Siedział sobie Hiu i skrobał coś tam. Ale nie tak zwyczajnie skrobał jak skrobać sobie może każdy. O nie! Hiu skrobał coś tam dla potomności! Tak prawdę mówiąc, skrobał sobie dla tej potomności trochę w zastępstwie. Zwrócił się do niego kolega, co to go Hiu we wojsku poznał, i zapytał czy by czego nie skrobnął na szybko. Bo niedziela jest i wszyscy wielcy oraz ważni no i tych kilku zaledwie popularnych wyjechało na weekend, poszło do kina albo wsiadło w toyoty auris i pojechało do mamy po wałówkę. A on akurat uruchomił taką fajną blogosferę, co ją nazwał Bubek Polifoniczny. Udało mu się tu i tam pochodzić, tego i owego zagadnąć i tak szedł i gadał aż do Luxemburga go zaniosło a tam akurat był sobie portal, co się Palec Płodności nazwał i chętnie się na podwieszenie Bubka zgodził. No i teraz trzeba działać by się to wszystko jakoś kręciło. Stanęło więc na tym, że coś tam Hiu śmiesznego na szybko skrobnie. Męczył się nieco Hiu bo tak na rozkaz wielu rzecz nie da się zrobić. W tym i napisać coś doniosłego. I właśnie gdy męki Hiu osiągnęły apogeum drzwi się z trzaskiem i hukiem otwarły i stanął w nich jakiś człowiek. Tak przynajmniej wyglądał.
- Unieważniam tę blogosferę! – krzyknął wskazując majaczący w tle Palec Płodności z uwieszonym do niego Bubkiem Polifonicznym. Zdumiał się Hiu nieco ale wiedział, że w sieci możliwe jest wszystko więc grzecznie zapytał.
- Ale przepraszam. A kim pan szanowny jest?
- Jestem bloger Yotah!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – zakrzyknął tamten a oczy mu się zaświeciły. Jedno na czerwono a drugie na zielono. Trochę się Hiu przestraszył i nawet chciał zdążyć na żółtym ale trzeciego oka bloger Yotah nie miał. Choć kto go tam wie…
- No ale dlaczego? – zapytał więc wybierając klasyczną grę na czas.
- Bo mnie tam nie ma – wyjaśnił Yotah. – A jak mnie tam nie ma, blogosfera jest automatycznie nieważna.
- Jeśli automatycznie, to nawet nie trzeba było się fatygować i jej unieważniać – uczepił się ujawnionego kruczka Hiu.
Yotah jednak nie słuchał. Miał oba oczy płonące niczym Sulejówek po szwedzkim zaborze. Mówił a głos dobywał się z jego trzewi jakby mu ktoś tam zamontował elektroniczny moduł mówiący na bateryjkę R4.
- Powiedziane jest bowiem, że nie masz blogosfery bez Yotaha a Yotah to blogosfera! I nie będziesz brał z bogosfery stówy przede mną bo tylko Yotah może ją brać!
Hiu nigdy nie widział żadnej stówy z blogosfery (inaczej niż Yotah akurat, jak tam mawiają smocze języki) i nie spodziewał się, że kiedykolwiek zobaczy ale jakieś szczątkowe poczucie sprawiedliwości kazało mu zaprotestować.
- A kto tak powiedział? – zapytał zaczepnie. Yotah popatrzył na niego jak na oczywistego durnia, jakim z definicji był każdy poza Yotahem.
- Rogallus tak powiedział – odrzekł spokojnie. – Nadmieniam, że wszystko, co tu zostało powiedziane o Yotahu, tyczy się też Rogallusa.
- No ale jakim prawem? – walczył do końca Hiu.
- Na mocy ustawy numer 3457 Zapa Brannigana – wyjaśnił Yotah zwięźle. Stojący za jego plecami Kif Kroker dawał Hiu bezgłośnie znaki, że on nie ma z tym nic wspólnego. Yotah zaś, dla podkreślenia powagi sytuacji sięgnął po swe magiczne pióro i zaczął nim miotać gromy na lewo i prawo. Tu trafił jakiegoś durnia, tam przypalił innego. Strata żadna skoro tylu ich… A Yotah jest jeden!
Hiu już, już miał się przelęknąć, na kolana paść i takie tam… Tak biblijnie miał. Ale popatrzył na całą sytuację chłodno i pomyślał, że przecież nie będzie się bał jakiegoś [ tu następował epicki opis, sporządzony zgodnie z regułami, które kiedyś sam Yotah spisał na kamiennych tablicach i wręczył maluczkim na pagórku w chorzowskim parku kultury i wypoczynku, jako to Hiu podniósł rękę a w zasadzie nogę na Yotaha i przemocą go za drzwi wyprosił. Jednak Ukochana Hiu uznała, że to jednak jest chamstwo i postawiła veto. Tak więc Yotah jest jej dłużnikiem. Nie w znaczeniu jakiejś stówy z blogosfery tylko tak w ogólnym rozumieniu]
Inne tematy w dziale Polityka