Ignatius Ignatius
489
BLOG

Sinister: Savage or Grace - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Po fenomenalnym Hate zespół targany jest personalnymi zmianami, które odbijają się niestety na tożsamości stylistycznej zespołu. Aggressive Measures jest jeszcze zaliczany do mocnych stron Sinister ale ewidentnie jakościowo odstaje, to samo tyczy się zresztą Creative Killings, który miał potencjał ale zaprzepaszczony został tragicznym brzmieniem.

 

Dziesięć lat temu Sinister zafundował nam dosłownie małą metalową operę mydlaną… wydał drugą i ostatnią płytę z Rachel van Mastrigt-Heyzer(ex-żona wokalisty Sinister w latach 1988-1996). A jak sprawa się ma z recenzowanym albumem? Spójrzmy na okładkę zespół odszedł na chwilę od demonicznego, krwawego fantasy i zaproponował motyw religijny, który od razu przywodzi mi na myśl epkę Vadera – Blood z tego samego roku.

Żeby tradycji stało się zadość na początek zespół raczy nas klimatycznym intro pt. „Rise of the Predator”, który stopniowo budzi napięcie. Po dwóch minutach zespół przechodzi do właściwej formy. Tytułowy „Savage Or Grace” od razu zwraca swoją uwagą niskim strojem gitar, niższym jeszcze bardziej bulgocącym growlem Rachel, muzyka ma odpowiedni ciężar ale niestety znów brzmienie leży. „Barbaric Order” szarpane riffy zapiaszczonej gitary zdecydowanie lepiej prezentujący się utwór osadzony w raczej wolnych tempach jak na Sinister. Od razu słychać że zespół postawił na stary dobry prymitywizm, gdzieniegdzie przebijają się krótkie melodyjne solówki. Na razie z utworu na utwór mają tendencję zwyżkową, masywne wejście „The Age of Murder”, nostalgiczne solówki przebijają się przez ściany brudu i swądu spalonych zgliszczy.

Odetchnąć świeżym powietrzem można przy „Concepion of Sin”, akustyczne intro kontrastuje z dotychczasowym brudem, krótka basowa wstawka Alexa Paula– znak rozpoznawczy Sinister i utwór się rozkręca. Rachel trochę kombinuje z głosem. Jest to najbardziej rozbudowany i dopracowany utwór na całym Savage or Grace, szkoda że utwór ten nie jest wyznacznikiem jakości całej płyty.  

Nie spisujmy jednak albumu na stracenie, szybko okazuje się, że również „Chapel Desecration” ma w zanadrzu intrygujące momenty. Bardzo oldschoolowe rozleniwione riffy podane na trochę bardziej współczesną modłę. Niestety fatalne brzmienie jak na złość daje szybko sobie znać niwecząc potencjał drzemiący w „Dominion”.

Ostatnie dwa utwory też są cholernie nie równe „Collapse Rewind” sprawia lepsze wrażenie, przywołując cień dobrych czasów minutowym druzgocącym pasażem , wsłuchać się w mięsisty bas Alexa i pokombinowaną pracę perkusji Aada. Utwór byłby niezły gdyby nie wymuszone od czapy solówki. W „Apocalypse in Time” dominuje wymęczony monotonny riff, który niczym ciekawym się nie odznacza.

Ironia losu Sinister jako trio w 1995 roku potrafił stworzyć wyśmienity, dopracowany album. Album stworzony przez kwintet w 2003 roku wydaje się przy nim wręcz nieporozumieniem. Tylko źle mnie nie zrozumcie, nie jest to zła płyta, jest na pewno lepsza niż Creative Killings ale niestety nawet Aggressive Measures nie dorasta do pięt. Po tym albumie Aadowi chyba znudziło się bębnienie,  Sinister miał przestać istnieć. Jednak starzy wyjadacze bez ostrej sieki żyć nie mogli i szybko zaczęli kombinować nad nowym projektem, który okazał się ostatecznie wskrzeszeniem zespołu, tym razem z Aadem na wokalu.Tym albumem zespół powoli zamyka chude lata i Sinister znów zacznie błyszczeć zasłużonym blaskiem wśród tytanów gatunku. Największym mankamentem Savage or Grace jest brzmienie, które jest momentami gorsze niż na demówkach… co ciekawe niektóre wydania mają dołączone jako bonus Perpetual Damnation, także łatwo można skonfrontować ten regres.

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura