Szedł Hiu z Ukochaną przez miasto. Dzień był pogodny a nawet upalny więc skusili się na lody. Wzięli po dwie gałki w takich małych miseczkach. Hiu uwielbia małe miseczki.
Szli więc spokojnie upajając się pięknym dniem i delektując lodami. Nagle w Ukochaną coś w stąpiło.
- Aleeeeee!!!! Nieeeee mogeeee!!! Paaaaaa…!!!!! – zaczęła wykrzykiwać i dla Hiu jasnym było, że zły duch w nią właśnie wstąpił. Zaczął się jej z niepokojem przyglądać oczekując aż zacznie kręcić głową dookoła i wywalać jęzor. Zastanawiał się jak to zniesie.
Ukochana nie zakręciła jednak głową ani nic nie wywaliła tylko wyciągnęła rękę i coś palcem wskazała. Hiu podążył wzrokiem za palcem ukochanej. Wskazywał na dwóch gości, którzy z mozołem i w pocie czoła z czymś się zmagali. Czoła mieli zroszone a żyły niemal na wierch im wyszły oplatając pokręconą i pełną węzłów siecią ich wydatne muskuły. Hiu od razu powziął postanowienie noworoczne, że popracuje intensywnie nad masą i rzeźbą. W ostatnim momencie chwycił Ukochaną, która zdradzała wyraźną chęć rzucenia się na siłaczy i pomacania ich tu i ówdzie. Kiedy spacyfikował Ukochaną, spokojnie podeszli do strudzonej dwójki.
- Ale pan silny… - zagaiła Ukochana od czego zagadnięty gość zrobił się zarazem zadowolony jak też nieco speszony. Zaczerwienił się i przez chwilę wyglądał jak sztandar czerwony, co na nim robotników krew…
- Co panowie tu w takim trudzie robią? – zagadnął Hiu by jakoś przykryć ekscytację Ukochanej
- Koła pompujem – radośnie odparł zagadnięty.
- I jak idzie? – kontynuował Hiu nie chcąc dopuścić Ukochanej do głosu.
- Nooo… Znakomicie! Te od południa już kończymy. Ja tutaj a kolega Placek Portasiewicz to drugie.
Drugi z napotkanych podniósł głowę.
- Nooo… Już ze stosześćdziesiąt nabiłem! – oznajmił entuzjastycznie.
Hiu nieomal zaklaskał. Popatrzył na drugiego.
- A pan… Jak pana godność?
- Że co? – gość popatrzył na Hiu nie pojmując. Hiu pojął od razu, że użył zbyt abstrakcyjnego dla tamtego terminu.
- Jak pan się nazywa? – wyjaśnił prościej. Gość chyba zrozumiał bo uśmiechnął się szeroko.
- Medycełusz. Medycełusz Straś. Senator bizantyński. Ja nadąłem już ze czterysta! I to w jedną noc.
Hiu nie zamierzał upewniać się czy aby na pewno chodzi o koło.
- To przepięknie – przyznał. – A po co panowie pompują te koła?
- No jak to? – zdumiał się ignorancją Hiu Medycełusz Straś. – Tak będzie łatwiej ruszyć do przodu i nie tylko dogonić ale wręcz przegonić Europę!!!
Hiu przez chwilę wahał się czy ma prawo studzić ten entuzjazm i gasić nadzieje. Uznał jednak, że prawda jest najważniejsza. Cała prawda. Cała dobę.
- Noooo…. Nic z tego nie będzie panowie. Przecież my na wyspie jesteśmy. Te koła na nic.
Goście z miejsca rzucili robotę. Medycełusz już nie był czerwony jak sztandar a biały jak flaga. W dodatku obaj sflaczeli jakby.
- I ponoć zbliża się karmazynowy przypływ – dodał Hiu nie chcąc niczego ukrywać.
Medycełusz Straś i Placek Portasiewicz płakali rzewnie parząc na ten swój ogrom wykonanej na damo roboty i głaszcząc bezwiednie swoje zakwasy. Hiu zrobiło się im żal.
- Panowie, bez przesady. Będą jak znalazł jako koła ratunkowe.
Ukochana nie była już tak podekscytowana. Trudno było się jej dziwić zważywszy na stan psychiczny i fizyczny obu gości. Popatrzyła znów z dawnym zainteresowaniem na Hiu.
- Też byś coś mógł nadmuchać –zasugerowała a Hiu zgodził się z nią bez wahania.
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/malopolska/1286165-gowin-oskarza-rasia-o-pompowanie-kol-w-po.html
http://wyborcza.pl/1,75248,14525711,Przed_wyborami_iskrzy_w_PO__Przeswietlaja_kola_Protasiewicza.html?v=1&obxx=14525711&order=najstarsze&pId=23842759
Inne tematy w dziale Polityka