21 Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. 22 Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" 23 Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! (Mt 7, 21-23)
Nauczanie przypisywane Jezusowi w sposób jednoznaczny jawi się wyraźnie jako stosowanie tego, co nowoczesny socjolog nazwałby „przewagą praktyki nad ideologią".
Trudno jest określić zjawisko tak proste, a tak niesłychane. Uznanie credo nie daje zbawienia: do „królestwa Bożego" wejdą, a jakże! ci, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie.
Warunkiem zbawienia nie jest „ideologia": Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego. Jest to raczej sprawa zachowania się, praktyki: do królestwa niebieskiego wejdzie ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Czyli ten, który potrafi prawdziwie kochać. Tak mówi Jezus w Ewangelii Mateusza (7,21).
W tej księdze zostaje wyjaśniony ten całkowicie nieznany w żadnym innym wyrazie wiary punkt, który oddziela przesłanie ewangeliczne od wszelkiej innej treści „religijnej" i czyni je jak najbardziej laickim, stosownym dla wszystkich. Ewangelia Mateusza wkłada w usta Jezusa twierdzenie, że w dniu, w którym ludzie będą sądzeni, wielu dozna zdziwienia, kiedy zostaną wezwani do wzięcia w posiadanie królestwa, przygotowanego im od założenia świata (por. Mt 25,34 –
Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
41 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie."
44 Wówczas zapytają i ci: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?" 45 Wtedy odpowie im: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". 46 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego).
Wszystkim takim zbawionym, jeśli wspomną, że nigdy o Jezusie nie słyszeli, On odpowie, że tym, co daje im prawo „wejścia", jest pokonanie egoizmu, pokazanie, że byli w pełni solidarni z bliźnim. Nakarmili go, gdy był głodny, napoili, gdy odczuwał pragnienie, dali mu schronienie, gdy znajdował się bez dachu nad głową, odzienie, gdy był nagi, wsparcie, gdy przebywał w więzieniu. A jeśli ci, jeszcze bardziej zdumieni, zapytają: Panie, kiedy widzielimy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię (i tak dalej), Jezus (według Mateusza) odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (por. Mt 25,37-45).
A zatem nie potrzeba wyznawać określonego credo, wzywać Jezusa jako Pana, aby trwać w pełnej zgodzie z tego rodzaju moralnością. Wystarczy pokazać, w solidarności z bliźnimi i poprzez nią, swoją ludzką godność. Natomiast nie wystarczy wierzyć, że Jezus przemawia w imieniu Boga i jako sam Bóg, aby mieć prawo do miejsca w obiecanym królestwie. Powiedziano nawet, że w pierwszych szeregach owego królestwa znajdzie się spora liczba tych, których „wierzący" uznali za „potępionych", nieodwołalnie „straconych" za to, że wcale nie odmawiali rannego i wieczornego pacierza, że przeklinali, że nie chodzili do kościoła... Jedynie dlatego, że umieli kochać... A więc wcale nie jest pewne, że owi „wierzący" wszyscy zdołają tani uzyskać choćby tylko miejsce stojące lub bodaj jakąś dostawkę...
I tutaj znów określona krytyka winna sobie wyjaśnić, dlaczego - jeżeli wspólnoty wierzących są naprawdę odpowiedzialne za powstanie takiej doktryny - miałyby przypisywać Jezusowi tego typu nauczanie.
Jest tutaj nie tylko akt przesadnego, kulturowo niezrozumiałego ekskluzywizmu i dogmatyzmu, typowego dla każdej religii.
Te „kryteria" służących do oceny człowieka, znajduje się właśnie w Ewangelii Mateusza, która była skierowana do Żydów podtrzymujących owo tradycyjnie przesadne uczucie, że posiadają „jedną, jedyną prawdziwą religię". Ci Żydzi, dla których wiara w jednego i jedynego Jahwe była konieczna do zbawienia łącznie z tym, że należy skrupulatnie zachowywać formalistyczne przepisy, ofiarując akurat to a nie inne zwierzę, spożywając ten a nie inny pokarm, poddając „zabiegowi" określoną część ciała, w pewne dni nie ruszając nawet palcem...
Jeśli istotnie pierwotne wspólnoty stworzyły to nauczanie, to po raz kolejny ukazały zdumiewający pęd do masochizmu.
Darzyć uprzywilejowaniem, jak czyni to Mateusz, zachowanie „anonimowe", stwierdzając, że miłość zbawiająca nie potrzebuje chrześcijańskich etykietek, równa się ze świadomym osłabieniem działalności misyjnej.
Odrzucanie aż do tego stopnia dogmatyzmu, poczucia „wyłączności", konieczności samego wierzenia w Jezusa jako Pana, a nawet potrzeby wiary w Boga pociąga za sobą wydarcie z korzeniami wszelkiego dzieła prozelityzmu. Dzieła, którego właśnie wspólnota chce dokonać jako wyłączny swój cel. Punkt widzenia Jezusa, według Mateusza, jest zresztą tak obcy mentalności „religijnej" wszystkich czasów, że dwadzieścia wieków istnienia Kościołów nazywających się chrześcijańskimi miało sporo trudności z jego zrozumieniem, a zwłaszcza z jego zastosowaniem w praktyce. Czy nie potępiono dążenia do sprawiedliwości tych, których określono, nie bez dreszczu zgorszenia, jako „bez Boga"?
Tutaj także istnieje ryzyko popadnięcia w logiczny i historyczny absurd, o ile przypisze się wypracowanie przez pierwotną wspólnotę wierzących tego, co sami wierzący uznali za trudne do przyjęcia, mimo dwudziestu wieków minionej historii. Tej historii, którą też i chrześcijanie, zapominając o nauczaniu Jezusa, zbyt często oblewali krwią, aby także inni zechcieli się przyłączyć do chóru tych, którzy mówią: „Panie, Panie".
Tutaj także, jak się zdaje, istnieje najprostsze i najbardziej logiczne rozwiązanie, polegające na zgodzie, że ci, którzy zredagowali Ewangelie, musieli być zmuszeni przedstawić tę doktrynę, która nie była i nie mogła być ich własnością.
Rzeczywiście Ewangeliści zachowują się jak ten, kto nie rozumie jakiegoś wyrażenia, ale nie pozwala go zmienić. Jest to zdaje się jedyny przypadek w historii literatury; autor bowiem zazwyczaj panuje nad swoimi postaciami, albo przynajmniej nagina je do swoich upodobań, poddaje je swoim własnym zamiarom. Tylko w przypadku Ewangelii Jezus panuje nad nimi, skłania ich do pokornej postawy słuchania, oni dążą tylko do tego aby zachować to co On istotnie powiedział.
Na pewno istotny błąd polegał na werbalnym pojmowaniu nauki Jezusowej i roli samego Jego imienia w zbawieniu człowieka. Jezus bowiem nie mówi, iż wzywający jego imienia nie wejdzie do królestwa niebieskiego, ale podkreśla, że królestwo to osiągnie każdy, kto spełnia wolę Ojca Niebieskiego.
W. 22 przestrzega przed innym jeszcze bledem. Charyzmaty były darem, który niewątpliwie świadczył o bliskim stosunku, jaki zachodzi między charyzmatykiem a Jezusem. Wiersz wymienia trzy charyzmaty:
prorokowanie, dar egzorcyzmu (wypędzanie złych duchów w imię Jezusa) i dar czynienia cudów (dokonywanie nadzwyczajnych uzdrowień w imię Jezusa). Otóż forma dialogu między Jezusem a charyzmatykami, wzmianka sądu Bożego, o czym świadczy zwrot: w owym dniu, oraz uroczysty styl obydwu tych wierszy nadaje całej tej wypowiedzi Jezusa charakter mowy eschatologicznej na miarę tej, jaką jest perykopa o sądzie ostatecznym (Mt 25, 31-46); Myśl jest następująca: ani dary charyzmatyczne ani powoływanie się na imię Jezusa same przez się nie zapewnią pomyślnego wyroku w dniu sądu Bożego, mimo iż sądzącym będzie sam Jezus. Królestwo Boże osiągną tylko ci, którzy pełnią wolę Ojca Niebieskiego. Nigdy was nie znałem - ten zwrot semicki oznacza, że wypowiadający to zdanie nie ma żadnych zobowiązań wobec tej osoby, do której je kieruje.
...Odejdźcie ode mnie wy, którzy czynicie nieprawość - druga część tego zdania brzmi tak samo jak Ps 6,9 wg LXX. Wypowiedź ta sugeruje wniosek, iż posługiwanie się darem charyzmatów w pewnych okolicznościach, których Jezus tutaj nie precyzuje - a można przyjąć, że słuchacze dobrze wiedzieli, co Jezus ma na myśli - jest równoznaczna z nieprawością. Wyraz nieprawość (anomia) w Mt oznacza niepodporządkowanie się Prawu Bożemu rozumianemu tak, jak je interpretował Jezus.
Inne tematy w dziale Kultura