Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski
218
BLOG

HOMO SOCJAL cz2

Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski Rozmaitości Obserwuj notkę 11

 

W poprzednim felietonie zaprezentowałem Wam nowy gatunek człowieka Zachodu. Homo socjal – wytwór zachodniej polityki socjalnej. Choć z wyglądu nie różni się niczym od klasycznego homo sapiens, w bliższym kontakcie typowy Ziemianin uzmysławia sobie głęboką przepaść gatunkową.

I nie chodzi o to nawet, że nasz zachodni kolega nie posiada elementarnej wiedzy o otaczającym go świecie. Najbardziej szokuje nas to, iż stracił on podstawowe cechy społeczne.

Roszczeniowo nastawiony do otoczenia przedstawiciel nowoczesnej rasy homo socjal, nie musiał nigdy bać się o swoje przetrwanie, bo najpierw troszczyli się o niego rodzice, a potem państwo. Nie jest w stanie podjąć minimalnego wysiłku więc nie posiada żadnych zainteresowań ani ambicji. Z czasem, wiodąc swoją egzystencję warzywa, staje się zobojętniały na świat. Na jego korzyść w porównaniu do człowieka jaskiniowego, wypadną tylko pozory – potrafi użyć telefonu, włączyć telewizor i nie ucieknie z wrzaskiem na widok pociągu. Na korzyść człowieka jaskiniowego wypadnie wola i umiejętność przetrwania, której homo socjal jest całkowicie pozbawiony.

Zaraz - powiecie – homo socjal potrafi jeszcze czytać i pisać! Otóż coraz rzadziej, niestety. Jak wynika z podań składanych o zasiłek urzędnicy Job Center coraz częściej mają do czynienia nie tylko z wtórnym analfabetyzmem, ale również z ludźmi, którzy nigdy się czytać i pisać nie nauczyli!

Homo socjal, niczym człowiek pierwotny, zaczyna mieć coraz poważniejsze trudność komunikacyjne. W rozmowach z urzędnikami grawituje pomiędzy wulgarną agresją a bełkotem, ma problemy ze zrozumieniem niektórych słów i zdań złożonych. I nic w tym dziwnego, skoro dzięki uprzejmości państwa obszar jego życiowej aktywności od lat zawęził się do terytorium własnego mieszkania oraz knajpy za rogiem.

Mędrcy od równych praw i możliwości przychodzą z pomocą promując tzw. „Simple English” jako nową formę komunikacji werbalnej. Nie wypada, co prawda, posługiwać się nią w dobrym towarzystwie, żeby nie dostać plakietki kłapouchego sezonu, ale za to świetnie się nadaje do komunikacji z wytworem angielskiej inżynierii społecznej jaką jest homo socjal. I tak, zarażona semantycznym barbarzyństwem, Wikipedia zamiast podać: „Król Edward na fali imperialistycznych ambicji nie zgodził się na kompromis w spawie  szkockiej”, powie: „król Edward był niedobry, bo dokuczał Szkotom”. Z kolei w książce do savoir vivre’u  będziemy mogli wkrótce przeczytać: „moja szczęśliwa, bo lubić gorący zwierzak” zamiast: „dziękuje, pieczeń była wyborna.”

Kiedy patrzę, jak daleko posuwają się miłośnicy tej głupszej i leniwej części ludzkości, zaczynam się zastanawiać, czy taka polityka społecznego regresu nie jest jakiegoś rodzaju spiskiem rzeszy matołów przeciwko nielicznym intelektualistom?! A może wręcz przeciwnie: może to spisek obcej, intelektualnie silniejszej cywilizacji, która ma ambicje przejąć władzę nad światem?

Bo zapytam wprost angielskich speców od equal oportunities: jak można być tak nieodpowiedzialnym matołem, by nie rozumieć, iż poziom naszej świadomości jest zwrotnie sprzężony z językiem, jakim władamy. Że najważniejszy codzienny proces rozumienia otaczającej nas rzeczywistości jest w istocie ujmowaniem jej w ramy pojęć. Jak można lekceważyć to, co już starożytni grecy z Platonem na czele zauważyli, że właśnie od definiowania zjawisk zaczyna się proces ich rozumienia. Dlaczego ludzie, którzy zarabiają na swoich infantylnych pomysłach w godzinę więcej niż uczciwy robotnik przez cały tydzień, nie są w stanie pojąć prostego faktu, że pozbawieni złożonego języka i precyzyjnych środków wyrazu, jesteśmy niczym więcej jak barbarzyńcami, którym lepiej będzie natychmiast wrócić na drzewa? Czy to w końcu nie wydaje się oczywiste, że jeśli ktoś przez całe życie twardo omijał wszytko co mu śmierdziało wiedzą, nie zacznie nagle buszować w bibliotece, tylko dlatego, że wszystkie książki napisze się jeszcze raz w języku jaskiniowców?

Obserwując ten bezmiar toksycznej miłości do bliźnich, jakim rzygają urzędy i to do bliźnich możliwie jak najgorszego pokroju, zastanawiam się, ile czasu jeszcze minie, zanim obudzimy się w na poły totalitarnym państwie hedonistycznych uległych owiec, nic co prawda nie rozumiejących z otaczającej je rzeczywistości, ale za to sytych i w pełni kontrolowanych.

Tak naprawdę, nie wierzę w spiski „na górze”. Myślę, że jest to swoisty bezwład prawnych i nieoficjalnych ustaleń, które rodzą kolejne, o szczebel głupsze ustalenia.

Mark stracił pracę sprzątacza po 20 latach. Po 20 latach łatwego życia, w trakcie którego zapomniał jedynej nabytej w życiu umiejętności - pisania we własnym języku. Gdy go zwolnili, okazało się, że ma na rynku konkurencję w postaci emigrantów ze Wschodu. Samo mówienie po angielsku już nie wystarczy, by się odnaleźć na rynku pracy. Oburzony tym zamachem na jego pozbawione wyzwań i wysiłku życie, przeszedł na benefit. Od tej pory spędza wieczory w knajpie w towarzystwie trzech innych panów w średnim wieku, również na zasiłku. Wszyscy od lat zblazowani i nieszczęśliwi, chociaż przecież nie muszą robić, żeby mieć na piwo. Na stole leży „The Sun”, to wspaniałe czasopismo wyjaśnia panom, czemu są nieszczęśliwi. Jak się okazuje, to wszystko przez Polaków, którzy przyjechali i zabrali im pracę. W poprzednim numerze było o tym, że Polacy zabrali im również zasiłki, po czym, że zacytuję tutaj owych cynicznych rasistów ze szmatławca The Sun: „łącząc zasiłek z Polski z zasiłkiem angielskim na dziecko (mniej niż 10 funtów tygodniowo) Polacy dorobili się małych fortun.”

Nasi benefitowi angielscy koledzy wiedzą już kogo obwinić za swoje przegrane czterdziestoletnie życia. W znużone beznadzieją oczy wstępuje ożywczy błysk. Pięści się zaciskają, krew krąży szybciej. Dzisiejszy wieczór będzie pełen emocji.

Tak na gruncie urzędowo wspieranej ignorancji i polityki miłosierdzia wobec tych, którzy litości dla siebie samych nie mają, rodzi się nienawiść.

 

Moje obserwacje polskim okiem zachodniego stylu życia, nie wynikają z takiej, czy innej przynależności politycznej. Podobnie moje komentarze na temat polskiego społeczeństwa, widziane przez pryzmat mojego "zangielszczenia", nie wynikają z potrzeby promocji zachodnich wartości. Przez Polskę przetacza się fala przemian społecznych, przez kraje Zachodu fala rozczarowania degenerującą się strukturą państwa obywatelskiego. Przycupnąłem na skale zdrowego rozsądku, patrzę i komentuję. Jak ktoś będzie chciał mnie z niej ściągnąć bym dał się ponieść kolejnej ideologicznej fali, wezmę i kopnę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości