Ignatius Ignatius
144
BLOG

Darkseed: Spellcraft - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Spellcraftjest drugim albumem tego niemieckiego gotycko metalowego zespołu. To właśnie na krążku z 1997 roku zespół wypracował swój własny styl, urzekając tajemniczą, mroczną muzyką.

 Niemal triphopowe intro zatytułowane „Craft Her Spell” budzić może konfuzję i rodzić pytanie czy aby to właściwy album kręci się w odtwarzaczu. Szybko ta wątpliwość zostaje rozwiana przez „Fall Whaterver Falls” po smutnej chwili odpalone zostają konkretne metalowe działa. Gitarowy riff ociężały, średnio szybkie tempo i wkracza wokalista Stefan ‘Hetfield’ Hetrich. Już w tym kawałku zespół pokazuje się od swej najlepszej strony – niekończące się pomysły na zróżnicowaną muzykę, o wielu odcieniach, nie tylko ponurych barw. Tyczy się to akustyczno-symfonicznych wstawek a zwłaszcza kwestii wokalnych łącznie z żeńskimi chórkami. Całokształt jest odpowiednio zagęszczony i jak na gotycki metal energetyczny.

Po tym ostrym kawałku, miodem na nasze posmutniałe uszy jest „Self Pity Sick”. Wita na niewieści wokal wieszczący bardziej melodyjne i lżejsze granie. Rozwiązania rytmiczne serwowane przez Williego Wurma były wówczas mocno na czasie i od razu słychać, że to materiał z późnych lat 90. Gotycka zaduma wyczuwalna ale nie aż tak bardzo eksponowana, można powiedzieć, że jest to utwór o stricte rockowym zacięciu. 

Chwile odpoczęliśmy a więc wracamy do bardziej pikantnych dźwięków w „You Will Come”. Mocniejsze wejście, krzykliwy wokal pasuje do tej heavy metalowej jazdy. Bas Rica wyczuwalny, chodź mógłby być bardziej wysunięty. Z czasem tempo zwalnia włączają się brutalne skrzeki i wtórujące im żeńskie zawodzenia. Szybko jednak następuje powrót do szybszego riffowania.

Kontrastujące akustyczne intro budzi lwa w utworze „That Kills my Heart”, utwór pełen gniewu wyczuwalny zwłaszcza w rozgoryczonym głosie. Utwór z pazurem, ale jednak z lżejszą siłą rażenia. Melancholijne gitary spotęgowane delikatną ,symfoniczną otoczką. Wna chwilę zespół się budzi i epicko miesza, zwłaszcza perkusista stosuje przejścia niczym tornado. Kolejny dynamiczny niebanalny utwór.

Jesteśmy zaledwie na półmetku a już tyle się wydarzyło na Spellcraft. „Be Ever Heard” szybko dowodzi, że druga część albumu też obfituje w pomysły. Na początek coś na rozluźnienie, pierwotny rock’n’rollowy czad, niezobowiązujące granie idealne do samochodowych wojaży. Zwłaszcza końcówka utworu z narastającym tempem i świetną solówką brzmią satysfakcjonująco.

Nie jest niespodzianką, że na tego typu albumie prędzej czy później natknąć się można na balladkę. Lirycznym gwoździem programu jest gniewna ballada „Walk In Me” będący nową wersją „A Charm For Sound Sleeping” z Romantic Tales. Opary słodkiego kadzidła i gotycki smutek tworzą przybijającą aurę. Beznadzieja zawodzących smyczkowych orkiestracji potęgują emocjonalny dół. Gitarowe riffy sypią się jak jesienne suche liście, które pasują do kolorystki okładki. Niepokojący pasaż z symfonicznym tłem zaczynają konkurować z bardziej syntetycznymi klawiszami, które usiłują się przebić przez ciężar, płynnej melodyjnej gitary.

Nimb smutku w kolorze rozmazanego tuszu zakorzenił się na dobre. „Spirits” jest tylko trochę bardziej żwawy, nadal jest to lżejszy utwór z oszczędniejsza pracą perkusji, za to z połamanymi ozdobnikami wplatanymi przez Willa. Folkowe wstawki i silny głos wokalistki przeplatane są przejściami w bardziej metalowe rejony, które eskalowane są w rozgrzanym finale z kolejną wysmakowaną solówką.

Doomowe inklinacje przywołane zostały w przytłumionym przyciężkawym graniu w „Nevermight”. Nadal jest oczywiście melodyjnie, żeby nie powiedzieć przebojowo. Wokal Stefana bardziej łagodny i schowany za smutną gitarą i perkusją. Szkoda, że nie rozwinięto intrygującej końcówki.

Taki album nie może mieć (nie powinien w każdym razie) banalnego zakończenia. „Senca” to niezwykle klimatyczny bogaty w magiczne dźwięki wstęp po którym włącza się silna gra Willego na perkusji . Pojawiają się smyki, trochę zawodzenia i przejście do czadowej części utworu. Zaskakuje użycie brutalnych, charczących szczeków będących wspomnieniem bardziej death metalowych początków Darkseed. Mocne podsumowanie wspaniałego przykładu klimatycznego metalu. Niegdyś na taką muzykę używało się szufladki dark metal i  Spellcraft jest doskonałym przykładem mrocznego grania.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura