Ignatius Ignatius
432
BLOG

Grave: Putrefaction of the Corpse - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 0

Grave jeden z najważniejszych przedstawicieli Death Metalu, swój debiutancki album wydaje dopiero w 1991 roku ale do tego czasu zespół był płodny nagrywając cenione do dziś taśmy demo. Szwedzi długo szukali odpowiedniej nazwy, czego dowodzi częsta jej zmiana. Prapoczątki działalności zespołu datowane są na rok 1984 zespół nosi nazwy najpierw Rising Power potem Destoryer, w 86 pojawia się nazwa Anguish aż w końcu Corpse gdzie zespół nagrywa Black Dawn.

Corpse – Black Dawn

Bez zbędnego przedłużania thrashowym ciosem w ryj zaczyna się utwór tytułowy okładając nas brutalnie i nieprzerwanie przez ‘Death’a’ znanego bardziej jako Jens "Jensa" Paulsson. Plugawy gardłowy wokal Jörgena ‘Knota’ Sandströma , współgra z piwnicznym brzmieniem. Klasyczny riff wrzaskliwe skandowania kapitalna wypadkowa Death i Thrash metalu połowy lat 80. Bez dwóch zdań jeden z bardziej ekstremalnych przykładów ówczesnego podziemia. Nie dziwi też fakt, że zespół ponownie sięgnął po ten utwór już jako Grave na EPce And Here I Die Satisfied.

„Life Disgrace” zaczyna się ponuro, wolniej i majestatyczniej niż poprzednie by zaatakować z zaciekłą furią. Druzgocące  tło gitarowe, thrashowo osadzona sekcja rytmiczna. Subtelne zmiany tempa. W środku siarczyste riffowanie i rozpędzająca się solówka. Po niej następne riffy już w średnich tempach i ta rzeźnicza końcówka.

To krótkie ale treściwe demo kończy „Rise Again, riffy śmierdzące pewnym zespołem z Bay Area niemiłosierna perkusja. Kolejny Death/Thrahsowy killer z obskurnym wokalem totalny oldschool. Utwór jest urozmaicony i trzeba przyznać, że trochę się tu dzieje, przejścia na perkusji, w połowie trochę zmodulowany wokal i trochę mniej leciwa solówka niż poprzednia za to tempo znacznie wzrasta będąc kulminacyjnym punktem całego demo. Bez dwóch zdań już wtedy grobowe trio Ola ‘Necro’ Lindgrena czele miało w zanadrzu niepohamowane pokłady energii, zaplecze techniczne wraz z ideą jak to wszystko przekazać wówczas undergroundowi i nie spocząć na laurach bo jak wiadomo szybko swoim uporem wyrobili markę, która po dziś dzień znajduje się w panteonie ekstremy.


Grave – Sick Disgust Eternal

Dwa lata później światu ukazuje się pierwsze wydawnictwo Grave. Pierwszym utworem jest kultowy „Into the Grave”, który rozpoczyna się tragicznej jakości klawiszowym intro mimo wszystko wprowadzając w klimat, akustyczny riff podtrzymuje tajemniczość nagrania. Stopniowo groza narasta włącza się thrashowy riff i niszczycielska perkusja. Totalny klasyk, który jak wiadomo stał się tytułowym utworem pierwszemu długograjowi. Thrashowa namiastka finezji w połowie przeradza się w totalną deathową rzeźnię, mistrzowsko budowany nastrój znajduje ujście w ekstremalnej pożodze. Nic dziwnego że ten utwór do dziś jest jednym z najpopularniejszych w bogatym dorobku Grave. Drugim utworem „Annihilated Gods” kontynuuje brutalną jazdę ołowiane riffy przeplatają się z szatkującą perkusją tworząc instrumentalny długi wstęp, utwór rozpędza się niczym stara dobra lokomotywa, której już nic nie jest w stanie zatrzymać. Dziwie się że dopiero po 20 latach utwór ukazał się na Dominion VIII – lepiej późno niż wcale. Dramaturgia utworu jest mistrzowska moment kulminacyjny z powolną solówką kontrastującą z rzeźnią reszty instrumentów zapiera dech w piersiach. Warto zwrócić uwagę na jeszcze bardziej brutalny wokal.

„Infernal Massacre” koleiny pasaż znakomitych riffów, rzeźnicza perkusja nie daje chwili wytchnienia. Już nawet nie przeszkadza słaba jakość, która trochę raziła na samym początku. Idealnie tytuł pokrywa się z zawartością muzyczną tego utworu. Bezwzględny riff w połowie mało czytelna podwójna stopa. Na koniec rażeni jesteśmy posępnym riffem i energetyczną jazgotliwą solówką. Grave jak wiadomo nigdy nie ścigał się z prędkością światła od początku najlepiej czuł się w średnich tempach przeplatanych zwolnieniami, które brutalizowały wydźwięk co nie znaczy że nie lubili przyspieszyć choćby właśnie na koniec tego utworu.  

Grave – Sexual Mutilation

Cóż za ponure poczucie humory, cóż za zbieg okoliczności - tytuł Sexual Mutilation, „zeszytowa” okładka przedstawiająca rozpruta nagą panią zbiegiem okoliczności zostaje wydana w walentynki 89…

Chorą jazdę zaczynamy od „Deformed”, który otwiera również Into the Grave. Na Sexual Mutilation „Deformed” poprzedzony jest intro zatytułowane jest malowniczo „Slow Death”. Utwór kroczy aż zaczyna zapierdalać do przodu tratując i rozpychając się łokciami.  Ciekawe są ozdobniki w postaci wycia oraz nietypowego zawodzącego growlu Jörgena "Knot" Sandströma, którego niestety ledwo słychać ze względu na ogłuszające kanonady zarówno perkusji jak i gitar. Gdzieś tam przedziera się solo czasem epickie tło , z czasem growl staje się czytelniejszy. Trochę bardziej „melodyjnie” rozpoczyna się „Reality of Life”, tylko na początku stwarzając wrażenie by przejść do szarpanego rytmicznego masakrowania. Proste brutalne a jakże chwytliwe riffy rozdzierane są przez growl Ola ‘Necro’ Lindgrena.

Kolejny utwór jest klasykiem Death Metalu osadzonego w wolniejszych tempach. „Morbid Way to Die” został wykorzystany na drugim albumie You’ll Never See…  dzięki czemu ta czarna jak smoła perła nie została zmarnotrawiona. Na uwagę zwracają krótkie ale jakże klimatyczne charczenia i zawodzenia, w momentach kulminacyjnych niestety dźwięk się zlewa w kakofonie.

Tytułowy „Sexual Mutilation” zaczyna się odgłosami przyspieszonego oddechu poczym w momencie rażeni jesteśmy rozpędzoną ścianą dźwięku i wręcz rock’n’rollowym riffem, utwór jest przerywany co jakiś czas wyciszeniami. W połowie tytaniczne zwolnienie podkreślone jest kolejnym klasycznym riffem, będąc tylko ciszą przed burzą dla chaotycznej solówki. Utwór groteskowo kończy się rzężeniem gitarowym noszącym poważny tytuł „Death of the Bumblebee” Zgodnie już z dosyć powszechną tradycją odkurzania zapomnianych utworów, którym należy się przypomnienie i porządne brzmienie – „Sexual Mutilation” doczekał się re aranżu na przedostatniej płycie pt. Burial Ground.

 

Putrefaction – Painful Death

Jak wspomniałem Grave nie jedno miał imię, drugim demem umieszczonym na kompilacji Putrefaction of the Corpse(znanym też jako pierwsza część Necropsy – The Complete Demo Recordings 1986 -1991) jest Painful Death po chwilowej zmianie nazwy na Putrefaction w 89. Chodź jak wiemy rok wcześniej wyszły dwa pierwsze dema pod nazwą Grave.

Painful Death zawiera jeden dłuższy i dwa nieco krótsze utwory. Rzeżąca ponuro gitara i przeraźliwe zawycie wprowadza w kolejne arkana śmierci. Gitary przyspieszają włącza się perkusja, brutalny absolutnie nieczytelny growl Ola. Zróżnicowane tempo z dominującym raczej średnim tempem. „Severing Flesh” jest przegniłym ohydnym kawałem metalu, słychać że solówki są co raz bardziej przemyślane. Riffy posiadają niszczycielską moc za sprawą piekielnego ciężaru.

„Putrefaciton Remains” pasażem na gitarze basowej otwiera kolejne wrota do mozolnie sunącego utworu z kombinowaną solówką i trochę za bardzo schowanymi gitarami.  „Painful Death” Jest najbrutalniejszym utworem na tym demo. Bardzo intensywny jeszcze bardziej nieokreślony bulgocący growl. Smoła wylewa się z głośników… Bez dwóch zdań jest to ówczesne najbardziej ekstremalne dzieło Szwedów o ile nie najbardziej brutalne w całym bogatym dorobku Grave.

Co ciekawe każda z taśm posiada nowe utwory, co bardzo dobrze świadczy o zespole, który nie ograniczał się do nagrywania w kółko tych samych utworów.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura