Ignatius Ignatius
413
BLOG

This is Laibach - Is resistance futile? - Relacja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

W zeszły weekend (24.10-25.10) w łódzkim klubie Wytwórnia odbyła się szósta edycja festiwalu Soundedit – jest to wyjątkowy międzynarodowy festiwal producentów muzycznych. Pierwszego dnia festiwalu wystąpili wyjątkowi goście, prekursorzy i czołowi przedstawiciele muzyki elektronicznej i awangardy. Mowa o słoweńskim legendarnym zespole Laibach i Karlu Bartosie (1/4 Kraftwerk). wyjątkowo spójne zestawienie pomimo, że odniosłem wrażenie, że większość przybyłych na festiwal przyszło na Laibach. Kolektyw ten przyjechał już w tym roku do Polski promować swoją najnowszą płytę długogrająca Spectre, ale ten koncert który został zagrany w Łodzi był wyjątkowym wydarzeniem bowiem została odegrana pierwszy raz i ponoć ostatni najnowsza EPka poświęcona 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Udany projekt zainicjowany przez NCK współfinansował również tę edycję Soundedit.


Szczęśliwie dla relacjonującego koncert sie opóźnił o 20 minut. Początkowo sądziłem że kolektyw zacznie swój koncert odegraniem 1 VIII 1944. Warszawa po czym zagrają resztę standardowego setu. Stało sie jednak inaczej najpierw Laibach odegrał w całości album (bez bonusów) Spectre , który bardzo dużo zyskuje na żywo, zwłaszcza przy tak potężnym nagłośnieniu jakie oferował klub. Utwory zostały zagrane ostrzej i szybciej. Ogromny telebim wyświetlał pełne intrygującej symboliki obrazy, często nieprzypadkowo w żółto niebieskich barwach, które jednoznacznie kojarzyły się z wojną rosyjsko-ukraińską. Potęgowało to wydźwięk „Eurovision” którym Słoweńcy zaczęli koncert. Spopielone kawałki papieru i słowa Europe is falling apart doskonale pokazują obraz degenerującej się od lat, słabej Europy toczonej przez Unię Europejską.  Najbardziej energetyczne utwory czyli „Bossanova” i „Eat Liver!” zabrzmiały wyśmienicie. Tym koncertem wokalistka Mina Špiler kupiła mnie  na żywo głos Miny brzmi bez zarzutów i całą swoją ekspresją, gestami, grą ciała zdominowała koncert a biedny Milan dosłownie został odstawiony na boczny tor, który przez większość występu praktycznie ograniczał sie do kilku deklamacji, za to pozazdrościć można mu bryczesów.  Duże wrażenie na mnie zrobiły „Walk with Me”, wyczekiwany przez wszystkich największy przebój z Spectre „Whistelbowers. Ten najbardziej wyrazisty utwór z ostatniej płyty juz chyba na stałe zagości w repertuarze.  Chwilą wytchnienia i wyciszenia był utwór Koran, który wraz z klimatycznym noktowizyjnym widokiem na nocne niebo jednoznacznie kojarzył się z wojną tym razem na Bliskim Wschodzie i  niepokojąco szybko rozwijającym się Państwem Islamskim. Kolejnym mocnym punktem programu była końcówka pierwszej części koncertu w postaci „No History” i nowego hymnu Laibacha „Resistance is Futile”.

Tym samym zakończył sie pierwszy akt tej sztuki, zaskakującym posunięciem było wyświetlenie zegara odliczające 10 minutowe intermezzo z wyświetlanym co chwile bilbordem agitującym do wstąpienia do partii Spectre - pięknie zgrało sie to z wyborami samorządowymi. Widać było i słychać jaka publiczność przybyła na ten koncert. Wszyscy pokornie w ciszy czekali w tle leciała muzyka przedwojenna, nikt nic nie skandował. W tym czasie można było właśnie odwiedzić ambasadę NSK i zapisać się do owej partii, napić się czegoś (poszła fama, że organizatorzy nie przewidzieli, że tyle przybędzie słuchaczy i przez chwile brakowało piwa !) można było dyskretnie przyglądać sie fanom, którzy często byli bardzo dobre przygotowani do koncertu nosząc wszelkiej maści symbole zespołu, części umundurowania itp. Przybyły osoby w patriotycznych koszulkach, z symboliką nawiązująca do Powstania Warszawskiego. Była tez duża ilość starannie ucharakteryzowanych gotek.

Ostatecznie dobrze, że zespól postanowił odciąć set taką przerwą zwłaszcza, że pierwsza cześć koncertu skończyła się wspomnianym „Resistance is Futile” który dosadnie oznajmił wszystkim przybyłem, że to jest Laibach , to jest wojna błyskawiczna i że opór jest daremny. W programie odgrywania EPki nie zabrakło wokalisty Borisa Benko, który wystąpił na powstańczej płycie oraz na płycie Volk. Część „powstańczą” zaczęto od końca od „Mach dir nichts daraus”, czyli od niemieckiego przeboju lat 40. Podczas wizualizacji przewijał się m.in. motywu otwierającej się dłoni z plakatu autorstwa niemieckiego komunisty Helmuta Herzfelda (System of a Down wykorzystał ten plakat na okładce debiutanckiej płyty) co miało tendencyjny wydźwięk, że nie każdy Niemiec był be nazistą. To oczywiste i tutaj według mnie Laibach się nie popisał biorąc od uwagę napastliwość i silę przebicia polityki historycznej Niemiec (w tym niestety również w Polsce) tego typu truizmy zwłaszcza w przypadku takiej klasy artystów jak Laibach są co najmniej rozczarowujące. Pod kątem muzycznym był to majstersztyk, wyniszczająca, wojenna atmosfera została doskonale oddana. „Zog nit keyn mol” powstańca pieśń z getta, została zagrana jeszcze lepiej niż na płycie, świetnie nagłośniona perkusja i żywiołowa gra na niej pokazała w pełni dynamizm i dramaturgię rozpaczliwej walki o godność i wolność jaką Laibach chciał przekazać. Podczas premierowego wykonywania na żywo tych utworów widać jakie przejęcie malowało się na twarzach występujących świadczyło o szacunku i zrozumieniu wagi tamtych wydarzeń. Zwłaszcza pod czas odgrywania najważniejszej pieśni „Warszawskie dzieci” Boris wręcz teatralnie (w dobrym tego słowa znaczeniu) pokazał emocje – na pewno dużo wysiłku sprawiło mu śpiewanie w języku polskim i za samo to należą mu się wyrazy podziwu. Specjalnie wykonane wizualizacje dopełniały dzieła tego wyjątkowego wieczora. Po odegraniu wszystkich trzech utworów wybuchł zasłużony gromki i bardzo dłuuugi aplauz.

Mechaniczny głos „wielkiego brata” zapowiedział, że teraz będzie coś z innej beczki i grzecznie poprosił widownię o to aby nie heilowała. Trzecia i niestety ostatnia część koncertu nie mogła zacząć się lepiej jak od  „B-Mashina” w odświeżonej wersji z soundtracka do Iron Sky, w tle oczywiście wykorzystano fragmenty filmu. Dziwna, przebojowa wersja „Leben-Tod” była niestety jedynym akcentem z Dzieła Bożego ale i tak bardzo się cieszę, że mogłem usłyszeć ten utwór na żywo – zdecydowanie przydałaby się trasa w której w całości zagrano by album Opus Dei. A przynajmniej te mniej oczywiste utwory z tego albumu. Następnie zespól zagrał covery które znalazły sie w bonusach na Spectre czyli „Love on the Beat” - bezcenna była reakcja wokalistki na „śpiewającego” po francusku Milana. Miażdżąco wypadł oczekiwany przeze mnie „See that My Grave is Kept Clean” z tym transowym riffem który wbijał bezwzględnie w posadzkę. Na sam koniec zagrano oba single z WAT „Tanz mit Laibach”, który przy tak doskonałych basach był sonicznym pogromem, nawet najtwardsi, zaczęli ciężko tupać w marszowy rytm. To samo tyczyło się zresztą „Das Spiel Ist Aus” który skandalicznie został, obcięty. Po mimo, że fani bardzo długo nie odpuszczali domagając się bisów , niestety Laibach się już nie pojawił. Pozostało tylko współczuć Karlowi który na pewno słyszał jak ludzie skandowali Laibach!!!. Gdy już było jasne, że Słoweńcy nie wyjdą duża cześć publiczności zaczęła kierować się ku wyjściu zgodnie zresztą z rozkazem

Raus!!!

Das spiel ist aus

Das spiel ist aus


We wspomnianej ambasadzie niestety świeciły pustki, jeżeli chodzi o fanty. Zaledwie kilka wzorów koszulek w niestety dość standardowej niebotycznej cenie. Garść przypinek, tylko ostatni album i książeczka partyjna. Świetnym patentem była przewrotność krótkich przerywników między niektórymi utworami, które nawiązywały do standardowych zabaw i interakcji zespołu z publicznością. Zwykle robią to frontmeni zespołów, w przypadku Laibacha do kolektywnej zabawy zachęcał i chwalił „najlepszą publiczność” anonimowy, beznamiętny głos – tradycyjnie dla Laibach, wszystko musi być inaczej.

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura