O północy 13 grudnia 1981 agent KGB, długofalowy szkodnik, karierowicz, komunistyczny sługa, patriota sowiecki tchórz, zdrajca Polski Wojciech Jaruzelski na polecenie Sowietów podejmuje haniebną decyzję wprowadzenia Stanu Wojennego. Ciąg epitetów na samym początku ma za zadanie jednoznaczne, jedyne zasadne i sprawiedliwe ocenienie tej postaci. Oceny, która od lat przez establishment jest wybielana i historycznie zakłamana.
W. Jaruzelskie wiedząc, że ZSRR nie planuje interwencji zbrojnej w PRL wprowadza Stan Wojenny by zadać cios Solidarności. Nieprzypadkowe jest to, że W. Jaruzelski został mianowany 18.10 1981 I Sekretarzem KC PZPR. Jedyne czego się obawiał wówczas to utraty władzy i przywilejów. Bał się do tego stopnia, że sam prosił Sowietów o rozwiązanie tej kwestii tak by uniknąć odpowiedzialności. Wpisując się tym samym w poczet zdrajców pokroju Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Obchodząc 32 rocznicę upamiętniającą ofiary Stany Wojennego rzeczą absolutnie haniebną jest to, że zdrajcy tacy jak Kania czy Jaruzelski do dnia dzisiejszego w rzekomo wolnym państwie nie zostali rozliczeni za swoje zbrodnie: Ponad 100 zabitych w tym m.in. Górnicy z kopalni „Wujek”, około 10 000 internowanych, około 10 000 skazanych w nieuczciwych wyrokach, zwolnionych z pracy.
Do dnia dzisiejszego oprawcy są bezkarni, czerpią profity ze swoich tytułów okupionych często niecnymi czynami, kpiąc z sprawiedliwości i przyzwoitości. Zwłaszcza Generał Jaruzelski, który zrobił karierę obierając taktykę po „trupach” eliminując potencjalną konkurencję stosując degradację w czasach antysemickich czystek w wojsku. Do dnia dzisiejszego sprawiedliwości niestało się za dość i nie zdegradowano Generała Jaruzelskiego, który szczuł Polaków Polakami wysyłając na nich ZOMOwców i czołgi.
Minęło już prawie ćwierć wieku niepodległości i nikt nie rozliczył ówczesnych władz za rozregulowanie gospodarki, roztrwonienie pieniędzy na bezmyślne wydatki. utratę kapitału ludzkiego liczącego w setkach tysięcy w wieku produkcyjnym, który emigrował z Polski w latach 80. Czy cofając się jeszcze do przełomu lat 60/70 za służalczą interwencję w Czechosłowacji w 1968 rok, którą popierał i za którą jest współodpowiedzialny. Pamiętać należy o jego czynnym udziale w zwalczaniu podziemia niepodległościowego oraz represjonowaniu żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Krajowej. Lista zbrodni i ofiar jest długa, nikt jednak nie kwapi się, żeby Polacy doczekali się zadośćuczynienia.
Grudzień 1970
Przede wszystkim nie rozliczono nadal zbrodni komunistycznych m.in. Grudnia 1970, kiedy miała miejsce Masakra na Wybrzeżu. W dniach 14-22 grudnia 1970 pacyfikowano protesty robotników podczas, których zginęło kilkadziesiąt osób, rannych było ponad 1000 osób, zatrzymano około 3000 osób. Warto pamiętać o danych IPN z których wynika, że strajki i demonstracje miały wówczas miejsce również w głębi kraju np. W Krakowie i Wałbrzychu. Historycy szacują, że w różnych rejonach kraju strajkowało ponad 20 000 osób.
Po 43 latach sąd w kwietniu tego roku zapadły wyroki, wicepremier Kociołek został uniewinniony, dwaj dowódcy wojskowi zostali skazani w zawieszeniu.
Kociołek został oskarżony o namawianie robotników 16.12 1970 do pójścia do pracy. Następnego dnia w Gdyni zabito trzynaście osób, wiele osób zostało rannych. Skazani w zawieszeniu robotnicy to Mirosław W. - dowódca kompanii, która tłumiła protesty 16.12. w Gdańsku oraz Bolesław F. - zastępca dowódcy jednostki ds. Politycznych w Gdyni. Oboje wydawali rozkazy użycia broni przeciwko robotnikom. Sąd orzekł, że nie było to zabójstwo a pobicie z skutkiem śmiertelnym skazując na cztery lata pozbawienia wolności, które na mocy amnestii z 1989 roku zostały okrojone o połowę.
Cytując Dziennik Bałtycki:
Sędzia podkreśliła, że pod żadną ze stoczni nie było zagrożenia ani dla życia, ani dla zdrowia żołnierzy i milicjantów. Czyn obu podsądnych sąd uznał za zbrodnię komunistyczną.
Według sądu kara 4 lat dla W. i F. musiała być zmniejszona o połowę wskutek amnestii z 1989 r., a karę zawieszono, uwzględniając ich podeszły wiek i zły stan zdrowia.
Sąd podkreślił, że w polskim prawie nie obowiązuje teoria "czystych bagnetów", która zakłada bezwzględne posłuszeństwo rozkazowi wojskowemu, niezależnie od jego treści. Każdy, kto wykonuje bezprawny i przestępczy rozkaz, ponosi pełną odpowiedzialność - podkreślił sąd.
Pełnomocnik rodzin ofiar mec. Maciej Bednarkiewicz uważa, że sąd w ten sposób pośrednio uznał odpowiedzialność za tragedię ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego (jego sprawę sąd zawiesił z powodu jego złego zdrowia). Adwokat zapowiedział apelację od wyroku.
Uczestnik wydarzeń grudniowych w Gdyni, Henryk Mierzejewski z Wejherowa usłyszawszy treść wyroku spuentował: nie tylko wyrok, ale cały ten proces, to jest skandal
- Władza sądownicza, którą dziś mamy, nie została oczyszczona i koledzy nie będą sądzili dawnych kolegów - powiedział Mierzejewski. - Najlepszym tego dowodem jest to, jak długo to trwa. Ile lat niepodległa Polska nie może uporać się z tymi zaszłościami? (...) Ciągnie się latami, tak jakby normalnie nie było dostępu do żadnych akt, jakby normalnie polskie sądy nie funkcjonowały – dodał.
- Oficerowie, którzy zamiast dostać wyrok za wydanie rozkazu strzelania, dostali wyrok za pobicia. To co - oni bili - pytał retorycznie. - Żeby była sprawiedliwość, to powinno się pokazać: ten wydał rozkaz, ten wykonywał rozkaz, a tu jest parodia procesu – ocenił.
Jak mówił, wyrok nie przyniósł mu ulgi; natomiast satysfakcję poczuł, gdy w miejscu kaźni powstał pomnik przypominający o wydarzeniach Grudnia'70.
- Nie wierzę w polską sprawiedliwość, gdzie np. Wojciech Jaruzelski powinien być sądzony, ale ze względu na stan zdrowia wyłącza się go z procesu, a z drugiej strony jest zapraszany - a to przez prezydenta jako doradca, a to na kongresy swoich dawnych towarzyszy partyjnych - dodał.
Inne tematy w dziale Kultura