W oczekiwaniu na najnowsze dzieło mrocznego Lorda Sith, przypomnijmy sobie wydany dwa lata temu Welcome to the Morbid Reich. Album w oczach wielu rozczarowanych zrehabilitował i kolejny raz umocnił pozycję tego Death Metalowego Giganta. Jak nie trudno było przewidzieć skład z poprzedniej płyty został przebudowany. Pająk na stałe wskoczył jako wioślarzstudyjnyoraz scenicznyzastępując Vogga. Scenicznego basistę Reyasha zastąpił Hal(m.in. Abused Majesty, Hermh, gościnnie zagrał partię basu w „Fear of Napalm” na XXV Vadera). Na potrzeby albumu ostał się jeszcze Paul, ale na koncertach promował album już Brytyjczyk James Stewart, Peter tym samym złamał się i jednak sięgnął po muzyka spoza granic Polski. Warto wspomnieć już stałego parapeciarza Siegmara, który wrócił by współtworzyć mroczny klimat Chorej Rzeszy…
Klimat albumu jest dopracowany majstersztykiem od początku do końca. Ostatni tego typu patent był na Impression in Blood. Pierwsze co się od razu rzuca w oczy to upragniony powrót do starego logo. Poligrafia z okładką autorstwa Zbigniewa Bielaka na czele, zachwyci każdego kto chodź trochę interesuje się antyutopiami i totalitaryzmami. Cieszy dawno nieużywany motyw oka, który przez lata nie był obecny na okładkach Vadera. W końcu tytuł, który podobnie jak na poprzedniej płycie nawiązuje bezpośrednio do początków działalności zespołu. Warto również wspomnieć o stronie lirycznej, która wróciła do przepełnionych czarną magią, brutalnych opowieści z pierwszych płyt.
Beyond this veil, veil of tears, we take all life forever
Pride and glory, lust and hate, it's all what we feel
Emerging from the Netherworld, into the light
Our shields all covered by warm virgin blood
Crows and vultures fly over heads
Foreshadowing the return to the Morbid Reich
Displaying foes heads on the spikes
We are coming back, coming home
Album otwiera intro Siegmara o wyraźnym posmaku militarnym.Z symfonicznym akcentem zaczyna się również „Return to the Morbid Reich”, niepokojący jednostajny riff przedłuża się, przerywa je pierwsze atomowe uderzenie. Motoryczny zadziorny riff. Malkontencizawiedzenizachowawczym Necropolis powinni być usatysfakcjonowani, utwór jest pokombinowany, posiada głębię, duszny wojenny klimat, niebanalne przede wszystkim solówki, które nie dłużą się i pędzą na oślep. Peter po latach postanowił urozmaicić swoje partie wokalne skrzecząc w wyższych rejestrach.
Flash blinding eyes, chariots descend
Dark gods coming back to the Earth
Through the black distant eye
Upon the blood-red skies
Their horned crowns glowing, crushing yell of death
Welcome back!!!
W utworze „The Black Eye” również słychać zmiany, klimatem zbliża się do IIB. Szybszy niż poprzednik, pomysłowe riffy szarpią aż miło. Nostalgiczna solówka stęskniona za pradawnymi czasami. Na koniec kulminacja z świetną pracą perkusji– Kunszt i technika Paula urzeka zresztą na całym albumie.
Czwarty na WTTMR to singiel promujący płytę i zarazem najwcześniej prezentowany z tego albumu utwór na koncertach - osobiście „Come And See My Sacrifice” usłyszałem po raz pierwszy na Metal Hammer Festiwal 2011 kiedy Vader dzielił scenę z m.in. Morbidami i Judasami. Już wówczas robił wrażenie stając się stałym elementem setlisty. Utwór ten jest ewenementem jest to pierwszy singiel w historii Vadera, który nie jest napisany przez Petera(Generał napisał tekst do tego utworu) tylko przez Pająka. Właśnie w dużej mierze dzięki obecności Pająka muzyka Vadera została odświeżona i wyłamuje się z schematu. Świetne sola i perkusja, riffy i jeszcze raz riffy.
Nieszablonowe jak dla Vadera okazują się również gitary otwierające „Only Hell Knows”, nie ma takiej twierdzy, którą ta szarża nie zdobędzie. Intensywny, szybki bezlitosny utwór,który jest przystawką do „I Am Who Feasts upon Your Soul”.
„I am the God in my domain”
Krótkie epickie intro przywołuje na myś lrozmach uniwersum Gwiezdnych Wojen, długi instrumentalny pasaż rozkręca utwór jak za czasów De Profundis. Utwór powiedziałbym jak na Vader „progresywny” z wieloma sensownie wplecionymi ozdobnikami. Znów jest to bardziej efektownenie nawiązanie do przeszłości niż na surowej poprzedniczce.
