wqbit wqbit
1638
BLOG

Pieczęć Sanhedrynu na grobie Jezusa to znak historyczności!!

wqbit wqbit Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

        Trzeba było czekać na napisanie - prawdopodobnie ostatniej, w porządku czasu - Ewangelii Jana, aby mieć szczegóły o tym, co pozostało w grobie i co już samo było w stanie doprowadzić do wiary w Bożą interwencję. Jeżeli inne Ewangelie się nad tym nie zatrzymują, jeżeli nigdy nie czynią tego inne teksty Nowego Testamentu, a pierwotne nauczanie o tym nie mówi, a nawet o tym nie napomyka, to dlatego, że nie odczuwano potrzeby tego „dowodu", skoro Dowód w całym tego słowa znaczeniu, sam Zmartwychwstały, przebywał wśród swoich przez czterdzieści dni.

        Potrzeba „udowadniania", która bynajmniej nie jest pierwszoplanowa w Ewangeliach kanonicznych, występuje natomiast w ewangeliach apokryficznych. Poniżej kilka fragmentów.

        W opowiadaniach o zmartwychwstaniu jak w całej reszcie, porównanie między tekstami kanonicznymi, które weszły do kanonu, urzędowego spisu ksiąg Kościoła a tekstami „tajemnymi" (takie jest znaczenie „apokryfów") ukazuje różnicę między opowiadaniem a zmyślaniem, między opisywaniem a fantazjowaniem. Zabarwienie kronikarskie, jakie się odczuwa w wersetach czterech Ewangelii, uznanych przez Kościół za jedynie wiarygodne, może rzucać się w oczy przez porównanie.

        Zajmując się np. epizodem straży przy grobie oto co o nim mówi tak zwana „ewangelia Piotra", która jest szczególnie znamienna, ponieważ - napisana prawie na pewno przed 100 rokiem - jest „najstarszym niekanonicznym opowiadaniem o męce", jak mówi Luigi Moraldi, jeden z największych specjalistów od apokryfów.

        Można tam znaleźć min.: „Zgromadzili się razem uczeni w Piśmie, faryzeusze i starsi, gdy usłyszeli, że cały lud szemrze i bije się w piersi, mówiąc: „Patrzcie, jak bardzo On musiał być sprawiedliwy, jeśli w chwili jego śmierci działy się tak wielkie cuda!". Zlękli się starsi i przyszli do Piłata, prosząc go tymi słowy: Daj nam żołnierzy, aby strzegli jego grobu przez trzy dni, by nie przyszli jego uczniowie i nie ukryli Go: lud myślałby wtedy, że powstał z martwych, i uczyniłby nam zło. Piłat dał centuriona Petroniusza i żołnierzy, aby strzegli grobu. A wraz z nimi udali się do grobu starsi i uczeni. Centurion, żołnierze i wszyscy tam będący, przytoczywszy wielki kamień, przyłożyli go do wejścia grobu i przyłożyli siedem pieczęci. A rozbiwszy namiot rozpoczęli straż".

        Mały komentarz do tego pierwszego fragmentu. „Ewangelia Piotra", chociaż bardzo dawna, natychmiast ukazuje, że jest późniejsza niż rok 70, kiedy starożytny Izrael został usunięty z historii, oraz że prawdopodobnie została napisana w Syrii, w każdym razie nie w miejscach, w których działał Jezus. Popada w błędy, anachronizmy, zdradza nieznajomość żydowskich praktyk i zwyczajów, to znaczy wpada w pułapki, których uniknęły teksty kanoniczne.

        Między innymi, ten apokryf, w części, która dotarła do naszych czasów (odkrytej w 1887 roku w grobie pewnego mnicha w Górnym Egipcie, poprzednio były tylko znane jego odosobnione fragmenty) zaczyna swoje opowiadanie od obmycia przez Piłata rąk. W opowiadaniach, które następują, znajduje się szereg sensacyjnych niedorzeczności, jak powierzenie Żydom wykonania wyroku (każdy wyrok śmierci, jak wiadomo, był surowo zastrzeżony Rzymianom); nieznajomość technik krzyżowania (kara śmierci Jezusa, opisana przez teksty kanoniczne, była „prawomocna", wykonana według skodyfikowanych norm, które znamy ze starożytnych Źródeł, nie była żadnym anarchistycznym samosądem); postaranie się Józefa z Arymatei o obmycie ciała zmarłego, rzecz sprzeczna zarówno z prawem rzymskim, jak żydowskim w odniesieniu do straconych na mocy wyroku.

        Nieznajomość złożonej sytuacji społeczno-politycznej imperialnej prowincji Judei powoduje u tego „ewangelisty", podawanego za Piotra, niewiedzę o istnieniu i o roli żydowskiej straży świątyni i przypisywanie pilnowania grobu Rzymianom, a nawet wymyślenie stopnia i imienia: „setnika Petroniusza", przy czym to imię, miałoby wywodzić się po prostu z tego faktu, że ten oficer „był wydelegowany do pilnowania skały".        Zachodzi tu, gra łacińskich słów: Petronius i petra, czyli skała.

        Ponadto karykaturalne przedstawienie członków Sanhedrynu, śmiesznych w ich strachu, oraz ukazanie ich towarzyszących żołnierzom „Petroniusza" w pochodzie do grobu.

        Potrzeba przejaskrawiania, przesadzania (rzecz, która nigdy się nie zdarza w powściągliwości, można by powiedzieć w niewzruszoności tekstów kanonicznych) dostarcza także relacji o „siedmiu pieczęciach", które miały być przyłożone do skały. Jeśli chodzi o nią, należy tu zauważyć inną niedorzeczność: „zatoczyli wielki kamień i umieścili go na wejściu do grobu...". Ta sama „ewangelia Piotra" opowiedziała wcześniej (gromadząc inne błędy) działania pogrzebowe wykonane przez Józefa z Arymatei oraz zaznaczyła, że odszedł on stamtąd, pozostawiając grotę otwartą. A więc musieli się tym zająć żołnierze. Jest to kolejna oznaka niewiedzy o żydowskich praktykach, dla których grób nie mógł pozostać bez choćby tylko prowizorycznej osłony, która by go oddzielała od świata żywych, dla uniknięcia zanieczyszczenia.

        A Mateusz pisze: sfraghisantes ton lithon, „opieczętowując kamień", przed „postawieniem straży" (27,66). Jak było możliwe zabezpieczenie pieczęciami wielkiego przesuwającego się, koła, które zakrywało wejście do grobu? Otóż istnieje pewnego rodzaju precedens w Starym Testamencie, kiedy Daniel został zamknięty w jaskini lwów: „Przyniesiono kamień i zatoczono na otwór jaskini lwów. Król przypieczętował go swoją pieczęcią i pieczęcią swych możnowładców, aby nic nie uległo zmianie w sprawie Daniela" (Dn 6,18).

Technika stosowana w tych wypadkach polegała zdaje się na przeciągnięciu sznura na wierzchu kamienia, którego nie można było usunąć nie pozostawiając śladów włamania. Dwa końce sznura były przytwierdzane do bocznych ścian (w przypadku Jezusa do skały, w której był wykuty grób) i przymocowywane stopionym woskiem lub inną rozpuszczalną substancją, na której, przed skrzepnięciem, była wyciskana pieczęć.

Ze świadectw archeologicznych znany jest sfraghis, pieczęć świątyni jerozolimskiej: miała wyobrażenia albo liści palmy i oliwki, albo liturgicznego rogu, shofar. Ten symbol musiał zostać złamany, kiedy kamień, ze sznurem i jego pieczęciami, został odsunięty w poranek Paschy. A zatem, do momentu postawienia straży przed grobem wszystko było na „tyle w porządku” w środku w opinii Sanhedrynu, że upoważniało do opieczętowania. A potem już grobu pilnowała straż. To kiedy znikło ciało Jezusa???

        Kolejny anachronizm w apokryficzne ewangelii Piotra: „Wcześnie, gdy świtał dzień sobotni, przybył tłum z Jerozolimy i z okolicy, aby zobaczyć opieczętowany grób".

        I oto zaraz inne rażące nieprawdopodobieństwo. Rabini uregulowali przepisami długość drogi, którą wolno było odbyć w szabat: najwyżej dwa tysiące łokci, około kilometra. Odległość wystarczająca, aby dojść do grobu wychodząc ze świątyni, w której znajdowały się koszary straży, w założeniu (bardzo uzasadnionym), że chodziło o straż żydowską. Jest także wystarczająca dla członków Sanhedrynu, aby udać się do twierdzy Antonia, siedziby cesarskiego prokuratora. Nie jest, więc usprawiedliwione oskarżanie Ewangelii o niewiarygodność ze względu na te wędrówki w dzień spoczynku.

        Natomiast najzupełniej niewiarygodne jest to, co opowiada ten apokryf: wielki tłum przyszedł „wcześnie rano, gdy nastał szabat", nie tylko „z Jerozolimy", ale nawet „z okolic". Kto zna plan starożytnej Jerozolimy, natychmiast zrozumie, że z większości dzielnic, aby dotrzeć do „wzgórza" (w rzeczywistości, wydaje się, była to skalna ostroga wysoka mniej niż pięć metrów) Golgoty, położonej w północno-zachodniej stronie Jerozolimy za murami, trzeba było przejść o wiele więcej niż dwa tysiące łokci - włącznie z powrotem! - dozwolonych przez komentatorów Prawa. Następnie, wyobrazić sobie, o ile dłuższa byłaby droga dla tego, kto przybyłby „z okolicy"! Chodzi o niewiarygodności, które natychmiast wyprowadzają poza historię i które dołączają się do wielu innych, jakie sygnalizowaliśmy już na stronicach, które poprzedzają te obecnie przytaczane:

        Jest coś podobnie znamiennego, co się odkrywa, gdy się kontynuuje czytanie tej ewangelii Piotra, może prawie tak samo starożytnej jak późniejsze teksty Nowego Testamentu. Mianowicie, obok nieprawdopodobieństwa, element bajkowy, jawnie legendarny, „apologetyczny", z jego potrzebą „udowadniania" zbyt wiele: zapominając o ostrzeżeniu, jakie było już znane starożytnym, według którego qui nimis probat, nihil probat, „kto chce zbyt wiele udowodnić, kończy nieudowodnieniem niczego”, ponieważ naraża się na podejrzenie, że „zaaranżował" sprawy dla swojego pożytku i wygody.

        Anonimowy redaktor apokryfu pisze: „Ale w nocy, gdy świtał dzień Pański [niedziela], a grobu strzegły straże kolejno po dwóch, odezwał się wielki głos w niebie, i ujrzeli, jak otwarło się niebo i dwu mężów zstąpiło stamtąd odzianych wielkim blaskiem i zbliżyło się do grobu, a ów kamień, który zamykał wejście, stoczywszy się, sam odsunął się na bok, grób się otworzył i obydwaj młodzieńcy weszli doń".

        Jeden lub dwóch młodzieńców znajdują się także w tekstach synoptycznych (ale nie u Jana): maksimum „cudowności" stanowi dla Łukasza „lśniąca szata", Marek ogranicza się do „białej szaty", podczas gdy Mateusz nie podaje żadnego szczegółu. A więc także tutaj widać zupełnie inną powściągliwość niż w ewangelii Piotra. Ten tekst mówi natychmiast potem:, „Gdy więc owi żołnierze ujrzeli to, obudzili centuriona i starszych - oni, bowiem tam byli, pełniąc straż" (można zauważyć, między innymi, to stałe pragnienie pokazania, że także „nieprzyjaciele", sami przywódcy Żydów, „starsi", uczestniczyli w triumfie Jezusa). „Gdy opowiedzieli im to, co ujrzeli, zobaczyli znowu trzech mężów wychodzących z grobu: dwu podtrzymywało Jednego i za nimi towarzyszył im krzyż. Głowy dwu sięgały aż do nieba, podczas gdy głowa Tego, który był przez nich prowadzony, przewyższała niebiosa. I usłyszeli głos z nieba mówiący: Czy zwiastowałeś tym, którzy śpią?". I dała się słyszeć odpowiedź z krzyża: Tak".

        Oto, więc czytelnik jest bardziej niż kiedykolwiek, w pełnym legendarnym klimacie, „z głowami dwu", które „sięgały nieba", podczas gdy jeszcze wyższa („przewyższała niebiosa") głowa Tego, samego Chrystusa, któremu pomagano wyjść z grobu. Interesująca jest także lektura tego, co następuje: „Gdy to ujrzeli ci, którzy byli z centurionem, jeszcze w nocy pospieszyli do Piłata, pozostawiając grób, którego byli strzegli, i opowiedzieli wszystko, co ujrzeli, a mówili w wielkim lęku: Prawdziwie, ten był Synem Bożym".

        Oto, więc wyznanie wiary - przeznaczone dla wzmocnienia wiary chrześcijańskich czytelników tej „ewangelii" - którego nie ma w tekstach kanonicznych. Wyznanie, które zostało potwierdzone przez samego Piłata: „Ja jestem czysty od krwi Syna Bożego. Wyście tego chcieli".

        Zatem - rzecz, której nie tylko cztery Ewangelie, ale także wszystkie inne teksty Nowego Testamentu bardzo wystrzegały się czynić - kwalifikacja „wierzącego w Bóstwo Ukrzyżowanego" została przypisana (i to natychmiast, bez wahań) najwyższej pogańskiej zwierzchności w Palestynie, samemu rzymskiemu namiestnikowi!

        Ale ”wierzącymi" w tego Jezusa, jako Chrystusa natychmiast okazują się także przywódcy Żydów, którzy świadomi tego, że zabili Mesjasza, szukają tylko sposobu na to, żeby nie musieli bezzwłocznie odpokutować za swoją winę, ukamienowani przez lud. Tak więc namiestnik „nakazał centurionowi i żołnierzom, aby nic nie mówili". A więc, Bóstwo Galilejczyka jest dla tych apokryfów bezsporne: tylko strach stanowi przeszkodę do ujawnienia go otwarcie. Jak widać, ta tajemnica wiary, której cztery kanoniczne Ewangelie bronią, łącząc przekonanie z dyskrecją, została pogwałcona przez te teksty, tak bardzo naiwnie (a niekiedy prymitywnie) obfitujące w „dowody".

Jest to ta sama atmosfera, która - niestety jeszcze pogorszona - znajduje się we wszystkich innych, licznych apokryfach opowiadających, na swój sposób, o Zmartwychwstaniu.

        Na przykład Ewangelia Nikodema, znana także jako Akta Piłata. Wszystkie kodeksy, które istnieją w przekładzie greckim i łacińskim przedstawiają ten tekst, jako pierwotnie „napisany literami hebrajskimi" przez Nikodema. Inni - aby nadać mu większą wiarygodność - dodają, że został on znaleziony wśród urzędowych dokumentów archiwum Piłata. Chodzi o bardzo starożytny tekst, który cieszył się zaufaniem i autorytetem w wielu środowiskach pierwotnego Kościoła. Jest, więc szczególnie znaczące przekonać się, także tutaj, jak były poszerzane i zniekształcane zwięzłe wzmianki Ewangelii kanonicznych, tak bardzo baczących na przekazywanie tylko tego, co jest istotne.

        W tej Ewangelii żołnierze nie ograniczają się tylko do ucieczki od grobu, ale natychmiast stają się apostołami Zmartwychwstałego, podejmując, dlatego dyskusję z członkami Sanhedrynu, zanim ustąpią wobec „wielu pieniędzy" danych im, aby milczeli. Organizuje się nawet pewien rodzaj polowania na człowieka w górach Izraela, aby aresztować Jezusa (którego także „przywódcy Żydów", chociaż odrzucając go z diabelskim uporem, uznali za zmartwychwstałego i żyjącego). Gdy się nie znajduje Galilejczyka, odszukuje się jednak na tych górach Józefa z Arymatei, który odprowadzony do Jerozolimy, przebywa znowu z Nikodemem; obydwaj są bohaterami najdziwniejszych przygód.

        Aby dać inny przykład, można by przeczytać tak zwaną Ewangelię Gamaliela. Również bardzo starożytna, uznawana za zaginioną, około 1960 roku została odnaleziona w pełnym przekładzie etiopskim. Luigi Moraldi we wprowadzeniu do krytycznego wydania zauważa: „Przypisanie Gamalielowi było spowodowane pragnieniem, aby zabrała głos, jak w innych tego rodzaju wypadkach, osoba, która mogła być obecna przy wydarzeniach i mogła zaofiarować owe konieczne dowody obiektywności i sympatii, jakie prawdziwy autor mógł wywnioskować z Dziejów Apostolskich (5,34-39 i 22,3)".

Dobrze więc będzie zauważyć - przynajmniej przelotnie - że troska apokryfów o „udowodnienie zbyt wiele" ujawnia się także w tej stałej potrzebie przypisywania ich tekstów komuś, kto jest równocześnie budzącym zaufanie i nie podejrzanym, jako nie należący do wąskiego kręgu Jezusa. Dlatego więc zakłócanie spokoju Gamalielowi, Piłatowi, Nikodemowi, Józefowi z Arymatei i tak dalej.

Pośród zaniedbanych „sygnałów historyczności" Ewangelii kanonicznych jest także fakt, że nie przypisują sobie - ani Tradycja im nie przypisuje - imion szczególnie znaczących.

Mateusz jest apostołem, ale na pewno nie wybitnym: w każdym razie, przypisany mu tekst jest anonimowy, niczego nie mówi o swoim autorze. Mówiąc o swoim powołaniu do pójścia za Jezusem, Mateusz używa trzeciej osoby i nie wyszczególnia, że chodzi właśnie o niego (9,9).

        Marek jest nieznanym uczniem, prawdopodobnie sekretarzem Piotra: ale ważne jest zauważyć, że także kościelna Tradycja rezygnuje z pokusy (której natomiast apokryfy ulegają w pełni) przydzielenia go głowie apostołów, jak przecież całkiem dobrze by mogła, umożliwiając przez to tekstowi znaczne podniesienie stopnia „wiarygodności". Łukasz bardzo prawdopodobnie nie był nawet Żydem, niemal na pewno nie był świadkiem wydarzeń, o których opowiada i aby je odtworzyć - jak natychmiast oświadcza - musiał „wszystko zbadać dokładnie od pierwszych chwil".

        Jan jest apostołem, ale przyznanie jest bardzo dyskretne i ukryte w zakamarkach jego Ewangelii: uwaga, według autentycznego nowotestamentowego stylu, nie powinna zatrzymywać się na świadku, lecz na Tym, który jest głoszony i wyznawany.

Zatem Ewangelie obserwowane także z tej strony nie są one zupełnie takimi, jakimi być powinny, gdyby mieli rację ci, którzy uznają je za teksty legendarne lub przynajmniej dokładnie manipulowane. Apokryfy, które - przestrzegając reguł mitu i legendy - opierają się na pseudo świadkach, jak Nikodem (lub Piłat), których czytelnik spotkał w Ewangeliach (lub Aktach); albo Gamaliel „doktor Prawa, szanowany przez cały naród", nauczyciel samego Pawła, podpora tych faryzeuszów, którym Jezus tak wiele razy twardo się przeciwstawiał.

        Aby powrócić do epizodu, (straż przy grobie), osobliwe jest zauważyć, że według domniemanego „ewangelisty" Gamaliela, warta składała się z czterech żołnierzy: dwóch oddanych do dyspozycji przez Piłata a dwóch innych, ni mniej ni więcej, dał Herod. Kolejna sensacyjna niewiarygodność: właśnie Herod Antypas, ten marionetkowy podporządkowany Rzymianom i z jurysdykcją niewiele więcej niż formalną nad kawałkiem Palestyny, zaopatruje w uzbrojoną straż na terytorium rzymskiej prowincji Judei, gdy na dodatek obecny jest sam prokurator, niesłychanie zazdrosny o swoje kompetencje! Niewiarygodność, która dołącza się do innych, niewątpliwie: ale dodatkowy sposób dla autora apokryficznego tekstu na wzmocnienie swojego opowiadania, przez zbieranie „świadków" ze wszystkich stron.

        Albo taki kwiatek (w skrócie): „Przełożeni kapłanów dochodzą do porozumienia z żołnierzami, nie mówiąc niczego dowódcy i Piłatowi. Wściekła reakcja kapłanów na wiadomość o Zmartwychwstaniu. Maryja idzie do grobu, znajduje go pustym, ale spotyka Jezusa i rozmawia z Nim, nie wiedząc o tym. Jezus objawia się Matce, pociesza Ją i posyła, aby przekazała wiadomość apostołom. Na nowinę Maryi apostołowie udają się do grobu, podczas gdy kapłani spiskują w celu zatajenia Zmartwychwstania. Jezus ukazuje się Piłatowi i go pociesza, wzywa, aby poszedł do grobu i umacnia go przed spotkaniem ze starszyzną żydowską. Piłat wypytuje oddzielnie żołnierzy, którzy byli na straży. Wszyscy kłamią i dlatego Piłat każe ich uwięzić, następnie z kapłanami idzie do grobu, gdzie wszyscy widzą bandaże i opaski, w które było owinięte ciało Jezusa i przez nie dokonuje się pierwszy cud. Piłat okazuje się zdecydowanie wierzącym, podczas gdy kapłani stają się coraz bardziej zawzięci przeciw Jezusowi. Tymczasem natychmiast nawraca się także rzymski dowódca. Oszustwo Żydów, którzy wskazują palcem na ciało jakiegoś zmarłego na dnie studni jako na ciało Jezusa. Wielka dysputa między Piłatem i najwyższymi kapłanami. Piłat, rozgniewany, każe zniszczyć i splądrować synagogę".

Ten spis treści jest koncentratem tego, co powinno być także w Ewangeliach kanonicznych, ale w rzeczywistości nie ma: spotkanie z Matką, niepodważalne świadectwo samych nieprzyjaciół, nawrócenie tego, kto wątpił albo zaprzeczał, cudowność, która wybucha ze wszystkich stron.,..

        Charles Guignebert: „Wiara nie cierpi nie wiedzieć, wypada jej zawsze wiedzieć to, co chce koniecznie wiedzieć: pobożna wyobraźnia jest ustawicznie na jej usługach".

Poza tym jest to krytyka, która nie tylko uważa za niegodnego bycia wśród „wykształconych" lub także tylko wśród rozumnych tego, kto by jeszcze upierał się przy traktowaniu na serio owego nagromadzenia mitów i wschodnich oraz hellenistycznych niedorzeczności, jakim jest cały Nowy Testament.

LIT :

Brandstaetter R.: Jezus z Nazarethu W drodze Poznań 2006

Ricciotti G. Dawne dzieje Izraela Pax W-wa 1956

Szamot M., Apokalipsa czytana dzisiaj, WAM Kraków 2000

Messori V.: Opinie o Jezusie Wyd. M 2004 Kraków

Giuseppe Ricciotti „Życie Jezusa Chrystusa” „Dawne Dzieje Izraela” PAX

Messori V., Umęczon pod ponckim Piłatem? Wyd M Kraków 1996

Messori V., „Mówią, że zmartwychwstał” Wyd M Kraków 2004

Rops D.: Dzieje Chrystusa Pax Warszawa 1987

Flawiusz J.: Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom Armoryka Sandomierz 2008

Forstner D. OSP.: Świat symboliki chrześcijańskiej Pax Warszawa 1990

Szamot M.: Oto Ty Adamie WAM Kraków 2010

Thiede C. P. : Jezus człowiek czy Bóg KDC Warszawa 2006

Ks. Starowiejski M.: Apokryfy Nowego Testamentu KUL Lublin 1986

Schreiner J.: Teologia Starego Testamentu Pax Warszawa 1999

Messori V.: Opinie o Jezusie Wyd. M Kraków 1994

Galbiatti A., Piazza A.: Biblia Księga zamknięta? Pax Warszawa 1971

Gnilka J.: Teologia Nowego Testamentu Wyd M Kraków 2002

Ks. Filipiak M. : Jak rozumieć Pismo Święte, KUL, Lublin, 1982

Ks. Dąbrowski E.,: Pismo Święte Nowego Testamentu w 12 tomach, wstęp przekład z oryginału, komentarz, Pallotinum, W-wa, 1977, tom 2, 3, 4, 5

Rops D., :Dzieje Jezusa Chrystusa, PAX, W-wa, 1987

 

wqbit
O mnie wqbit

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura