Ignatius Ignatius
1103
BLOG

Imperator: The Time Before Time - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Chwała Imperatora rosła i trwała, norweski Deathlike Silence Productions dostrzegł potencjał zespołu i miał wówczas wobec niego piękne plany proponując wydanie pierwszego albumu pełnogrającego i realizację wspólnego projektu Bariela, Dead’a i Euronymousa o nazwie Moon. Wyznaczona została nawet data i numer katalogowy Anti-Mosh 002, niestety na wielkich planach się skończyło: stajnię Euronymousa nie stać na ich realizację. Niedługo później Dead dekoruje swoim mózgiem swój pokój a Varg częstuje nożem Euronymousa… ahh te ckliwe norweskie telenowele. Na przełomie 1990/1991 roku zespół z nowym perkusistą Karolem ‘Carolem’ Skwarczewskim nagrywają album legendę. niezarażony zespół własnym sumptem wydaje na winylu The Time Before Time jedyny longplay tego ultrakultowej hordy w małej polskiej wytwórni Nameless Productions(wytwórnia przestaje istnieć niedługo po wydaniu albumu). Wydanie kompaktowe wydane zostało dopiero w 1993 roku przez Loud Out Records i jedyny raz wznowiony w 1997 przez Pagan Records z dodatkowymi dwoma utworami, które miały znaleźć się na drugim albumie.

Tytuł niezwykle adekwatny dla tego albumu, wyszedł trochę spóźniony ale i tak jest doskonałym podsumowaniem ekstremy przełomu lat 80/90 . Dostojna, surowa okładka i już wiemy czego możemy się spodziewać.

 

Magabathi-Ya Nanna Kanpa!
Ia Athzothtu! Ia Angaku! Ia Zi Nebo!
Rabbmi Lo-Yak Zi Ishtari Kanpa!
Zi Shta! Zi Daraku! Zi Belurduk!
Ia Nergal-Ya! Ia Zi Annga Kanpa!
Ia Marrutukku! Suhrim Suhgurim!
Bel Zi Exa Exa!
Ia Mass Ssaratu! Tu Zzu!
Ia Mass Ssaratu! Tu Zzu!
Ia Mass Ssaratu! Tu Zzu!

 

 

 

Powyższej inkantacji Morbid Angel by się nie powstydził. Pierwszy utwór „Eternal Might” to bardzo ciekawe połączenie technicznych wygibasów z Black Death i oczywiście brutalnym Thrashem. Jest to sześciominutowy potwór z licznymi zmianami temp z rzężącymi solówkami i wokalu na pograniczu growlu i tłustym brzmieniu perkusji Carola. Już po drugim utworze pt. „Abhorrence” jest wiadome, że zespół nie będzie pędził jak na demach. Na długograju dominują walcowate i smoliste klimaty. Ponure riffy, bardziej gardłowy growl i narastające napięcie, mniej jest opętanych chaotycznych przejść, muzyka jest bardziej pokładana ale nadal niezwykle ciężka i przede wszystkim szczera do bólu. Więcej jest odniesień do klasycznego Heavy Metalu. Dzięki godnemu brzmieniu można podziwiać kunszt instrumentalistów. Fenomenalne riffy i odpowiednio wyeksponowane sola Bariela.

„Terryfing masterpiece, the book of black earth”

Niesamowicie klimatyczny i na swój sposób chwytliwy jest „Necronomicon” utwór. Zniekształcony ale czytelny wokal Bariela. Połamany niezwykle jest „Persecutor”, świetne przejścia i zmiany tempa. W końcu czytelne są solówki gitarowe jak ktoś lubi takie wysokie tremolowe pulsujące solówki będzie wpiekłowzięty. Momentami Mefisto postanawia zaznaczyć swoją obecność swoim basem. W drugiej połowie dominują niekonwencjonalne popisy z nawiedzonymi solami Bariela na czele.

Soczystą perkusyjną partią Carola rozpoczyna się „Defunct Dimension”. Bardzo złożony, rozbudowany i skomplikowany. Z licznymi zmianami tempa z i szarpanym rytmem, na tyle, że po nim „External Extinction” wypada, żeby nie powiedzieć blado. Bariel brutalnie growluje i generuje ciężkie riffy. Podstawowy program płyty zamyka „Ancient Race” pełny szybkich niespokojnych riffów. Potężny budzący grozę utwór z finałową krwawą łaźnią.

The sight of the Ancient Ones
Is a blasphemy to the mind
Painful to senses of the man
And it's a part of the cosmic dance
For they come from another world
That is not straight but crooked
Be sure they will be back
I know they will come soon

The Time Before Time to 35 minut kultu, który intryguje od lat miłośników starej szkoły.

W Polsce wówczas mało kto tak grał obok ekstremalnej inkarnacji Turbo(Dead End,), Dragon albumem Fallen Angel wszedł na śmierć metalowe salony.

Imperator jakby spuścił z tonu ale wciąż jest to ekstremalny metal na naprawdę wyśmienitym poziomie, który mam nadzieję nie zostanie zapomniany.

Hail Imperator!

W wersji kompaktowej dorzucono na bonus cuda w postaci opętanego „Live is the Law (Love Under Will)” z bardziej skrzeczącym wokalem, ciężkimi gitarami okraszonymi melodyjnymi solówkami. Bardzo wartościowy kawałek metalu. Zdecydowanie bardziej bezpośrednim i niszczycielski jest drugi majstersztyk „The Rest is Silence”, świetnymi gitarami i zaskakującymi psychodelicznymi wstawkami. Te ciągoty do progresywnych form w dalszej potencjalnej karierze zespołu mogły zaowocować dziełami wybitnymi.

 

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura