Gdański Mess Age na przełomie XX i XXI wieku miał swoje pięć minut. Muzyka serwowana przez ten zespół to w uproszczeniu mieszanka Death, Thrash i Heavy Metalu . Pierwszym oficjalnym materiałem wydanym (nazwijmy) profesjonalnie jest trzecie demo Reborn, które ukazało się również jako część splitu z Shadows Land. Styl Mess Age na przestrzeni kilku lat dojrzewał i okrzepł gdzieś dopiero na pierwszej płycie długogrającej. Brzmieniowo najlepiej z wczesnego okresu udała się recenzowana demówka, składająca się z czterech utworów, których łączny czas zamyka się w nieco ponad dwadzieścia minut.
Grzmi burza, po chwili odzywa się death thrashowa nawałnica zatytułowana „Unreal”. Jakość nagrań jest do przełknięcia, chociaż czasem niestety dźwięk się zlewa i ciężko wyłapać wokale. Szkoda bo patent z wokalem na dwa, kontrastujące głosy dobrze się sprawdza. Agresywne growle Rafała Kawalerowskiego przełamane są delikatnym śpiewem Joanny Paszke.
Ponurą melodeklamacją zaczyna się „Deviations”. Utwór mroczony z chwytliwymi riffami. Rozbudowany, pomysłowy z narastającą dramaturgią. Jeszcze bardziej melodyjny jest „The Scarlet Rings. Bardziej Thrashowy, melodyjny z wyraźnie epickimi momentami. Pojawiają się też fragmenty power balladowe.
Na koniec mamy dynamiczny „Tied”. Utwór o zróżnicowanym tempie, wokal Rafała bardziej różnorodny oprócz growli pojawiają się krzyki i wrzaski. Patetyczny smutny za chwilę drapieżny. Riffy lekko rozmyte perkusja galopująca z akcentowaną podwójną stopą.
Całość posiada intrygującą oprawę graficzną co dla tego zespołu było zawsze charakterystyczne.
Inne tematy w dziale Kultura