Ignatius Ignatius
242
BLOG

Wielki Ogień Festiwal im. Miry Kubasińskiej - TSA

Ignatius Ignatius Kultura Obserwuj notkę 2

 

51 czyli urodziny 13 w piątek

 

Pogoda w parku była lekko deszczowa co dodatkowo nastrajało i co najważniejsze nie zrażała miłośników dobrego starego rocka i metalu. Pomimo kapryśnej aury publika dopisała a sądząc po fankulbowych czapkach przyjechali z różnych części Polski, za co Marek podziękował.

Wszyscy Ci którzy chodź raz byli na koncercie TSA wiedzą, że mogą liczyć na wiele emocji przeplatających się z gitarowym czadem Andrzeja Nowaka i Stefana Machela, zawsze żywym,  roztańczonym Markiem Piekarczykiem. Obok utworów z ostatniej płyty Proceder nie zabrakło klasyków z pierwszych płyt: Wciąż aktualne „Mass Media” i „Biała Śmierć,  dosłownie galopujący „Maratończyk”, buntownicze „Zwierzenia Kontestatora” rozkręcające szaleństwo pod sceną, „Pierwszy Karabin” i epicka „Wielka Fiesta” z trochę zapomnianej i niedocenianej płyty Rock’n’Roll. Wytchnienia dawały nastrojowe przepiękne ballady z wysmakowanymi solami Nowaka: dedykowany wszystkim fanom „Alien”, najpiękniejsza miłosna ballada „Trzy zapałki” i oczywiście „51” w zapowiedzi Piekarczyk przyznał się do swoich 51 urodzin,  na co w odpowiedzi odśpiewano 100 lat! Nie zabrakło polskiego hymnu heavy metalu,  epickiego i miażdżącego niczym walec „Heavy Metal Świat” i rock’n’rollowej „Kocicy”,  gdzie można było posłuchać solówek obu gitarzystów oraz  pobawić się w przedrzeźniające „echo” z Piekarczykiem i gitarą Nowaka. Zabawa stara jak świat ale na koncertach sprawdza się zawsze doskonale do tego stopnia, że nie jeden zdarł sobie gardło. Dobre wrażenie robiła perkusja Marka Kapłona  na podwyższeniu, dzięki której można było podziwach dobrą formę perkusisty. Lekki deszcz wraz z światłami dawał wyjątkowy efekt podczas nostalgicznych wolniejszych utworach. Setlista była zróżnicowana i chyba każdy znalazł coś dla siebie co świadczy o doskonałym doświadczeniu scenicznym.

Zastrzeżenia jedyne można mieć do nagłośnienia bo momentami solówki gdzieś się gubiły. Była też zabawna sytuacja gdy podczas solówki zamiast Stefana podświetlono Andrzeja. To i tak nie jest istotne, najważniejsze, że wszyscy się bawili. Było to widać po muzykach i ich świetnej formie.  Kto jak kto ale TSA potrafi rozgrzać do zabawy każdego nieprzerwanie od ponad 30 lat i niech tak będzie przez następne dziesięciolecia. Tylko niech w tym koncertowym szale znajdzie się trochę czasu na nowy materiał bo już zaczynam się łapać w rozmowach na temat TSA, że na Proceder mówię „najnowsza płyta” która za dwa lata będzie miała 10 lat… Chodź z drugiej strony trzeba przyznać, że ta płyta nic a nic się nie zestarzała, i wciąż brzmi świeżo tak jak utwory z pierwszych płyt. Bo jak inaczej wy tłumaczyć skandowanie „jeszcze jeden” i „TSA” po drugim bisie?  Z identyczną euforią jaką można było usłyszeć na festiwalu Rock Jamobree w 1981 roku, gdzie również fani nie chcieli wypuścić pionierów polskiego heavy metalu ze sceny.

 

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura