Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski
364
BLOG

HOMO SOCJAL

Michał Sędzikowski Michał Sędzikowski Rozmaitości Obserwuj notkę 30

 

- On ma taką małą plastikową rzecz, za którą może kupić różne rzeczy – wyjaśnił mój nowo poznany kolega z placu budowy innemu robotnikowi. Wszyscy byliśmy z agencji i był to nasz pierwszy dzień. Dla Paula był to pierwszy i ostatni dzień od dwóch lat, a właściwie pierwsze sześć godzina w pracy, po których haniebnie dał nogę. Wcześniej za moją małą plastikową rzecz kupił sobie lunch, a ja jak ten osioł posłusznie wbiłem pin żeby pokazać jaką jesteśmy bezinteresowną,  przyjaźnie nastawioną rasą.

    Kiedy zaś mu wyjaśniłem tajemnicę darmowych minut, zapytał, czy wobec tego może z mojego telefonu wykonać darmową rozmowę do mamy.. Po dwudziestu minutach, kiedy ciągle wisiał na moim telefonie, zacząłem na serio rozważać, czy się na niego nie rzucić i mu nie odebrać siłą aparatu. Paulowi przestałem tłumaczyć, gdzie Leży Polska, kiedy z pewnym oszołomieniem przyjął fakt, że nie ma drogi lądowej Southampton – Tokio.

Paul nie jest upośledzony, nie jest narkomanem ani alkoholikiem, nie jest też francuskim arystokratą, który przy pomocy maszyny czasu umknął w przyszłość przed gilotyną. Jest on jest klasycznym wytworem brytyjskiej administracji benefitowej i polityki socjalnej. Istotą poniekąd rozumną, która żyje w przeświadczeniu, że otaczające go dwunogi chętnie dadzą mu różne przedmioty, a jeśli nie dadzą to należy zadzwonić do czarodziejskiego miejsca, zwanego Job Center, w którym pracują ząbkowe wróżki.

            - Where is my money – pyta z oburzeniem typowy Paul moją dziewczynę.

            - Nie wiem, w twojej kieszeni? Albo: trzech chłopów na kiju niosło. Albo: your money rąbnęła wielka ryba pila i poniosła je aż do Tokio. – Takie odpowiedzi cisną się Marcie, urzędniczce Job Center, na usta, ale zgodnie z regulaminem musi podjąć żmudne śledztwo mające na celu wyjaśnić, gdzie są pieniądze należące do tajemniczego głosu po drugiej stronie linii telefonicznej.

            Dochodzenie posuwa się niezwykle błyskotliwie, bo już po pierwszych dziesięciu minutach udaje się ustalić imię i nazwisko rozmówcy, oraz jego numer ubezpieczenia. Zagadką przez chwilę pozostaje jego adres. Marta zdolności prorocze utraciła w momencie, kiedy rzuciła fuchę ząbkowej wróżki i zaczęła pracę w Job Center, a gość po drugiej stronie upiera się, że nie posiada adresu bo mieszka wszędzie, gdzie chce. Zaś stały adres zamieszkania to wymysł wrażego systemu, z którym on osobiście walczy słuchając rapu. System ma na szczęście sobie za nic to, co Paul na jego temat myśli i usłużnie wyświetla na ekranie komputera wszystkie informacje na temat beneficjenta, które są Marcie potrzebne. System zna się z Paulem już od dziewięciu lat, czyli od czasu, gdy ten skończył siedemnaście lat i po raz pierwszy wystąpił o zasiłek, tłumacząc, że mama go wyrzuciła z domu. Mama, która zna się z Systemem jeszcze lepiej, przyniosła osobiście zaświadczenie, że wyrzuciła syna z domu, z uśmiechem tłumacząc, że jest wyrodną matką. System ma wrażenie, że ktoś robi z niego idiotę, ale co ma w końcu do gadania.

            Marta doszukuje się w końcu informacji, że zasiłek Dla Paula został wstrzymany, bo ten dopiero co został zatrudniony przez agencję.

            - Czy pan pracuje Sir? – upewnia się Marta, która już dawno przestała się czemukolwiek dziwić. .

