Hiu został wezwany do stawienie się pod bardzo ważnym adresem. Nie ma co ukrywać, bał się. Uspokajał się, że jakby mu mieli wlepić mandat albo domiar dowalić, to nie na tak wysokim szczeblu. Ale kiedy Ukochana podała mu w reklamówce pidżamkę, szczoteczkę do zębów i kilka zmian bielizny, stracił nadzieje, że to się dobrze skończy.
Na portierni bez słowa skierowano go do pokoju o stosownym numerze, nie wyjaśniając czy to dobrze, czy źle że akurat tam. Poszedł ze spuszczona głową.
Nie zdążył zapukać gdy drzwi pokoju o stosownym numerze się otworzyły i stanął w nich taki mizerny gość.
- Ogr Istachowicz – przedstawił się gość a Hiu z miejsca pomyślał, że z państwem musi być naprawdę źle, skoro nawet ogry takie mizerne.
- Polecił mi pana Bronek… - zaczął Ogr.
- Bronek? Jaki Bronek? – zapytał Hiu. Znał paru Bronków ale jakoś żaden nie sprawiał wrażenia, ze się wśród ogrów obraca. Ogr Istachowić popatrzył jakby zdezorientowany. Wtedy Hiu zaskoczył.
- Tak! – szczerze ucieszył się Ogr Istachowicz.
- Co u niego? – grzecznie zapytał Hiu.
- A nic… Sucho.
- My tu tak gadu gadu a jest robota do pełnienia. Potrzebujemy przedstawiciela przypadkowego społeczeństwa, który nam zrecenzuje to i owo. Bronek powiedział, że się pan nada.
Wskazał Hiu drzwi i weszli do środka. Tam był gość… Hiu go poznał. Kiedyś, dawno, tamten słyszał głosy. Czy tam liczył. Nie ważne. Teraz biegał po pokoju, wywalał jęzor i robił fikołki.
- Co on wziął? – zainteresował się Hiu.
Hiu z podziwem ocenił salto w tył ze śrubą.
- No ale ja nie po to… - zauważył. Ogr podał mu kartkę. „Będziemy niczym taran” było na niej napisane.
- No i…? – zainteresował się Ogr.
- Że co? – zaniepokoił się Ogr.
- Tak mi się skojarzyło – nieśmiało przyznał Hiu
Ogr bez zastanowienia wywalił hasło do kosza. Podał Hiu następne. „Jesteśmy jak miecz błyszczący na słońcu”
- A ten miecz to na kogo? – zainteresował się Hiu. Jako dziecko marzył o mieczu by załatwić takiego Piotrusia co mu kiedy przyłożył Pinokiem i poderwał Justysię z grupy Puchatków.
- Na… No na nikogo! – wyjaśnił gorliwie jakby przestraszony Ogr. – Możemy dodać, że on tępy…
- No… ja bym raczej nie dodawał – uczciwie zasugerował Hiu.
- No tak … - zgodził się Ogr. Za jego plecami ten drugi gość toczył pojedynek na spojrzenia ze swym odbiciem w lustrze. Trochę to deprymowało Hiu. Ogr bez ceregieli, hurtowo podał mu cała resztę pomysłów, które urodziły się w sztabie. Było tam o maczudze, brzytwie, młocie a nawet i eRGiePePancu.
- No nie wiem… - przyznał Hiu. – Taki młot na ten przykład. Tu stoi, że on opadnie. Ja nie wiem czy to rozsądne byście do ludzi wychodzili z opadaniem. To wam bez mlota wychodzi niczego… Poza tym jeszcze kto z sierpem skojarzy.
- A reszta?
- A reszta… Brzytwa, qrwa… Ja wiem?- już chciał powiedzieć, że reszta równie do bani gdy zauważył jak Ogrowi w oczach zakręcała się łezka.
– To z pięścią może być – zasugerował nieszczerze. – Tylko zaznaczcie, że ona nikomu krzywdy nie zrobi. Taka bardziej do pogłaskania niech będzie…
Sam się sobie zdziwił, że taka głupotę wymyślił.
Ogr mu podziękował, uczciwe honorarium wypłacił w postaci krawata, marynarki wełnianej i dwóch dzwonków dorsza z ryżem, podanych na cycu w rozmiarze De. Smakowały Hiu bardzo, nawet wylizał zastawę.
Wieczorem, ćwicząc na krawatce stosowny węzeł, zasiadł przed telewizorem. Pokazali znanego mu gościa.
- Musimy być jak jedna pięść! Nie skierowana przeciw komukolwiek! – powiedział gość i zrobił taki wytrzeszcz, że faktycznie pięści już kierować nie musiał.
Hiu popatrzył na krawat, i głupio mu się zrobiło. A nawet wstyd.
Komentarze
Pokaż komentarze (4)