W tym krótkim tekście staram się wyjaśnić Państwu czym jest nauka i na czym polega dyskusja naukowa. Mam nadzieję, że pozwoli on Państwu w przyszłości oddzielić ziarna od plew.
Często ostatnio słyszymy, że należy „wierzyć w naukę”. No cóż, można zaryzykować stwierdzenie, że „wiara w naukę” to oksymoron, bo z samej definicji nauki wynika, że nie należy niczego brać na wiarę. Nie ma też czegoś takiego jak jedna nauka, która niezachwianie prowadzi nas do świetlanej przyszłości. Historia nauki to historia niezliczonych debat pomiędzy naukowcami, którzy bardzo często się ze sobą nie zgadzają. Wnioski naukowe nie mogą też być przedmiotem głosowania („większość naukowców zgadza się z tym poglądem”), bo w historii można podać wiele przykładów gdy okazywało się ostatecznie, że rację miała mniejszość – albo wręcz jeden jedyny naukowiec stający przeciwko wszystkim. Często też zdarzało się, że naukowcy, którzy dokonali wybitnych odkryć negowali albo nie przyjmowali do wiadomości innych odkryć, które okazywały się ostatecznie prawdą. Przykładowo Einstein długo nie zgadzał się z teorią rozszerzającego się wszechświata zaproponowaną przez Hubble’a.
Jednak siłą nauki jest to, że nie trzeba niczego brać „na wiarę”. Każda teoria, aby została przyjęta, musi zostać potwierdzona praktyką. Teoria względności Einsteina została potwierdzona eksperymentalnie, podobnie teoria Hubbla - i od tego czasu nikt poważny nie próbuje już jej podważyć. Zwykle jest zresztą tak, że najpierw mamy eksperymenty i dane a potem dla tych danych usiłujemy stworzyć ogólną teorię.
Oczywiście z teoriami (hipotezami) można dyskutować, z danymi już znacznie trudniej, jednak to też jest potencjalnie możliwe. To są w pełni akceptowane formy dyskusji akademickiej. Niestety w dzisiejszym świecie można coraz częściej obserwować samozwańczych „guru”, którzy nie podejmują dyskusji tylko twierdzą autorytatywnie, że „nauka kłamie”, „nauka jest nic nie warta” itp.
Załóżmy więc, że jakiś naukowiec lub grupa naukowców stworzyła artykuł czy raport w którym przedstawiła dane oraz swoją hipotezę na ten temat. Nie zgadzam się z ich wnioskami i chciałbym z nimi polemizować. Oczywiście nic w tym złego, nie oznacza to automatycznie że jestem oszołomem. Pytanie tylko, w jaki sposób wygląda ta polemika. Są trzy możliwości:
(1) Nie zgodzić się z przedstawioną hipotezą, przedstawić własną i spróbować ją udowodnić na podstawie tych samych danych.
(2) Zebrać własne dane, które pokazują że ich dane nie były wystarczająco reprezentatywne do wyciągnięcia przedstawionych wniosków.
(3) Oskarżyć ich o udział w globalnym spisku naukowców, zanegować wszystko co napisali, nazwać ich faszystami albo lewakami. Na koniec podsumować „nauka w dzisiejszym świecie upada”.
Oczywiście opcja (1) to najbardziej naukowe podejście. Wymaga znajomości rzeczy, umiejętności sformułowania własnej teorii i próby jej udowodnienia. Opcja (2) także jest możliwa do wykonania, ale wymaga zebrania własnych, statystycznie istotnych danych, co nie jest łatwe. Trzeba też zwykle wiedzieć coś na temat statystyki. Opcja trzecia jest najłatwiejsza i jednocześnie jednoznacznie pokazuje, że osoba, która ją stosuje nie ma nic wspólnego z nauką ani z rzetelnością.
Proponuję, aby Państwo czytając w przyszłości polemiczne wypowiedzi różnych osób na temat klimatu, szczepionek czy ekonomii zawsze analizowali je pod kątem sposobu polemiki. Jeśli jest to opcja (1) to warto się tej wypowiedzi przyjrzeć, jeśli (2) to warto zapytać o źródło nowych danych i porównać je z zaprezentowanym wcześniej. Czyli na przykład „w telewizji widziałem” albo „na FB jest napisane” to raczej nie są wiarygodne źródła. Natomiast jeśli podstawą „polemiki” jest opcja (3) to szczerze Państwu radzę – nie marnujcie nawet czasu na czytanie.
Jestem informatykiem ale ponieważ interesuję się historią - staram się pisać o historii. Pasjonuję się znajdowaniem analogii pomiędzy historią a dniem dzisiejszym. Interesują mnie też różne interpretacje tych samych zdarzeń.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie