Grindcore - hałas i chaos tak zdefiniował w 1983 roku Jesus Ernesto ‘Jessie’ Pintado Andrade(tym bardziej imiennik w centrum okładki nie jest przypadkowy) członek jednych z najbardziej ekstremalnych zespołów lat 80 takich jak Terrorizer, i Napalm Death. Album wzorzec, jedna z tych, która stała się, niedoścignionym ideałem. Płyta która powstała spontanicznie za namową Shane’a Emburego z Napalm Death bowiem w chwili nagrywania World Downfall Terrorizer już nie istniał, była to wówczas ostatnia symboliczna sesja, która trwała zaledwie osiem godzin włączając w to miksy! W kultowym Morrisound pod okiem Scotta Burnsa. Zbiegiem okoliczności lub nie w stajni Earache 24 lat temu powstały dwa legendarne krążki, za którą odpowiedzialni byli prawie, że Ci sami ludzie. Tym drugim kamieniem milowym ekstremy to oczywiście Altars of Madness. Jak wiadomo sekcja rytmiczna Morbid Angel była motorem Terrorizer - obok niesamowitego Pete’a Sandovala znów zrządzeniem losu w nagraniu wziął udział David Vincent, który zastąpił Alfreda „Garveya” Estradę, który przebywał w więzieniu.
Wróćmy jednak do 36 minutowego sonicznego terroru, majstersztyku bez ściemy, bez stroszenia piórek, po prostu jazda od pierwszej do ostatniej sekundy. Po półtoraminutowej rozgrzewce prawdziwa machina terroru wchodzi na wysokie obroty. Pomimo tak intensywnej muzyki, wszystko brzmi selektywnie i czytelnie - nawet wokal Oscara Garcii. Terror riffów które szerzył Jesse są nie do opisania. W zasadzie Terrorizer mógłby być zespołem instrumentalnym(bez urazy dla Oscara oczywiście), całe bagno tego świata zostało wyrażone szaloną grą Terrorizera.
Niecałe półtorej minuty kwintesencji brutalności - „Storm of Stress” po nim od razu następny zabijaka „Fear of Napalm” ta wiązanka, jeden po drugim to jest niesamowita, niedziwni więc fakt, że rodzimy Vader oba wrzucił na swoją coverówkę. Groove na samym początku a po nim ściana… nie ściana to mało powiedziane to jest pierdolony Mur Chiński dźwięku generowany przez Sandovala. Kulminacyjnym momentem World Downfall jest „Need to Love” najszybszy na tej płycie, idealna precyzja, tempo słowem wszystko brzmi jak brzmieć powinno. Można wymienić śmiało każdy z szesnastu klasyków które znajdują się na tej genialnej płycie. Wyróżnić można jeszcze pamiętny morderczy riff i partie gitary basowej z „Dead Shall Rise”, cała kompozycja jedna z dłuższych przy tym, lepszych na płycie.
World Downfall jest perkusyjnym Magnus opus, gdyby nie bezsprzeczna ranga pozostałej części osobistości podejrzewam, że po latach Terrorizer traktowany byłby jako „solowy” projekt Sandovala – prawdopodobnie jest to jego najlepsze świadectwo jego nieprzeciętnych umiejętności. Tej wyjątkowej płyty nie można nie znać. Tej płyty trzeba słuchać.
R.I.P. Jessie Pintado (12.07.1969 – 27.08.2006)
Inne tematy w dziale Kultura