Mateusz: Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli: ((Nie wolno kłaść ich do skarbca, bo są zapłatą za krew. Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi (Mt 27,6n).
Dzieje Apostolskie: (Judasz) Za pieniądze, niegodziwie zdobyte, nabył ziemię i spadłszy głową na dół, pękł na pół i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności.. Rozniosło się to wśród wszystkich mieszkańców Jerozolimy, tak, że nazwano ową rolę w ich języku Hakeldamach, to znaczy: Pole Krwi (Dz 1, 18n).
Obydwa źródła są, więc zgodne, co do użycia tych niegodziwych pieniędzy na „zakup ziemi" i co do nazwy, jaką ten nabytek ostatecznie otrzymał. Ale kto kupił pole? Przywódcy żydowscy (Mateusz), czy sam Judasz (Łukasz w Dziejach Apostolskich)? A krew, o której jest mowa, jest krwią Chrystusa (Mateusz), czy krwią Judasza (Dzieje Apostolskie)? Czy jest możliwe - znalezienie punktu stycznego między obiema wersjami i odkrycie w nich subtelnego echa prawdziwej historii? Albo też trzeba właśnie zgodzić się na przyznanie racji uczonym „niewierzącym", którzy tutaj, jak i gdzie indziej, odsłaniają sprzeczności i pomyłki, jakie nie pozwalają na przyznanie Nowemu Testamentowi historyczności?
W rzeczywistości, nawet krytyce radykalnej, burzącej, wydaje się nie brakować sprzeczności, o którą oskarża innych. Alfred Loisy wyśmiewa się z usiłowań tradycji chrześcijańskiej pogodzenia wersji na temat śmierci Judasza („powiesił się" czy „pękł na pół"?) pisząc ironicznie, że „konstruuje się tutaj nieprawdopodobne historie". Ale sławny racjonalistyczny uczony nie zaniedbuje konstruowania swojej własnej „nieprawdopodobnej historii": tak właśnie ją nazywa, całkiem słusznie, Pierre Benoit, współczesny biblista, który przestudiował dogłębnie akurat te teksty, ponieważ według Loisy"ego, ciało Jezusa zostało wrzucone do wspólnego dołu, który istniał w Jerozolimie (ale o którym nie mówią nic źródła starożytne) i który został nazwany Hakeldamach. Dla usunięcia pamięci o tej nieprzyjemnej rzeczywistości i dla upiększenia pogrzebu tego zwyciężonego pseudo-Mesjasza, jego uczniowie wymyślili zdarzenie z grobem ofiarowanym dla Jezusa przez Józefa z Arymatei, a na nikczemne „Pole Krwi" przenieśli pochówek Judasza. Nastąpił mianowicie pewien rodzaj wyrachowanego zastąpienia osoby; a raczej zwłok...
Hipoteza, całkowicie bezpodstawna.
„Wymysł"; jednak jego zasługą jest ukazanie, jak również uczeni, którzy uważają, że wszystko - tutaj jak i gdzie indziej - jest tylko zmyśleniem autorów Nowego Testamentu, muszą nawiązywać do pewnego, tyle niewygodnego, ile precyzyjnego znaku historyczności.
Chodzi mianowicie o Hakeldamach, o „Pole Krwi", które zostało włączone do wersetów zarówno Mateusza, jak i Dziejów Apostolskich i które nie ma żadnego innego możliwego wytłumaczenia jak trwała pamięć nazwy związanej z topografią Jerozolimy (jak przyznaje to sam Loisy, właśnie wtedy, gdy nie zważa na swoje dedukcje: jeżeli buduje wokół niego wymyśloną historię dla usunięcia jego historyczności, to dlatego, że nie może go wyeliminować).
Między innymi zwrócono uwagę, jak dzięki tej nazwie starożytna tradycja chrześcijańska wydaje się znajdować dodatkowe potwierdzenie pochodzenia Ewangelii. Tradycja, która zawsze twierdziła, że Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, jest człowiekiem z kręgu kultury greckiej i który - podróżując w towarzystwie św. Pawła - zwraca się przede wszystkim do ludzi pochodzenia i formacji podobnej do jego własnej: hellenistycznej, nie semickiej. Rzeczywiście, Łukasz umieszcza w przemówieniu Piotra swoje wyjaśniające zdanie wtrącone, podając aramejską nazwę terenu („nazwano ową rolę w ich języku Hakeldamach") i natychmiast tłumacząc: „to znaczy: <<Pole Krwi>>". Poprawny język aramejski - na potwierdzenie, że ten „grecki" pisarz nie powołuje się na jakąś wyimaginowaną Palestynę, lecz czerpie wprost z tradycji tam zakorzenionej - oraz poprawne tłumaczenie dla swoich adresatów, którzy nie znają języków semickich.
Trzymając się następnie tej samej, bardzo starożytnej tradycji, autorem pierwszej Ewangelii jest Mateusz, nazywany także Lewi, celnik wezwany do pójścia za Jezusem, gdy siedział w komorze celnej (Mt 9,9 i 10,3). W każdym razie, wierzący zawsze twierdzili, że chodzi o tekst „napisany przez Żyda dla wiernych pochodzących z judaizmu" (Orygenes). Oto tutaj możliwa wskazówka wśród wielu: w odróżnieniu od Łukasza, Mateusz nie czuje potrzeby tłumaczenia swoim adresatom, jak brzmi po aramejsku „Pole Krwi", ponieważ wiedzieli to bardzo dobrze sami. Na dodatkowe potwierdzenie, że zwraca się do ludzi, którzy dobrze znają Jerozolimę, Mateusz pisze: „Kupili Pole Garncarza", jak gdyby chodziło o znaną rzecz. A że za taką ją uważa, ukazuje również użycie rodzajnika - ton agron - którego używa się w języku greckim, jeżeli chce się wskazać na „to" pole, na „owo" pole, a nie na „jakieś" pole; „z rodzajnikiem, ponieważ znane".
Łukasz, natomiast, ogranicza się do korion – bez rodzajnika, dokładnie: „kawałek ziemi" lub „miejsce" - uznając dokładniejszą informację za niepotrzebną dla ludzi, którzy nie znali tych okolic.
U Mateusza ma miejsce następnie, jako wyzwanie do weryfikacji, odwołanie się do rzeczywistości, o której jego żydowscy rozmówcy mogli się bezpośrednio przekonać: Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę "Pole Krwi". Jak gdyby powiedział: jeżeli nie wierzycie, poinformujcie się! (I tutaj wydaje się istnieć także wskazówka o redakcji wcześniejszej od roku 70, mianowicie od upadku Jerozolimy, który spowodował całkowite zniszczenie miasta, zupełne wyludnienie - ci, którzy ocaleli, zostali deportowani - również w okolicy, gdzie oblegający Rzymianie szaleli przez lata, panował kompletny zamęt). A zatem Ewangelie zmuszone były pisać o tym co się naprawdę wydarzyło, ponieważ żyło jeszcze mnóstwo świadków, którzy natychmast wytnęliby jakąkolwiek próbę fałszywego opisu. A pierwszymi i najsurowszymi recenzentami Ewangelii był Sanhedryn, jego bardzo liczni słudzy, Wysoka Rada i ponad 600 faryzeuszy!!!
Zresztą sygnał tego rodzaju znajduje się również w Dziejach Apostolskich: Rozniosło się to wśród wszystkich mieszkańców Jerozolimy, tak, że nazwano ową rolę, itd. Wyrażenie, które wydaje się wskazywać, również tutaj, na punkt korzystny dla tradycji, która sięga lat przed rokiem70, a nie po nim, kiedy o „mieszkańcach Jerozolimy", przynajmniej tubylczych, nie można było już mówić. Ci, którzy nie umarli podczas straszliwego oblężenia, lub nie zostali zgładzeni (albo nie popełnili samobójstwa), gdy Rzymianie wdarli się wewnątrz murów, zostali sprzedani, jako niewolnicy (tak wielu ich było, że spowodowało to spadek cen na wszystkich targach wokół Morza Śródziemnego z powodu nadmiaru podaży) lub rozproszyli się po Palestynie, podczas gdy pośród opustoszałych min Jerozolimy obozowali legioniści zwycięskiej decima Legio Fretensis: mianowicie z garnizonu nad Fretus, Cieśniną Messyńską.
Ta aramejska nazwa Hakeldamach poręcza w mocny sposób zasadniczą historyczność dramatu Judasza", odsyłając do dokładnej rzeczywistości lokalnej i przyłączając się do owych wzmianek kronikarskich, które znajdują się w obfitości zarówno w Ewangeliach, jak i w całym Nowym Testamencie, w przeciwieństwie do tego, co utrzymuje ktoś, kto nazywa te teksty tworami mitycznymi i późnymi, rodzącymi się powoli w ciemnych zaułkach śródziemnomorskich, dalekich od Izraela, który już zniknął razem ze swą nazwą. Przy pomocy takich wskazówek, często nieoczekiwanych i pozornie „zbytecznych", teksty z początków chrześcijaństwa ukazują, że powstawały one na konkretnym terenie, dobrze znanym przez tego, kto mówi i, prawie zawsze, przez tego, kto słucha.
Ta dobra znajomość jest poświadczona również przez inne spostrzeżenia, których można dokonywać badając tę literaturę grecką, w której tle daje się odkryć podłoże semickie.
I tak: siódmy wiersz 27 rozdziału Mateusza: Kupili Pole Garncarza na grzebanie cudzoziemców. Tutaj także wszystko pasuje: to, co dotyczyło zwłok, było u Żydów chronione przez surowe zakazy dotyczące nieczystości rytualnej. Pogrzebanie kogokolwiek było możliwe wyłącznie poza murami miasta.
A wiadomo z tych samych źródeł, że poza terenem zabudowanym domami mieszkalnymi musieli przebywać także wytwórcy naczyń ceramicznych oraz inni rzemieślnicy, jak odlewnicy niektórych metali, typu miedzi: i to bardziej niż z motywów „ekologicznych" (mianowicie dla uchronienia mieszczan od dymów i wyziewów), ze względów religijnych. Modelarze z gliny i z metali, istotnie, byli szalenie podejrzani: uprawiane rzemiosło mogło pozwalać im na wytwarzanie owych znienawidzonych idoli, z odrazą zwalczanych przez Izrael w ciągu całej jego historii, której rdzeniem wiecznym i nie do wykorzenienia jest oddawanie czci Bogu jedynemu, zazdrosnemu o swoją jedyność, tak bardzo, że zabronił tworzenia jakiegokolwiek obrazu istoty żyjącej.
A zatem sprawdzona jest możliwa zbieżność między kawałkiem gruntu na cmentarz a miejscem wykonywania zawodu garncarza, ponieważ jedno i drugie musiało znajdować się poza murami. Również dla innego motywu „pole garncarza" mogło zostać nabyte dla użytku grzebalnego. Wiadomo rzeczywiście, że właśnie miejsca bogate w glinę były stanowiskami ulubionymi nie tylko, (co oczywiste) przez wytwórców naczyń, lecz także, jako miejsca do grzebania zmarłych, ze względu na to, że taka struktura gleby zdaje się przyśpieszać rozkład.
Poświadczona jest też potrzeba, a zatem obecność cmentarzy dla cudzoziemców w mieście stanowiącym cel jednego z największych ruchów pielgrzymkowych na świecie, naturalne było bowiem, że każdego roku umierali liczni „cudzoziemcy", mianowicie Żydzi z Diaspory, którzy przybywali, aby w świętym mieście oddać cześć Bogu. Pod wpływem gorliwości religijnej, wielu starych i chorych ludzi, wybierało się w tę podróż bez powrotu.
Bardzo starożytna - oraz, na ile się wydaje, bardzo pewna - tradycja umiejscawia Hakeldamach na kawałku ziemi na południe od Jerozolimy, tuż za murami: dociera się tam przez bramę, którą zawsze nazywano - znamiennie - „Bramą Skorup" (z terakoty). I właśnie tutaj, prorok Jeremiasz, na rozkaz samego Boga, kupił flakon gliniany: (Jr 19, 1) Jeszcze dzisiaj znajdują się tam gliniane ławy i zostały odkryte kanały, które doprowadzały z pobliskiego źródła Gihon (Siloe), wodę niezbędną do produkcji, zasilając także sadzawki w mieście, związane z cudami Jezusa. Przemysł ceramiczny poza tym miał tutaj swoje dogodne miejsce, również z tego powodu, że znajdując się w dolinie Gehenny, był bardzo blisko dwóch innych dolin (Tyropeonu i Cedronu), gdzie wiał silny prąd powietrza, który podsycał swoim tlenem płomień pieców. Wykopaliska ukazały - dodatkowe, a nawet, prawdopodobnie, definitywne potwierdzenie solidności tradycji ewangelicznej - że te miejsca obfitujące w glinę były wyznaczane także na cmentarze.
„Po odbyciu narady (najwyżsi kapłani) kupili za nie (trzydzieści srebrników) Pole Garncarza. To zdanie wydaje się być w nieubłaganej sprzeczności z Łukaszowym: Judasz za pieniądze niegodziwie zdobyte nabył ziemię...
Jest prawdą, że może wydawać się zbyt powierzchowną, jeżeli nie naiwną -jeszcze bardziej niż w wypadku sposobu śmierci zdrajcy ( o czym jutro) - hipoteza pogodzenia tych dwóch tekstów, wysunięta jeszcze raz, w imię egzegezy tradycyjnej, przez Giuseppe Ricciotttiego: „Dzieje Apostolskie zdają się przypisywać nabycie pola samemu Judaszowi, jak gdyby samobójstwo popełnił dopiero po dokonaniu zakupu. Chodzi tymczasem o pośredni i zwięzły sposób wyrażania się: nabycie jest przypisane o tyle Judaszowi, na ile on dostarczył członkom Sanhedrynu pieniędzy dla uskutecznienia go".
Tekst brzmi dosłownie, „posiadał miejsce za zapłatę za krzywdę".
Przede wszystkim zwrócono uwagę na dwie oznaki historyczności: znajduje potwierdzenie, w tym, co wiadomo ze wszystkich źródeł, przypisywana kapłanom uwaga o tym, że „nie godzi się" wkładać tych pieniędzy z powrotem do skarbca świątynnego. Prawo rzeczywiście zabraniało Świątyni przyjmowania, jako ofiary, zapłaty lub zwrotu pieniędzy, kapitałów pochodzących z podejrzanych lub niegodnych zysków: a za takie uchodziło z pewnością wynagrodzenie dane po kryjomu uczniowi po to, aby wydał swojego nauczyciela, skazując go w ten sposób na śmierć, jak Judasz, może z rozpaczą, odkrył to zbyt późno, ale, o czym wiedzieli ci kapłani od początku („są zapłatą za krew", mówią).
Do tego dowodu historycznego dochodzi fakt, że to, co w tłumaczeniu włoskim Mateusza, jest „skarbcem" (Świątyni), w oryginale greckim nie jest oznaczone terminem greckim, lecz słowem korbanós, z aramejskiego Qorban, co oznacza „ofiarę złożoną świątyni", oraz, przez rozszerzenie, miejsce, w którym te ofiary były gromadzone. Krótko mówiąc, podobnie jak w wypadku, Hakeldamach, jest tutaj drugi semityzm, który odsyła do żydowskich początków Ewangelii i, do poszlaki prawdopodobieństwa tego, o czym opowiada.
„…Arcykapłani wzięli srebrniki...". W rzeczywistości, kapłani nie mogli wziąć tych pieniędzy, właśnie, dlatego, że były „zapłatą za krew", a więc nieczyste, do tego stopnia, że nie były godne, aby je włożyć, do korbanós. Dotknięcie tych sztuk srebra oznaczałoby dla tych religijnych hierarchów ściągnięcie na siebie ciężkiej „legalnej nieczystości", aby się od niej uwolnić potrzeba byłoby czasu i trudu. Otóż: był piątek poprzedzający wielkie święto Paschy, nikt z nich nie mógł pozwolić sobie na to, aby zostać z niego wyłączonym przez tego rodzaju nieroztropność. Z drugiej strony, jak pozwolić na to, aby ta suma, nie najwyższa, ale jednak przecież niezła, pozostała na ziemi, w miejscu publicznym, nie tylko narażona na kradzież, lecz również, jako przyczyna zgorszenia dla wszystkich, jeżeli nie „zbrukania" tego miejsca świętego? Z innej strony, nawet po znalezieniu sposobu pozbierania ich, pieniądze te nie tylko nie mogły być włożone z powrotem do skarbca, jako teraz „nieczyste", mogły jedynie posłużyć dla jakiegoś użytku tak samo „nieczystego".
Może dzięki temu, tym przebiegłym ludziom i doświadczonym znawcom des escamotages – sztuce wykręcania się, które pozwalały przechodzić im bez szkody przez oczka prawa, przyszedł na myśl (znamienne: „Po odbyciu narady" – fascynujące, że decyzja zakupu cmentarza była pośrednim przyznaniem, że Jezusowi wyrządzono krzywdę) właśnie garncarz i cmentarz? Rzeczywiście, kto pracował w glinie wykonywał zawód nie budzący zaufania, do tego stopnia, że niektórzy doktorzy uważali, iż znajduje się on w stanie „,trwałej nieczystości" (jak na przykład pasterze i w ogóle ci, którzy byli podejrzewani o to, że nie dokonują rytualnych obmyć). Tego rodzaju człowiek mógł pozwolić sobie na zebranie tych nieczystych pieniędzy i przywłaszczenie ich sobie, w zamian za odstąpienie kawałka ziemi dla rzeczy tak samo nieczystej, jaką było miejsce pochowku.
A ponieważ te pieniądze nie należały już do Świątyni - przeciwnie, nie mogły już tam powrócić - i ponieważ żaden z kapłanów, którzy zarządzali funduszami (ani żaden inny bogobojny Żyd) nie mógł ich przywłaszczyć sobie, należały one, nieodwołalnie, do Judasza: czy tego chciał, czy nie. Przeto z pewnością w imieniu Judasza Iskarioty (nawet jeżeli w tym czasie już popełnił samobójstwo albo został uznany za zaginionego) musiał być - na piśmie lub ustnie - zawarty kontrakt z garncarzem. Nie tylko pieniądze były „jego", lecz również w jego imię została dokonana wymiana.
Jeżeli sprawy tak się mają (a nie wydaje się to być konstrukcją fantastyczną, nowym „wymysłem", zważywszy, że wszystko odpowiada temu, co wiadomo o tym okresie i o logice tamtych ludzi), ma rację Mateusz: „Kupili za nie Pole Garncarza" (ewentualnie, „pozbieranie tych pieniędzy" będzie należało rozumieć jako „kazano pozbierać"). Lecz mają rację również Dzieje Apostolskie: „Judasz, za pieniądze niegodziwie zdobyte, nabył ziemię". A raczej, według oryginału, nie kupił, ale posiadał: słowo greckie podsuwa myśl o „bierności" - coś możliwego przeto także dla umarłego, dla nieobecnego - czego nie ma w „kupić", które mieści w sobie obraz „działania", osobistą inicjatywę.
Musiała, zatem zaistnieć tam prawna fikcja, która dobrze harmonizuje z wyrafinowaną hipokryzją, jaka cechowała ten świat. Warto zauważyć, zatrzymując się przy samym Jezusie, że ta hipokryzja osiągała swoje szczyty właśnie w kwestiach, które dotyczyły Qorbanu, kasy Świątyni. I słusznie na temat tych przebiegłości prawnych, Nazarejczyk zauważa z goryczą: Wiele innych podobnych rzeczy czynicie (Mk 7,8-13).
Zresztą, te „sprzeczności", prawdziwe lub tylko pozorne, stanowią, paradoksalnie, w sumie najpewniejsze oznaki charakteru historycznego, a nie legendarnego, opowiadań ewangelicznych. Był czas, w którym operacja uzgodnienia mogła zostać dokonana, ponieważ Pisma Nowego Testamentu są wynikiem opracowania. Dla spokoju wiernych powinien był albo wykreślić świadectwo Piotra w Dziejach Apostolskich, albo zlikwidować wersety rozdziału 27 Mateusza". Ponieważ nie dopilnował tego, właśnie to, co dotyczy zakończenia dramatu Judasza „stało się powodem tysiącletniego kłopotu, jeżeli nie zgryzoty dla komentatorów chrześcijańskich".
LIT:
http://iktotuzmysla.salon24.pl/447111,dla-kazdego-naukowca-jest-jasne-ze-jezus-zmartwychwstal
Inne tematy w dziale Kultura