W jednym z wywiadów przy okazji promocji Shadows in the Deep Johny przedstawił swoje aspiracje by tworzyć muzykę bardziej zróżnicowaną bez popadania w naśladownictwo znanych wzorców(…) Staraliśmy się udowodnić, że Death Metal ma różne oblicza(…).
Przyznać trzeba, że wówczas słowa dotrzymano, jednak rok później wraz z trzecią płytą jakby sprzeniewierzono się tej wytycznej na rzecz surowości, do żywej kości.
To asgaard we fly
The spirit will never die
Wikingowie wypłynęli na otwarte morze prymitywizmu, można to traktować jako krok w tył lub dumne przestrzeganie ideałów. Riff są ciężkie brudne, pełne drzazg i zakrzepłej krwi na dłoniach. Na morzu jak to na morzu – nie ma lekko, trzeba wiosłować w bitewny rytm bębnów Shultza, którego gra jest bardzo oldschoolowa. Ponure riffy wioślarzy są ciężkie niczym drakkar z załogą razem wzięci, z okładki trzeciej płyty(innym określeniem łajby wikingów jest m.in. snekkja).
...open wide
Transowy riff jest tak plastyczny, że od razu przywodzi na myśl równe, zdyscyplinowane wiosłowanie. Jest dosadny aż do bólu, mózg wyłącza się – istnieją tylko wiosła i napędzająca je siła mięśni.
I am God
I kill people just for pleasure
Totalna brudna sieka prezentowana w „I Am the God”, średnio szybkie tempo, pełne wszechobecnej nienawiści bitewny zgiełk. Zarówno słychać to w ponurym brzmieniu gitar jak i perkusji. Szybka przeszywająca na wylot solówka atakuje z zaskoczenia.
...the one insane
Mówiąc z początku o oldschoolu to było nic… mrzonka w porównaniu z „One Insane” – gdyby nie wokal(chociaż w sumie dlaczego by nie) to mamy obskurny ale jednak klasyczny (w pełni tego słowa znaczeniu ) Heavy Metal. Riffu i kostkowania nie wzgardziliby przedstawiciele NWOBHM zwłaszcza, Ci od brudnej roboty.
Miejsce znalazło się dla powtórzenia patentu z jedynki, „Across the Open Sea” to instumental na miarę Where No Life Dwell z tą różnicą, że jest to utwór bardziej rozbudowany i śmiało można go traktować jako pełnoprawny utwór, a nie tylko intro. W akustycznym pluskaniu czai się zło, ból i niepokój. Oczami wyobraźni widać trwożące się niewiasty o los swoich mężczyzn gdzieś daleko w mroźnych północnych krainach. Akustycznej gitarze wtórują acetyczne klawisze budujące nastrój.
Long ago in the northern lands
Druga połowa albumu zaczyna się skandalicznie rozczarowująco, dziwne to zwłaszcza po nie złej pierwszej połowie. Nawet w surowości powinny być granice. Nie pomaga prosty jak drut krótki pasaż na gitarze basowej, który jest w sumie zbędny. Lirycznie utwór się broni ale jednak to trochę za mało.
This message from another time
2045...
Na szczęście z odsieczą nadciąga rządny krwi wrogów kontratak. Utwór stanowi novum w dotychczasowej twórczości wikingów poruszając tematyką futurystyczną. Jest to jeden z najlepszych utworów na płycie, aż żal że nie ma więcej takich .
Execute them all
It's my final war
Znów gitary rżną bardziej klasycznie ale jednak jest to Death Metal na miarę Wikingów. Śmierdzi śniętą rybą, czuć posmak słodkiej krwi zmieszanej z goryczą piwa…
...I'm captured
Kolejny utwór natchniony klimatem, wolny wstęp z akustyczną gitarą są pełne smutku o rozgoryczenia. Opowieści wycharczane przez Johnego to od zawsze był bardzo mocny punkt programu i wyraźnie odznaczały się i odznaczają na całym firmamencie Death Metalu. Epicka Solówka na koniec wieńczy ten mały majstersztyk.
Breaking the law
To już jest wyczyn,standard heavy metalu zagrać jeszcze bardziej dosadniej, brudniej niż oryginał. Dobrze, że Hedlund się za bardzo nie silił żeby doganiać Boga Heavy Metalu, ale ta jedna „czystsza”, wykrzyczana fraza nie była tak zła. Mimo wszystko lepiej wychodzi im coverowanie Venom.
The soldier & the general arm in arm
Ostatnią potyczką na płycie zespół dobija wszystko co cudem ostało się przy tym nędznym życiu. Trup ściele się gęsto, utwór stanowi podsumowanie całego krążka. Wolniejsze partie oparte na surowym riffie, niczym seria z karabinu. Gdzieniegdzie eksploduje uderzenie Johnego w bas, zagęszczone, siarczyste siejące totalne zniszczenie. Bardzo dobre podsumowanie. Militarnego smaczku dodaje cytat generała Georga S. Pattona.
Mam nie mały dylemat porównując pierwsze trzy krążki Szwedów. Każda z nich jest cholernie nie równa, są utwory wybitne a zaraz po nich zdarzają się wpadki po których zachodzi się w głowę - jak taki zespół, może z utworu na utwór, obniżyć swój poziom. Opinie o Across the Open Sea są zróżnicowane, wiele jest recenzji bardzo krytycznych, ja jestem gdzieś po środku bo fakt cover Judasów mógłby być lepszy, ręce opadają przy „In the Northern Lands” ale mimo wszystko większość albumu jednak syci i smakuje godnie jak na Unleashed. Zwłaszcza, że nadciągała nowa era…
Inne tematy w dziale Kultura