Pod felietonem o bożych wjownikach wytknięto mi słabość merytoryczną w nawoływaniu do zmiany postawy Kościoła wobec obyczajowości. Ustępstwa Kościoła na zachodzie Europy nic nie dały – rzeczą goście mojego bloga. Ot i odpowiedź, mam nadzieję godna mocich dyskutantów.
Ustępstwa które bowiem poczynił kościół na zachodzie Europy są właśnie wyłącznie ustępstwami. Gdy armia wycofuje się ze zbyt wysuniętych przyczółków, nie mówimy, że postanowiła współpracować z przeciwnikiem, tylko, że wykonała posunięcie strategiczne.
Wojna z obyczajowością oznacza dla Kościoła właśnie stopniowe oddawanie pola i bojową słabość wobec postępu, wyrażającą się często poprzez milczenie wobec sprzeczności wykładni kościoła i osiągnięć naukowych. Patrz kreacja świata, darwinizm, czy w końcu genetyka.
Przywołam tu świetne opowiadanie S. Lema, w którym super zaawansowaną cywilizację ogarnął szał genetycznych transformacji. W sytuacji w której człowiek mógł dowolnie modelować swoje ciało aktualnym pytaniem moralnym stało się czy to jest dopuszczalne by człowiek miał jednocześnie męskie i żeńskie organy rozrodcze. Możliwości seksualne wynikające z takiego rozwiązania sprawiły, że masy ludzi zaczęły tego próbować.
Zwykli tradycyjni homoseksualiści stali się swojskim i akceptowalnym zjawiskiem wobec wrażych obojnaków. Tamtejszy Kościół stracił z oczu kwestię seksu przedślubnego, prezerwatyw i homoseksualistów walcząc z plagą mutantów w imię zachowania ludzkich, nadanych przez Boga kształtów.
Modyfikacja ciał zapewniała wiele innych poza seksualnymi profitów – tężyzna, zdrowie, lepsze zmysły itp. W końcu metodą małych kroczków cywilizacja ześliznęła się w orgię dzikich kształtów a duchownych oraz świeckich humanistów dręczyły zabawne pytania w rodzaju: czy to wypada, żeby człowiek miał więcej niż dwa typy organów rozrodczych i jaki procent ciała mogą pokrywać receptory doznań seksualnych albo ile indywiduów może jednocześnie brać udział w publicznej orgii. Jednocześnie podejmując błazeńskie próby odpowiedzi na pytanie: czy dwaj obywatele zszyci ze sobą w jedno ciało mają ciągle dwie dusze czy ciągle już jedną.
W końcu Kościół broniąc swoich bastionów i pomału oddając jeden za drugim stanął w obliczu faktu, że cała jego nauka jest całkowicie nieaktualna wobec do cna sfiksowanego społeczeństwa i pozostało mu tylko zejść do podziemia.
Błąd tkwił w podejściu. Zamiast stać się częścią nurtu i bronić społeczeństwa przed spotwornieniem wzbogacając jego duchowość Kościół przyjął role opozycji. Hamulca zbyt słabego wobec ślepego pędu społecznych przemian. Grał ciągle tą samą melodię wycinając z niej kolejne tony. Przez to stracił na wiarygodności i autorytecie, aż w końcu upadł.
Ponadto uparcie podtrzymując istnienie tabu, stworzył w społeczeństwie potrzebę jego łamania. Tym bardziej że tabu dotyczyło głownie zachowań seksualnych, które ludzie łamią z największą przyjemnością.
Na naszej planecie w gruncie rzeczy nie dzieje się nic nowego. Homoseksualizm istniał od zarania dziejów najbardziej popularnym będąc w starożytności. Prezerwatywy ludzie stosowali również od Bóg wie jak dawna tyle, że pod postacią zwierzęcych kiszek jak dobrze pamiętam. Sposoby na usunięcie ciąży znała każda szanująca się zielarka, tyle że za skutki nie ręczyła. Seks pozamałżeński również nie jest wynalazkiem minionego stulecia.
Czas pogodzić się z faktem ze przeciwdziałanie tym praktykom, jest nie tylko stratą energii, lecz również stawia Kościół w pozycji duchownych z wizji Stanisława Lema.
Załóżmy, że kościół postanawia zawrzeć pokój z obyczajowością. Nie najgorszym rozwiązaniem byłoby skupić się na propagowaniu miłości bliźniego.
Stanowczym potępieniu praktyk muzułmańskich ekstremistów, przeciwdziałaniu pedofilii w Polsce. Czytałem o przypadku, w którym dziewczyna w drugiej ciąży z własnym ojcem biegała, pomiędzy plebanią i komisariatem, a jedynym skutkiem jej wysiłków były podbite oczy. W końcu typ dostał bodajże dwa lata więzienia i obiecał, że ją zabije jak wyjdzie. Gdyby pospolite ruszenie katolików w tym przypadku przyjęło takie rozmiary jak burza rozpętana wokół słynnej „zgwałconej” nastolatki, zboczeniec dostałby solidną karę, albo uciekł z kraju.
Rasizm jest również problemem społecznym, który wiąże się z miłością bliźniego. W Polskiej administracji publicznej polityka antyrasistowska praktycznie nie istnieje. W Anglii zajmuje się nią państwo. Normą jest że Polacy przyjeżdżający do UK nazywają murzynów czarnuchami, małpami, bambusami itp. Patrząc na filmiki na youtube możemy zobaczyć zbory polskich katolików złorzeczących Żydom Niemcom i całej zachodniej Europie.
Jedyna widoczna miłość Polaków do obcokrajowców gości na ustach pożytecznych idiotów skrajnej lewicy, którzy kibicują terrorystom muzułmańskim.
A jeszcze są inne ciekawe problemy, w które mógłby zaangażować się Kościół. Może ochrona środowiska czy praw konsumenta, karmionego byle czym przez korporacyjne molochy. Nie głupim rozwiązaniem byłoby podniesienie kwalifikacji terapeutycznych księży. Spowiedź poza jej religijnym wymiarem jest w końcu pierwowzorem terapii psychologicznej, któremu poddaje się znacznie więcej ludzi w Polsce, niż spotkaniom z psychologiem.
Na mszach świętych poza wzmaganiem narodowej ksenofobii i nagonkach politycznych mogę ciągle usłyszeć o tym co prorok Lebioda napisał w liście do Koryntian. Jestem człowiekiem uzależniony, od książek i publikacji i ciągle psia krew nie wiem kto to są Koryntianie i dlaczego to było takie ważne co parę tys lat temu napisał do nich Lebioda. W ciągu ostatnich 2 tys. lat wielu mądrych ludzi wymieniło mądrą korespondencję. a jednak nie sądzę, żeby kiedykolwiek poświęcono jej tyle uwagi! Dlaczego dla odmiany nie mogę usłyszeć z ambony np: „Jak napisał prof. Kołakowski w liście do prof. Ingardena możliwość wolnego wyboru jest wyznacznikiem człowieczeństwa” . Prorok Lebioda i Koryntianie zmonopolizowali transmisję na dwa tys lat.
To sprawy miałem na myśli pisząc o nieadekwatności i potrzebie działania na fali przemian społecznych. W istocie nasze wartości chrześcijańskie są udziałem wszystkich Europejczyków, ponieważ jak zauważył min. prof. Malinowski nie sposób wyjść poza własną kulturę. A nasza została zbudowana na dyskursie pomiędzy racjonalizmem a mistyką. Dotyczy to nawet ateistów, bowiem ateizm jest również aktem wiary zrodzonym z buntu wobec Kościoła. Buntu wobec jego aksjologicznej nieadekwatności.
Moje obserwacje polskim okiem zachodniego stylu życia, nie wynikają z takiej, czy innej przynależności politycznej. Podobnie moje komentarze na temat polskiego społeczeństwa, widziane przez pryzmat mojego "zangielszczenia", nie wynikają z potrzeby promocji zachodnich wartości. Przez Polskę przetacza się fala przemian społecznych, przez kraje Zachodu fala rozczarowania degenerującą się strukturą państwa obywatelskiego. Przycupnąłem na skale zdrowego rozsądku, patrzę i komentuję. Jak ktoś będzie chciał mnie z niej ściągnąć bym dał się ponieść kolejnej ideologicznej fali, wezmę i kopnę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości