Ignatius Ignatius
92
BLOG

The Duskfall: Lifetime Supply of Guilt - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Na trzecią odsłonę The Duskfall trzeba było czekać dłużej niż zwykle. Stylistyka okładki Lifetime Supply of Guilt wpisuje się w klimat dwóch pozostałych zamykając trylogię. Co prawda dzieło Setha sugerowałoby industrialne wpływy ale jednak stylistycznie jest to cały czas Szwedzki Death Metal. O dziwo melodyjność wyjątkowo jest wyraźnie marginalizowana na tym krążku.

Muzyka zawarta nie przynosi nic nowego, „Trust is Overrated” to jeszcze nowocześniejsze granie, ciężkie riffy, i strasznie przytłaczające brzmienie, niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu. Niestety niespodzianki nie ma pod względem wokalu Kaia, który dalej rozczarowuje, w dodatku jest jeszcze bardziej mdło i monotonnie. Jest to szybki cios na początku bardzo thrashowo, i brutalnie. Melodia jest przygaszona i jawnie „dyskryminowana” jak na zespół o takim rodowodzie, który dumnie melodyjność w klapie nosi.

Jeszcze cięższe nutki usłyszeć można w „The Shallow End”, riff w tym wypadku jest trochę bardziej melodyjny. Trochę inna maniera wokalna bardziej głęboki growl, co jest już na plus. Drobna popisówka na basie Anttiegi Linholma i wymruczana deklamacja starają się robić dobre wrażenie, ale niestety brzmi to wszystko bardzo na siłę . Melodyjna dusza zespołu w zasadzie zostaje sprowadzona do delikatnej mgiełki, która na chwilę daje o sobie znać pod koniec utworu.  

Cudna salwa odpalona przez Oskara w „Break the Pact” poprzedza ciężki chropowaty groove. Wokal jak ssał tak ssie, co prawda stara się kombinować np. trochę wyżej wrzeszczeć… nie bardzo się to w tym wypadku sprawdza. Chodź przyznać trzeba, że momenty są. Zwłaszcza tyczy się to sekcji rytmicznej co jeszcze nie raz będę wspominał, słychać to w rytualnym rytmie w końcówce utworu, wraz z ciężkim gitarowym pasażem. Ten fragment utworu nadrabia wrażenie niedorobionej większej jego części. Następny utwór „A Stubborn Soul” to kroczący riff i bardziej skrzekliwy wokal, który już jest bardziej do przełknięcia. Tylko cóż z tego jak wokal jest zbyt wysunięty i zakłóca odbiór nieśmiałej filigranowej melodyjce. Początkowo ten liryczny akcent intryguje, ale gdy pojawia się ponownie, obnażona zostaje jej miałkość. Za to orientalna krótka solówka jest długo oczekiwanym objawieniem, co dobrze nie świadczy o formie muzyków. The Duskfall wpadł w tę samą pułapkę co na pierwszej płycie – utwory są zdecydowanie za długie nierzadko ocierając się o nudę.

Promujący album „Shoot It In” posiada najwięcej elementów przebojowych. W zasadzie jest to nowoczesny Heavy Metal, bardzo chwytliwe granie i gdyby nieszczęsny wokal Kaia, można śmiało powiedzieć ze utwór jest lekki. Oszczędna gra na perkusji, reszta się zlewa aż dziwne, że utwór wykorzystany został w grze The Darkness. W porównaniu do utworu „Sword of the Witcher”… nie, nie można tego porównywać.

Słuchając tego utworu uświadomiłem sobie kolejną bolączkę tego albumu. Cienkie jak dupa wygłodzonego węża solówki. To jest straszliwy spadek względem tego co prezentowano na Source

Zdrowo nadszarpnięty honor ratuje „Going Down Screaming” - totalny Groove, szybkie szatkujące tempo. Bardzo mocny riff idealny do machania łepkiem w jego rytym. Wokalista się produkuje nadal ale wciąż jest najsłabszym ogniwem. To byłby świetny instrumental, szkoda, że taki poziom nie jest utrzymany. Czyżby przejaw autokrytyki w tytule „Hours are Wasted”? Utwór zaskakuje wręcz rockowym posmakiem, lżejszy wolniejszy z interesującym riffem. Tym razem chwytliwość im się udała, tylko po co wcisnęli tą melodyjkę żywcem wyjętą z  „A Stubborn Soul”? Dobre rytmy panowie prezentują w „Sympathy Has Decreased” kolejna seria brutalnych ciosów. Masywne ale nie tępe granie, dobrze bujające riffy, słychać, że gitarzyści bardziej kombinują niż dotychczas. Kai nareszcie przypomniał sobie, że ma jaja, tylko dlaczego trzeba było czekać na to aż siedem utworów?!

Tym sposobem w bólach doczołgaliśmy się do końcówki, gdzie wita nas iście ołowiane wejście „Downright Dreadful”. Utwór o dziwnej strukturze, nieco chaotycznej rytmice. Siarczyście i gęsto aż miło, to tym razem trochę perkusja odstaje w tyle. Co ciekawe po mimo, że jest to utwór raczej z tych krótszych to jest wielowątkowy i bardziej zróżnicowany niż pół płyty razem wziętej. Finał przypomina schemat Source bowiem największy rzyg pieni się w ostatnim na krążku „Relive Your Fall”, szybko, krwawo, prosto, dosadnie. Kai na sam koniec obudził się i zaprezentował godną pochwały furię. Warto wspomnieć, że perkusista w tym utworze spróbował swoich sił w grze na gitarze.

Zdecydowanie druga połowa płyty kasuje pierwszą, intensywnością i przede wszystkim pomysłem na muzykę. Jako całokształt, niestety jest to jeden wielki dramat i rozczarowanie. Ciężko porównywać Lifetime Supply of Guilt do Source, nie mówiąc o tym jak żenująco wypada ten album w porównaniu do starego dobrego Gates of Ishtar.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura