Ignatius Ignatius
563
BLOG

Unleashed: Eastern Blood – Hail to Poland - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 2

Pod tym pięknym i dumnym tytułem kryją się dwa koncerty – główne danie to koncert z katowickiego Mega Clubu z 1995 roku. Na dokładkę mamy zapis z gigu z Niemiec z 1992 roku. Otrzymujemy dzięki temu łącznie prawie 80 minut Unleashed w swojej życiowej formie. Repertuar z obu koncertów siłą rzeczy, częściowo pokrywa się. Mimo to mamy przekrojowe podsumowanie pierwszych lat działalności wikingów w swoim umiłowanym żywiole. Warto zaznaczyć, że posiadacze wydanej parę lat wcześniej Live in Vienna ’93 nie będą czuć się rozczarowani. Z drugiej strony to wydanie dwóch koncertówek na przestrzeni sześciu lat istnienia, przebija chyba nawet w tej materii rodzimego Vadera. Eastern Blood – Hail to Poland w pewnym sensie potwierdza słabość wydawniczą i rehabilituje trochę zespół po cieniutkim jak dupa węża Victory. Jest to kolejna pozycja koncertowa nagrywana w Polsce co może cieszyć aczkolwiek jak się szybko wydało, nie była to inicjatywa zespołu a wytwórni – Johny przyznał się, że dowiedział się o istnieniu albumu od dziennikarzy – kamień z serca, nie tylko w Polsce mają miejsca takie niecne procedery…

Live in Katowice 24.11.1995

Gig zaczyna się rzeźniczym wspomnieniem z Across the Open Sea – „Execute Them All” który bardzo dobrze sprawdził się w roli openera. Miłym komplementem była dedykacja „The Immortals” zadedykowany wszystkim zgromadzonym na koncercie w Katowickim Mega Clubie. Brzmienie jest wyśmienite, z gitar sypie się siarka.Warto wspomnieć o zmianie wioślarza, Fredrika zastąpił Fredrik*.

Reszta utworów tamtego wieczoru to połowa albumu Victory – całe szczęście, że znalazły się najbardziej „koncertowe” cymesy jak „Revenge” - w wersji na żywca brzmi dużo naturalniej zarówno gitary jak i perkusja. Na płycie studyjnej skandowania brzmiały monotonnie, w wersji koncertowej, piorunująco sprawdziło się wykrzykiwane przez metalową brać Revenge!!! Jeszcze lepiej sprawdził się „In The Name of God”, który w wersji live brzmi po prostu niesamowicie! Bardziej zajadle i krwiożerczo, adrenalina i szał bitewny robią swoje. O czym świadczy choćby euforia pod sceną. Słabsze ogniwa czwartej płyty takie jak „The Defender” czy „Against the World” również brzmią bardziej sensownie, mimo wszystko prezentują niski poziom i wyraźnie odstają od nieśmiertelnych killerów. Bardzo wiele zyskała wersja koncertowa „Victims of War” nareszcie brzmi to jak rasowy Death Metal i Good Bye Polska! Na bis poleciały sprawdzone klasyki jak „Before The Time of Creation” czy „Shadows in the Deep”, które zawsze zabijają, z taką samą skutecznością. Przekuty w koncertowym ogniu „Berserk” również jest prawdziwie potężną serią ciosów chociaż próżno stawać w szranki z „Into Glory Ride. To co Shultz wyczyniał z swoją perkusją, musiało siać spustoszenie w szeregach polskich fanów.

Live in Cologne 1992

Druga część wydawnictwa o tyle jest ciekawa, że jest to rejestracja koncertu tydzień przed wydaniem Shadows in the Deep. Jakość jest dużo bardziej surowa ale wciąż dobra może, trochę czasem brzmienie perkusji niedomaga, solówki brzmią zbyt płasko lub w cale ich nie słychać… można wyliczać różne wpadki i niuanse… ale to jest właśnie najcenniejsze – prawdziwy, szczery do bólu Death Metal, bez pudrowania noska. Zapis tego koncertu jest o tyle cenny, że wstrzelono się w ostatni moment najwcześniejszego okresu Unleashed, z takimi perełkami jak urywający głowy „Unleashed”, niesamowity ogień bije z tego wykonania, świetnie grzmi gitara basowa Hedlunda. A propo Johnego, dużym jego atutem jest konferansjerka, zwłaszcza gdy mówi po niemiecku. Miażdżące i cenne jest wykonanie „The Dark One” jak zapewniał w zapowiedzi, jest to pierwszy utwór napisany przez Unleashed. Potężne zło czai się w powolnym wstępie, poczym pada rozkaz shnella!!! Legiony piekieł tym samym rozpoczynają wojnę błyskawiczną. Obłąkane porykiwania Johnego, masywne, ciężki brzmienie i wszechobecna nienawiść – szkoda, że nie można się cofnąć te dwie dekady temu i przeżyć to na własnej skórze… Bardzo fajna pamiątka zwłaszcza dla szczęśliwców którym dane to było widzieć i słyszeć na własne oczy i uszy. Auf Wiedersehen! Żegnają się wikingowie.

*Na koncercie w Polsce gra już Fredrik Folkare, który zmienił Fredrika Lindgrena, którego notabene słychać na koncercie z Niemiec także łatwo można porównać, który Fredrik jest tym lepszym Fredrikiem.  

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura