Mauser, Mauser co z Ciebie wyrośnie? - nucił sobie pod nosem Peter zastanawiając się nad kolejnym vaderowym riffem. Takiego zwrotu akcji jednak raczej się nie spodziewaliśmy. Porzucenie Vader na rzecz przygrywania gitarrą swej współmałżonce to niespotykane wyznanie miłości. Miałko? Miałko jak nieszczęsna płyta.
Wszystko można zrozumieć, nie samym (Death) Metalem się żyje(Peter miał ochotę pograć klasycznie powołał Panzer X) Panu Stefanowiczowi suszyła głowę Pani Stefanowicz - jedna z hipotez genezy zespołu - powstał owoc ich miłości... UnSun. Wydany pięć lat temu album to bardzo komercyjne (o czym krzyczy sama okładka) Gothic Rock/Pop Metalowe granie. Zdecydowanie odwagi Mauserowi odmówić nie można - fala krytyki i kpin jaką zalały metalowe fora nie mogła być inna - tak to już jest w tym konserwatywnym piekiełku. Jednak starając wyzbyć się uprzedzeń postanowiłem zmierzyć się z tą nieszczęsną płytą.
Pierwszy na liście skazańców jest „Whispers”, łagodny(a jakżeby inaczej) wstęp, Ayi towarzyszy „cięższa” gitara Mausera ale jest to wszystko rzadkiej konsystencji w konwencji „srała koza z woza”. Przynajmniej takie wrażenie miałem za pierwszym przesłuchaniem - z czasem wpadło co nieco w ucho. Swoim wokalem Aya nie wybija się ponad standardy tego typu wokalistek ale nie jest źle.
Otwierający riff „Lost Innonce” już jakby bardziej wysunięty, słychać piętno bardziej nowoczesnego grania, sample i nawet pojawia się męski chórek. Krótka nieśmiała solówka Mausera niestety rozczarowuje.
Klawiszowy wstęp wprowadza nas do „Blinded by Hatred” trochę żwawsza gitara przeplatana symfonicznym tłem i śpiew wybranki życia Mausera jakby od niechcenia. Pod koniec utworu Mauser raczy nas kolejną przeciętną solówką. Zero emocji
Poprzednie utwory to było jeszcze nic „Face the Truth” to już utwór z kategorii naprawdę ciężkostrawny/niejadalny - w dodatku o zgrozo najdłuższy na płycie. Ujdzie w tłoku to co się dzieje mniej więcej od drugiej minuty, kiedy włączają się gitary. Niestety zbyt wyeksponowany przesłodzony wokal Ayi nie broni się absolutnie. Przełamanie klimatu poważniejszym fragmentem pod koniec utworu niestety nierekonpensuje poczucia zdegustowania.
Więcej życia mamy w „The Other Side” pojawia się nareszcie jakiś „ciężar”. Prosty ale nośny riff, przynajmniej coś się dzieje, jest przebojowo ale z życiem. Pojawia się nawet podwójna stopa!!! I nareszcie jakaś sensowna solówka.
Nieźle też zapowiadał się wolniejszy ale cięższy „Destiny”, powoli można się oswoić z wokalem, chociaż to wy... tzn. śpiew naprawdę może irytować na dłuższą metę. Znów Mauser próbuje ratować utwór solówką, można wsłuchać się w bardziej wyeksponowaną grę Heinricha na basie.
No tak nie może być za ostro, więc dostajemy dla odmiany balladkę. „Memories” śpiewany jest w trochę innej manierze. Dzięki temu da się tego słuchać, jest to jeden z pierwszych i bardziej dopracowanych utworów. Akustyczna gitara nie jest nachalna, buduje nastrój.
Nowomodny(powiedzielibyśmy jakieś 15 lat temu) intro ewidentnie czerpie z Nu Metalowego kanonu. Wokal w tym utworze gdyby nie silenie się na wyższe rejestry, również posiada potencjał. Marszowo-filmowa wstawka urozmaica utwór.
Płyta wymyka się standardom i pewnej logice, zwykle to co najlepsze zespół umieszcza na początku płyty w przypadku The End of Life mam wrażenie, że „druga” strona wypada lepiej. Iście metalowo zaczyna się „On The Edge” i odziwo prawie tak jest już do końca. Utwór urozmaicony, dobrze się go słucha tak samo jak kolejny „Closer to Death” z trochę bardziej pokombinowaną grą Vaavera. Żwawiej też pozwala sobie Mauser pohasać po gryfie - prędzej czy później musiał się chłopak złamać ;)
Za dużo było tego dobrego - „nie ma takiego bicia” cytując youtubowego klasyka. Na koniec dostajemy nieudany eksperyment w postaci tandetnej wariacji na temat nowoczesnej muzyki tanecznej - ot tanie dicho. Potworka zatytułowanego „Indifference” zdecydowanie mogli sobie darować...
Jako bonus w polskiej i japońskiej wersji otrzymujemy polskojęzyczną wersję „Memories”, która chyba nawet bard
The End of Life to po prostu popiór podparty gitarą i znanymi nazwiskami z polskiego metalowego światka, którzy w tym zespole ani przez chwilę nie pokazali swojego potencjału.
Album promował klip do„Whispers” który dołączony został do również jako bonus do płyty. Standardowy, lekki w przekazie obrazek.
Jedna jest tylko refleksja na koniec, Mauser marnuje się w tym zespole. Nie twierdzę, że ma całe życie napierdalać w imię Śmierć Metalu, niech eksperymentuje ale żeby to było na miarę jego umiejętności a nie twórczej depresji. Z drugiej strony odźwięk na świecie był całkiem niezły sądząc po dobrych notach na Metal-Archives i nie tylko(istnieje ryzyko skupiania się oceniających na kwestii wizualnej wokalistki i jej walorach niekoniecznie wokalnych) - może więc jednak coś w tym jest?
Inne tematy w dziale Kultura