała się faryzeuszom obelgą, na którą odpowiadają w po­dobny sposób. Przeciwstawiają siebie — uczniów Mojżesza — uczniom Je­zusa, do których zaliczają już uzdro­wionego. „Uczniostwo Mojżesza” odzwierciedla, prawdopodobnie, tradycyjny spór między faryzeuszami i saduceuszami (StrBill II, 535). „Nie­wiedza” faryzeuszów co do Jezusa od­daje w pełni ich niewiarę, negację nadnaturalnego działania i boskiego pochodzenia Jezusa. Uważają Go za człowieka-uzurpatora w przeciwień­stwie do Mojżesza, za którym świad­czą Pisma.

        W kolejnej wypowiedzi uzdrowio­nego występują wyraźnie dwa moty­wy: wierzącego członka społeczności żydowskiej i człowieka wyciągającego ze starotestamentalnej wiary narzuca­jące się wnioski co do czynu i osoby Jezusa. Człowiek żebrzący niegdyś u bram świątyni, prosty przedstawiciel „ludu ziemi" (‘am haarec), wypowiada to, czego nie są zdolni i nie chcą po­jąć duchowi przywódcy ludu Bożego.

            Przeświad­czenie, że grzeszników Bóg nie wysłu­chuje' jest powszechne w ST (np. Iz 1, 15; Ps 66, 18; Job 27, 8-9), w NT (1 J 3, 21-22) oraz w literaturze pozabiblijnej. Równie znany jest pozy­tywny jego odpowiednik (J 16, 23-27). O wiele bardziej stosuje się ta zasada do cudu tak niesłychanego jak dar wzroku udzielony niewidomemu od urodzenia. Jest wykluczone, by człowiek pełniący takie uczynki „nie był od Boga” (por. przeświadczenie Nikodema — 3, 2 ); tym bardziej niemożliwe jest, by był — jak tego próbują dowieść faryzeusze grzesznikiem. Wszystko to wydaje się uzdro­wionemu „dziwne” w słowie tym (w. 30) zawarta jest dalsza krytyka faryzeizmu.

          Odpowiedź uczonych ST jest tym razem z braku dalszych argumentów w dyskusji obraźliwa; kończy ją wy­rzucenie przesłuchiwanego z miejsca dyskusji, równoznaczne praktycznie z wykluczeniem ze spo­łeczności synagogalnej. Aluzja do urodzenia się „w grzechu” (dokł. „w grzechach”) nie nawiązuje do powszechnej skłonności człowieka do grzechu od urodzenia (jak Ps 51, 7 — por. Rdz 6, 5; 8, 21; Job 14, 4), ale podobnie jak w pytaniu uczniów (9, 2), do jego kalectwa, jako następstwa grzechu rodziców. Okoliczność ta po­służyła faryzeuszom za motyw obelgi pod adresem uzdrowionego, bazujący na kontraście między nim a niena­gannym wobec Prawa życiem fary­zeuszów, dotkniętych w swej ogólnie podzielanej godności nauczycielskiej. Ponadto jako grzesznik lub syn grzesz­ników stał się ów człowiek przedmio­tem tak surowej kary Bożej, argu­mentacja więc jego musi być dla nich podejrzana. Ostatecznie jednak cho­dzi o niepodzielną władzę faryzeu­szów nad, słowem Bożym i życiem re­ligijnym, która sprowadza ich na bez­droża zatwardziałości.

 

                           

                           

 

 

wqbit
O mnie wqbit

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura