Ignatius Ignatius
1184
BLOG

Death: Individual Thought Pattern - Recenzja

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 2

Death: Individual Thought Pattern Deluxe Edition

Po Human muzycy Cynic wrócili do pracy nad swoim debiutanckim albumie, któremu towarzyszyła kompilacja niefortunnych zdarzeń. Chuck rozpoczął poszukiwania godnych następców, którymi ostatecznie byli Gene Logan(perkusista zespołu Dark Angel który w tym czasie się rozpadł). Już w trakcie pracy nad albumem dołączył ponownie wymiatacz  gitary basowej DiGorgio. Skład uzupełnił Andy LaRocque(gitarzysta Kinga Daimonda, który reaktywował Mercyful Fate). Chuck uzbierał kolejny All Star Band, każdy z muzyków był bardzo silną osobowością i doświadczonym instrumentalistą co przyczyniło się do powstania specyficznego albumu jakim jest Individual Thought Pattern.  

Od pierwszych sekund albumu i utworu „Overactive Imagination”  jesteśmy atakowani niebanalnym progresywnym graniem. Mocny bardziej czytelny wokal Chucka, bardziej czytelny bas Di’Giorgio jeszcze bardziej melodyjne solówki. Riff goni riff  nie dając słuchaczowi czasu na wytchnienie i połamane rytmy perkusji. Jeszcze lepsze brzmienie sprawia wrażenie albumu odhumanizowanego, sterylnego w porównaniu do bardzo „ludzkiego”, naturalnego Human. Kontynuowane są filozoficzne teksty. W tym przypadku o zakłamaniu tego świata. Płynne przejście do „In Human Form” temat tekstów kontynuowany. Tak jak Human był o człowieku tak Individual Thought Pattern jest o człowieku w świecie. „Jealousy” znów płynne przejście, bas DiGorgio bardziej miesza, świetne riffy i nagłe przyspieszenie. Ten album nie pędzi jak poprzedni ale to nie szkodzi dzięki temu mamy bardziej czytelne brzmienie instrumentów i możemy się tymi wszystkimi niuansami upajać. W połowie kapitalna solówka, która początkowo nie zapowiadała się tak soczyście. Jak sam tytuł wskazuje utwór traktuje o jednej z najgorszych ludzkich odczuć jaką jest zazdrość. „Trapped in a Corner” melodyjny wstęp, przerwana została ciągłość pierwszych trzech pierwszych utworów. Dzięki temu dostajemy sekundę na odetchnięcie, która sprawia, że nie czujemy monotonii. Utwór w porównaniu z poprzednimi jest bardziej „stonowany”. Marszowy rytm i ten bas DiGorgio, szybko przypomina o sobie ten kto zdecydowanie rządzi czyli Chuck z kolejnym arcydziełem – lekko schowaną świetną solówką.  Muzycznie album sprawia wrażenie jam session i ciągłej improwizacji, mimo wszystko jest spójność zarówno tematyczna i muzyczna. „Nothing is Everthing” tutaj też jakby trochę zespół stracił parę i obok „Trapped in a Corner” jest osadzony w średnich tempach. Znów marszowe tempo bas i nostalgiczna, apokaliptyczna solówka. Posępna atmosfera współgra z dekadenckim tekstem. „Mentally Blind” ciekawe przyspieszenie z zmianami tempa a w środku delikatne symfoniczne tło nadające utworowi epicki posmak. Połamany rwany środek, pod koniec powrót do epickiego klimatu. Ciężki wstęp, powrót do bardziej intensywnego brzmienia tak się zaczyna tytułowy utwór, który jest antyestablishmentowym manifestem krytykującym niesprawiedliwość i co raz powszechniejszą nieustanną manipulację. Muzycznie utwór z licznymi zmianami tempa, ciężkimi riffami zdecydowanie mniejszą ilością melodii. „Destiny” podobnie jak „Cosmic Sea” wzbudzał u niejednego niesmak. Akustyczny wstęp czyżby ballada? Szybko wątpliwość zostaje rozwiana przez ciężki riff i kontrolowany chaos reszty instrumentów. Mroczny riff, basowe ewolucje DiGorgio, spokojne nastrojowe solówki i ożywienie przez matematyczną perkusję i wrzask Chucka. Tekst z serii życiowych, wydawałoby się że kwestia przeznaczenia jest trywialna w tym utworze ta kwestia przedstawiona została w bardzo brutalny sposób.

„Out of Touch” symfoniczny powolny wstęp i utwór nabiera tempa. Na uwagę znów uparcie zwraca gitara basowa, która na całym albumie jest na pewno jednym z najważniejszych czynników. W tekście jest bardzo cenna uniwersalna rada. Po improwizowanym środku na koniec utwór z powrotem przyspiesza. Na koniec najpopularniejszy utwór Death czyli „The Philospher” do którego również powstał klip emitowany w dobrych czasach MTV. Delikatny wstęp i bardziej głęboki, najbrutalniejszy wokal Chucka na tym albumie. Solówki zabijają, gitara podobnie jak wokal jest bardziej wysunięta. DiGorgio nie pozostaje w tyle i daje o sobie snów znać. Riff ciężki mocny, krytyczny tekst i spokojne wyciszenie kolejnego wielkiego dzieła Death. 10 utworów 40 minut a tyle niebanalnych dźwięków w nich ukrytych. Czy przebija Human ciężko powiedzieć, na pewno ten skład pokazał się z najlepszej swej strony, na pewno Death nie chciał odcinać kuponów od Human dlatego znów całkowicie zmienił brzmienie i wydźwięk albumu. Na pewno jest to jedna z najbardziej technicznych i progresywnych albumów metalowych.

Płyta druga jest zapisem koncertu, który odbył się w Berlinie 13 Kwietnia 1993 roku. Dostajemy Trzy kwadranse przekrojowego setu tak, że każdy coś dla siebie znajdzie. Mamy oldschoolowe ciosy w postaci „Zombie Ritual” i techniczne połamańce z Human i oczywiście Individual Thought Patterns.

Na pierwszy ogień został zaprezentowany tytułowy utwór drugiego albumu Śmierci – „Leprosy”. W wykonaniu takich wymiataczy z ery ITP nabrał bardziej technicznego sznytu ale jakby trochę mniej pazura i tego brudu, który charakteryzował wczesne dokonania Chucka. Wysunięty bas DiGorgio jest na plus ale perkusja niestety jest bardzo przytłumiona. Chuck growluje całkiem czytelnie intrygują ozdobniki gitarowe. Od połowy się robi w końcu ciekawie, słychać dobrze werbel i bas który momentami zagłusza prace dwóch stóp(!). Po trędowatym klasyku czas na wściekły „Suicide Machine”. Poprawia się brzmienie perkusji, utwór na żywo gniecie jak trzeba, cały zespół wyzywa się na sowich biednych małych instrumentach. Następny jest „Living Monstority” czyli totalna moc, wróciło siarczyste brzmienie. W środku świetna solówka i powrót do riffowania. Oczywiście utwór w wersji koncertowej zyskał dzięki bardziej improwizowanym solówkom gitarowym Mocny finisz i szalony wokal Chucka na koniec. „Overactive Imagination” otwieracz ITP świetnie wypada i po smolistym kawałku mamy trochę szybszy strzał, w konfrontacji utworów z pierwszych trzech płyt względem dwóch późniejszych słychać ewolucyjną drogę zespołu. Słychać też ze muzycy wolą bardziej połamane rytmy niż monotonne napierdalanie w werbel(nie żebym miał coś przeciwko monotonnemu napierdalaniu w werbel). „Flattening of Emotion” totalna kanonada na samym wstępie totalna niszcząca moc. Potężny utwór który otwiera Human, słychać że Chuck się rozkręcił z wokalem, opętańczo skrzeczy, wtórują mu piękne melodie solówek i ten niesforny bas, tak więcej niesfornego basu! Po technicznej Siecie znów wracamy do trzeciej płyty – „Within the Mind” Melodyjny wstęp, ciężki riff, totalna miazga…. Riff w połowie utworu wyrywa z kapci, takie właściwości ma przyspieszenie za raz po nim. Death bardzo umiejętnie żonglował klimatami i dramaturgią swoich koncertów. Dzięki temu nie ma mowy o monotonni co się niektórym zespołem ekstremalnym zdarza. Przykładem na to jest kolejny utwór z ITP. czyli „In Human Form”. Początek w średnich tempach, zdecydowanie brutalniejszy wokal Chucka podobny do tego z czasów Human. Wszystko przełamane solówką i połamaną rytmiką. Kapitalna końcówka utworu co tam się musiało dziać pod sceną – Szwaby fruwały. „Lack of Comprehension” z swoim orientalnym intro a po nim furia ‘Evil’ Chucka. Obniżyła się jakość brzmienia, schowała się nieco gitara basowa, najbardziej wysunięty jest wokal a solówki gitarowe się z trudem przedzierają. Kolejny melodyjny progresywny wstęp, jak się wsłuchamy słychać szeleszczące talerze i bas DiGorgio. Rozczarowuje bardzo solówka przynajmniej jej początek, bo potem jest już jest lepiej . Słychać ze koncert jest autentyczny bez żadnych zabiegów kosmetycznych. Na koniec powrót do albumu z przed ćwierćwiecza czyli do „Zombie Ritual”, można by powiedzieć, że brakuje Evil Dead ale posępne intro w tym utworze też robi mocne wrażenie. Bardzo dobry utwór na koniec, totalna jatka pełna prymitywnej agresji(w tym przypadku w dobrym tego słowa znaczeniu), nieśmiertelny prosty złowrogi riff. W połowie przyspieszenie świetne przejścia na perkusji i cały czas narastające napięcie. W końcu słychać podwójną stopę jak należy. Na koniec wysmakowane solo - Totalny oldschool.

Koncert to nie jedyna niespodzianka, na sam deser został zapodany „The Exorcist” Dziadków Death Metalu(Ojcem był Death a Ojcem Death był Possessed). Trochę płasko brzmi werbel ale chyba takie było założenie - brudnego brzmienia lub po prostu był jeszcze niedokończony. Utwór niestety jest instrumentalny i pozbawiony słynnego motywu z „Egzorcysty” czyli „Tubular Bells” Mike’a Oldfield’a. Świetna jest końcówka utworu DiGorgio nieśmiało akcentuje gitarę basową a po chwili mamy brutalne zagęszczenie.

O solówkach perkusjnych

Dysk trzeci zawiera Four Track Demos - Chuck & Gene - December 1992 i Individual Thought Patterns - Chuck's Riff Tape – 1992

Jakość garażowa ale do przejścia. Zawiera  jak sama nazwa wskazuje pierwsze prace Chucka z Genem a utworów jest nie cztery a dziesięć sztuk. Nie dziwi surowe brzmienie w porównaniu z wypieszczonym efektem końcowym. Wersje te są bez wokali, podobnie jak na bonusach z Human, można dzięki temu skupiać się na kunszcie instrumentalistów.  Drugi zestaw utworów to riffy z trzech utworów : „In Human Form”, „The Philosopher”, „Trapped in the Corner”.Jakość momentami jest słaba. Z drugiej strony ile w samych riffach jest „muzyki” w muzyce! Niestety trzeba przyznać bez bicia, że gdyby nie koncert na drugiej płycie to bonusy dołączone do ITP. wypadają blado.

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura