Na lokalnym portalu internetowym właśnie trafiłam na artykuł pod tytułem „Jak odżywiać się zdrowo i nie marnować jedzenia?” Zaciekawiona, otworzyłam treść i dowiedziałam się, że odpowiedzią na to pytanie i rozwiązaniem wszechobecnego dziś problemu jest tzw. dieta pudełkowa. Gdyby ktoś, mimo dość dużej popularności tego terminu i wzmożonego ostatnio marketingu, nie wiedział, o co w niej chodzi, może z łatwością znaleźć to w internecie. Co mnie sprowokowało do napisania tej notki, to użycie w celu reklamowania tego produktu odniesienia do zasady „zero waste”.
Spotkałam się z różnymi argumentami za takim sposobem odżywiania się – część z nich rozumiem i uznaję. Są osoby zabiegane, chore, zmęczone obowiązkami zawodowymi, nieumiejące lub nielubiące gotować, mieszkające w klitkach bez odpowiedniego wyposażenia umożliwiającego gotowanie pełnowartościowych posiłków. Są ludzie pragnący schudnąć lub stosujący z różnych powodów diety eliminacyjne, trudne do samodzielnego wcielania w życie, dla których przy tym nie liczą się koszty (spotkałam wszakże osobę twierdzącą, że dieta pudełkowa opłaca jej się finansowo! – jak mówi, nie kupuje produktów, które potem częściowo są wyrzucane, przez co oszczędza; to akurat słabo do mnie przemawia, zważywszy na znane mi koszty takiej diety i świadomość, ile wartościowych posiłków mogę za te same pieniądze przygotować sama). W żadnym wypadku nie mogę się jednak zgodzić, że dieta pudełkowa przyczynia się do propagowania idei zero waste, czyli minimalizacji wytwarzania odpadów, o czym informuje wspomniany artykuł reklamowy (tak naprawdę to „nie do końca reklamowy”, ponieważ został dla niepoznaki nazwany „poradnikiem dietetycznym”).
Jak to wygląda w praktyce? Osoba na diecie pudełkowej dostaje codziennie papierową torbę z minimum pięcioma plastikowymi pojemnikami jednorazowego użytku, zawierającymi poszczególne posiłki (nawet gdyby był to jeden pojemnik dziennie, to jest on jednak jednorazowy). Owszem, ktoś taki jedzenia w tej sytuacji nie zmarnuje, chyba że trafi się coś wyjątkowo niesmacznego, ale wyprodukuje przez tydzień wiadro śmieci, które nawet jeśli mogą podlegać powtórnemu przetworzeniu, to zabiera to jakąś energię, przestrzeń i globalnie generuje koszty. Gdzie tu zero waste? Niektóre firmy w duchu „eko” zrezygnowały z… plastikowych sztućców. Cóż za „ogromna” ulga dla środowiska – w obliczu kilkuset gramów plastiku z pudełek każdego dnia, prawda?
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że zbulwersowała mnie hipokryzja, chociaż nie urodziłam się wczoraj i wiele manipulacji już widziałam. Jak wspomniałam, przytoczone przeze mnie argumenty „za” dietą pudełkową w większości uznaję, choć sama z niej nie skorzystałabym. Każdy je, jak chce – teoretycznie to nie moja sprawa. W praktyce jednak staje się to i „moją sprawą”, bo wszyscy toniemy w produkowanych przez siebie śmieciach – sama widzę, ile ja osobiście ich wytwarzam, i tak starając się to ograniczać. W kontekście marketingu diety pudełkowej nawiązywanie do troski o środowisko jest bezczelną obłudą – inne jej zalety wystarczająco przemawiają do grup docelowych. „Chcąc zadbać o zdrowe odżywianie, a jednocześnie unikać zakupów z sklepach spożywczych, gdzie czeka na nas wiele pułapek warto zdecydować się na (tu nazwa firmy). Jest to sposób na oszczędność czasu i zadbanie o zdrowie. Można zamówić dietę pudełkową do domu, która składać się będzie z wartościowych składników. W ten sposób można uniknąć stania w kolejkach, wydawania pieniędzy na jedzenie, które nie jest wartościowe i zmywanie naczyń. Kierując się w myśl zasady zero waste warto zdecydować się na tak praktyczne rozwiązanie. Jest to propozycja idealna dla każdego, kto chce zadbać o swoje zdrowie i nie chce więcej marnować jedzenia”. – pisownia oryginalna, jak sama płaszczyzna oddziaływania tej reklamy, pozostawiająca wiele do życzenia.
Kupujcie pudełka, jeśli chcecie i macie na to środki, ale nie tłumaczcie tego troską o środowisko. Nie da się wyłgać z pięciu plastikowych pudełek w papierowej torbie na osobę, jakie wyrzucacie każdego dnia diety pudełkowej, za pomocą idei zero waste.
Idę gotować obiad. Też pewnie coś przy tej okazji wyrzucę, niestety.
#dieta #marketing #eko #zero waste
Interesują mnie między innymi: język, klasyczny rock, zjawiska socjologiczne i psychologiczne, role społeczne, polityka, tradycja narodowa i fenomen polskości, sztuka i detale architektoniczne, przyroda, kulinaria. A tak naprawdę - wszystko.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości