Po sterylnym dopieszczonym brzmieniu Opery Nowohuckiej czas na surowiznę rodem z garażu a może nawet piwnicy. Płyta merry crisis and a happy new fear posiada okładkę do bólu sugestywną, prześmiewczą i niestety z roku na rok w dalszym ciągu proroczą. Tytuł jest manifestem i protestem względem globalnego kryzysu, a podobne napisy i slogany będą co raz częściej niechlujnie rozkwiatały na wszelkich murach. Właśnie „kryzys” od lat słowo klucz, gdyby spersonifikować to słowo to na pewno byłoby taką wielką, duszącą co się da swoimi mackami, oślizgłą ośmiornicą(jakieś skojarzenia?). „Kryzys” dotykający jedną dziedzinę życia nagle dosięga każdą następną, po kolei będąc przy tym dyplomatyczną wymówką dla bierności tych co ten kryzys najpierw wywołali a teraz go karmią.
„Fryderyki, Fryderyki” ciężkie riffy, hammondzik w tle. Jest to kolejny protest song, przeciwko ciemnej strony komercjalizacji, przemysłowi fonograficznemu i ogólnie tzw. Show biznesowi(jeżeli takowy w Polsce istnieje).
Fryderyki, fryderyki
dużo ściemy w rytm muzyki
jazzi freshi dla krawatów
ja dziękuję co ty na to?
Przyznać trzeba, że zespół pomimo ambitnych przedsięwzięć nie tylko płytowych , dostaje od lat po dupie. Wychodzi na to, że to co prezentuje jest zbyt ambitne i niszowe by móc stać się mainstreamowym zespołem pokroju „anielskiego” Feela, który oczywiście próby czasu nie przetrwał. Temat Fryderyków i polskiego show biznesu który sięgnęło już daaawno poziomy poniżej krytyki. Wspomnijmy tylko, że w na festiwalu w Opolu debiutantem była… Kora. Wróćmy jednak do Wu-Hae Anno Domini 2012, muzycznie mamy na pewno powrót do klimatów zbliżonych do czasów „Życia na Raty” chodź nie do końca. Następny „Uciekaj stąd” ma już łagodniejsze brzmienie spokojniejszy wokal. Pesymistyczny wydźwięk jak z okładki z aktualną sytuacją w kraju. Zespół idealnie się wpasował jest tak źle, że nawet tytuł płyty jest z małej litery. Obok brudu wyczuwalna jest Nowofalowość pozostała z trasowym śpiewaniem przykrych zdań „uciekaj póki sił Ci starczy”
Szybsze tempo przytłumione brzmienie, „epicki” wokal. Słyszalny bas bardzo fajnie chodzi, z perkusją i niespokojną gitarą. Jak na razie album jest stricte Rockowy, Hardcorowy, Rapu nie licząc śladowych ilości w pierwszym utworze brak. Chór bardzo klimatyczny z połamaną perkusją, surowość z zachowaniem czytelności tak, że wszystko ma ręce i nogi. „Nie śpię w nocy” śmiało mógłby być hymnem alternatywnych rockersów.
Kolejny utwór przełamuje dotychczasowy garażowy charakter płyty. „Veni Creator” zaczyna się posępnymi, żałobnymi smykami, klawisze i saksofon dołączają się po minucie, tak jak smyczki w melancholijnym klimacie. Ciekawie się zaczyna, gdy wchodzi sekcja rytmiczna i gniewny wokal dzięki czemu robi się złowrogo się robi i podniośle. Jak na razie wyróżniający się i jeden z lepszych utworów na płycie. Dużo się w nim dzieje, zręcznie zostały pogodzone brudne riffy z progresywnym zacięciem.
Z antyklerykalnym przesłaniem „Na wrogów mych” otwarty marszową perkusją, po chwili Panowie z Nowej Huty dorzucają do pieca, szybki riff i mocno wysunięta perkusją, której wtóruje szaleństwo gitary basowej. Mocne wejście i na antenę w akompaniamencie skreczów wchodzi „TV 1” , które od razu przywodzą na myśl czasy debiutu. Z utworu na pewno cieszą się Ci którzy nie mogli przełknąć Opery i tęsknili za czymś oldschoolowym.
Śpiewak jest idolem,
taniec z gwiazdami
quiz dla matoła
zamiast filmu reklamy
o popatrz Rutkowski zgubił trop
cel jest mój ja go trok
strefa jedenaście – głupio zanim zaśniesz
bramy od podwórka i tak do zajebania
skacowane mózgi – telewizji magia
skacowane mózgi – telewizji magia
Treść przeciwna bezsensowności ramówek polskich telewizji od publicznych po państwowych, które tylko prześcigają się z bardziej infantylnymi treściami. Misyjność czy ktoś wie co to jest? Do niedawna w godzinnych porannych były utwory o charakterze edukacyjnym a dziś mamy ogłupiająca telewizję śniadaniową. Końcówka z akustycznym posmakiem zaskakuje i sugestywnie zachęca do wyrzucenia telewizora za okno na rzecz wsłuchania się w odgłosy przyrody.
„Taki, taki jestem” metalowe zacięcie przechodzi w rapowanie z intrygującym tłem przerwanym zadziorną gitarą oraz przejmującym, przepełnionym rozgoryczeniem refrenem.
Co dzień nienawidzisz ich bardziej
ludzi, którzy żyją w pogardzie
co noc , twoje serce zamiera
bo świat, już do kresu dociera
Wyciszenie wyszeptane nadaje psychodelicznego wydźwięku. Bardzo złożony utwór z zmianami nastrojów. Utwór ten był opublikowany już w 2011r. jako pilot płyty. Został nakręcony do niego teledysk w zakładzie karnym na Montelupi w Krakowie. Klip może pomysłem przywodzić na myśl pewnych Czterech Jeźdźców.
„Merry Crisis” tytułowy utwór, piach w gitarach, wydźwięk jak najbardziej aktualny zwłaszcza, że nie dawno był min. Amber Gold a w wakacje oszustwa biur podróży. To wszystko najprawdopodobniej jest zasłoną dymną jeszcze większych wałków obecnego rządu.
Historia pewna miewa się tak,
widziałem wczoraj jak palił się bank
ludzi pod bankiem cała masa
wywieźli prezesa – starego kutasa
są oszukani i jest sąd
nie można wprowadzać ludzi w błąd
człowiek to nie jest rzecz do zabawy
tak się właśnie miewają sprawy…
Nasuwa się więc pytanie „Jak ominąć wieżę Babel?” i taki też jest tytuł kolejnego utworu . Który jest ironią i świadectwem, że w poprzednim ustroju było źle ale teraz jest jeszcze gorzej.
Zagranicę jadę, zagranicę jadę
nie mam czasu by się uczyć na migi ci pokażę
zagranicę jadę, zagranicę jadę
w podstawówce miałem ruski, większość miała pracę
Będąc w połowie albumu można stwierdzić że album jest bardzo spójny i bardzo energetyczny, wypełniony po brzegi emocjami. „Posłuchaj mnie człowieku” melodeklamacja i rapowanka, kolejny rozgoryczony rzeczywistością tekst… zresztą czy może być inaczej? W dobie propagandowych mediów pozbawionego pluralizmu, a za to przepełniona autocenzurą w postaci jednostronnej polityczności poprawnej, bez krzty rzetelności dziennikarskiej. Zresztą ciężko o tych ludziach mówić że są dziennikarzami ponieważ „Media mózgi piorą”.
„Ciemny lud wszystko kupi” znów bardziej klimaty rapu, w refrenie przyspieszenie ale jakoś tak brzmi to za lekko w zestawieniu z innymi utworami.
By było lepiej trzeba zrobić coś
znaleźć w sobie siłę, znaleźć moc
trzeba zrobić ten pierwszy krok
by było lepiej trzeba zrobić coś
spróbuj odegrać rolę bohatera
To a propos znieczulicy i narzekania ludzi, którzy nie biorą spraw w swoje ręce(z różnych przyczyn) chodź narzekają i chcieliby odmiany. Z drugiej strony ostatnie wydarzenia pokazują, że ludzie wychodzą z letargu o czym świadczą co raz liczniejsze i częstsze marsze i protesty w całym kraju.
Po tematach poważnych czas na „weekendowy” odpoczynek. „Papierosy, telefon i klucze” mają bujający początek, który przełamuje gitarowy charakter albumu. Nieśmiertelny hammond ile ten instrument w tle od lat potrafi zrobić klimatu. Szlagier koncertowy i idealny utwór na singiel.
„Tajemniczy bankiet na wzgórzu” komentarz do zapowiedzianego zbliżającego się końca świata, który ma być 21.12 tego roku. Także już za nie długo się przekonamy kto miał rację a kto się mylił ;)
Zaczynam się obawiać,
że coś tu jest nie tak,
że za niedługą chwilę
zwariuje cały świat
dokładna padła data
niecały został rok
czy to atak będzie z Marsa
czy pod wodą zniknie ląd
a może słońce zgaśnie
nastanie wieczny mrok
powiedz co wtedy zrobisz
powiedz czy wierzysz w to
Bardzo techniczny połamany utwór, a przy tym osadzony na prostym rytmie perkusji, która robi spustoszenie, chodź pałker nie pędzi z prędkością światła. Hammndzik robi swoje prosty riff… Tak to jest to czar tej płyty jest czarem prostoty. Na bonus jest remix witający nas, gdy wejdziemy na oficjalną stronę zespołu.
Płyta budzi mieszane uczucia, dostrzegalny jest zamysł surowej płyty, klimat zaciskania pasa, który rzutuje na garażowej jakości . Wszystko to pasuje idealnie wzmacniając przekaz. Utarło się, że trzeci album jest albumem sprawdzającym czy zespół ma coś jeszcze do zaprezentowania czy będzie odcinał kupony od dotychczasowego dorobku. W przypadku Wu-Hae mamy kolejną inną płytę, chodź z drugiej strony wyczuwalne są korzenie zespołu. Można to uznać za dobrą kartę, i ukształtowanie swojego stylu. Nie ma sensu porównywać poprzedniej płyty z ostatnią jednak w porównaniu do debiutu, który był pełny niespodzianek i ciekawych pomysłów czuję niedosyt. merry crisis and a happy new fear zyskuje na spójności i na upartego można doszukać się konceptu w poszczególnych utworach, które rozliczają de facto wszystkich , którzy sprawiają, że od lat bardzo źle się dzieję.
Inne tematy w dziale Kultura