Ray Manzarek jeden z głównych filarów legendarnego The Doors, dołączył do swojego przyjaciela Jima Morrisona. Dołączył po 47 latach by razem zanucić "Moonlight Drive". Ray Odszedł w wieku 74lat po zmaganiach z rakiem. Fenomenalny artysta znany głównie jako klawiszowiec The Doors, urodził się w Chicago w 1939 roku. Otwarcie parokrotnie wspominał o polskich korzeniach, pamiętał o Chopinie. To właśnie Ray spotkał się pewnego pogodnego dnia na plaży z Jimem i snuli marzenia o budowania zespołu, który osiągnie sukces. Zaklęli wtedy rzeczywistość, otwarli tytułowe drzwi percepcji, które w kilka lat zrewolucjonizowały rocka w USA i na całym świecie. Byli jednymi z współwinowajcami psychodelii, jednym z czołowych zespołów pokolenia hippisów. Każdy przynajmniej raz został oczarowany jego pasażem w "Light My Fire" czy subtelną piękną grą w "Riders on the Storm". Nie do przecenienia jest każdy muzyk tego wyjątkowego zespołu, tym bardziej żal, że już kolejnego czarodzieja zabrakło. Smutny jest ten rok, za szybko kończy się era Rock'n'Rolla, pozostają oczywiście pamiętne albumy, które są najlepszym skarbem i dziedzictwem dla wszystkich melomanów. Muzyka Raya, Jima, Robbiego i Johna elektryzują i będa elektryzować kolejne generacje. A może jednak właśnie dzięki temu nie można mówić o kończeniu się ery? Dzięki naszej pamięci i muzyce, która na stałe wpisała się w historię, będzie ona trwać już zawsze. Prawdziwa sztuka zawsze będzie aktualna mimo, że będą zmieniać się trendy. Wielcy będą odchodzić i choć nigdy się do tego nie przyzwyczaimy i zawsze będziemy wypatrywać tych następców, to pamiętajmy, że w tym całym szaleństwie najważniejsza jest muzyka, nawet gdy skończy się ostatnia melodia życia.
Inne tematy w dziale Kultura
