- Nie cierpię Jagienki Rabańskiej! – wrzasnął Hiu. Tak się skończył ten dzień, który lepiej gdyby w ogóle się nie zaczął. Bywają takie dni…
***
Siedział rano i zajadał na śniadanie bułkę ziarnistą ze serem. Chętnie wzbogaciłby dietę o węglowodany i tłuszcze pochodzenia zwierzęcego ale ostatnio stoczył z Ukochaną ideologiczny bój u rzeźnika. Upatrzył sobie piękny kawałek pastrani ale nim złożył zamówienie, jego lepsza połowa zapytała, czy aby pastrani nie pochodziło z uboju rytualnego. Pokłócili się troszkę bo ona stanęła po stronie eksterminowanej nieludzko żywiny a on wyraził troskę o miejsca pracy i kondycję finansową polskiego rolnictwa. Nazwała go krwawym bucem. W sumie niby się obraził ale „krwawy” brzmiało srogo… Cieszył się teraz że sera nikt nie ubija rytualnie bo widok Ukochanej zatroskanej o świat nie był jego ulubionym.
Zajadał więc tę bułkę ziarnistą gdy pojawiła się Ukochana. Była w kusym peniuarku i biło jeszcze od niej pościelowe ciepło. Popatrzyła jakby lekko nieobecna na Hiu.
- Widziałeś te zdjęcia? – zapytała zaglądając do lodówki. W pierwszej chwili Hiu pomyślał, że tam zostawiła jakieś fotki i jej zginęły. Ale to było bez sensu. Tym bardziej że wyjęła jogurt naturalny.
- A… tak. Koszmar – powiedział od niechcenia. Popatrzyła na niego nieco zaskoczona.
- No co ty? Nie przesadzasz? – zapytała jakby niepewnie.
- Jak możesz w ogóle mieć wątpliwości co do tego! – Hiu uniósł się nieco. Może bardziej z racji tego pamiętanego ciągle pastrani rytualnego. Ale i tak uznał, że to ona raczej przegina.
- No chyba nie jest aż taka paskudna? – nie dawała za wygraną Ukochana. Popatrzył na nią zaskoczony.
- Znaczy kto? – zapytał. Na tapecie były akurat tragedie w Rwandzie i na Wołyniu i był przekonany, że Ukochana pyta o archiwalne fotografie tych zdarzeń.
- Jagienka Rabańska. Miała rozbieraną sesję. Cała Polska o tym mówi.
Hiu zadumał się nad kondycja kraju i narodu, który widać nie ma nic do roboty skoro wszystek gada o gołej babie. Z drugiej jednak strony poczuł się jednak w jakiś sposób wykluczony. Koledzy zaczną temat a on będzie stał …
Wyłgał się ze wspólnego dżogingu tłumacząc lekkim bólem mięśnia uwodzi… znaczy przywodziciela i gdy tylko usłyszał zamykane drzwi, odpalił kompa. Szybko znalazł szukaną stronę gdy nagle usłyszał za sobą jakiś szmer. Odwrócił się i zaskoczony ujrzał Ukochaną. Omal go szlag z wrażenia nie trafił.
- Zapomniała ajpoooo… o, widzę że znalazłeś.
- Ja tylko chciałem zobaczyć trzeciego seta z Łimbledonu. Samo mi wskoczyło! – wytłumaczył się szybko. Ale ona jakby nie słuchała. Przez ramię Hiu patrzyła na ekran.
- Myślisz, że ja też tak mam? –zapytała.
Hiu nie miał pojęcia jak miała Rabanska. Ale mniejsza o Rabańską. Istotniejsze, że nie miał pojęcia czy Ukochana powinna też tak mieć czy wręcz przeciwnie.
- Ugham… - mruknął pod nosem z nadzieją, że Ukochana zinterpretuje to jako odpowiedź, której oczekiwała. Popatrzyła na niego dziwnie. Nie miał pojęcia jak to interpretować.
Byli umówieni na zakupy. Stracił od cholery czasu szukając miejsca parkingowego no ale udało się. No może nie do końca. Stali przed witryną sklepu z bielizną. Ukochana patrzyła z zainteresowaniem.
- Myślisz, że dobrze bym w tym wyglądała? – spytała wskazując taki skąpy komplecik.
- No mowa…! – Hiu nie miał żadnych wątpliwości.
- Ale lepiej w tym, czy bez tego? – drążyła.
„Noż qrna!” – pomyślał Hiu nie potrafiąc zdecydować się, która odpowiedź będzie poprawna.
- Noooo… Bez – zaryzykował.
- Jasne… Tak taniej – odburknęła. – Rabanska pewnie ma takich dziesięć!
- Stać ją… - starał się wybrnąć Hiu ale tylko się bardziej pogrążył.
- No pewnie! A tobie ktoś bronił grać w tenisa?!
Nie miał szans. Posiadany „łokieć tenisisty” raczej nie był żadnym argumentem.
Na koniec łażenia po sklepach weszli do księgarni. Ukochana chciała obejrzeć nowości depresyjnej literatury bałkańskiej. Eksplorowali półki.
- O! Kamasz Perlkikowski! – krzyknęła widząc najnowszą książkę znanego talibańskiego publicysty- fundamentalisty. Trochę to zdziwiło Hiu bo raczej nie gustowała w takiej literaturze i w dodatku mógłby się założyć, ze w ogóle nie wie o istnieniu Perlikowskiego.
- Wiesz, Perlikowski powiedział, że kobieta powinna rozbierać się tylko dla męża.
Nieco skonfundowało go to. Bo tyle miał Perlikowski ważkich tematów do poruszenia…
- Ta…? A co go tak nagle naszło? – zainteresował się.
- No, bo się Jagienka Rabanska rozebrała.
Hiu przez chwilę nawet współczuł Perlkowskiemu. Obowiązek zabierania głosu za każdym razem jak się jakaś babka do goła rozbierze mógł być groźny dla zdrowia.
- Poniekąd to ma rację… - zdecydował się na dyskusję. Ujrzał w jej oczach jakieś złe ogniki.
- Nooo… To sobie poczekasz – odparowała. Chyba mówiła poważnie.
Z miasta jechali nerwowo. Starał się skupiać na drodze ale wydawało mu się, że ukochana miała jakby krótsza spódnice niż zawsze. Za to nogi chyba dłuższe.
Wieczorem mieli razem oglądać „Przekręt” Gaja Riczi. Ukochana pałała szczególną sympatią do „Cegłówki”. Hiu zastanawiał się co kobiety widzą w facetach ćwiartujących innych.
Poszedł jeszcze po kolę a gdy wrócił, Ukochana leżała w takiej specjalnej pozie, z wyraźnie wyeksponowanym biodrem na kanapie. O ułamek sekundy za długo był zaskoczony.
- Co? – zapytała jakby lekko agresywnie.
- Nic – powiedział szybko. Ale to była jedna z tych sytuacji, w których żadna odpowiedź i żadna reakcja nie była właściwa. Ukochana szybko zlustrowała swój korpus i kończyny.
- Nic?! Mam za mały biust czy tyłka nie mam?!
Chciał coś powiedzieć. Ale co? Zresztą i tak by się nie dało.
- Rabańska ma lepsze?! – atakowała. – Tak uważasz?!
Nie dała mu dojść do głosu. Wpadła w trans. Powiedziała, że Stadion Narodowy to jedenasty cud świata, że w Kursku żadnego zamachu nie było, że ksiądz Plebanski to prawdziwy święty. Zacytowała Dżozefa „Brzytwę” Alexisa i zaczęła nucić Międzynarodówkę. Nie czekał aż powie, ze Boga nie ma a Narwal ma fajny tyłek. Uciekł.
- Perlikowski – krzyknęła jeszcze za nim.
Inne tematy w dziale Polityka