Dłuższym gitarowym solem otwiera się „Don’t Rip The Beast’s Heart Out”. Danie możliwości dojścia Pająka do głosu odświeżyło i bardzo wzbogaciło sztukę wojny Generała. Jest to kolejne potwierdzenie, że wróciła na stałe prastara magia i klimat.
W końcu po niemal trzech dekadach Vader jednoznacznie nawiązuje do space opery G. Lucasa. Riff z „I Had a Dream…”kojarzy się ewidentnie z Marszem Imperialnym, bardzo miły hołd dla fanów sagi, którzy słuchają ekstremy. Pulsujący bas, melodeklamacja Petera przerwana skrzekiem, motoryczny riff, kosmiczne sola tworzą zabójczą mieszankę i dumnie reprezentują majestat Ciemnej Strony Mocy.
Kolejną krótką, przede wszystkim skuteczną serią z blastera jest„Lord of Thorn”, nie ma zmiłuj –cytując Obi Wana Kenobiego:
Tylko Szturmowcy Imperium potrafią być tak precyzyjni
To kolejny bezpośredni rzeźnicki utwór. Wysmakowane rozpędzone solówki dopełniają dzieła zniszczenia.
Odświeżono można by rzec pominięty na XXV „Decapitated Saints”, nowa wersja-niewiem czy była potrzebna, ponieważ stare wersje bronią się do dziś. Warto zwrócić jednak na dykcję Petera, który po mimo swej maniery i szybkości pozostaje zrozumiały!
Po istnym oldschoolowym szaleństwie odpoczywamy słuchając przerywnika „They're Coming...” jest to standardowe vaderowe wprowadzenie do ostatniego utworu zamykającego podstawowy program tej naprawdę mocnej pozycji w całej historii Vadera.
Masywny stalowy riff otwiera „Black Velvet and Skulls of Steel” – już od samego tytułu wrze i kipi oldschoolowa metalowa krew. Mięsista gitara wspomagana subtelnie przez zaakcentowaną gitarę basową. Z czasem włącza się połamany rytm perkusji Paula. Riff przewodni sprawia wrażenie jakby się już to gdzieś słyszało – może to był „Revelation of Black Moses”? Klimatyczna solówka wsparta przez delikatne symfoniczne plamy, skandowanie Hell, które w sumie brzmi jak Hail ;) Tekst idący w parze z muzyką tworzą kolejny wojenny hymn Vadera.
Our troops are ready to plunder and burn
Lightning strikes on command
Mark of death on the shining steel
We proudly hold the black banners high
Marching through the enemy's land
We sing the Devil's song
Always ready to lead and to die
We smile as the war reigns
And never kneel when the death is close
We proudly hold the black banners high
Marching through the enemy's land
We sing the Devil's song
Who else can trust so much the commanding Gods
To sacrifice life, soul and the world
Now war is lost, our tombs are cursed
Please, pray for us in Hell
Wersje limitowane posiadają dwa covery tym razem punkowo/corowej klasyki. Pierwszy z nich to „Raping the Earth” Extreme Noise Terror, drugi to „Troops of Tomorrow” cover The Vibrators, znany później również z przeróbki The Exploited.
Welcome to the Morbid Reich posiada jedno znajlepszych brzmień albumów od wielu lat ,nareszcie słychać partie basu Petera i Pająka, pojedynki na solówki gitarowe obu Panów zadowolą niejednego.Czyżby Peter uczył się na błędach i postanowił zrobić wyjątek w swej tyranii dając dojść do głosu innym? Jak pamiętamy nie jest to sytuacja bez precedensu dając parę lat temu taką możliwość Mauserowi, wyszło towówczasVaderowi na dobre. Dając Pająkow i możliwość napisania 1/3 materiału również zdało egzamin.
Trudno do dziś mi się nadziwić, że Vader po latach potrafił zrobić album naprawdę pomysłowy, świeży i tak zróżnicowany. Mało jest zespołów, które by po tylu latach nieprzerwanej aktywności wydawniczej trzymały mniej więcej równy wysoki poziom. Wystarczy rzucić na ilość i charakter recenzji w sieci i prasie – wniosek jest jeden ten album w 2011 roku zdeklasował Morbidów(wiem, wiem to akurat sztuka żadna) jest to jednak dowód na to, że uczeń przerósł mistrza – odważna teza przyznaję.Pewne jest jedno Vader(Peter) już niczego nie musi udowadniać, a zwykłym śmiertelnikom nie pozostaje nic innego jak oczekiwać na kolejne dzieło.
Inne tematy w dziale Kultura