Laibach heißt Laibach - Słoweńcy lubują się w ataku z zaskoczenia, ich najnowszy projekt 1 VIII 1944. Warszawa, jest kolejnym tego żywym dowodem. Jeszcze nawet widmo Spectre nie zdążyło sobie porządnie po nawiedzać, a już mamy do czynienia z premierowym materiałem - i to nie byle jakim odrzutem czy remixem. Najnowsza EPka zrealizowana przy współpracy Narodowego Centrum Kultury ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, to piękny hołd oddany powstańcom z okazji 70. rocznicy Powstania Warszawskiego.
Laibach to jeden z filarów NSK (Neue Slowenische Kunst) - słoweńskiego kolektywu artystycznego, który powstał w latach 80. Głównym obiektem zainteresowań NSK jest polityka, ideologia zwłaszcza wszelkiego rodzaju totalitatyzrmy oraz militaryzm. Formą wyrażania swej filozofii jest nad-identyfikacja czerpiąca wzorce od najlepszych propagandzistów w historii, tworząc wyjątkową relację pomiędzy nadawcą-odbiorcą oraz konsternację wśród osób niewtajemniczonych, przez co niepotrafiących odczytać symboliki przekazu Laibacha i NSK. Dlatego nie dziwi mnie, że również ten projekt wzbudził wielkie emocje i kontrowersje, pytanie czy słusznie?
EPka składa się z trzech premierowych utworów, jak wiadomo nie od dziś specjalnością Laibacha są zaskakujące interpretacje utworów - określenie cover, nie oddaje w pełni fenomenu i kunsztu wizji Słoweńców.
Pierwszym utworem zgodnie z sugestią NCK jest piękna pieśń powstańcza "Warszawskie dzieci". Po nowoczesnym Spectre Laibach, wrócił do lirycznych rozwiązań, przez co utwory z tej małej płyty śmiało mogłyby się znaleźć na Volk. Bardzo nastrojowy, podkreślający podniosłość, dramaturgię i wyjątkowość tego powstania. Niepokojące mroczne dźwięki i militarystyczny, marszowy rytm w połączeniu z delikatnymi muśnięciami pianina tworzą namacalną atmosferę tamtych dni. Wokalnie Milan jak to Milan, niczym nie zaskakuje: mruczy, szepcze, melodeklamuje. Ważnym elementem tego utworu są czyste wokale w języku polskim, śpiewane z romantycznym spokojem o tym niesamowitym wydarzeniu. Odpowiedzialny za ten śpiew jest wokalista zespołu Silence, którego znaliśmy już z gościnnego udziału na albumie Volk. Dociekliwi dostrzegą wykorzystanie wiersza "Serce w plecaku" i wplecione "Preludium" Fryderyka Chopina. Oprócz awangardowego podejścia do muzyki, również strona audiowizualna charakteryzowała od zawsze ten kolektyw. Dobrym pomysłem było połączenie muzyki Laibacha z fragmentami filmu Miasto 44 i minimalistycznej, bardzo sugestywnej animacji. Za ten piękny gest i pomysł współodpowiedzialny był pracownik NCK - Marek Chorodniczy, który zaprosił Laibach do uczczenia tej wyjątkowej rocznicy i zainspirował zespół aby nagrali własną wersję piosenki "Warszawskie dzieci". W doborze dwóch pozostałych utworach zespół miał wolną rękę. Warto podkreślić, że w swej dotychczasowej twórczości Laibach nigdy wprost nie nawiązywał do II Wojny Światowej, za to nie pierwszy raz nawiązuje do dziejów i kultury polskiej - jeden z bardziej charakterystycznych i najstarszych symboli jakim legitymował się NSK, zaczerpnięty został z pracy twórcy suprematyzmu, polskiego pochodzenia - Krzysztofa Malewicza pt. Czarny krzyż. Drugie istotne nawiązanie do chlubnych nie należy, na początku lat 80. nagrali utwór nawiązujący do pewnego komunistycznego zbrodniarza polskiego pochodzenia, genseka pt. "Jaruzelsky". Trzecie nawiązanie jakie odnotowałem, to dedykowane Polsce słowa i interpretacja "Mazurka Dąbrowskiego" w utworze "Slovania".
Drugim utworem jest "Zog Nit Keyn Mol" - pieśń bojowników z Getta Warszawskiego, nawiązujące do powstania, które miało miejsce rok przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Utwór napisany w Yiddish znany też jako piosenka partyzancka, uznawana za jeden z symboli oporu przeciwko Niemcom pod czas II Wojny Światowej. Jest to jedna z ważniejszych pieśni, śpiewanych przez Żydów ocalałych w Holocauście. Tekst został napisany przez Hirsha Glicka z Getta w Wilnie, którego zainspirowałą wieść o wybuchu Powstania w Gettcie Warszawskim. Utwór rozpoczyna symfoniczny wstęp, podniosły czysty wokal. Duszna atmosfera, niepokojący pasaż i bardziej drapieżne dźwięki. Tak jak w przypadku poprzedniego utworu, od razu w ucho rzuca się akcentowana gra na gitarze basowej. Stylistycznie wyczuwalne są odniesienia do starszego, aczkolwiek mocno wygładzonego brzmienia Słoweńców. Bardziej industrialne zgrzyty zagrane na instrumentach doskonale obrazują niekończący się niepokój i napięcie tamtych czasów. Apokaliptyczna pożoga w orkiestracjach jest wręcz namacalna.
Trzecim i (niestety) ostatnim kawałkiem jest jak to powiedział
dyrektor NCK "szlagier" ówczesnych niemieckich rozgłośni radiowych - "Mach Dir Nichst Daraus". Utwór ten w oryginale jest przyjemnym, frywolnym przebojem - idealnym na gorące sierpniowe dnie i wieczory. Właśnie obecność tego trzeciego utworu budzi największe kontrowersje, konkretnie chodzi o zestawienie na płycie o Powstaniu Warszawskim pieśni powstańczych z niemieckim, radiowym przebojem. Wystarczy przetłumaczyć tytuł - "Nie martw się", to tylko dolewa oliwy do ognia, zresztą niestety to tylko odzwierciedla niemiecką politykę historyczną i stosunek do Polski. Dziś naród niemiecki poraża swym stosunkiem do historii, cynicznym, sukcesywnym zrzucaniem z siebie odpowiedzialności, obarczając nią ofiary. Kolejne rządy podtrzymują, że dług po II Wojnie Światowej został spłacony i to pewnie z nawiązką. To, że Polska cierpiała i cierpi podwójnie dla nikogo nie ma znaczenia.
Interpretacja Laibacha to gorzki komentarz do poprzednich dwóch utworów, które są przesiąknięte najprawdziwszą krwią. Przesiąknięta tęsknotą za wolnością i normalnością jaka bije z niemieckiego oryginału. Laibach odwrócił emocje, stworzył negatyw piosenki, post apokaliptyczny obraz beznadziei. Grobowy niepokój snuje się czarnym smogiem śmierci nad Warszawą. Wokal Miny niemal stworzony jest do tego typu stylistyki retro.
Właśnie kontrowersyjny dobór utworów dobitnie obrazuje filozofię Laibacha i przemyślany artystyczny koncept - przy użyciu istniejących już wytworów kultury demaskują realia wojny - w czasie, gdy Polacy i Żydzi byli masowo eksterminowani, przeciętny obywatel Niemiec beztrosko nucił sobie wesołą piosenkę. Hipotetycznie każda ze stron barykady, dla otuchy mogła sobie w tamtych burzliwych czasach nucić te i inne pieśni. W końcu, w tych trzech utworach, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego zawarta jest tragiczna historia Warszawy i destrukcyjnego żywiołu wojny, to jest właśnie świadectwo idei NSK.
Osobiście dla mnie co jest kontrowersyjne to, że ten wyjątkowy koncept zamyka się zaledwie w trzech utworach. Tematyka na pewno wypełniłaby dwu jak nie trzy płytowy album. Nie muszę chyba dodawać, że warto poszukać oryginalnych wersji poszczególnych utworów.
Warto wspomnieć, że Laibach 24 października w Łodzi na Soundedit Festiwal zagra m.in. w całości tę wyjątkową EPkę.
Inne tematy w dziale Kultura