            - Pracowałem wczoraj.

            - A dla kogo Sir pracował?

            - Dla takiego grubego gościa Toma, na budowie. Sześć godzin. I ciągle nie zobaczyłem moich pieniędzy – dodał z wyraźną pretensją.

            - Acha – odpowiada Marta, a w jej głowie ciąg dotychczas powiązanych ze sobą procesów dedukcyjnych rozpada się w drobny mak, z niewiadomych powodów pozostawiając po sobie wielką rybę, z zakrwawioną piłą sterczącą pyska.

            Po kolejnych piętnastu minutach, w trakcie których rozeźlony Pul upiera się, ze chce rozmawiać z jakimś Anglikiem, udaje się Marcie wytłumaczyć „klientowi’, że w sprawie tych sześciu godzin powinien skontaktować się z grubym Tomem.  Jeśli zaś chce wystąpić o odnowienie zasiłku, to musi złożyć ponownie wniosek. Paul oczywiście chce wystąpić o odnowienie zasiłku i tu zaczyna się kolejna  potyczka Paula z Systemem, który jak to mają w zwyczaju Systemy, domaga się dołączenia do wniosku jakiegoś dowodu tożsamości.

Paul przysyła więc paszport na inne nazwisko – być może swojego kolegi. Manager radzi Marcie, żeby zrobiła to, co robią zwykle urzędnicy Job Center w takich sytuacjach, to znaczy by uznała, że Paul zmienił imię i nazwisko. Marta wyjaśnia, że nie może tego zrobić, bo facet złożył pisemne oświadczenie, że wszystkie, ale to wszystkie dokumenty potwierdzające jego aktualną tożsamość pożarł pies, po czym spłonął w pożarze. Urzędnicy dokładają wszelkich starań i dzwonią do Paula, by przy pomocy serii podchwytliwych pytań ustalić jego zagubioną tożsamość.

Międzyczasie zachodzą dodatkowe komplikacje, bo Paul gubi swój telefon i żąda  by kontaktować się z nim  przez budkę telefoniczną. Urzędnicy kolektywnie wydzwaniają na budkę, ale odbierają tylko jacyś menele, którzy mają już zasiłek, więc pozwalają sobie wyrazić wrogość wobec reprezentantów Systemu w postaci spazmatycznych bluzgów. W końcu Paul sam dzwoni z pretensjami, że go nie złapano na budce i daje do telefonu pracownika socjalnego, któremu między czasie zdążył się poskarżyć, że w Job Center lecą sobie z nim w kulki. Wspólnie uzgadniają, że Paul przyśle jakieś rachunki na swoje nazwisko w zastępstwie dowodu tożsamości. Paul jednak poza 26-letnim długiem wdzięczności wobec ludzkości nie posiada rachunków, ale nie słucha wykłócających się w jego sprawie urzędników, bo „obczaił” właśnie wypas melodyjkę na nowej komórce. Na koniec do Job Center przychodzi jeszcze raz, wypełniony przez pracownika socjalnego wniosek, oraz dołączona kartka z życzeniami świątecznymi od babci dla kochanego wnuczusia.

            Zgadnijcie. Czy dzięki wytężonej pracy urzędników udało się dać Paulowi Zasiłek? Nie takie rzeczy już się w Job Center robiło!

 

Tekst powstał w oparciu o opowieści Marty urzędniczki Job Center

 

Moje obserwacje polskim okiem zachodniego stylu życia, nie wynikają z takiej, czy innej przynależności politycznej. Podobnie moje komentarze na temat polskiego społeczeństwa, widziane przez pryzmat mojego "zangielszczenia", nie wynikają z potrzeby promocji zachodnich wartości. Przez Polskę przetacza się fala przemian społecznych, przez kraje Zachodu fala rozczarowania degenerującą się strukturą państwa obywatelskiego. Przycupnąłem na skale zdrowego rozsądku, patrzę i komentuję. Jak ktoś będzie chciał mnie z niej ściągnąć bym dał się ponieść kolejnej ideologicznej fali, wezmę i kopnę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Rozmaitości