Ignatius Ignatius
93
BLOG

Cerebral Fix: Bastards (1991) - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

This is our planet
Our home planet
Is corroded and diseased
By bastards
Known to us as ... man

Cerebral Fix: Bastards (1991) - RecenzjaNaprawa mózgu (bo tak można chyba tłumaczyć nazwę zespołu) - liczy sobie już prawie trzydzieści lat! Chodź najbardziej ekipa płodna była na początku lat 90 to nie można zapomnieć, że pierwsze demówki krążyły w podziemiu już w 1987 roku. Po miażdżącym Tower of Spite szybko przyszedł czas na kolejne, w pełni ukształtowane dzieło Brytyjczyków o bezpośrednim tytule Bastards.

Chyba ktoś ze składu się zakochał lub zapadł na inną chorobę zakaźną, takie ładne, akustyczne, ciepłe intro, (tak można określić otwierający, tytułowy utwór.) Odzywają się w końcu gitarowe grzmoty o mięsistym brzmieniu, w tle słychać ponurą litanię deklamowaną przez Simona. Werbel Andyego Bakera tnie lotniskowce na żyletki, nostalgia bije z gitarowej solówki i ogólnie nastrojowych melodii jakich zaskakująco dużo jak na dwuminutowy kawałek. Wydźwięk utworu idealnie współgra z symboliką okładki autorstwa Marka Lydena - to druga i ostatnia okładka jaką poczynił dla Cerebral Fix.

Bastardsjest rozwinięciem tego co usłyszeliśmy na Tower in Spite, tym razem położono większy nacisk na ciężar i klimat niż prędkie granie. Słowa te potwierdza „Descent of Unconciousness”.  Gitarowe riffy trzymają w napięciu, kawałek się rozkręca, najpierw do średniego tempa gdzie buja kapitalny groove, w końcu przebudza się ziejąca sromotą death metalowy poczwara. Jest to wyjątkowo ohydna bestia, która przemienia się w rządną nocnych przygód ćmę. Zróżnicowany utwór w którym wiele dzieje się dobrego począwszy od klimatycznych zwolnień po solidną łupankę. Death thrashową wykładnię znaleźć można w kolejnych kawałkach, listę otwiera „Veil of Tears” - brudna luta, od początku rżnięta w odpowiednim tempie, grobowe zwolnienia, gitarowe riffy żwawe niczym maszerujący nieumarli w ponurym bezcelowym pochodzie. Nadchodzi tornado i razem z nim krzepiące perkusyjne łamańce - słowem death doom thrashowy majstersztyk.

W „Beyond Jerusalem”, wgniata w posadzkę symfonia na kowadła, które bombardują nalotem dywanowym dźwięków, do tego świetne efekty dźwiękowe potęgujące apokaliptyczny wydźwięk kawałka. Poryte niezdrowe solówki gitarowe co jakiś czas starają się rozrzedzić tę smolistą atmosferę. Wspaniały heavy metalowy walec, o niepowtarzalnym klimacie.

Lekka zmiana nastroju w pełnym magii wstępie do „Return in Infinity”, - zdecydowanie jeden z najlepszych momentów na Bastards. Powolne death thrashowe, irygujące granie. Furiactwo wokalisty narasta wraz z dramaturgią gitarowego riffu. Kolejny rozbudowany utwór, urzeka zwłaszcza przewietrzenie w drugiej części, przez co nabiera lekkości i karkołomnie zaczyna przyspieszać. Wspaniałe zabawa konwencjami i nadzwyczaj umiejętne łączenie stylów – tak się powinno grać crossover. Razem z Sphereborn death thrashowe wymiatane, zamglone, brutalne szorstkie i chropowate, ogólnie po prostu brzydkie czyli takie jak być powinno. Brutalne wokalizy charakterystyczne dla maniery Simona, coś na pograniczu growlu. Gargantuiczne zagęszczenie w połowie palce lizać.

Chwilę wytchnienia odnajdziemy w „I Lost Friend” akustycznej miniaturce, bardzo ładne biwakowe klimaty. Wporwadzją nas znów w bezwzględny świat mroku gitarowej grozy i brutalności. Po wspaniałym wstępie ciężka lokomotywa nabiera tempa i nic nie jest w stanie jej powstrzymać, jedzie ociężała, czasem ma podgórkę, więc musi nieco zwolnić. Nagłe przyspieszenia oszałamiają bukiety zabójczych riffów, kolejny miazgator z nieokrzesanym energetycznym finałem.

Bardziej tajemnicze znacznie spokojniejsze riffowanie W „Mammonite, zdecydowanie skandalicznie niedoceniony jest ten zespół, nic się nie zestarzał jest to oldschool ale z długowieczną zdatnością do spożycia. Emocje trzymane na wodzy kotłują się w tle aby wyzwolić pokłady niespożytej agresji jakie drzemią – jest nareszcie odpalili druzgocący atomowy podmuch death metalowej chmury.

Cerebral Fix: Bastards (1991) - Recenzja„Middle Third (Mono Culture)”, perkusyjny popis oszczędnej ale jakże chwytliwego mieszania. Równie oszczędny melodyjny riff gitarowy, dołącza się loskot gitary basowej na końcu dołącza wokalista, wypluwający słowa. Podwójna stopa z dziwnym eterycznym pogłosem, prosty riff niby nic wielkiego ale ma ten utwor coś niepokojącego. Nagle porwani zostajemy obłędem przez lawinę dźwięku, totalna jazda, energetyczny potwór. Do tego kawałka powstał dosyć standardowy klip, który emitowany był w nieodżałowaneym Headbangers Ball w MTV . 

„Maimed to Beg to krwawa jatka na stojąco death metalowy nokaut na starcie, w połowie gęste krwawe mielenie, i ostre w jak żelazne ciernie gitarowe fajerwerki. Powrót do chorej jazdy i żartobliwy koniec.

Na koniec Cerebral Fix pakuje dwa covery punkowych klasyków G.B.H. i The Damned. W tym drugim skład swoim głosem zasilił Blaze Baley. Ponadto w reedycji znajdziemy bootleg znany jako London Bootleg.

Tower of Spite nie przebili ale z czystym sumieniem trzeba twierdzić, że niewiele Bastards ustępuję swojemu poprzednikowi. Kolejny klasyk i przykład, że grając topornie można grać pomysłowo. Jednak gdyby tak doszło do pojedynku z katowskim Bastardem – brytole uciekliby z podkulonym ogonem – porównanie o tyle uprawnione, że oba krążki wyszły mniej więcej w tym samym czasie.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura