Hiu drzemał sobie niedzielnym popołudniem, jak miewają w zwyczaju samce zadowolone z siebie i tego, co je otacza. Głownie z siebie rzecz jasna bo reszta… Drzemał i śniły mu się takie duże…
- No nieeeee! – dobiegł go dramatyczny krzyk. Myślał z początku że to akustyczny element jego snu ale jakoś nie pasowało to do tych dużych…
- To skandalll! – usłyszał i teraz nie miał wątpliwości, że ów okrzyk dobiegł z sąsiedniego pomieszczenia. W dodatku wydał mu się jakby znajomy. Zaniepokoiło to go nieco. Chwycił packę na owady i ostrożnie udał się na rekonesans. Wyjrzał zza framugi i…
Dobrze pamiętał głos Ukochanej. To ona wcześniej wydawała owe niepokojące odgłosy a teraz siedziała z otwartymi ustami przed telewizorem. Przez chwilę myślał, że ogląda ona kolejny odcinek kryminalnego serialu o Ojcu Tadeuszu, który ze swymi szlachetnymi znajomymi ściga w Kazimierzu zbirów marzących o tym by się jak najszybciej przyznać, wyspowiadać i nawrócić. Na ekranie pokazywano chyba tych znajomych bo szlachetność biła z ich oblicz taka, że oślepnąć można było od samego patrzenia.
- Co się stało? – zapyta tylko dla porządku.
- Załatwili Cześka Szpetynę! – odparła smutno a Hiu upewnił się, że miał rację i faktycznie chodzi o jakąś wymyślona kryminalna aferę. Dopiero łzy ukochanej zasugerowały mu, że jest chyba inaczej.
- Jak załatwili? – zaczął by powoli dotrzeć do prawdy o sugerowanej prze Ukochaną zbrodni.
- Na sekretarza go nie wybrali!
Hiu wzruszył ramionami.
- No i co z tego?
Popatrzyła na niego jakby to on osobiście, tymi rencami załatwił Cześka nie szczędząc mu przy tym cierpień.
- Ty… ty widziałeś w ogóle Cześka Szpetynę?
Pokręcił głową.
- Nie… pamiętam.
Pokazała mu palcem takiego człowieczka, który w kąciku, wśród szlachetnych znajomych szlachetnego Ojca Tadeusza ronił łzy.
- No popatrz. Jaki zbity w kłębie! Jaka pęcina! Jak mogli?!
- Demokracja… - zaczął Hiu ale nie dała.
- Wszystko przez Sutka, który mu zazdrości! Taki pies ogrodnika! Mieli Cześka z sali zgłosić ale jak ujrzeli Sutka mierzącego salę wzrokiem złowrogim to się zlękli. Jędrzej Lalicki próbował zgłosić Cześka z toalety ale była świetnie wyciszona. To nie mógł być przypadek!
- Może po prosu czas Cześka już miną – Hiu próbował rzecz zamknąć filozoficznie.
Popatrzyła na niego dziwnie.
- No popatrz. Jaki zbity w kłębie! Jaka pęcina! Jak mogli?! – powtórzyła i zalała się łzami.
Myślał, że to chwilowa egzaltacja. Po godzinie, gdy zaczęła sobie rwać włosy z głowy, pomyślał, że chyba przesadza. Gdy zaczęła tarzać się po podłodze i wydawać takie zbasowane dźwięki, uznał, że coś trzeba zrobić. Przestąpił wijące się na podłodze ciało i zaczął wpatrywać się w ekran. Nie zwracał uwagi na Premiera Sutka wyzywającego Leszka Killera od renegatów i sugerującego, że sam zna ze sto osób, którym bez wahania powierzyłby kierowanie ONZ, Bankiem Światowym i czerwony atomowy guzik. Na chwilę skupił uwagę na Sutku z nadzieją, że poda choćby dziesięciu, dwóch, jednego przyjemniej… Ale zaraz wrócił do dokładnego przyglądania się szczegółom. Po chwili wiedział, gdzie ma iść. Ubrał gustowny kożuszek, botki ciepłe i poszedł.
Gdy stanął pod wiadomym gmachem zauważył, że akurat jedno okno jest uchylone. Przez nie słyszał gwar. Nabrał w płuca powietrza.
- Zgłaszam Cześka Szpetynę! – wykrzyknął. Za uchylonym oknem zrobiło się jakby ciszej ale Hiu to już nie obeszło. Uznał, że zrobił swoje i udał się do domu.
Ukochana siedziała przed ekranem. Była dziwnie spokojna.
- Popatrz – zagadnęła – Wicepremier załatwił fabrykę odrzutowców. Musi mieć niezły biceps.
Zdumiała Hiu ta nagła zmiana nastroju Ukochanej.
- A Czesiek? Czesiek Szpetyna?
Popatrzyła na niego jakby zdziwiona.
- A kto to jest Czesiek Szpetyna?
Inne tematy w dziale Polityka