hrPonimirski hrPonimirski
254
BLOG

Narodowe czytanie – Gombrowicz

hrPonimirski hrPonimirski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Jakiś tydzień temu odbyło się narodowe czytanie. Realistyczne nowelki, choć może ten Schulz nie tak realistyczny przez brak przezroczystości słowa, czy takie tam. Mi nie do końca po drodze z realizmem (drogi Czytelnik zgaduje na własną odpowiedzialność dlaczego), więc proponuję odczytanie Ferdydurke Gombrowicza, a w zasadzie to co pikantniejszych fragmentów rozdziału Kompot. W zasadzie to odczytanie na własną rękę (czy odpowiedzialność) – gdyż na blogu raczej literki niż audio mojego niskiego i głębokiego głosu przerywanego poniekąd młodzieńczym jeszcze dyszkantem. Oddaję tu głos (literkowy) głównemu bohaterowi i narratorowi powieści.

"Nauczyciele polubili mnie, dyrektor Piórkowski klepał mnie po pupie, a podczas dysput ideoologicznych i ja teraz dostawałem wypieków i krzyczałem: - Nowoczesnosć! Tylko nowoczesny chłopiec! Tylko nowoczesna pensjonarka!
[...]
Co mam jeszcze powiedzieć? Syfon umarł. Zgwałcony przez uszy, nie mógł przyjść do siebie, nie mógł żadną miarą pozbyć się pierwiastków złowrogich, które mu zaszczepione zostały przez uszy. Nadaremnie męczył się, godzinami  całymi próbował zapomnieć słów uświadamiających, które chcąc nie chcąc usłyszał. Powziął awersję do swojego skażonego typu i chodził z wewnętrznym niesmakiem, [...] powiesił się pewnego popołudnia na wieszaku.
[...]
A przeto te dwie rzeczywistości infantylne – nowoczesna, staromodna – pobudzając jedna drugą, jątrząc się i podniecając tysiącznymi, najdziwniejszymi spięciami, kumulowały się i piętrzyły w świat coraz bardziej ułamkowy i zielony. I doszło do tego, że Młodziakowa stara jęła popisywać się przede mną, chwalić się i puszyć nowoczesnością, która po prostu młodość jej zastępowała. Nieustannie przy jedzeniu oraz w wolnych chwilach odchodziły rozmowy o Swobodzie Obyczajów, Epoce, Rewolucyjnych Wstrząsach, Czasach Powojennych etc. i stara zachwycona była, że może być młodsza Epoką od chłopca, który był młodzy wiekiem. Zrobiła z siebie młódkę, a ze mnie staruszka.
[...]
i horyzontami swymi, i liberalizmem swoim kobiety Postępowej, Czynnej, Śmiałej tudzież obyczajem swoim nowoczesnym
[...]
Pamiętam – przychodzę ze szkoły na obiad, Młodziakowie siedzą już przy stole, służąca wnosi zupę kartoflaną, pensjonarka również siedzi – siedzi doskonale, z nieco bolszewicką fizkulturą i w gumianych półbucikach. Zupy jadła mało – a za to wypiła duszkiem szklankę zimnej wody i zagryzła kromkę chleba, zupy unikała, rozwodniona papka, ciepła i zbyt łatwa, musiała zapewne szkodzić jej na typ i prawdopodobnie chciała być jak najdłużej głodna, przynajmniej do mięsa, gdyż dziewczyna nowoczesna głodna jest wyższej klasy niż dziewczyna nowoczesna syta. Młodziakowa również zjadła b. malo zupy, a mnie nie zapytała wcale, jak tam w szkole się powiodło. Dlaczego nie zapytała? Dlatego że nie uznawała tych matczynych zapytań i w ogóle matka trochę ją mierziła, nie lubiła matki. Wolała siostrę.
    - Proszę, Wiktorze, weź soli – rzekła, podając mężowi sól tonem prawdziwej wiernej towarzyszki oraz czytelniczki Wellsa i dodała, wpatrzona nieco w przyszłość, nieco w przestrzeń, z akcentem humanitarnego buntu jednostki ludzkiej, walczącej z hańbą zła społecznego, niesprawiedliwości i krzywdy.
- Kara śmierci jest przeżytkiem.
A wtedy Młodziak, ten Europejczyk, inżynier i uświadomiony urbanista, który kształcił się w Paryżu i stamtąd przywiózł dryg europejski, [...] pozbawiony przesądów czerstwy pacyfista i wielbiciel naukowej organizacji pracy, z dowcipami i anegdotami naukowymi oraz dowcipami z kabaretów, rzekł biorąc sól.
- Dziękuję bardzo Joanno.
Po czym dodał głosem uświadomionego pacyfisty, ale z domieszką studentów politechniki.
    - W Brazylii topią całe beczki soli, gdy u nas jest po sześć groszy gram. Politycy! My, fachowcy. Reorganizacja świata. Liga Narodów.
A wówczas Młodziakowa odetchnęła głęboko i rzekła inteligentnie, z wizją lepszego jutra i szklanych domów Żeromskiego, nawiązując do tradycji zmagań Polski wczorajszej, a dążąc do Polski jutrzejszej.
    - Zuta, kto to był ten chłopiec, z którym dziś wracałaś ze szkoły? Jeżeli nie chcesz, możesz nie odpowiadać. Wiesz, że cię w niczym nie krępuję.
[...]
- Nie wiem
[...]
- Zaczepił mnie
[...]
- Zuta [...] Może chcesz wybrać się z nim na kajak – na cały dzień? A może chcesz pojechać na week-end i nie wracać na noc?
[...]
Ale już inżynier podchwycił wątek żony. Ponieważ żona zainsynuowała, jakoby widział coś złego w zaczepianiu córki, on z kolei zapragnął się wykazać. Tak to oni na przemian podchwytywali swoje wątki. I zawołał.
    - Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów!
[...]
Wtedy jednak Młodziakowa podchwyciła wątek i pośrednio, ogólnikowo zaczęła namawiać córkę do nieślubnego dziecka, dawała wyraz swojemu liberalizmowi, opowiadała o stosunkach w Ameryce, cytowała Lindsaya, podkreślała niezwykłą łatwość pod tym względem współczesnej młodzieży itd., id... Był to ich ulubiony konik. [...] Było to tym dziwniejsze, że właściwie, jak się rzekło, wszyscy oni (bo i Młodziak również) nie lubili matki ani dziecka. [...] Zwłaszcza Młodziakowa dzieckiem nieślubnym córki pragnęła wysunąć się na czoło awangardy dziejów[...]
[...]
Toteż powiedziałem ubogo, mentalnie, nachylając się do  Młodziakówny.
Mamusia..."

