Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski
55
BLOG

SEN IDIOTY

Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski Rozmaitości Obserwuj notkę 12

DOBROBYT OBEZMYŚLNIA I RODZI GWAŁT IDĄCY OD ROZPACZY, NĘDZĘ UBÓSTWA ZASTĘPUJE NĘDZA ROZPASANIA

Stanisław Lem "Wizja Lokalna"

 

Tom po przekroczeniu połowy życia z pewnym niedowierzaniem zorientował się, że może spełnić swoje największe marzenie. Wizja ta była tak nieprawdopodobna i tchnęła absolutnym szczęściem, że aż wydawała się obrazoburcza, dlatego dotychczas tyko chyłkiem przemykała się po obrzeżach świadomości Toma.

Z obliczeń wyszło mu, że jeśli sprzeda mieszkanie i przeprowadzi się na łódkę, to prawie do końca życia nie będzie musiał nic, ale to absolutnie nic robić.

Tom już od wielu lat z mozołem hartował swoje ciało i ducha do nic nierobienia. W tym celu porzucił szkołę tak szybko, jak to było możliwe, po czym poszedł do pracy w charakterze nocnego stróża. Kiedy dostał propozycje zostania szefem zmiany sprzątaczy, odrzucił ją, ponieważ wiązało się to z wykonywaniem czynności, które były mu już z samej definicji obrzydliwe. Skwapliwie unikał wszelkich, kursów i generalnie wszystkiego, co mogło zakłócić jego bezczynne trwanie. Nie bywał na spotkaniach towarzyskich, ponieważ pełne one były innych ssaków naczelnych, które ciągle coś mówią i czegoś od niego chcą. Obce były mu jakiekolwiek zainteresowania, z rozpędu nie znalazł sobie nawet żony. Wolny czas, którego miał w bród, spędzał na oglądaniu telewizji i zabawie telefonem.

Teraz ma wymarzone dwadzieścia lat sam na sam z tym urządzeniem.

Rozglądając się po znajomych, żyjących w państwie wiodącym cywilizacyjnie i demokratycznie, dochodzę do ponurego wniosku, że większość populacji śni o sytuacji, w której nie robi nic poza wydalaniem, przyjmowaniem pokarmu oraz prokreacją.

Chociaż i z tym bywa coraz gorzej. Np. mój 30-letni znajomy, matematyk z Szczecina chętnie zrezygnowałby nawet z używania swojego układu pokarmowego, ponieważ wyciągając go to do ubikacji, to do kuchni przeszkadza mu być straszliwym czarodziejem w infantylnej grze internetowej. Od kiedy dwa lata, temu pracując na pół etatu jako sprzątacz, uzbierał sobie na komputer przestał nawet odbierać telefony od znajomych, a w naszej rzeczywistości pojawia się tylko po to, by cztery godziny dziennie pomachać miotłą podczas, gdy jego dyplom pokrył kurz i zaczyna już butwieć. Nie jest w tym zresztą osamotniony, bo ofiarami tej jednej tylko gry padło parę milionów Ziemian.

Nie sądzę, że tu chodzi o banalny brak ambicji, lecz o to, że istotną częścią ludzkiej natury jest podejmowanie wysiłku jedynie w sytuacji zagrożenia bądź przymusu. Nie chodzi tu tylko o zasłonięcie głazem wejścia do jaskini w obawie przed nocnymi drapieżcami, wynalezienie czegoś przydatnego, lecz nawet o zwykłą aktywność towarzyską. Po co się  kimś przyjaźnić, skoro dostatek czyni nas samowystarczalnymi?

W kulturze dobrobytu, z opcją alternatywnego życia wirtualnego, człowiek staje obdarty z motywacji, która dotychczas uszlachetniała jego działania, czyniąc go panem swojego otoczenia. Nagle okazuje się, że o ile takiemu Marcinowi matematykowi, czy Tomowi nic dużego i włochatego nie usiłuje wgryźć się w tyłek i nie grozi im śmierć głodowa, to w istocie są skłonni podzielić zainteresowania i tryb życia z hodowanym przezeń żółwiem.

Słucham wzniosłego utworu zagadkowych wykonawców „The People Are Heroes”, w którym opiewa się heroiczną walkę ludzkości ze srogą naturą. Gigantycznego wysiłku pokoleń, który kosztem miliardów ofiar pozwolił  wyjść nam z jaskiń i niemal sięgnąć gwiazd. I zastanawiam się, czy to wszystko było po to, żeby w końcowym etapie wyhodować takiego skończonego kretyna, którego właśnie widzę przez okno, jak z telefonem komórkowym w jednej łapie, drugą metodycznie wciska wszystkie guziki domofonów mijanych budynków, chociaż jest przecież druga w nocy. Nie jest to dzieciak – to normalny trzeźwy facet. Na grzyba mu ten telefon, skoro wystarczyła by mu gałąź do zabawy?

Po co szkolą mnie w używaniu super kosztownego sprzętu i przestrzegania dziesiątków przepisów bezpieczeństwa podczas ratowania człowieka, skoro dzisiaj widziałem dobrze ubranego, faceta z przystojną partnerką, który nagle kierowany tylko jemu znanym motywem, postanowił łbem i kopytami sforsować kraty do Tesco.

Czy Marcin kiedy animowanym mieczykiem zabija stumilionowego trolla, przyszło kiedyś do głowy, jak ogromną ilość urządzeń, włączając w to satelity, zaprzągł do pracy, by dokonać tego chwalebnego dzieła? Jak wielki koszt poniosło środowisko naturalne, by utrzymać przy życiu jego organizm do momentu, aż na ekranie pojawił się mu napis: Brawo! W ciągu ostatnich dwóch lat zabiłeś właśnie swojego sto milionów pierwszego trolla.

Czy żyjemy u schyłku naszych dziejów? Na czubku cywilizacyjnej paraboli? Nie wiem. Wiem natomiast ponad wszelką wątpliwość, że przesyt demoralizuje, a co gorsza prowadzi do masowej tragedii.

Dlaczego tak jest? Ponieważ ewolucja będąca siłą napędową gatunków i społeczeństw, integralnym składnikiem życia, nie dokonuje się po przez przyznawanie biologicznych zasiłków i rozpieszczanie organizmów ale poprzez ich terroryzowanie. Organizmy i społeczeństwa się doskonalą ponieważ świat jest im z gruntu wrogi, dlatego wymarzony raj na ziemi, o którym bredzą niektóre sekty, byłby w istocie siedliskiem rozbestwionych gamoni.

Dlatego też dzisiaj grecki etos piękna cielesnego zastąpiły obłe brzuchate kształty. Spartański hart ducha – skrajny hedonizm używek i żarcia. Rzymską odwagę – cwaniactwo. Romantyczne ideały przyjaźni i poświęcenia wyparł cynizm i konformizm. Zastanawiam się, jakich ludzi mieli na myśli wykonawcy poruszającego utworu „The People Are Heroes?” Dochodzę do wniosku, że ciągle chodzi o tych samych, tylko że teraz oni są naprawdę Wolni, Bezpieczni i Syci. Mogą robić więc to, o czym od zawsze marzyli.

 

Moje obserwacje polskim okiem zachodniego stylu życia, nie wynikają z takiej, czy innej przynależności politycznej. Podobnie moje komentarze na temat polskiego społeczeństwa, widziane przez pryzmat mojego "zangielszczenia", nie wynikają z potrzeby promocji zachodnich wartości. Przez Polskę przetacza się fala przemian społecznych, przez kraje Zachodu fala rozczarowania degenerującą się strukturą państwa obywatelskiego. Przycupnąłem na skale zdrowego rozsądku, patrzę i komentuję. Jak ktoś będzie chciał mnie z niej ściągnąć bym dał się ponieść kolejnej ideologicznej fali, wezmę i kopnę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości