Wczorajsze rozgrywki EURO 2020 zostały przyćmione dramatyczną sytuacją z meczu Danii z Finlandią. Christian Eriksen pod koniec pierwszej połowy raptem upadł na murawę. Tak po prostu. Jakby ktoś wyjął wtyczkę z gniazdka. Stadion w Kopenhadze zamarł, podobnie wszyscy widzowie przed telewizorami. Po długim ściskającym serce oczekiwaniu, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Okazało się, że Duńczyk żyje i jego stan jest stabilny. Nasze umysły nawiedziły wówczas pewne refleksje. Jak kruche jest nasze życie? Ale jak tak może być, że w jednej chwili jestem i nagle mnie nie ma? Cała ta scena to pewna lekcja pokory. Dla tych, którzy wciąż za czymś pędzą. Dla tych, którzy zapominają o swojej kruchości. Carpe diem. Minionych dni nikt wam nie zwróci.
Nieco rozluźnieni, ale wciąż zaniepokojeni, zasiedliśmy do meczu Belgii z Rosją. Na papierze spotkanie zapowiadało się niezwykle ciekawie. Byłem niemal przekonany, że Rosja po świetnym turnieju w roku 2018, będzie chciała wydrzeć Belgom choć jeden punkt. Oczywiście nie spodziewałem się ich wygranej, ale liczyłem na mecz pełen walki. Ach, jak bardzo się myliłem. Rosjanie byli przygaszeni, niepewni i wypruci z wiary. Belgijska reprezentacja zdominowała ich na każdym polu. I wygrała 3:0. A dwie bramki strzelił Romelu Lukaku.
Big Rom - bo tak nazywany jest przez podziwiających go kibiców - to z pewnością zawodnik dużego kalibru. Swoimi 24 golami i 11 asystami doprowadził Inter do upragnionego Scudetto sezonu 2020/2021, przerywając 9-letnią (!) dominację Juventusu Turyn. Sam Lukaku został wybrany MVP całych rozgrywek. Można pokusić się o stwierdzenie, że Belg jest teraz w najlepszej formie w swoim życiu. Chce zdobyć trofeum dla swojej reprezentacji, a wczoraj poczynił już ku temu pierwsze kroki.
Andriej Siemionow w 10 minucie wczorajszej potyczki rosyjsko-belgijskiej zachował się jak piłkarz rodem z ligi okręgowej. Nie trafił w piłkę, którą z łatwością mógł wyekspediować ze swojego pola karnego. Gorzej, dośrodkowana futbolówka przecisnęła się pomiędzy jego nogami. Przyznam szczerze, że wywołało to gromki śmiech mój i moich kolegów. Lukaku jednak nie tracił czasu na chichotanie. Zagarnął sprezentowaną mu piłkę i po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Po raz drugi zrobił to pod koniec spotkania, dokładnie w 88 minucie. Z łatwością urwał się rosyjskim stoperom i wykorzystał prostopadłe podanie Thomasa Meunier (strzelca bramki na 2:0).
Lukaku imponuje nie tylko swoją skutecznością, ale też szybkością i masą mięśniową. Na te chwilę wydaje się być napastnikiem kompletnym, chociaż jeszcze niedawno takim nie był. Pamiętam dobrze jego kryzys w Manchesterze United. Dużo wówczas mówiło się o jego nadwadze i łączonym z nią brakiem profesjonalizmu. Big Rom przeszedł jednak długą drogę i teraz wspina się na wyżyny, a może i na szczyty swoich możliwości. Lukaku jest wiecznie głodny, a jego bramkowy apetyt wydaje się być nie do zaspokojenia. Przewiduję, że korona króla strzelców Euro 2020 spocznie na jego głowie, wyrwać może mu ją tylko Harry Kane, który również grzeszy swoją formą. Bardzo chciałbym do tego zacnego grona dołożyć naszego Lewandowskiego, ale żeby strzelać dużo pięknych goli potrzebujesz dużo pięknych podań. A z tym może być problem.
Inne tematy w dziale Sport