The Path of Totality to zwrot o 180 stopni po powrocie do korzeni jakim był Korn III: Remember Who You Are. Korn oczywiście popełniał „mezalianse” łącząc rocka z elektroniką praktycznie od początku istnienia zespołu, jednak teraz bardziej niż dotychczas Jonathan Davis i spółka chcą być na czasie.
Objawiło się to zaproszeniem popularnych speców od nowoczesnej elektroniki takich jak np. i Skrillex czy Noisia. Pierwszym symptomem był singiel „Get Up!”, który okazał się udanym eksperymentem, przekutym na sukces komercyjny.
Pierwszym symptomem był singiel „Get Up!”, który okazał się udanym eksperymentem, przekutym na sukces komercyjny.
Od początku płyty utwory są ciężkie, bardzo melodyjne ale jest to lżejsza muzyka niż na poprzedniej płycie za sprawą łagodniejszych wokali. The Path of Totality zdecydowanie można postawić obok See You On Other Side, Untitled ale i przede wszystkim obok Untouchables sprzed 10 lat.
„My Wall” początek ciężki a potem melodyjny śpiew Jonathana(melodyjny nie oznacza pozbawiony pazura) sprawia że kawałki tak jak poprzednie idealnie nadawałyby się do radia. Ciężar „My Wall” narkotycznie się rozpływa dzięki „drażniącej” elektroniki w tle.
„Narcissistic Cannibal” drugi singiel zaczyna się hammondowym wstępem, łamany bit wprowadza do równie połamanego riffu i tak jak w poprzednich przypadkach jest ciężar, jest psychodeliczny histeryczny wokal a wszystko okraszone mroczną elektroniką… i tak już przez resztę płyty?
Nie do końca bo nagle w połowie płyty przykuwa ucho „Sanctuary” niespokojnym walcowatym wstępem i złowrogim klimatem. Początek następnego „Let’s Go” zapowiadał się na szybki strzał ale niestety otrzymaliśmy utwór, który gdzieś po drodze zakrztusił się i musiał odpuścić. Cieszy za to charakterystycznie szeleszczący bas Fieldygo, który dosyć rzadko można wychwycić przez dominującą elektronikę która sprawia, że ścieżki instrumentalne bywają nieczytelne.
Po „Let’s Go” czas na „Get Up!” Od którego projekt płyty się zaczął i śmiało można powiedzieć że utwór na tle pozostałych broni się nie źle dzięki zróżnicowanego wokalu.
Zamykający program standardowego wydania utwór „Bleeding Out” rozpoczęty delikatnym pianinem po którym można było się spodziewać ballady, balladą nie jest i chyba byłby to najsłabsze zamknięciem płyty (nawet „Tearjerker” z SYOTOS ma coś w sobie) gdyby niespodzianka pod koniec w postaci uraczenia słuchaczy dud – a już się bałem że ich nie usłyszę na tej płycie.
10 płyta Korna jest krótka ma niecałe 40 minut w specjalnej poszerzonej wersji mamy niewiele więcej bo tylko 44minuty muzyki składającej się z głównie krótkich utworów. Czy jest to nowa jakość, coś super odkrywczego? Niektórzy twierdzą, że Korn mieszając swoje Nu Metalowe brzmienie z Dub Stepem stał się prekursorem kolejnego gatunku Dubmetalu (spotkałem się też z określeniem Metalstepu). Ja osobiście patrząc pod kontem muzyki rockowej/metalowej nie słyszę w nowym Kornie niczego czego by nie było w bardziej „klasycznych” mieszankach elektroniki z rockiem(Laibach, Ministry, Nine Inch Niles czy nawet The Prodigy,)
A jak wyglądają bonusy na edycji specjalnej?
Tradycją już jest, że na ostatnich płyt Korna, w formie bonusów trafiają utwory będące jednymi z najlepszymi na płycie. Pozostaje więc pytanie dlaczego nie zostały umieszczone na płycie.
Wspomnianymi dodatkowymi utworami jest szybki „Fuels the Comedy” z rapującym Jonathanem i psychodeliczny „Tension”, który jest jednym z bardziej kornowych utworów na płycie który został urozmaiconym skatem czyli kolejnym znakiem rozpoznawczym załogi z Bakersfield.
Kolejnym dodatkiem jest wyjątkowe DVD które śmiało mogłoby by być autonomicznym wydawnictwem.
Dzięki temu dodatkowi można delektować się solidnym i bardzo klimatycznym koncertem „Korn Live: Encounter” inspirowanym Live at Pompei Pink Floyd. Koncert jest ciekawostką z przekrojowym setem z naciskiem na przedostatnią płytę. Sama idea Korn: Live Encounter była częścią kampanii marketingowej promująca wspomniany album. Można zobaczyć dzięki niemu perkusistę Luziera w akcji. Przypomniane zostały rzadko grane utwory jak „Need To z debiutu czy „Throw Me Away” z SYOTOS co ciekawe na DVD mamy poszerzony koncert(wcześniej był do zobaczenia w Internecie) o dwa utwory, jamowania między utworami i wywiadami z których można się dowiedzieć na temat inspiracji. A propos koncertów, nowe wcielenie Korna będzie można skonfrontować 15.08 w warszawskim Parku Sowińskiego.
Inne tematy w dziale Kultura