Dlaczegóż akurat to dzieło i te cytaty? Niejaki poseł na sejm Mieszkowski miał okazję wypowiadać się na temat Polskości w jednym programie telewizyjnym 11.11 zeszłego roku. W tzw. międzyczasie cytowano obficie z publiczności w studiu epokowe dzieło mistrza Donalda, o tym, że Polskość to nienormalność. Co mnie zaskoczyło to kontynuacja słów, której nie znałem:

I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.

Nie wiem, co Tusk miał na myśli, ale obecny w studiu Mieszkowski zaczął wtórować tym słowom, że och! i ach! ten Gombrowicz. Musi drogi Czytelnik przyznać, że w świetle powyższych cytatów, gdzie to Gombrowicz robi sobie (mówiąc językiem nomen omen młodzieży) bekę z kultu nowoczesnośći za wszelką cenę (tudzież kultu młodości), powoływanie się na niego, będąc również w partii "Nowoczesna" jest jak najbardziej groteskowe. Albo się nie zna Gombrowicza, albo popada się w jakieś orwellowskie dwójmyślenie wielbiąc "nowoczesność" i Gombrowicza zarazem.
Otóż mamy rodzinę młodych (jak nie ciałem pensjonarki to duchem jej rodziców), wykształconych (w Paryżu i nomen omen na pensji) z wielkiego miasta – w spółcześnie, nie bez krztyny złośliwości, nazywanych zaczepnie lemingami, chłonących bezkrytycznie jak gąbka wszelkie nowinki czy sensowne czy nie.
Czytelnik wyłapał te różne smaczki jak chociażby wtręt do mięsa na granicy anoreksji, ale chciałbym podkreślić dwie rzeczy.
Wspomniany Mieszkowski namawia do oglądania takich spektakli jak Klątwa, która jest niczym innym jak gwałceniem przez uszy, a nawet oczy. Mieszkowski się dziwi, jak można się wypowiadać na temat przedstawienia bez uprzedniego obejrzenia. Byłby to sensowny argument, gdyby nie konstacja, że gwałtu niekoniecznie należy doświadczyć, aby wiedzieć, że nie jest to coś przyjemnego. Gwałt przez uszy będący de facto gwałtem na duszy (nie czuję, jak...)  wywołuje u szkolnego kolegii bohatera awersję do swojego skażonego typu i chęć powieszenia się na wieszaku. Postępowcy jak mogliśmy się ostatnio przekonać piętnują ingerencję w środowisko tylko wtedy, gdy powstrzymanie się od niej może zaszkodzić Polsce. Mierzeja może się przekopać tylko naturalnie, jak ją zeżre kornik, gdy zacznie głodować po zjedzeniu wszystkich drzew w kraju. Skażenie, np. ściek im nie przeszkadza i chętnie odwiedzają wystawy psów. A skażenie umysłu i taplanie go w błocie jest im jak najbardziej na rękę. (A ponieważ trwa to już 500 lat winiem jestem Czytelnikowi osobną notkę.) Sceny a la Klątwa wylewają się jednak na ulicę i prof. Nalaskowski również poczuł się zgwałcony (https://www.fronda.pl/a/prof-aleksander-nalaskowski-poczulem-sie-gwalcony,133011.html).
Ale nawet cofając się 80 lat widzimy, że słowa Gombrowicza się nie zdeaktualizowały. Może frament o nieślubnym dziecku jest trochę już anarchroniczny, ale tym anachronizmem jako przestrogą przed akceptacją modernizmu jak najbardziej aktualny. Dla nas może degradacja kultu dziewictwa nie jest czymś nowoczesnym, raczej rzeczywistością – więc per analogia, możemy ekstrapolować, że jak dla nas nowością jest gwałcący przez uszy, oczy a może i dotyk Miętus zinstytucjonalizowany do roli szkolnego latarnika (nie mylić z nomen omen nowelą) to za 80 lat może on być niestety rzeczywistością. Notabene Syfon wiesza się właśnie przez Miętusa-Latarnika a nie przez jego brak, jak to próbują nam wmawiać postępowcy. No i bohater-narrator wskazuje na wewnętrzną sprzeczność w namawianiu do rozwiązłości córki, bo dziecko wiąże się z macierzyństwem, którego oni nie znoszą. Jak napisał klasyk o współczesnej filozofce:

Ona też zwalcza reklamy
W których kobiety to mamy
Mawia: „Kobiet nie szanują,
Tych co domem się zajmują,
A kobieta wyuzdana
Także jest nie szanowana”
Można łatwo się pogubić
Czy ona kobiet nie lubi?
Ma problemy z tą równością
I z własną osobowością


Dlaczegóż nie napisałem tegóż wczesniej? Anóż, otóż zbyt bardzo szanuję opuszki swoich palców, by odgniatać je sobie stukając w klawiaturę tylko po to, by pokazać, że Mieszkowski nie zna się na literaturze, a być może ogólniej i sztuce. Poza tym, choć pamiętałem scenę gwałtu przez uszy oraz nowoczesnę rodziną Młodziaków, nie pamiętałem dokładnie cytatów i nie zdawałem sobie sprawy, że są aż tak smakowite i teraz jeszcze bardziej "dają po oczach czy uszach", niż jak pierwszy raz to czytałem. Mieszkowski, który uważa, że Klątwa rozszerza granice naszej wolności, nie tylko tej artystycznej, potępił również Narodowe Czytanie. Ale i nie to jest wystarczającym pretekstem. Nie jest też pretekstem nowy bonmot – "Współczesny demokrata rząda wolności dla sztuki, a powinien rządać wolności od sztuki" per analogia do postulatu Spenglera ze Zmierzchu Zachodu na temat prasy.
Więc czegóż teraz to pisze? Anóż, otóż jest formacja polityczna zwana ogólnie Opozycją. Formacja ta nie jest w stanie nawet zapamiętać swojego programu – sześciopaku, co pokazała telewizja. Kandydatka na premierkę ostentacyjnie pokazała książeczkę z programem, jak niegdyś jeden sędzia Trybunału Konstytucyjnego książeczkę z konstytucją po uprzednim dopytaniu się czy ktoś ze zgromadzonych przypadkiem nie ma. Co do konstytucji opozycja namiętnie ją czytała ostatnio zamiast realistycznych nowel, co wyśmiano w programie W tyle wizji, bo jak zauważono w tejże konstytucji są passusy, z którymi kompletnie nie zgadza się postępowa opozycja – jak chociażby definicja rodziny.
I tak sobie myślę, jest formacja polityczna, która
nie zna własnego programu
nie zna / nie rozumie konstytucji
a nawet nie zna / nie rozumie literatury, która miałaby iść jej w sukurs jako filozoficzna czy ideologiczna podwalina
a mimo to uważana jest przez część społeczeństwa jako ta intelektualna w opozycji do Ciemnogrodu. Dosyć to groteskowe, ale skoro Gombrowicz zauważył podobny fenomen przed wojną (pytanie na ile go wyolbrzymił), to tacy ludzie w społeczeństwie istnieją. Swoją drogą, głównym zmartwieniem Gombrowicza, była niemożność ucieczki od Formy (Gęby) i postulat, aby to kształt się rodził ze mnie, a nie był zrobiony mi. Innymi słowy, by nie dać sobie narzucić Formy (także w postaci ideologii)), a świadomie kształtować swoją Formę. Czyli, żeby przede wszystkim samodzielnie myśleć, a nie bezmyślnie naśladować. Ale jak widać nie wszystkim się chce.

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura