Rozmawialiśmy ostatnio… w poprzedniej epoce przed plagami i wojną. Przy okazji albumu Blues, Brawls & Beverages (2019). Jak w tym czasie sobie radziłeś, co się działo przez ten czas w zespole? Jak przeżywaliście pandemię, życie m.in. bez grania przed żywą publicznością (nie wiem jak dla Ciebie ale, dziwne wynalazki streamowania live dla mnie nie stanowią nawet substytutu koncertu).
- Pandemię zniosłem bardzo dobrze. Nie przeszkadzała mi praca z domu…wręcz przeciwnie. Jeśli chodzi o zespół to pomijając brak koncertów funkcjonował on normalnie. Mieliśmy regularne próby, żeby nie wypaść z wprawy. Oczywiście brakowało grania na żywo, więc wykorzystaliśmy ten czas inaczej, nie traciliśmy czasu. Tworzyliśmy nowe numery, testowaliśmy nowy sprzęt, nagraliśmy Q&A video. Odbyła się także kolejna edycja Klasz Ov The Sejtans.
Jeśli chodzi o streamowane koncerty live to mam podobne zdanie jak twoje, ale nie jest ono aż tak radykalne ;). Pewnie dlatego, że ja nie jestem zbyt częstym bywalcem koncertów, a zwłaszcza znanych zespołów. Nie oglądam też tych zarejestrowanych na video. Jakoś oglądanie koncertu na ekranie mi nie pasuje, tak więc podejście do tych streamowanych koncertów mam w zasadzie obojętne ;)
Niedługo po albumie 2019 zaostrzyliście apetyt nie albumowym strzałem pt. „Last Call”. Czy wówczas już był zamysł pracy nad płytą?
- O właśnie, w pandemii zrobiliśmy także singla!
Z tego co pamiętam to już wtedy ogrywaliśmy jakieś nowe numery, ale stwierdziliśmy, że ten damy na singla i przypomnimy o sobie.
Założenie było takie, żeby przy użyciu nowoczesnych technik zarejestrować go własnym sumptem na naszej sali prób i w domach. W efekcie chyba tylko organy zostały nagrane prawilnie po staremu, czyli z wykorzystaniem mikrofonów.
Brzmienie gitary i basu wzięliśmy z komputerowej symulacji wzmacniacza lampowego. Bębny nagraliśmy na sali prób, ale brzmienia są też z symulacji i zostały nałożone w postprodukcji na żywe bębny.
W zeszłym roku z Bigosem i Mareckim rozstawiliście Wnyki, co w nie wpadło? I czy to jednorazowy akt kłusownictwa?
- W sumie to niewiele w nie wpadło. Szczerze powiedziawszy oczekiwałem większego zainteresowania tą EPką. Natomiast prawda jest taka, że w zasadzie nie zrobiliśmy nic, żeby zadbać o promocję projektu Wnyki i zwyczajnie w świecie przepadł. Może jeszcze kiedyś wrócimy do tego, bo fajnie się grało ale póki co zajmujemy się promocją Leash Eye a konkretnie Busy Nights, Hazy Days (2022)
Zahaczając o ten prepandemiczny czas: jak oceniasz poprzedni album i jak on się ma do najnowszego dzieła? Przy okazji gratulacje kolejnej znakomitej płyty!
- Dziękuję bardzo!
Wiesz, mi trudno jest oceniać z pozycji insidera, ale chyba troszeczkę wolę tę płytę od Blues, Brawls & Beverages (2019). Ale też nie mam pewności, co by było jak bym zapoznał się z nimi w tym samym czasie.
Obie płyty różnią się głównie brzmieniowo oraz sprzętowo. Do tego inne jest miejsce organów w miksie niż poprzednio i w wyniku czego są mniej słyszalne. Być może to pokłosie wysłuchania kilku komentarzy o tym, że na BBB nie słychać gitar ;)
Natomiast dla wielu najnowsza płyta jakoś tam przypomina nasz drugi album V.I.D.I. (2011), a to był taki kluczowy moment dla zespołu. Wtedy sporo osób nas poznało, wygraliśmy kilka ważnych konkursów kapel jak choćby Antyfest organizowany przez Antyradio, zagraliśmy przed Judas Priest w Spodku, Sonisphere Festival, Wacken i wiele innych.
Poprzedni krążek produkował mój krajan Haldor, kto tym razem bawił się suwakami i gałkami potencjometrów?
- Mikołaj Kiciak z Santa Studio. Na Blues, Brawls & Beverages (2019) reampował nam u siebie solówki i zdecydowaliśmy, że spróbujemy nagrać całą płytę. W Santa Studio jest bardzo dobry live room na czym nam zależało, a Mikołaj wie o co chodzi. Jesteśmy zadowoleni z produkcji i współpracy. Polecamy to miejsce.
„Where The Grass Is Green And The Girls Are Pretty” Czy wasza estetyczno-tematyczna otoczka to forma eskapizmu? A propos „Girls are Pretty” - Na płycie nie zabrakło intrygujących gości, waszą twórczość uświetniły piękne głosy Moniki i Margo? Skąd pomysł i jak doszło do realizacji?
- Już na poprzedniej płycie zastosowaliśmy patent z żeńskimi chórkami i wtedy tak jak teraz zrobiła je Monika Urlik. Głównie chodziło nam o dodanie smaku płycie, ale założenie było takie, żeby te chórki były bardzo oldschoolowe i południowe. Wyszło doskonale.
Natomiast zadaniem Margo z Moyra było zrobienie wściekłego modern scream/growl w tle, no a ona w scream i growl umie...
Co do eskapizmu… chyba nie. Każdy z nas dość twardo stąpa po ziemi i nie potrzebuje niczego niczym zasłaniać ani maskować. Grając nie stajemy się nagle innymi ludźmi.
Zdradzisz z czym może mi się kojarzyć riff z „No Time to Take It Easy” czy mi się coś ubzdurało?
- Chyba ty mi musisz powiedzieć. Nie wzorowałem się na żadnym zespole, gdy komponowałem ten numer, a komponowałem go jeszcze na „Blues, Brawls & Beverages”. Wtedy jakoś się nie przebił. Postanowiłem jednak, że nie chce go już dłużej trzymać w szufladzie przekonałem resztę do grania. Moim zdaniem to jeden z najlepszych numerów na płycie, mimo że jest dość generyczny. To taki hymn rock and rolla jakich wiele, ale bardzo mi się podoba.
Klawiszowy popis wieńczący „Electric Suns” śni mi się po nocach, czy w przyszłości takie zabiegi artystyczne będą rozwijane?
- Niewykluczone. Całość zaprogramował Voltan na bazie linii wokalnej ze środka numeru. Na początku mi się nie podobało. Uważałem, że to jest zbyt elektroniczne jak na Leash Eye, ale akurat tego dnia gdy Voltan nam to pokazał byliśmy w studio i poprosiliśmy Mikołaja, żeby włączył tę miniaturę na odsłuchach studyjnych. No i wtedy jakoś mi wyszło… pomyślałem wtedy, że to jest tak oczywiste, że właśnie dlatego trzeba to outro wrzucić na płytę. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
Dlaczego krótsza płyta? Czy coś zostało z sesji nagraniowej, jeśli tak czy się ukaże i w jakiej formie? Jak ostatnio rozmawialiśmy to w planach było nagranie odrzutów z BBB, czy część utworów z nowej płyty zawiera coś z tamtego okresu?
- Dwa powody. Po pierwsze to olschoolowa długość, a po drugie wydaje mi się, że przy obecnym zalewie muzyki lepiej jest dla płyty jak nie jest za długa. Lepszy niedosyt niż przesyt.
Z sesji nagraniowej nic nie zostało, ale mamy kilka szkiców i chętnie do nich wrócimy, żeby wypuścić jakąś EP czy maxi singla.
Wracając jeszcze do odrzutów z BBB to oprócz „No Time to Take It Easy” jest także „Step on It”, którego Marecki przerabiał tyle razy, że w końcu musiał trafić na płytę.
Jesteś koneserem księżycówki? Whisky czy whiskey? Czy półka trunków, marka, rodzaj ma dla Ciebie znaczenie? Dlaczego akurat southernowcy sobie ją upodobali, żeby poświęcać jej nawet nie utwory a całe płyty czy nazwy zespołów?
- Whiskey zdecydowanie natomiast nie przepadam za moonshinem, bo jest dla mnie za mocny, natomiast jak sobie przypomnę bimber, który robił mój wujek to był bardzo dobry i nie za mocny. Jeśli chodzi o mocne alkohole to piję je raczej tylko z coca-colą i w zasadzie półka nie ma znaczenia. Szczerze to najbardziej lubię wódkę z colą.
Myślę, że bourbony oraz whiskey to dość typowe trunki w USA, a skoro southern to w największym stopniu USA, to i alkohole stamtąd zrobiły w tej muzyce największą furorę.
Czy macie swoją zespołową etykietę/lub plany i co sądzisz o tego typu zabiegach?
- Nie mamy i uważam, że to było fajne jak wchodziło. Teraz już za późno, ale w tamtym czasie myśleliśmy o tym tylko, że bardziej o czymś mocniejszym niż piwo czy wino.
Odnośnie etykiet: to powiedz parę słów o oprawie graficznej. Świetnie ze jewel i jakże cudna okładka - toż to najlepszy dotąd obrazek zdobiący Leash Eye. Kto za tym wszystkim stoi?
- Pomysł okładki podsunął Quej, a zrealizowała go Martyna Sekulak, żona Tomka z Ballbraker. Też lubię tę okładkę, chociaż na początku zakładaliśmy, że okładka będzie czarno biała i bardzo prosta.
Jesteście mało ekologiczni, w zasadzie southern to apoteoza ciemnogrodzkiego konserwatyzmu, hetero, biali, ciężarówki, steki i hamburgery - to chyba największe zbrodnie wobec ludzkości i stojące w opozycji do systemu wartości współczesnych, zwłaszcza mainstreamowych wykonawców muzyki rockowej?
- To bardzo głupie ale na to wygląda. Przesada i skrajności zagościły w naszym życiu na dobre i są wciąż podkręcane przez polityków i media, tylko dlatego, że jest to w ich interesie. Nieuzasadniona histeria wylewa się sieje zamęt.
A propos ciężarówki czy to ta sama co poprzednio, czy może tworzycie flotę? I przede wszystkim to jest Kenworth czy Western Star i czy miałeś okazję prowadzić takiego potwora?
- Peterbilt. Na naszych grafikach ląduje tylko ta marka i zawsze jest to model BREWERCHASER 125LE ;) (tak ochrzczono ciężarówkę z okładki Hard Truckin' Rock (2013) przypis autora).
Prowadzić takiego sprzętu nie miałem okazji, ale jeśli chodzi o southern to jeździłem różnymi traktorami ;)
Jesteście świeżo po premierze drugiej porcji ruchomych obrazów promujących płyciwo. Czy taka forma promocji jest według Ciebie skuteczna czy to już sztuka dla sztuki?
- Jakąś tam skuteczność to ma, jest się czym pochwalić w mediach społecznościowych, ale na pewno nie znaczy już tyle co kiedyś. Teraz klip ma każdy, a internet jest dostarczycielem nieprzebranych źródeł muzyki. Słuchacz jest już bardzo rozpieszczony i tak naprawdę żeby się przebić to większe znaczenie ma promocja. Ostatecznie jednak powiedziałbym, że w przypadku tuzów klipy to dodatkowa dźwignia, w przypadku mniejszych zespołów to bardziej sztuka dla sztuki.
Celebrujecie okrągłe ćwierćwiecze, jest solidny premierowy materiał, pierwsze koncerty za wami. Jakie to uczucie grać na żywo po takiej przerwie? Czy uda Wam się zaspokoić spragnionych koncertowych wrażeń fanów?
- Mam taką nadzieję i w zasadzie to nie martwię się o to. Dobrze radzimy sobie na scenie i widz nie powinien być zawiedziony. Koncerty to jest clou grania, najlepsza część muzykowania, więc zawsze chętnie występujemy na żywo. Tutaj znaczenie ma cała otoczka, czyli pakowanie sprzętu do busa rano, a potem podróż. Klub i rozkładanie gratów, próba dźwięku, a potem koncert i impreza po nim. Najgorsze są powroty, bo zazwyczaj trzeba wcześnie wstać, a po przyjeździe wypakować wszystko z busa i zatargać na salę prób. Na szczęście mamy windę ;)
Jaka jest Twoja ulubiona dekada muzyczna i dlaczego to lata 70.? Z drugiej strony na Busy Nights, Hazy Days (2022) robicie wycieczki również i w ósmą dekadę ubiegłego wieku.
- W moim przypadku to są to lata 80. i 90. ze wskazaniem na te drugie, ale to chyba nie ma większego znaczenia jeśli chodzi o Leash Eye. Robimy muzykę bez specjalnego zastanawiania się do jakiej dekady się odnieść. Samo wychodzi tak jak wychodzi, natomiast wiadomo, że Leash Eye będzie zawsze muzycznie bardziej vintage niż modern, ale w kwestii brzmienia proporcje są raczej odwrotne, może z wyjątkiem Blues, Brawls & Beverages (2019).
Czego ostatnio słuchasz? Czy Twoje gusta ulegały zmianie w przeciągu ostatnich 25lat?
- Niespecjalnie… cały czas lubię posłuchać thrashu, czy death metalu jak kiedyś, przy czym 25 lat temu nie było niektórych gatunków więc można powiedzieć, że moje gusta muzyczne poszerzyły się. Nie słucham dużo… w zasadzie to mało, ale jeśli już to najczęściej nagrań Leash Eye oraz płyt zespołów kolegów, np Death Denied z Łodzi czy J.D. Overdrive ze Śląska.
Czy czekasz na nowości? Posiadasz jakieś muzyczne odkrycia świeże lub wśród staroci?
- Czekam na nowe albumy moich ulubionych zespołów sprzed lat oraz na wspomniane nowe nagrania zespołów kolegów. Jakiś czas temu odkryłem angielski zespół Wytch Hazel, takie połączenie Thin Lizzy i Iron Maiden. Polecam.
Płyta kompaktowa, taśma, winyl, streaming?
- W tym temacie jestem względnym tradycjonalistą, więc CD ale najczęściej muzyki słucham z serwisów streamingowych. Gramofonu nie mam.
Co sądzisz o wciąż popularnej nostalgii w popkulturze te wszystkie Grety Van Fleety, Maneskiny (w przypadku tych drugich to może nadużycie ale ktoś znajduje tam stonerowe naleciałości)? Jak przy tym oceniasz kondycję dinozaurów np. Scorpionsów z ich nową płytą.
- Skorpionsi mają się dobrze natomiast Greta to nie moja bajka i szczerze to nie bardzo rozumiem skąd te zachwyty nad tego typu próbami kopiowania legendy. Czerpanie to jedno, a próby grania „niepublikowanych nagrań” Led Zeppelin to drugie.
Kolejne pytanie trochę wiąże się z powyższym: od kilku lat obserwujemy wzmożone, wymieranie gatunków wśród artystycznego światka, czy czyjeś odejście Ciebie jako fana szczególnie dotknęło?
- Nie przeżywam śmierci osób których nie znam, więc śmierć artysty nie jest dla mnie jakimś szczególnym ciosem. Oczywiście po ludzku mi żal człowieka natomiast sam fakt raczej przypomina mi o słynnym memento mori niż dotyka.
Wróćmy do bardziej optymistycznych tematów. Jakie Leash Eye ma plany na następne ćwierćwiecze?
- Nie ma takich planów, obecnie skupiamy się na promocji Busy Nights, Hazy Days (2022) i jesiennych koncertach. Za chwilę, będę się zajmował organizowaniem koncertów na 2023, a potem zaczniemy robić materiał na kolejny album. Dalej w przyszłość nie wybiegamy.
Na koniec ostatnie słowa dla Ciebie
- Pozdrawiam czytelników i słuchaczy. Zapraszam na koncerty i do wspierania zespołu przez kupowanie płyt oraz koszulek, czapeczek i innych gadżetów. W ten sposób bardzo nam pomagacie.
Z Arkadiuszem 'Opathem' Gruszką - gitarzystą Leash Eye rozmawiał Ignacy J. Krzemiński.
https://leasheye.pl/
https://www.facebook.com/leasheye/
https://www.youtube.com/user/leasheye/featured
Inne tematy w dziale Kultura