W Ep VI Gwiezdnych Wojen Darth Vader strąca Imperatora w przepaść. Premiera tego filmu miała miejsce w 1983 roku i w sposób symboliczny ta scena ukazuje sytuację która miała miejsce niecałe 10 lat później w polskim podziemiu. Imperator chciał pozyskać garowego Docenta(aż strach pomyśleć co by z tego mogło wyniknąć…). Doc jednak wiernie anihilował ludzkość pod vaderowskimi barwami.
Tym samym mroczny lord przejął władze w galaktyce i ma się dobrze do dnia dzisiejszego. Wróćmy jednak do pierwszej połowy lat ’90 i kolejnych bezprecedensowych sukcesów – jednym z nich jest The Ultimate Incantation.
Spójrzmy na okładkę, bez bicia przyznaję, że za nią jakoś nie przepadałem, jednak po latach doceniam, że posiadać okładkę stworzoną przez grafika, który zmajstrował okładkę m.in. do Altars of Madness, Left Hand Path i jeszcze można by długo wymieniać zespoły i albumy, które upiększył Dan Seagrave – to w myśl zasady oprawa godna zawartości.
Płyta pomnik i to nie tylko polskiego łojenia. Dzięki taśmie Morbid Reich Vaderowi udało zwrócić na siebie uwagę jednej z najważniejszych wytwórni Earache. Album miał być wydany wcześniej, nagrano ją najpierw w szwedzkim Sunlight Studio.
Album otwiera wielki przebój „Dark Age” do którego wykonano miły dla oka klip, które lansowało wówczas nawet MTV(tak tak dwadzieścia lat temu MTV było telewizją muzyczną…). W porównaniu do ówczesnych produkcji nie można nic zarzucić Vaderowi a sam klip w moim rankingu jest wysoko(pewnie ze względu na rozbrajającą baletnicę która kontrastuje z praktycznie wszystkim). Mocne riffy średnie tempo i śmiało można powiedzieć przebój z prawdziwego zdarzenia.
Album po mimo, że jest skandalicznie długi nie nuży, The Ultimate Incantation charakteryzuje wysoka dynamika, oryginalne brzmienie i magiczna aura, która jest jednym z znaków rozpoznawczych Ojca. Album praktycznie nie posiada wad, stare kawałki zyskały nowy wyraz dzięki różnym ozdobnikom i przede wszystkim lepszemu brzmieniu.
Program albumu to w większości utwory z demówek, którą dzięki profesjonalnemu brzmieniu zyskują na sile(zwłaszcza perkusja Docenta brzmi rzeźnicko).
Z najmocniejszych momentów na tym albumie wybija się „The Crucifued Ones” z jednym z lepszych riffów w historii zespołu i chyba w ogóle ekstremy.
W „The Final Massacre” wpleciono „metaliczne” dźwięki i od pierwszego przesłuchania kojarzą mi się z przeładowaniem działa jednego z czołgów dywizji pancernej Petera. Jednak największy sentyment mam do wersji z dema.
Innym najbardziej wyróżniających się utworów bezsprzecznie jest „One Step to Savalation” …ile tutaj się dzieje… Przez cały utwór spowici jesteśmy grobowymi oparami, sadystyczna gra Docenta w wstępie jak u nawiedzonego masarza, pulsujące solówki Petera, i to żachnięcie w środku utworu.
Po nawałnicy blastów trochę wytchnienia mamy w wstępie do „Demon’s Wind” świetne przejścia Docenta. Ciężki dudniący riff, wolno się machina rozkręca ale jak już wejdzie na wyższe obroty to jest bardzo sympatycznie. Wielki plus za magiczne outro z dzwonami i solówką która przygotowuje na ścinanie w „Decapitated Saints”, utwór ten obok „Vicious Circle” to bardzo szybki i skuteczny strzał. Rozpasany brutalny rytm, nieśmiertelna wajcha generała – po której od razu słychać, że to Vader.
Nostalgiczne intro oddechu wieków i jest dostajemy zielone światło do headbangignu. Zawrotne tempo zarówno Petera, matematyczna perfekcja Docenta. Cała tablica Mendelejewa szaleństwa została zawarta w tym utworze.
Nie ma mowy o zapychaczach czy niepotrzebnych utworów - to główny kontrargument na pomysł skrócenia tej płyty, no bo z czego rezygnować jak każdy utwór jest niepowtarzalny i jest w większym bądź mniejszym stopniu klasykiem gatunku? Idealny konsekwentny debiut słychać, ile wysiłku i pracy Vader włożył w ten album deklasując konkurencję w Polsce, której zabrakło niestety szczęścia(ta zmienna przekreśliła w naszym kraju karierę wielu wartościowym zespołom i to nie tylko w Heavy Metalu.) Nieprzypadkowo zespół tak szybko osiągnął status kultowego w Polsce i po za jej granicami w końcu obok madziarskiej Omegi stali się prawdziwą światową gwiazdą zza Żelaznej Kurtyny.
Inne tematy w dziale Kultura