W odpowiedzi na kremlowski „sabat” z aneksją czterech ukraińskich regionów prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że Ukraina składa wniosek o przyspieszoną akcesję Ukrainy do NATO. Nikt nie ma złudzeń, że jutro nasz kraj stanie się częścią społeczności północnoatlantyckiej, ale ten krok można naprawdę uznać za przełomowy.
Współpraca między Ukrainą a NATO rozpoczęła się na początku zdobycia niepodległości: w 1992 r. kraj przystąpił do Północnoatlantyckiej Rady Współpracy, a dwa lata później do programu NATO „Partnerstwo dla Pokoju”. W 1997 roku na szczycie w Madrycie podpisano „Kartę o szczególnym partnerstwie”, w ramach której rozpoczęła pracę Komisja Ukraina-NATO, w siedzibie organizacji w Brukseli pojawiła się misja ukraińska.
Wszyscy prezydenci Ukrainy, być może z wyjątkiem Janukowycza, starali się w ten czy inny sposób pogłębić integrację euroatlantycką. W 2004 roku, w przeddzień szczytu w Stambule, prezydent Kuczma zatwierdził nową wersję „Doktryny Wojskowej”, która jako ostateczny cel wskazała przystąpienie do NATO.
Ukraina miała realną szansę na euroatlantycki przełom w 2005 roku, kiedy po pomarańczowej rewolucji i zwycięstwie Wiktora Juszczenki cały świat nas oklaskiwał. Niestety, ze względu na niespójność stanowisk elit, wewnętrzne konflikty polityczne, a także niski poziom poparcia społecznego, plany te nie zostały zrealizowane.
Wiele nadziei wiązano ze szczytem w Bukareszcie w 2008 roku, kiedy Rada NATO miała dać zielone światło dla akcesji Ukrainy i Gruzji poprzez przekazanie im Planu Działań na rzecz Członkostwa (MAP). Niestety znowu nic nie otrzymaliśmy – decyzja została przełożona na grudzień 2008 roku, a następnie z powodu wojny w Gruzji i kryzysu politycznego w Ukrainie została odłożona na czas nieokreślony.
Zmiana polityki zagranicznej, dystansowanie się od UE i NATO stały się jedną z przyczyn kolejnej akcji nieposłuszeństwa Ukraińców – rewolucji godności. Wybrany po niej prezydent Petro Poroszenko również czynił wiele starań, aby zbliżyć Ukrainę do Sojuszu, mimo że część kraju była okupowana i anektowana, a działania wojenne kontynuowane na Wschodzie.
Po zwycięstwie Wołodymyra Zełenskiego sprawa NATO na jakiś czas zeszła na dalszy plan. W dużej mierze dlatego, że możliwość przystąpienia Ukrainy do Sojuszu była jak czerwona płachta dla „byka” – Federacji Rosyjskiej. A żeby nie drażnić Rosji, to pytanie umieszczono w nawiasach. Dlatego przywódcy Ukrainy zignorowali szczyt NATO w Londynie w 2019 roku. Jednak przebieg integracji euroatlantyckiej został zapisany w Konstytucji Ukrainy, która potwierdziła niezmienność naszego stanowiska.
Ale jeśli przed wojną można było radować się iluzją, że wejście do NATO to kwestia kilkudziesięciu lat, to po ataku Rosji stało się jasne, że dalsze zwlekanie jest niemożliwe. Ukraina nie może już dłużej pozostać neutralna i niezaangażowana: potrzebujemy poważnej ochrony, bloku, w którym udział będzie chronił przed wszelkimi ingerencjami naszego szalonego sąsiada. Pod tym względem nie ma alternatywy dla NATO. Rozumieją to przywódcy kraju, główne siły polityczne i, co nie mniej ważne, zwykli Ukraińcy. Według ostatnich sondaży przeprowadzonych w sierpniu przez Narodowy Instytut Demokratyczny na Ukrainie i Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii 79% obywateli naszego kraju opowiada się za przystąpieniem do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Śmiem twierdzić, że tym razem nam się uda. Cały świat jest zdumiony, jak dzielnie i wytrwale odpieramy wroga. Ukraińcy nawet żartują, że to NATO powinno zabiegać o przystąpieniu do Ukrainy, a nie odwrotnie.
A poważnie, żeby zostać członkiem NATO, będziemy musieli ciężko pracować. I to nie tylko w sprawie zbliżenia naszych standardów do natowskich, ale także w negocjacjach ze sceptykami, którzy – bądźmy szczerzy – nie są zadowoleni z rozszerzenia Sojuszu kosztem Ukrainy. Przypomnę, że decyzja o rozszerzeniu bloku podejmowana jest w drodze konsensusu wszystkich krajów członkowskich. W związku z tym musimy przekonać wszystkich do bycia jednym przedstawicielem bloku.
Cieszy fakt, że Ukraina ma bezprecedensowe poparcie wśród niektórych krajów uczestniczących. Niedawno prezydenci 9 państw Europy Środkowo-Wschodniej popierających członkostwo Ukrainy w NATO wydali wspólne oświadczenie, w którym mówi się o bezwarunkowym poparciu dla euroatlantyckich ambicji Ukrainy. Wśród nich – oczywiście – jest Polska, która od pierwszych dni rosyjskiej agresji konsekwentnie wspiera Ukrainę militarnie i politycznie, gospodarczo i humanitarnie.
Ale oczywiście są sceptycy, którzy nie są tak optymistyczni, jak przyjazna Ukrainie „Dziewiątka”. Słusznie zauważają, że przystąpienie do bloku państwa, na którego terytorium toczy się wojna, stwarza ryzyko dla samego Sojuszu. Jednak iłość jednoznacznych przeciwników przystąpienia do bloku Ukrainy wyraźnie się zmniejszyła. A teraz dyplomaci ukraińscy muszą zdwoić wysiłki, by przekonać naszych partnerów, zwłaszcza przywódców krajów Europy Zachodniej.
Czy to oznacza, że jutro Ukraina zostanie przyjęta do NATO? Oczywiście że nie. Ale nie jest też tak, że proces zostanie ponownie opóźniony w nieskończoność. Mamy niedawny przykład przyspieszonej akcesji Szwecji i Finlandii. Oczywiście zainteresowane strony musiały współpracować z Turcją, ale w końcu udało im się również przekonać Recepa Erdogana, że jego kraj nie skorzysta z prawa weta w sprawie rozszerzenia Bloku kosztem tych dwóch krajów. I choć formalności techniczne związane z przystąpieniem Szwecji i Finlandii do NATO nadal trwają, otrzymały one bezprecedensowe gwarancje bezpieczeństwa już teraz.
Ukraina powinna otrzymać podobne gwarancje, niezależnie od tego, kiedy zapadnie decyzja o jej przystąpieniu do NATO. Ponadto liczymy na znaczny wzrost dostaw najnowszej broni – leży to w interesie nie tylko naszego państwa, które już od ósmego miesiąca odważnie stawia opór wrogowi, ale także całej Europy.
Ukraina wykazała gotowość do spełnienia wszystkich warunków przystąpienia do bloku bezpieczeństwa. Pytanie brzmi, czy uda nam się znaleźć argumenty dla sceptyków wewnątrz Sojuszu, którzy wciąż wątpią, czy Ukraina powinna zostać członkiem NATO? Myślę, że jest tu tylko jeden argument: dziś to w Ukrainie decyduje się przyszłość przestrzeni euroatlantyckiej, ponieważ bezpieczeństwo Europy jest niemożliwe bez zwycięstwa Ukrainy.
Hryhoriy Kozlovskyy, prezydent piłkarskiego klubu „Ruch”
Hryhoriy Kozlovskyy, ukraiński biznesmen, były poseł Lwówskiej Rady Miejskiej, prezes klubu piłkarskiego Rukh (Lwów). Dla mnie, jako świadomego obywatela, bardzo ważne jest, aby stosunki polsko-ukraińskie rozwijały się we wszystkich dziedzinach, w tym w sporcie. I na swoim poziomie robię, co mogę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka