Cerebral Fix to jeden z najciekawszych brytyjskich crossoverowych załóg. Oparta na oldschoolowym death/thrashowym fundamencie zgrabnie mieszała różne style: a to puszczając oko do panczaków a nawet hc, a to znowu czerpiąc z klasyki rodem z Birmingham i ogólnie tradycyjnego heavy metalu/doom metalu. Znienacka zaskakując nagłym, czystym death metalowym przyspieszeniem – słowem jak widać, jest na czym ucho zawiesić. Nie bez kozery jest to uznany za jeden z lepszych thrashowych zespołów z U.K. Cerebral Fix jest ciekawostką dla fanów brytyjskiej ekstremy również z tego względu, że przewinęła się przez ten zespół armia grajków znanych z Napalm Death, Benediction, Warlord U.K., a nawet Blaze Baley, za nim trafił do Ironów.
Recenzowany album jest drugim i zarazem najlepszym w dziejach zespołu a to za sprawą niesamowitej żywiołowości i energii bijącej z każdego dźwięku. Jest to wysokooktanowy thrash wymieszany z death metalem w różnych, zależnych od kaprysu zespołu. Tower of Spiteto potężny, niepozbawiony przebojowości zastrzyk testosteronu. Ta banda pijaków rozpoznawalna była/jest (nie dawno się reaktywowali i nawet mają w bieżącym roku wydać album) za sprawą rumianego głosu Simona Forresta – z tym głosem może mierzyć się chyba tylko Kościej... Dziwny, skrzekliwy wokal na pograniczu growlu, obskurny i plugawy jak diabli. Ten antywokal idealnie pasuje do siarczystej muzyki jak ulał. To jest jeden z tych albumów, który od początku do końca zapiera dech w piersiach, jest to strasznie niedoceniony i zapomniany kawał metalu. Już w „Enter the Turmoil” zespół wykłada swoje najmocniejsze karty. Niepozorny początek przechodzi w istną szajbę death thrashowego rżnięcia. Brutalne riffy, głos Simona jeszcze bardziej... kawałek stopniowo się rozpędza, gitary wycinają koliste kształty natychmiast skłaniające do headbangingu. Praca gitarzystów na medal, odnajdują się w polce galopce jak i w ołowianych walcach. O mocy tego krążka świadczy idealne, klasyczne brzmienie – współczesne produkcje wyzute są niestety z tego „czegoś”. Rozmach Tower of Spite jest imponujący, każdy utwór może stanowić wizytówkę Brytyjczyków weźmy np. Takie „Feast of the Fools”, groteskowa groza bijąca z złowieszczego śmiechu, nastrojowy, powolny, ociężały klasyczne heavy zostawiające smoliste ślady. Świetne brzmienie perkusji Andyego Bakera – ma chłop ciężką rękę i nogę. Niedająca o sobie zapomnieć ohyda ziejąca z trzewi Simona, ultra wolne, skrupulatne prasowanie czołgiem. Uwaga na solówki, można się zaciąć niczym plikiem wystrzelonych żyletek.
Kolejna porcja niezdrowej zupy nalewana jest przy okazji „Chasten of Fear”, podbity hard corem killer przekształca się w thrashową petardę, która seryjnie eksploduje w dłoni. Jest brudno i skocznie, znalazło się miejsce na kakofoniczną solówkę, ogłuszający impet perkusji i nagły zryw do srogiego gruzowania, podwójna stopa Bakera pruje aż miło - prawdziwie thrashowa poezja, wszystko skwitowane zostaje paskudnym rzygiem wokalisty na sam koniec. W „Circle of the Earth”, rzeźnickiego riffowania ciąg dalszy, ciekawe rzeczy dzieją w pierwszych sekundach. Znów wpadamy do ciężkiego, tradycyjnego brzmienia z Birmingham, gęste riffy, przeplatane są nagłymi zwrotami akcji, tym razem zaznać możemy łaski epickiego majestatu, by po chwili zostać wessanym przez tornado - przy tych dźwiękach mosh musi być dosłownie krwawy. Tytułowy kawałek to kolejna okazja do epatowania mrokiem zaklętym w krótkim intro, opartym na mistrzowskim riffie, duszna atmosfera, powolne hipnotyczne mielenie, na swój sposób melodyjne, w zasadzie gdyby nie specyficzna maniera wokalisty można by mówić o klasycznym heavy metalu, od połowy utwór rozpędza się zmiatając wszystko z powierzchni ziemi. Po czym od nowa wpadamy w odmęty klasycznego metalu, które podsumowuje godna, gitarowa ekspresyjna solówka. Pierwsza połowa zachwyca, z kawałku na kawałek jest co raz ciekawiej, zdecydowanie niej jest to pozbawiona pomysłów luta. Zresztą niech muzyka broni się sama, i tak w „Injecting Out” Cerebral Fix ufundował kolejny death thrashowy pogrom, co raz intensywniejszy, sekcja rytmiczna wznieca kolejną pożogę, tynk i gruz sypie się z gitarowych riffów. Wspaniała solówka w najlepszym thrasherskim stylu stanowi ozdobę tego kawałka. Ważnym utworem jest „Quest for Midian”, to w zas
adzie zapowiedź stylu jaki będzie dominować na kolejnych płytach zespołu. Posępne riffowanie, wokalista obrzydliwą manierą deklamuje, wzdycha, dominuje powolne grobowe tempo, riff gitarowy przykuwa niczym kajdanki do kaloryfera i nie daje się skubany od siebie oderwać. Do tego dochodzi płaczliwa solówka która jest zwiastunem balladowej (sic) partii utworu. Kolejny utwór potwierdza moje superlatywy odnośnie wszechstronności muzykantów – Cerebral Fix pokazał, że potrafią pędzić, ślimaczyć ale i w średnim tempie potrafią się odnaleźć czego najlepszym dowodem jest „Forgotten Genocide”, średnie, doskonale zagęszczone i niemiłosiernie krwawe granie, Śliczny basowy popis Franka Healy’ego poprzedza produkcję death metalowego żwiru.
Na koniec przyszpanowano w „Cult des Mortes”, miło połamane mieszanie, techniczne popisy, oldschoolowo bulgocą gitary, death metalowy walec pierwsza klasa. Wyjątkowo leniwa sekcja rytmiczna robi swoje, nigdzie się nie spieszy a i tak jest zabójcza. Jeszcze na dokładkę dorzucono stały punkt programu tego zespołu w postaci cudzesa zagranego w klimacie libacji. Na Tower of Spite trafił cover funfli z Sacrilege pt. „Closing Irony”.
Spójrzmy na datę wydania tej płyty - 1990, kiedy to już dla wielu thrash był skończony, taka nieźle skundlona szajba musiała być miłym ciosem ku pokrzepieniu serc. Zdecydowanie nie bez kozery okrzyknięto ów krążek jednym z naj, naj thrashowych smrodów z UK.
Na reedycji znaleźć można nie lada gratkę w postaci niekiepskiego bootlegu z 1990 roku, który jak na materiał z przed ćwierćwiecza brzmi bardzo dobrze. Materiał ten jest o tyle wartościowy, że zawiera prawdziwe cymesy w postaci trudno dostępnych kawałków z debiutu, który nie doczekał się wznowienia oraz jednego z kawałów, które wspaniale wzmocniłyby, któryś z późniejszych albumów („Eternal Winter”). Mimo wszystko Tower of Spitejest dziełem skończonym i bardzo wartościowym – grzech nie znać.
Inne tematy w dziale Kultura