Sezon ogórkowy w pełni, chodź nie do końca bo mimo wakacji, świat polityki jest wyjątkowo nadreprezntowany w mediach z powodu jesiennych wyborów. P. Premier Kopacz jest właściwie na rozdrożu, w przykrym dla siebie (chociaż nie tylko dla siebie, ale o tym później) rozkroku pomiędzy wakacjami a nieubłaganym widmem kampanijnego szaleństwa. Sztab kampanijny, o ile takowy funkcjonuje - można mieć wątpliwości, bo serią gaf P. Premier nie dość, że dogania to jeszcze w dodatku każdą nową wpadką przerasta mistrza P. Prezydenta Komorowskiego. Tego już ciężko nazwać gafą, to są mniej lub bardziej świadome okazywane braki w ogładzie, kulturze osobistej, swoiste wyrzeczenie się etykiety godnej tak ważnego sprawowanego stanowiska. Podejrzewać można, że to kosmetyczna próba stworzenia fasady, że o to PO jednak nie jest oderwana od rzeczywistości, że jest tak blisko swoich obywateli (czyli swoich wyborców, jak to niedawno P. Premier stwierdziła), że wręcz niestety nie tylko metaforycznie wtyka wyjątkowo nachalnie swój nos do nieswojego kotleta. Do tych kulinarno obyczajowych skandalików dołącza propozycja postawienia loda, niepokojąca i podejrzana nieporadność podczas wizyty w Niemczech. Pytanie czy to celowy sabotaż? Czy już nikomu nie chce malować trawy na zielono i chociaż trochę podrasować wizerunek jednej z najważniejszych osób w państwie?
Drugim tematem, które niepokoi resztki telewidzów są narkotyki - niemiejemy złudzeń, i nazywajmy rzeczy po imieniu po mimo, nagłej mobilizacji spowodowanej masowym zatruciem narkotykami postanowiono pokrzyczeć medialnie olaboga! dopalacze! - może by to przeszło ale akcja z przed kilku P. Premiera Tuska - chodź przedstawiana jako spektakularny sukces w świetle jupiterów, niczym kolejna udana trudna sprawa Brudnego Harrego (wybacz Clint za to niegodne porównanie) ostatecznie okazała się totalną farsą. Nikt chyba nie ma złudzeń, że ostatnie przypadki to powrót problemu. Nigdy z tym problemem tak naprawdę nie walczono tak jak wymaga tego powaga sytuacji. Trzeba to powiedzieć głośno i wyraźnie nasz kraj od lat jest rajem dla narkotykowego przemysłu - ta dziwnie ogromna luka prawna nadal nie jest zabezpieczona i rozłazi się co raz bardziej.
Teraz wszystko układa się w jedną całość, kto wie czy jednym z potencjalnych scenariuszy nie będzie próba legalizacji marihuany. Pod koniec straceńczej kampanii P. Prezydent Komorowski chwytając się brzytwy, wpadł w trąbę powietrzną populizmu, opinia publiczna z prawa i lewa kpiącą prognozowała, że gdyby kampania potrwałaby jeszcze przynajmniej tydzień to zalegalizowano by trawę... Czekałem tylko kiedy pojawią się argumenty przedstawicieli Wolnych Konopi - gdyby zalegalizowano marihuanę to problem sam się rozwiąże. Ohydny przykład demagogii na miarę tego, gdy pro aborterzy nieśmiało popiskiwali, że gdyby był łatwiejszy dostęp do aborcji, to nie byłoby dramatu, a przy tym pewnie i telenoweli o Madzi i jej dzieciobójczej Matce. Teraz pewnie Wyzwoliciele Konopi niefortunnie mają swój problem z zapasami oleju z konopi na kilka dekad (nie kwestionuje ani nie śmiem krytykować zażywania leków wytwarzanych z marihuany, to tak jakby czepiać, że się w szpitalach znieczula - chciał nie chciał narkotykami). Walka z narkotykami niestety przypomina walkę z wiatrakami, one były są i będą - dlatego nie widzę potrzeby dodatkowego ułatwiania dostępu, kiedy bez żadnego problemu można wszystko dostać, dla chcącego nic trudnego.
Inne tematy w dziale Polityka