Ignatius Ignatius
560
BLOG

Old Funeral: Our Condolences 1988-1992 - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Niedawno na rynku pojawiała się nie lada gratka dla miłośników Czarnej oraz Śmierć sztuki w postaci rzetelnej antologii kultowego w pewnych kręgach Old Funeral – ciężko o bardziej kultowe wyziewy rodem z podziemia Skandynawii .

Dysk pierwszy

Our Condolences 1988-1992 otwiera niepublikowane szerzej demo The Fart That Should Not Be,akustyczne intro wprowadza w żałobny nastrój,  który nijak się ma do groteskowego tytułu zarówno recenzowanej pierwszej kasety demo,  jak i samego intro – „The Lovely Stench of an Egg Fart”. Zdecydowanie zespół z jajami będący kwintesencją siarczystego grania… Po Chwili ociężale zaczyna się „Aphis” z soczystą gitarą basową. Toporna chłostająca perkusja i skrzeczący growl, oldschoolowy thrashowy mocny riff, liczne zmiany tempa i ekstremalne przyspieszenia - powinny zadowolić niejednego. Nie ma co się dziwić Old Funeral to jeden z pierwszych zgniłych owoców  black/death metalowych z płodnej w tego typu wynalazki Norwegii. Wypada w tym momencie przedstawić tę bandę smyków: na wokalu i basie Olve ‘On the Egg’ znany bardziej jako Abbath Doom Occulta z m.in. Amputation, który po dwóch demówkach wyewoluował w Immortal . Tłucze się na perkusji niejaki Padde znany również z Amputation. Na gitarze szyje niejaki Tore ‘Ali-Gator’ Bratseth który czasem z Olve młóci covery Motöra w coverbandzie Bömbers.

Zespół jak na norweską ekstremę przystało w błyskawicznym tempie rozpala ognie piekielne. „Hell” majestatycznym , ciężkim surowym riffem roznieca tytułowe piekło.  Przeraźliwy skrzek Olve idealnie wpasowuje się w surowy akompaniament. Utwór na swój sposób rubaszny i swawolny w skrócie (nie)czysty Pure Fuckin Rock’n’Roll!

Cóż wypadki się zdarzają, Babcia zombie… hmm… z zadumy wyszarpuje  kłujący po uszach przeraźliwy pisk, transowy riff, ogłuszająca kanonada Paddena, i jeden z największych atutów tego demo - wyraźnie zaakcentowana gitara basowa Olve.  Bardzo epicki i mocny punkt programu, utwór zabija klimatem. Majestatyczne otwarcie „Persecuted  by Death” to już trzeci (nie licząc intro) utwór i bez bicia można stwierdzić, że materiał nawet jak na tego typu wypociny jest zróżnicowany, nie ma monotonnego szumu - po mimo tego, że jakość jest żadna, to kompozycje bez trudu można odróżnić, każdy ma coś w sobie, słychać, że w tym szaleństwie jest metoda. Basowa gitara świetnie uzupełnia riff gitary w „Disgusting Kind of Love”  prowadzącej Bratsetha, perkusja nie miesza może kosmicznie ale słychać (tyczy się to każdego członka zespołu)  niesamowity potencjał, który jak każdy wie zostanie bezbłędnie spożytkowany.

Cóż za finał! „The Day of Judgement” początek w stylu totalnie garażowego psychobilly! Świetne melodyjne riffy a nawet sensowne solówki gitarowe , szkoda, że gitara za bardzo schowana bo w tym utworze zdecydowanie Bratseth rozwinął skrzydła. Bardzo dobre zakończenie mocnego dema jednego z prekursorów Norweskiej sieki, brawa kończące utwór jak najbardziej zasłużone.  The Fart That Should Not Be to pełnokrwiste skandynawskie paliwo kopalniane!

 

Na pierwszej płycie kompilacji zawarty jest koncert o epickim tytule Live in Garage, który odbył się jak podają źródła - 6.04 1991 roku w jak łatwo wywnioskować , w jednym z garaży w Bergen.Set zawiera utwory z Abduction of Limbs oraz  Devoured Carcass.Oprócz tego repertuar został wzbogacony o covery Agatochles pt. „Judget by Apperarance” oraz Nocturnal Hell – Slaughter. Jakość jest totalnie siermiężna i mało czytelna, coś tam bzyczy pohukuje ale publiczność była w piekło wzięta – pozostaje nic innego jak pozazdrościć…

 

Dysk drugi to bardziej znane drugie demo oraz jedyne EP zespołu, które doczekało się wznowień w 1999 roku na kompilacjach The Older Ones oraz winylu Join the Funreal Procession.

http://www.metal-archives.com/images/1/0/2/1/10216.jpg

Wydany w 1990 roku Abduction of Limbs zdecydowanie lepiej prezentuje się niż poprzednie demo, wręcz nie można mieć większych obiekcji. Skład nabrał przez ten czas  wprawy, przez co chaos został okiełznany. Wokal Olve jest już bardziej skoordynowany ale oczywiście nadal jest to bezlitosny skrzek.  Świetne ciężki gitary z lekkimi akcentami melodyjności. Tytułowa kompozycja to mariaż surowego Deathu w średnich tempach i klimatu wczesnego Blacku. Padde nadaje świetne tempo,  wszystko jest klarowne i czytelne  tylko szkoda, że gitara basowa nie jest wyeksponowana,  tak jak na pierwszej demówce.

Mięsiście zaczyna się „Annoying Individual”. Szybkie riffowanie, bezlitosna masakra perkusyjna.  Na pierwszy plan wysuwa się gitara basowa i perkusja, które sieją zniszczenie zwłaszcza ma  koniec w kulminacyjnej miazdze.

Nieskoordynowany niczym pijany kondukt pogrzebowy, rozpoczyna się „Skin and Bone” kolejny obskurny czarny pomiot. Gitarowa basowa bzyczy, gitara miażdży, wolniejsze tempo niż w poprzednim utworze ale za to zapodano bardziej połamaną rytmikę. Jeszcze raz podkreślę gitary naprawdę rządzą. Liczne zmiany tempa na koniec przyspieszenie zmiata niczym atomowa chmura.

http://www.metal-archives.com/images/1/0/2/1/10217.jpg?1923

Nie ma chwili wytchnienia, czas na epkę Devoured Carcass. Jest to szczególnie interesująca pozycja Old Funeral,  ponieważ nastąpiły gruntowne zmiany personalne w zespole. Dotychczasowy perkusista Padde oprócz grzania na perkusji przejął zaszczyt skrzeczenia ponieważ Olve skupiać się będzie rzecz jasna na Immortal. Lukę basisty wypełnia Thorlak. Największego smaczku dodaje obecność na gitarze niejakiego Christiana za sprawą którego zespół awansował do miana kwartetu. Dla niewtajemniczonych Krystianem jest oczywiście sam Varg Vikernes, który niewiele później otworzy puszkę Pandory w postaci Burzum.  Z pojawieniem się przyszłego ‘hrabiego’ wiąże się ciekawy mroczny łańcuszek wtajemniczania w Black Metalowe alkowy - Euronymous  wtajemniczył Olve który zwerbował Virkensa a że sprawa tyczyła się Koła Black Metalu (o ironio) domknięciem owego koła jest wszystkim znana historia tragicznej śmierci Euronymousa z rąk Grishnackha ale o tym chyba już nawet uczą na lekcjach muzyki w 2 klasie podstawowej.

Tośmy sobie powspominaliśmy… niech teraz przemówi muzyka - „Hauted” jakościowo jest tyć słabiej, utwór leje się niczym gęsta smoła z czarciego kotła. Wokal Paddego zdecydowanie bliższy stylistycznie do Death Metalu i pasuje do muzycznego walca prowadzonego przez resztę hordy, trzeba przyznać, że całokształt jest  niczego sobie. Gitary jakby nabrały masy, riffy przygniatają swym ciężarem. „Incantation” wyróżnia się połamaną rytmiką i oleistym basem Thorlaka, który próbuje się przedrzeć na wierzch. Bulgoczący growl, duet gitarowy sypie siarczystym piachem. Solówka gitarowa niestety nie zachwyca jak ta w „The Day of Judgement”, wokalnie utwór jest bardziej zróżnicowany Padde, decyduje się na okazjonalne skrzeki urozmaicające utwór. Druga solówka gitarowa krótsza ale już bardziej ciekawa. Wydłużenie utworów pozwala na swobodne przemycanie ciekawych patentów. Nawet niewyrobione ucho powinno wychwycić interesujące melodyjne riffy.

Zamykający tytułowy  Devoured Carcass to totalny gwiezdny niszczyciel. Szybkie tempo trochę przez to utwór traci na czytelności, riffy  odpowiednio bujają, soczyste solówki o posmaku niezłej psychodeli. Idealna Ściana dźwięku na koniec tego zacnego utworu wieńczącego świetną chodź krótką EP,  czuć niedosyt, zresztą to samo tyczy się Abduction of Limbs, które mogłoby być przynajmniej dwa razy dłuższe.    

Drugą płytę uzupełniają niebanalny a nawet eksperymentalny  „Forced to be Lost” ohydny skrzek, powraca wraz z mocno zaakcentowaną gitarą basową. Zespół kombinuje, zarówno sekcja rytmiczna jak i gitarzyści.  W tym specyficznym utworze dominują wolne tempa z dużą dawką schizującego niepokoju.

 http://www.metal-archives.com/images/3/9/6/9/3969_photo.jpg?0709

Po szybkich ciosach czas na dołujące wolniejsze mieszanie bliższe Black Metalu. The September 1992 Advance Tape nagrany w Kardemommehuset to odkopany skarb w postaci smakowitych utworów o słabej jakości ale jakże broniącej się kompozycyjnie. Pierwszy „Alone Walking” to mglisty utwór w wolnym tempie, bardzo melancholijny i przytłaczający jak na Old Funeral przystało. Transowy riff, powrót do skrzeczących wokali, zdecydowanie temu utworowi bliżej do Black niż Death Metalu, lakoniczne kapitalne solówki przedzierają się przez norweski szum tego najdłuższego „spaceru” na całej kompilacji.  „Lyktemenn” kontynuuje klimat poprzedniego utworu, smutek i beznadzieja wycieka z pod palców gitarzystów. Żwawiej jest w „Into the Hades” kolejnym „koniunkturalnym” dla tej części świata utworem. Chodź z drugiej strony można powiedzieć o wyważeniu Death i Black Metalu w tym utworze. Czarne zestawienie zamyka „przebojowy” „My Tyrant Grace”. Nawet gitara basowa nuci sobie jakby pod nosem(?). W połowie jesteśmy raczeni czytelną ładną solówką. Utwór mógłby być trochę, krótszy bo pod koniec niepotrzebnie się dłuży, razi też trochę sztuczne brzmienie perkusji. Już na sam koniec rażeni jesteśmy koncertową wersją „Devoured Carcass” w zdecydowanie lepszej jakości niż bootleg z pierwszej części. Szkoda, że tamten materiał nie posiada takiego brzmienia.  

Rekomendacja jest raczej zbędna, totalny KVLT i pozycja obowiązkowa. Jedynym mankamentem w zasadzie jest ten Live in Garage…

 

Zdjęcie: Varg wearing a USA shirt, lol

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura