
Debiutancki album Massacre: From Beyond(1991) jest porównywany często do Leprosy(1988)- Death, nic dziwnego w końcu nagrali go w 75% Ci sami rzeźnicy. Rzeczywiście to ta sama ekstra klasa Death Metalu rodem z Florydy.
Zimne epickie intro tak się zaczyna Dawn Eternity, stopniowo co raz szybciej , ciężki riff się mozolnie rozkręca. By nie patrząc się za siebie przyspieszyć. Klimat demówek został zachowany, wzmocniona została siła przekazu godną produkcją. Utwór jest zróżnicowany, świetnie brzmi perkusja zwłaszcza werbel i podwójna stopa. To wszystko nic w porównaniu z wyśmienitą solówą na końcu. „Cryptic Realms” nareszcie dokończony utwór, perkusyjny majstersztyk, riff niczego sobie… ehh zdecydowanie ten album powinien ukazać się przynajmniej dwa lata wcześniej a czczony byłby z jeszcze większą atencją. Uwaga! „Biohazard” miażdżący walec z chwytliwym riffem, który może sprawiać wrażenie, że zmiękcza utwór zmniejszając jego siłę rażenia. Kulminacyjna solówka w połowie, chwila biczowania dźwiękiem i powrót do ostrego riffowania. „Chamber of Ages” kolejny odświeżony relikt z czasów, gdy rodziła się ekstrema. Po majestatycznym intro szybki brutalny atak po którym pozostają już tylko ruiny i zgliszcza. Bezlitosne brzmienie perkusji należy do jednych z najjaśniejszych aspektów tego albumu. Rzeźnicka końcówka utworu warto wsłuchać się w partie basu. „From Beyond” jeden z tych ponadczasowych utworów Death Metalu, „skakanie” wokalu po kanałach bezcenne! Riff zarzyna, perkusja kruszy budowle – totalna machina śmierci. Po takim utworze wszystko brzmi już jak pitu pitu, „Defeat Remains” zdecydowanie spuścił trochę z tonu, osadzony w wolniejszych tempach z licznymi zmianami tempa. „Succubus” prosty riff odpowiednie tempo, idealny na gig. W połowie riff nabiera rumieńców a perkusista daje z siebie wszystko. Po prostu klasyk! „Symbolic Immortality” Niespokojnie narastające napięcie głowa zaczyna sama wykonywać ruchy koliste. Solo na basie wygrywa rozdanie w tej rundzie ale zaraz za nim przeszywająca gitara. Na sam koniec dostajemy „Corpse Grinder” utwór w swej najpierwotniejszej wersji otwierał legendarne demo „Reing of Terror” Death, gdzie za garami siedział Kam Lee a na wieśle szył Rick Rozz. Zdecydowanie ten zespół ma adekwatną nazwę ta płyta to czysta masakra!

W tym roku dodatkowo na reedycji w ramach bonusu została dołożona wyśmienita EP Inhuman Condition. Zbrutalizowany i bardziej pokombinowany materiał co już słychać w pierwszym otwierającym tytułowym utworze. Masakryczny wokal totalnie nieludzki kawałek mięcha. Niektórzy twierdzą, że Kam Lee nie używał żadnych modulatorów głosu… ten materiał wyszedł tylko rok później a przepaść pomiędzy nimi jest niedoopiania. Terry Butler na basie przechodzi sam siebie. „Plains of Insanity” W tym wszystkim zapomniałem napisać o kapitalnym brzmieniu. Utwór został napisany przez Micheala Bordersa, basisty z czasów dwóch pierwszych demówek. Jednak utwór ten nie został do tamtej pory nagrany.
Czas na oddanie hołdu mistrzom czyli „Warhead” Venomu z gościnnym udziałem samego Cronosa! Utwór wpasowuje się idealnie w klimat chodź odstaje trochę surowością i prostotą.
Na koniec „Provoked Accurser” wydany już rok wcześniej na singlu. Ciężkie smoliste riffy, dobrze zagęszczony intensywny utwór na wieńczący to ciekawe wydawnictwo. Warto wspomnieć o okładce tej epki , zdecydowanie najlepsza okładka w dziejach tego zespołu, klasyczny komiksowy klimat idealnie wpisuje się w początki lat 90 .
W latach 90 powstała kontrowersyjna płyta Promise, po niej zespół zniknął i już chyba mało kto wierzył, że zespół wróci, stało się inaczej w tym roku oprócz wznowienia recenzowanych wydawnictw wyszła EPka zwiastująca powrót zespołu i nowy album zapowiedziany na rok przyszłe lato.
Inne tematy w dziale Kultura